Za trzy dni wypadnie 20. rocznica zamachów na World Trade Center. 20 lat, czaicie? O tym, jak szokujące było to wydarzenie, niech świadczy fakt, że nie pamiętam, co robiłem w zeszłą środą, tymczasem ze szczegółami potrafię przywołać wspomnienia 11 września 2001 roku.
Podejrzewam, że każdy tak ma i podobnie wykombinował amerykański dziennikarz, Garrett M. Graff, który postanowił pójść tym tropem i przepytał 500 osób z ich wspomnień z tamtych wydarzeń. Wśród nich byli policjanci, strażacy, kontrolerzy ruchu, agenci FBI, ratownicy, wojskowi, ale też naoczni świadkowie, szczęśliwe ocalali oraz rodziny ofiar. I właśnie w taki sposób narodziła się książka „Jedyny samolot na niebie. Historia mówiona zamachów z 11 września”.
Jak tylko się dowiedziałem o tym wydawnictwie, od razu poszedł mail: „Hej SQN dej mi tę książkę, mam horom curke”. Ale! Ale mimo nakręcenia, miałem lekkie obawy, czy mój zapał się szybko nie wykolei. Pomyślałem sobie -> ”No dobra przeczytam 5 do 10 wspominek różnych osób i się znużę, bo ile można? Wszak historię już znam, oglądałem różne dokumenty, filmy, etc, więc na moje oko potencjał na podtrzymanie mojego zainteresowania wynosi max pół godziny”.
Błąd! Książka okazała się mocarna. Po pierwsze dlatego, że autor bardzo sprytnie to sobie wymyślił. Wbrew moim przewidywaniom okazało się, że to wcale nie jest 500 wywiadów rzeka, w których rozmówcy dzielą się każdym detalem z 11 września. Nope, Garret M. stosuje tu cytaty. Niektóre są jednozdaniowe w stylu -> „To był najpiękniejszy dzień roku, od lat nie widziałem tak przejrzystego nieba” (i tu podpis, że powiedział to pilot jakieś linii lotniczej), „Nastąpił chaos. Ludzie zaczęli uciekać jak w filmach z Godzillą” (policjant z Manhattanu), po bardziej obszerne wstawki:
„11 września skontaktowałem się z Ziemią. Zgłosił się mój lekarz prowadzący, Steve Heart.
- Hej, Steve – powiedziałem – Jak leci?
- Wiesz co Frank – odparł – na Ziemi mamy dość kiepski dzień.
Zaczął opowiadać, co się działo w Nowym Jorku – o samolotach, które wleciały w World Trade Center, i kolejnym, który uderzył w Pentagon.
- Właśnie straciliśmy następny gdzieś nad Pensylwanią – powiedział. – Nie wiemy dokładnie, gdzie ani co się dzieje.
(…) Z odległości jakichś 650 kilometrów wyraźnie widziałem już Nowy York. W całych Stanach Zjednoczonych panowały idealne warunki atmosferyczne, widoczność psuła tylko wielka kolumna czarnego dymu unosząca się nad miastem i rozciągająca się nad Long Island i Atlantykiem. Kiedy włączyłem zooma w kamerze, ujrzałem tak jakby szary kleks zasłaniający południową część Manhattanu. Na moich oczach zawaliła się druga wieża. Założyłem, że dziesiątki tysięcy ludzi musiały zginać albo odnieść obrażenia. Straszne było patrzeć, jak ktoś atakuje mój kraj.
(I dalej jest wspomnienie, że kiedy robił następne okrążenie nad Nowym Jorkiem, uziemiono już wszystkie samoloty… poza jednym, którego białawy ślad ciągnął się od centralnych Stanów Zjednoczonych do Waszyngtonu. To był Air Force One) -> Komandor Frank Culbertson, astronauta NASA, który tego dnia przebywał w kosmosie.
Suma tych wszystkich wspomnień daje niesamowity efekt. To tak jakby ustawić w całej Ameryce (i w kosmosie) mnóstwo kamerek 360 stopni i móc sobie w dowolnym momencie zmieniać perspektywę. Z pierwszej ręki dowiadujemy się, co się działo w Nowym Jorku przed zamachami, jakie reakcje były w trakcie, kiedy ludzie jeszcze nie wiedzieli co się dzieje i myśleli sobie – „Ojej World Trade Center się pali. No smuteczek, ale mam ważniejsze sprawy na głowie”, poznajemy historię ludzi, którzy tego dnia przybyli biznesowo do NY i miał być to najważniejszy dzień w ich karierach oraz historię ludzi, którzy powinni być w WTC, ale z różnych powodów nie dotarli. Historie ludzi, którzy stracili bliskich oraz stenogramy z ostatnich telefonów, jakie wykonali pasażerowie lotu 93, kiedy już wiedzieli, że dzwonią, aby się pożegnać.
Jesteśmy świadkami szoku, strachu, paniki, a następnie spontanicznego heroizmu i solidarności. I koniec jest taki, że człowiek znowu ląduje na kilka godzin na jutubie i podąża tropami wskazanymi w książce, o których istnieniu wcześniej nie miał pojęcia. Osobiście najbardziej trafiła mnie historia pracowników banku z drugiej wieży, którzy zostali ewakuowani, gdy pierwsza się paliła, ale dostali zapewnienie, że sytuacja jest już pod kontrolą i na luzie mogą wracać do roboty -> Drugi samolot wbił się w piętra, gdzie mieli biura.
Cóż mogę napisać ponad -> zdecydowanie warto wziąć tę pozycję na warsztat i to nie w ebooku, ani w audiobooku, tylko właśnie w papierze, bo w środku są jeszcze plany WTC oraz foty z różnych momentów 11 września 2001. Szacun dla Wydawnictwo SQN, bo to już kolejny mocarny reportaż od nich (moja topka -> O północy w Czarnobylu, Ted Bundy, Wielki Następca, W cieniu Everestu, Wojny konsolowe). Oczywiście z mojej strony props, a jakbyście byli zainteresowani kupnem, to łapcie link -> idz.do/-historia-mowiona-zamachow
Brak komentarzy