Książki pod choinkę, czyli personalizowany przewodnik prezentowy
Dzień dobry Państwu. Jako, że mamy 14 grudnia 2021 i do wigilii zostało raptem 10 dni, z czego dwa wypadają, bo weekend, pozwolę sobie pominąć grę wstępną i przejść do sedna -> “Hej, to już ostatni dzwonek, aby ogarnąć sensowne prezenty!”
Moja teoria pozostaje niezmienna od lat i leci tak, że każdego da się obdarować za pomocą jednej z dwóch kategorii prezentowych: 1. Książki 2. Butelki. Oczywiście można je łączyć.
W butelkach musicie zdać się na własne doświadczenie, za to w książkach spróbuję wam pomóc i w tym celu stworzyłem personalizowaną listę tytułów z biblioteki wydawnictwa SQN. Personalizowane, czyli przy każdej książce wskazuję dla kogo się nada, jako gift. A dlaczego akurat wydawnictwo SQN? Primo, bo mają jebitną, szeroką bibliotekę, dzięki czemu odpicujemy fanów dowolnego gatunku. Secudno są to książki, które dowożą. Drugie secundo -> SQN robi jedne z lepszych okładek w tym kraju, a co za tym idzie, ich książki bronią się wnętrzem, jak i tym co na zewnątrz. Trzecie secundo -> odhaczycie wszystkie gifty za jednym razem i na jedną przesyłkę, co jest fajnal gejmczendżerem. Same plusy, zero minusów. Zaczynajmy. Aaa i taki ułatwiający ficzer, że każdy tytuł to hiperłącze przenoszące do księgarni.
Dla literackich estetów
“Święto Ognia” Jakub Małecki
Jakub Małecki słynie z tego, że jego książki są jak płyn do demakijażu. Wystarczy kilka stron i lecą pierwsze łzy, a wraz z nimi tusz do rzęs i podkład Margaret Astor. Nikt tak jak on nie potrafi lepić słów, żeby trafiały w miękkie i wywoływały życiowe refleksji. W “Święcie ognia” znowu to zrobił. Opowiedział historię o dwóch siostrach, z których jedna każdą chwilę poświęca na balet, dzięki któremu próbuje uciec przed złymi wspomnieniami, z kolei druga ma porażenie mózgowe i choć jej ciało nie chce współpracować, nadal ma sprawny umysł i nieskończoną wyobraźnię. Trzecią postacią jest ich ojciec, który w przerwach pomiędzy pracą i opieką nad młodszą córką, ucieka do miejsca, w którym choć przez chwilę może poczuć się szczęśliwy. I te trzy losy zostały spięte w opowieści, która złapie was za serduszko, wyciśnie łzy i sprawi, że odkładając książkę pomyślicie: “Oesu, gdyby wszyscy byli jak Natka (siostra z porażeniem mózgowym), ten świat byłby piękny chlip chlip” -> wasze matki, ciotki, babcie, siostry, żony i kochanki zdecydowanie będą ukontentowane.
Dla entuzjastów dreszczyku
“Zapłacisz mi za to” Teresa Driscoll
Główną bohaterką jest dziennikarka Alice Henderson, która pewnej środy odbiera telefon z nieznanego numeru, a chwilę później z szoku i przerażenia niemal nakrywa się nogami, bo dzwoniący mówi coś, o czym nikt na świecie nie ma prawa wiedzieć. Czyżby o Alice upomniała się przeszłość? Co gorsze (dla nas lepsze) telefony zaczynają powtarzać się w każdą środę? Dlaczego akurat w ten dzień i jakie brudy ukrywa Alice? Tego niestety nie mogę wam powiedzieć, ale wiedzcie, że jest tu uknuta intryga gruba jak bela, a czytelnik nie zazna spokoju, dopóki wszystkie elementy układanki nie wskoczą na swoje miejsce. Jeśli macie do obdarowania kogoś, kto lubi chwytające za mordkę kryminalne zagadki, to już wiecie co podarować. W sumie dla siebie też śmiało możecie braść.
Dla kibiców piłki nożnej z najwyższej półki, fanów NBA i smakoszy skoków narciarskich
„Reset” Michael Owen
Piłkarz, który był idolem wielu moich rówieśników, moim zresztą też, ale później dołączył do Realu Madryt, a ja byłem, jestem i będę Team Barca, więc nastąpił friendship over, co nie zmienia faktu, że był ewenementem i jestem bardzo ciekawy jego kariery od backstejdżu. W wieku nastu lat wskoczył na top i zarówno w Liverpoolu, jak i w reprezentacji Synów Albionów strzelał jak na zawołanie, po czym nastąpił ten nieszczęsny transfer do stolicy Hiszpanii i boom, z dnia na dzień Owen się skończył. I o tym właśnie jest ta książka -> o presji bycia złotym dzieckiem, o pokusach, kiedy świat nosi cię na rękach, o złych decyzjach, upadkach, kontuzjach oraz jak to było grać ze Stevenem Gerardem i Galacticos. Twój chłopak będzie szarpał tę książkę, jak Reksio szynkę.
“Numer jeden” Peter Schmeichel
Drugą propozycją w tym dziale jest autobiografia prawdopodobnie najlepszego bramkarza w historii piłki nożnej, który stanowił najważniejsze ogniwo w najsilniejszym Manchesterze United ever, a także znacząco przyczynił się do zdobycia totalnie niespodziewanego Mistrzostwa Europy przez repkę Danii. Słynne mecze, w tym szalony finał Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, wielcy piłkarze, najważniejsze turnieje i o tym wszystkim dowiadujemy się z pierwszej ręki. Gratka dla każdego szanującego się kibica piłki nożnej. Fuckin’ Legend.
“Diego Maradona” Guillem Balague
Maradona jest ostatnią propozycją piłkarską, ale na moje oko najbardziej uniwersalną, bo zainteresuje zarówno 20-to, jak i 60-latka i przywiązanie do barw klubowych nie ma tu znaczenia. Maradona wielkim piłkarzem był i napisał kawał historii – fakt nie opinia. Niestety często przy okazji był małym człowiekiem, przez co ciężko mówić o nim wyłącznie pozytywnie. Książka Guillema Balague to prawdopodobnie najbardziej wnikliwy obraz Maradony ever, do którego risercz zabrał autorowi dobrych kilka lat. Jest tu wszystko -> sport, życie prywatne, polityka, bieda, bogactwo, sukces, upadek, uzależnienie i autodestrukcja. Nic lepszego o Maradonie nie znajdziecie, a do tego bardzo ładniutkie wydanie, które zrobi szał na półeczce. Książka dla wszystkich, którzy kochają piłkę.
„Powinienem być już być martwy” Dennis Rodman
A teraz coś dla fanów NBA -> biografia słynnego „Robaka”. Zdecydowanie jest to najbardziej rozrywkowa spośród propozycji sportowych, bo poza sukcesami, znajdziemy sporo ekscesów i trash talku. Long Story Short -> Rodman był kotem na parkiecie, grał z legendarnym MJ, zdobył 5 pierścieni mistrzowskich, ale to co zrobił w klubie Chicago Bulls, to mały pikuś przy rzeczach, które nawywijał w klubach Las Vegas. Narkotyki, romanse z super hiper gwiazdami, szastanie szmalem, bójki, aresztowania, epizod w Hollywood, przyjaźń z Kim Jong Unem i tak dalej i tak dalej. Powiedzieć, że to barwna postać, to nie powiedzieć nic. Ponadto książka stanowi dopełnienie serialu “Last Dance” o Jordanie. Są zbieżne momenty, ale podane z innej perspektywy. Dennis Rodman wychodzi poza koszykówkę, to zjawisko popkulturowe.
“Szaranowicz. Życie z pasją” Włodzimierz Szaranowicz, Marta Szaranowicz-Kusz
Kategorię sport zamykamy wywiadem rzeką z człowiekiem legendą, który przeprowadził nas przez multum wydarzeń sportowych i zostanie zapamiętany, jako jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów komentatorskich ever -> “Hej, hej tu NBA”, czy choćby słynne zdanie “PO ZŁOTO, PO MEDAL, DLA NAS, DLA WSZYSTKICH!!!” podczas skoku Małysza. Ciary po pierwszej nutce. Książkę polecam dla naszych ojców, wujków i dziadków, aby mogli wraz z Panem Włodkiem wrócić do wydarzeń sportowych, którymi się emocjonowali na różnych etapach i które być może stanowią jakiś punkt odniesienia w ich życiu -> ooo byłem na tym meczu, ooo pamiętam tamten turniej. To może być piękna kapsuła czasu.
Dla rekinów biznesu i milionerów wannabe
“Wojny biznesowe” David Brown
Jestem w połowie tej książki, ale już teraz mogę powiedzieć, że gdybym jej nie miał, to właśnie ją chciałbym dostać najbardziej. Autor David Brown na co dzień prowadzi jeden z najpopularniejszych podcastów ever -> “Business wars”, w którym przytacza historie największych batalii marketingowych pomiędzy firmami z tej samej branży. I teraz odtworzył je w wersji papierowej. Te historie to takie perełki, że ja nawet nie. Już pierwszy rozdział o genezie powstania lalki Barbie rozwalił mi mózg na drobne kawałeczki (to nie było tak jak myślicie), tymczasem to nawet nie jest najlepsze story w książce. Zresztą sami zobaczcie co mamy w menu -> Adidas vs Puma, iPhone vs BlackBerry, Blockbuster vs Netflix, H&M vs Zara, Nintendo vs Ameryka i jeszcze kilka innych. Wielkie idee, szalone pomysły, odważne zagrania biznesowe, dużo smaczków i jeszcze więcej hajsu. Podarujcie ziomkowi, który siedzi w krypto. Niech zobaczy, jak wygląda legitna droga do bogactwa. I tym co planują założyć własną firmę, albo zajmują się marketingiem, albo widząc takiego Netflixa, mówią -> „Kurła, ukradli mi pomysł”. Tiaa Twoja Stara. Drogi do tych sukcesów były bardziej pokręcona niż loki Magdy Gessler.
Dla ceniących dobry reportaż
“Ted Bundy. Bestia obok mnie” Ann Rule
Historia Teda Bundy’ego jest tak niesamowita i zaraz absurdalna, że ciężko przyjąć do wiadomości, że wydarzyła się naprawdę. Gdyby ktoś wymyślił taką opowieść na potrzeby filmu, napisałbym w recenzji, że bardziej niedorzecznego scenariusza nie widziałem. Tymczasem to true story. Co gorsze Ted Bundy miał takie bezczelne momenty w swojej biografii, że jak się o nich czyta, odruchowo mu się kibicuje -> np. jak planował uciec przez okno w sądzie (drugie piętro), albo jak schudł kilkanaście kilogramów, żeby zmieścić się do dziury w suficie więziennej celi. I dopiero po chwili do człowieka dociera, że on był tym złym i zasługuje tylko na pogardę. W każdym razie “Ted Bundy. Bestia obok mnie” to książka, która trzyma za mordkę niczym najlepszy thriller (z tym, że prawdziwy), jest również najobszerniejszą pozycją o Tedzie z jaką się spotkałem (a czytałem jeszcze dwa inne tytuły, oglądałem trzy dokumenty i film pełnometrażowy) i co najistotniejsze, została napisana przez przyjaciółkę Teda, która miała z nim kontakt nawet, kiedy siedział w celi śmierci, więc poza odtworzeniem faktów, dostajemy też opisy kondycji psychicznej Bundy’ego na poszczególnych etapach życia. Polecam wszystkimi rencami.
“Jedyny Samolot na niebie” Garrett M. Graff
Powiadam wam, że ten tytuł jest przemocarny. Autor odpytał ponad 500 osób powiązanych w jakiś sposób z World Trade Center, o to, gdzie byli i co robili 11 września 2001 roku, kiedy doszło do zamachów. Suma tych wszystkich wspomnień daje niesamowity efekt. To tak jakby ustawić w całej Ameryce mnóstwo kamerek 360 stopni i móc sobie w dowolnym momencie zmieniać perspektywę. Z pierwszej ręki dowiadujemy się, co się działo w Nowym Jorku przed zamachami, jakie reakcje były w trakcie, kiedy ludzie jeszcze nie wiedzieli co się dzieje i myśleli sobie – „Ojej World Trade Center się pali. No smuteczek, ale mam ważniejsze sprawy na głowie”, poznajemy historię ludzi, którzy tego dnia przybyli biznesowo do NY i miał być to najważniejszy dzień w ich karierach oraz historię ludzi, którzy powinni być w WTC, ale z różnych powodów nie dotarli. Historie ludzi, którzy stracili bliskich oraz stenogramy z ostatnich telefonów, jakie wykonali pasażerowie lotu 93, kiedy już wiedzieli, że dzwonią, aby się pożegnać. Ciary, wspomnienia i emocje. Wszystko wróciło. Niesamowity tytuł.
“Ropa i krew” Bradley Hope, Justin Schneck
Teoretycznie jest to śledztwo dziennikarskie skupiające się na konfliktach u szczytów władzy Arabii Saudyjskiej, które ostatecznie doprowadziły do objęcia sterów przez 36-letniego Muhamada ibn Salmana. W rzeczywistości jest to mix “Sukcesji” i “Gry o tron”, bo okazuje się, że ten cały Muhammad to krejzol, który w pogoni za władzą, totalnie nie bierze jeńców. A nie, wróć, właśnie bierze jeńców. Raz wziął nawet trzystu i to takich konkretnych zawodników, bo byli wśród nich członkowie saudyjskiej rodziny królewskiej, dziennikarze oraz biznesmeni, i przetrzymywał ich dopóki nie wypłacili mu kilku miliardów dolców -> rzekomo na program walki z korupcją (XD). A to dopiero początek jego najlepszych numerów. Sztos propozycja dla interesujących się historią i geopolityką.
Dla fanów rapsów i ludzi wychowanych w latach ‘90
“Za drinem drin” Krzysztof Kozak, Hubert Kęska
Jeśli interesujecie się polskimi rapsami, ta książka jest dla was. Znajdziecie w niej historię o tym, jak w kraju nad Wisłą rodziła się kultura hip hopowa. Przeczytacie o pierwszych zawodnikach w rap grze, o pierwszych koncertach, płytach, hajsach i fenomenie rozlewającym się na cały kraj. Narratorem jest Krzysztof Kozak, czyli założyciel legendarnej wytwórni RRX, który wypromował m.in. Tedego, Borixona i Chadę… któremu przy okazji zarzuca się, że przekręcił Magika z Paktofoniki. Trochę się tym interesuję, więc mogę wam z góry powiedzieć, że Kozak koloryzuje jakby jutra miało nie być i do tego szpanuje ponad miarę, ale tak naprawdę niczego innego się po nim nie spodziewałem. Ten typ tak ma. Poza tym to nie ma większego znaczenia, bo pomiędzy tymi farmazonami skrywa się esencja, czyli story jak to się zaczęło, jak rosło i kiedy eskalowało na maxa. Kawał historii i na tym poziomie książka dowozi. Ja jestem w targecie, ty jesteś w targecie, twój sąsiad, koleżanka i listonosz też.
Dla miłośników fantastyki, nietuzinkowych historii, miejskich legend oraz lubiących czary mary i hokus pokus
“Panie Czarowne” Jakub Ćwiek
A co jeśli dawno, dawno temu nie spalono wszystkich czarownic na stosie? A co jeśli kilka z nich żyje wśród nas, wtopione w prozaiczne współczesne żyćko „byle do piątku”? A co jeśli ich tajemnica zostanie zagrożona i wnuki tych od stosów będą chcieli dokonać powtórki z rozrywki? Już na tym etapie historia zapowiada się krzepko, ale dla pewności sprawdziłem jeszcze na Lubimy Czytać i dostałem potwierdzenie, że książka nie tylko jest świeża, rozrywkowa i dowozi fabularnie, ale zawiera też ważne przesłanie na obecne czasy. Więcej mi nie trzeba #TeamĆwieku
“Nie ma tego złego” / “Głodna Puszcza” Marcin Mortka
Marcin Mortka to moje tegoroczne odkrycie. Zaczęło się tak, że wydawnictwo SQN zorganizowało w lutym akcję pt. “Nie oceniaj książki po okładce” i przysłało mi książkę w białej oprawie. Nie wiedziałem jaki jest tytuł, czy autorem jest facet, czy babeczka, Polak, czy #zagranico. Null. Generalnie miałem odcięte wszystkie poboczne bodźce, które często wpływają na nasza ocenę, chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Przeczytałem w ciemno i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to poczucie humoru. Lekkie, inteligentne, niewymuszone i satysfakcjonujące. Druga rzecz to sprawność narracyjna i biegłość w elementach fantastycznych. Głupio mi było napisać to publicznie, bo wiedziałem, że to niemożliwe, ale miejscami dałbym sobie uciąć mały palec u stopy, że czytam coś od Sapkowskiego -> a później mi powiedzieli, że to Marcin Mortka. Od tamtego momentu jestem fanem i bardzo polecam zarówno “Nie ma tego złego”, jak i kontynuację, czyli “Głodną Puszczę”. Lekkie, przyjemne i zabawne fantasy. Pewniaczek dla młodzieży i dorosłych lubiących ten gatunek.
Książka otwierająca oczy
“Nie widzę przeszkód” Marcin Ryszka
Z mojej perspektywy utrata wzroku w wieku pięciu lat to nokautujący cios, po którym człowiek ma moralne prawo już się nie pozbierać… i w tym momencie, cały na biało wchodzi Marcin Ryszka z dewizą „Czego niedowidzę, to wymacam”, udowadniając swoją historią, że większość ograniczeń siedzi wyłącznie w naszych głowach. Mimo utraty wzroku w dzieciństwie, Marcin wyciska życie jak cytrynę. Absolwent wyższej uczelni, trzykrotny Mistrz Świata w pływaniu, zawodnik oraz działacz blind footballu, dziennikarz, komentator sportowy, aktywista osób niepełnosprawnych, mąż, ojciec, a także współautor książki, w której z humorem opowiada, jak wygląda życie, kiedy „NIC” nie widać. Głupio śmiać się „ze ślepych”, ale tutaj serio są momenty. Polecam tę książkę wszystkim, bo sprawiła, że przez chwilę czułem się naprawdę dobrze. Przypomniała mi, że po świecie nadal chodzą fajni ludzie, z fajnymi inicjatywami i fajnie raz na jakiś czas zrobić sobie urlop od narzekania. Generalnie jest fajnie. O taki pozytywny przekaz nic nie robiłem.
BONUS dla potrafiących docenić zajebiaszczy album, szanujących koszykówkę i dziedzictwo NBA.
„75 lat NBA” Dave Zarum
Jak spoileruje tytuł, jest to album wydany z okazji 75-lecia istnienia najlepszej ligi koszykarskiej świata. Wydany tak, że będzie perłą w mojej książkowej kolekcji. Zawiera najważniejsze momenty i kamienie milowe dla NBA, masę zdjęć i ciekawostek, no i oczywiście sylwetki legendarnych zawodników. Na dzisiaj jest to kozacki album, który każdy fan chciałby mieć. W momencie kiedy skończy się nakład, będzie miał również wartość kolekcjonerską, bo takie wydawnictwa nie zdarzają się codziennie. Z mojego punktu widzenia jest to największe ciasteczko na tej liście, a ja nawet nie jestem ultrasem NBA. Owszem, interesuje się, ale nadal wolę jak haratają w gałę i śmigają w F1. Pomyślcie zatem, jaki szał będzie u osoby, dla której NBA jest numerem jeden. Zostawiam wam to to rozpatrzenia.
I tym sposobem dojechaliśmy do końca list. Łącznie było 17 tytułów z różnych gatunków, więc proszę nie mówcie mi, że kogoś pominąłem. Trzymajcie się szramy i do następnego. Pozdro600