Książki pod choinkę, czyli personalizowany przewodnik prezentowy część 2

książka pod choinkę

Dobra ziomki, ostatni strzał prezentowy przed świętami. Tym razem mamy na warsztacie wydawnicze rodzeństwo, czyli wydawnictwo Mamania oraz wydawnictwo Relacja, które dają -40% na wszystkie swoje tytuły + obietnicę, że tak ogarną akcję, aby przesyłki szczęśliwie dotarły na czas.

Ze swojej strony dodam, że jest to zupełnie inna tematyka niż przy poprzedniej wrzutce z SQN, więc nic tu się nie gryzie. Mamania/Relacja to głównie książki z zakresu psychologii, biznesu, parentingu, ale też reportaże, zbiory felietonów i naprawdę spora baza tytułów dla dzieciaków z każdej kategorii wiekowej. No i powieści też się znajdą.

Jako, że zniżka (po wejściu z tego linka https://relacja.net?discount_code=pigout-gwiazdka-21, ceny z automatu schodzą o 40%. Wchodziłem też bez linku i potwierdzam, że zniżka jest realna) obowiązuje na wszystko wszystko, sugeruję zajrzeć na stronę i sobie poszperać, tymczasem pokażę wam, co ja mam od nich na chacie.

  1. “Pamiętam”, Piotr Stankiewicz -> jest to polska wersja konceptu, który zrobił wielki szał we Francji i USA. Mamy trzy rozdziały. Pierwszy dotyczy lat 80’, drugi 90’, trzeci 2000+, a w każdym z nich autor wylicza rzeczy, które pamięta z tamtych czasów. Na pierwszy rzut oka wygląda to na strasznie banalną formułę, z drugiej, niektóre wspomnienia mają taki ładunek nostalgiczny, że z miejsca czuję się smak gumy Turbo w ustach i słyszy intro Beverly Hills 90210 w uszach. Według mnie jest to coś pomiędzy szaleństwem a geniuszem, ale to co tu działa, to fakt, że w każdy z nas prawdopodobnie uruchomi się na innym wspomnieniu oraz że ta książka z każdym rokiem będzie zyskiwała, czyli odwrotnie proporcjonalnie do naszej pamięci.
  2. “Skóra”, Liam Brown -> podczas pierwszych lockdownów heheszkowaliśmy, że zapewne banda pisarzy kmini właśnie powieści, których fabuła będzie kręciła się wokół światowej pandemii -> i cyk, cała na biało wjeżdża „Skóra”, snująca wizję świata zaatakowanego przez wirusa, który przenosi się przez kontakt z innymi ludźmi (drobinki skóry). Efekt? Ludzie żyją w całkowitej izolacji i są na maksa inwigilowani. Baaa nawet rodzina mieszkająca pod jednym dachem musi żyć w hermetycznie odseparowanych od siebie pomieszczeniach i jeść wspólne posiłki… przez skajpa. Aż tu pewnego dnia, główna bohaterka odkrywa, że <spoiler>. Dystopia, w której Black Mirror spotyka się w orwellowskim Wielkim Bratem.
  3. “Powiem wam, co o tym myślę”, Joan Didion – nówka sztuka, która dopiero do mnie dotarła, więc jeszcze nie wiem, jak to wypadnie, ale skusiłem się, gdyż ponieważ wyczytałem, że jest to zbiór felietonów dla ludzi, którzy używają mózgu, napisany przez znaną i szanowaną amerykańską dziennikarkę, a przy okazji najbardziej wyczekiwany tegoroczny tytuł przez Vogue’a, TIME i The New York Times. Nie wiem, czy mój mózg jest na odpowiednim poziomie, ale lubię podczytywać różne rzeczy, aby odnaleźć się w small talku, gdybym przypadkiem wylądował na tej samej imprezie, co Kinga Rusin. Można powiedzieć, że to inwestycja w “salony”.
  4. „Thug Kitchen. Gotowanie bez zbędnego pieprzenia” – bo mentalnie jedną nogą jestem już wege. Jeszcze nie jestem gotowy na drugą nogę, ale generalnie jest taki długofalowy plan i w ramach nastawiania się psychicznego zaopatrzyłem się „Thug Kitchen”. Jest to książka ze street-porn-foodowymi przepisami, tyle że w wersji wege. Poza tym napisana jest swobodnym językiem (nawet bardzo), więc nie ma tu hipsterstwa, ino konkrety. No i przez rok była na liście bestsellerów NY Timesa i Amazona, więc chyba jest spoko.
  5. “Spersonalizowana Dieta” – Jest to książka naukowa, w której dwóch doktorków dowodzi, że każdy człowiek może jeść ile wlezie i nie tyć, ale myk polega na tym, że musi odkryć z jakim jedzeniem jest mu po drodze, a ponoć każdy ma jakiś tam swój wzór genetyczny i można go rozkminić w trakcie lektury. Oczywiście zaciąłem się na ten tekst jak tuńczyk, bo wiadomo, że chciałbym jeść ile wlezie i nie tyć, ale jak już książka przyszła, to spuchła mi rurka i nie odważyłem się jej przeczytać. Wydygałem się, że dla mnie będzie przeznaczona komosa ryżowa, a ja nawet nie wiem, czy komosa jest żarciem przetworzonym, czy czymś, co samodzielnie występuje w naturze? I nie wiem, czy chcę wiedzieć. Ale może akurat wy jesteście gotowi się z tym zmierzyć.
  6. “Super Fani”, Pat Flynn – jest to książka biznesowo-coachingowa, popełniona przez blogera, ale takiego naprawdę rzeczowego. Coś jak nasz Michał Szafrański od “Jak oszczędzać pieniądze”, tylko z fejmem na skalę światową. I jest to poniekąd poradnik, podpowiadający jak się wyróżnić w sieci i biznesie, ale z opisami nie tyle magicznych trików, co marketingowych mechanizmów, które są decydujące. Ja oczywiście wziąłem to na warsztat, bo bardzo chciałem zostać influ i mieć super fanów. Przeczytałem dwa rozdziały i cyk -> Twarz Bielendy. Czyli działa.
  7. “Kropka”, Peter H. Reynolds – absolutnie najwspanialsza książka z całej listy i w ogóle jedna z najwspanialszych, jakie kiedykolwiek zostały napisane. Kojarzycie “Dzień Kropki”, który wypada 15 września? On się wziął właśnie z tej książki. Już o niej pisałem i był to tekst dość objętościowy (15 września publikacja, możecie sobie przewinąć), więc teraz idziemy w Long Story Short -> jest to książka, która pomaga zachęcać bombelki do próbowania nowych rzeczy i poszukiwania własnej pasji, z kolei dla rodziców jest to historia otwierająca oczy na dziecięcą perspektywę, po czym następuje takie katharsis, że kompulsywnie wyje się jak na “Królu Lwie”. Polecam wszystkimi rencami.
  8. Seria “Gdzie jest Wally?” (są 4 części) – Lata lecą, a wyszukiwanie Wally’ego nadal daje fun, choć nie ukrywam, że momentami jebla idzie dostać, bo na każdej stronie jest mnóstwo zmyłek. Powiem wam tak – mamy te książki już dobry rok i od początku było fajnie, bo opowiadałem Brendonkowi na czym polegał fenomen Wally’ego i było jaranko, kiedy wynajdywałem go w tłumie, aczkolwiek bombel nie był na poziomie, żeby samodzielnie podjąć interakcje. Od kilkunastu tygodni już sam to ogarnia i Wally z automatu stał się jego absolutnym numerem 1. Dla mnie też super, bo szukanie jest fajniejsze niż czytanie po raz setny -> Babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy?
  9. “Czyj to szkielet?” – kolejna kozacka książka dla bombelków, która aktualnie przeżywa u nas prime time. Brendonek zna już wszystkie zwierzęta z nazwy i wyglądu, ale ich szkielety to zupełnie nowy poziom zgadywanek i funu. Zresztą sam byłem w szoku na widok czaszki kota.
  10. “50 rzeczy, które musisz zrobić, zanim skończysz 13 lat” – tę książkę wziąłem spontanicznie, bo wymyśliłem, że kiedyś może się przydać jako heheszkowy prezent urodzinowy. Okazało się, że jest to książka przyszłościowa dla mojej relacji z Brendonkiem. Mianowicie jest to zbiór pomysłów na aktywności, które można podejmować wspólnie z bomblem i być może dzięki temu, bombel będzie kiedyś wspominał, że stary to był jednak spoko gość. Są tutaj pomysły typu -> hołmejdowe zrobienie procy, rozpalenie ogniska krzemieniami, śledzenie kogoś tak, żeby się nie zorientował + 47 innych + ich wariacje + dodatkowe czelendże. Jak przyjdzie odpowiednia pora, będziemy je kolejno odhaczać.

Osobnym torem polecam jeszcze książki spod znaku TED, czyli wystąpienia tęgich głów na mega popularnej konferencji TED w formie papierowej. Jest sporo tytułów do wyboru, więc powinniście bez problemu znaleźć coś z tematyki, która was kręci.