popKULTURA

Garrett M. Graff “Jedyny samolot na niebie”

08/09/2021
Jedyny samolot na niebie

Za trzy dni wypad­nie 20. rocz­ni­ca zama­chów na World Tra­de Cen­ter. 20 lat, cza­icie? O tym, jak szo­ku­ją­ce było to wyda­rze­nie, niech świad­czy fakt, że nie pamię­tam, co robi­łem w zeszłą śro­dą, tym­cza­sem ze szcze­gó­ła­mi potra­fię przy­wo­łać wspo­mnie­nia 11 wrze­śnia 2001 roku.

Podej­rze­wam, że każ­dy tak ma i podob­nie wykom­bi­no­wał ame­ry­kań­ski dzien­ni­karz, Gar­rett M. Graff, któ­ry posta­no­wił pójść tym tro­pem i prze­py­tał 500 osób z ich wspo­mnień z tam­tych wyda­rzeń. Wśród nich byli poli­cjan­ci, stra­ża­cy, kon­tro­le­rzy ruchu, agen­ci FBI, ratow­ni­cy, woj­sko­wi, ale też naocz­ni świad­ko­wie, szczę­śli­we oca­la­li oraz rodzi­ny ofiar. I wła­śnie w taki spo­sób naro­dzi­ła się książ­ka „Jedy­ny samo­lot na nie­bie. Histo­ria mówio­na zama­chów z 11 września”.

Jak tyl­ko się dowie­dzia­łem o tym wydaw­nic­twie, od razu poszedł mail: „Hej SQN dej mi tę książ­kę, mam horom cur­ke”. Ale! Ale mimo nakrę­ce­nia, mia­łem lek­kie oba­wy, czy mój zapał się szyb­ko nie wyko­lei. Pomy­śla­łem sobie -> ”No dobra prze­czy­tam 5 do 10 wspo­mi­nek róż­nych osób i się znu­żę, bo ile moż­na? Wszak histo­rię już znam, oglą­da­łem róż­ne doku­men­ty, fil­my, etc, więc na moje oko poten­cjał na pod­trzy­ma­nie moje­go zain­te­re­so­wa­nia wyno­si max pół godziny”.

Błąd! Książ­ka oka­za­ła się mocar­na. Po pierw­sze dla­te­go, że autor bar­dzo spryt­nie to sobie wymy­ślił. Wbrew moim prze­wi­dy­wa­niom oka­za­ło się, że to wca­le nie jest 500 wywia­dów rze­ka, w któ­rych roz­mów­cy dzie­lą się każ­dym deta­lem z 11 wrze­śnia. Nope, Gar­ret M. sto­su­je tu cyta­ty. Nie­któ­re są jed­noz­da­nio­we w sty­lu -> „To był naj­pięk­niej­szy dzień roku, od lat nie widzia­łem tak przej­rzy­ste­go nie­ba” (i tu pod­pis, że powie­dział to pilot jakieś linii lot­ni­czej), „Nastą­pił cha­os. Ludzie zaczę­li ucie­kać jak w fil­mach z Godzil­lą” (poli­cjant z Man­hat­ta­nu), po bar­dziej obszer­ne wstawki:

11 wrze­śnia skon­tak­to­wa­łem się z Zie­mią. Zgło­sił się mój lekarz pro­wa­dzą­cy, Ste­ve Heart.

- Hej, Ste­ve – powie­dzia­łem – Jak leci?

- Wiesz co Frank – odparł – na Zie­mi mamy dość kiep­ski dzień.

Zaczął opo­wia­dać, co się dzia­ło w Nowym Jor­ku – o samo­lo­tach, któ­re wle­cia­ły w World Tra­de Cen­ter, i kolej­nym, któ­ry ude­rzył w Pentagon.

- Wła­śnie stra­ci­li­śmy następ­ny gdzieś nad Pen­syl­wa­nią – powie­dział. – Nie wie­my dokład­nie, gdzie ani co się dzieje.

(…) Z odle­gło­ści jakichś 650 kilo­me­trów wyraź­nie widzia­łem już Nowy York. W całych Sta­nach Zjed­no­czo­nych pano­wa­ły ide­al­ne warun­ki atmos­fe­rycz­ne, widocz­ność psu­ła tyl­ko wiel­ka kolum­na czar­ne­go dymu uno­szą­ca się nad mia­stem i roz­cią­ga­ją­ca się nad Long Island i Atlan­ty­kiem. Kie­dy włą­czy­łem zoo­ma w kame­rze, ujrza­łem tak jak­by sza­ry kleks zasła­nia­ją­cy połu­dnio­wą część Man­hat­ta­nu. Na moich oczach zawa­li­ła się dru­ga wie­ża. Zało­ży­łem, że dzie­siąt­ki tysię­cy ludzi musia­ły zgi­nać albo odnieść obra­że­nia. Strasz­ne było patrzeć, jak ktoś ata­ku­je mój kraj.

(I dalej jest wspo­mnie­nie, że kie­dy robił następ­ne okrą­że­nie nad Nowym Jor­kiem, uzie­mio­no już wszyst­kie samo­lo­ty… poza jed­nym, któ­re­go bia­ła­wy ślad cią­gnął się od cen­tral­nych Sta­nów Zjed­no­czo­nych do Waszyng­to­nu. To był Air For­ce One) -> Koman­dor Frank Cul­bert­son, astro­nau­ta NASA, któ­ry tego dnia prze­by­wał w kosmosie.

Suma tych wszyst­kich wspo­mnień daje nie­sa­mo­wi­ty efekt. To tak jak­by usta­wić w całej Ame­ry­ce (i w kosmo­sie) mnó­stwo kame­rek 360 stop­ni i móc sobie w dowol­nym momen­cie zmie­niać per­spek­ty­wę. Z pierw­szej ręki dowia­du­je­my się, co się dzia­ło w Nowym Jor­ku przed zama­cha­mi, jakie reak­cje były w trak­cie, kie­dy ludzie jesz­cze nie wie­dzie­li co się dzie­je i myśle­li sobie – „Ojej World Tra­de Cen­ter się pali. No smu­te­czek, ale mam waż­niej­sze spra­wy na gło­wie”, pozna­je­my histo­rię ludzi, któ­rzy tego dnia przy­by­li biz­ne­so­wo do NY i miał być to naj­waż­niej­szy dzień w ich karie­rach oraz histo­rię ludzi, któ­rzy powin­ni być w WTC, ale z róż­nych powo­dów nie dotar­li. Histo­rie ludzi, któ­rzy stra­ci­li bli­skich oraz ste­no­gra­my z ostat­nich tele­fo­nów, jakie wyko­na­li pasa­że­ro­wie lotu 93, kie­dy już wie­dzie­li, że dzwo­nią, aby się pożegnać.

Jeste­śmy świad­ka­mi szo­ku, stra­chu, pani­ki, a następ­nie spon­ta­nicz­ne­go hero­izmu i soli­dar­no­ści. I koniec jest taki, że czło­wiek zno­wu lądu­je na kil­ka godzin na jutu­bie i podą­ża tro­pa­mi wska­za­ny­mi w książ­ce, o któ­rych ist­nie­niu wcze­śniej nie miał poję­cia. Oso­bi­ście naj­bar­dziej tra­fi­ła mnie histo­ria pra­cow­ni­ków ban­ku z dru­giej wie­ży, któ­rzy zosta­li ewa­ku­owa­ni, gdy pierw­sza się pali­ła, ale dosta­li zapew­nie­nie, że sytu­acja jest już pod kon­tro­lą i na luzie mogą wra­cać do robo­ty -> Dru­gi samo­lot wbił się w pię­tra, gdzie mie­li biura.

Cóż mogę napi­sać ponad -> zde­cy­do­wa­nie war­to wziąć tę pozy­cję na warsz­tat i to nie w ebo­oku, ani w audio­bo­oku, tyl­ko wła­śnie w papie­rze, bo w środ­ku są jesz­cze pla­ny WTC oraz foty z róż­nych momen­tów 11 wrze­śnia 2001. Sza­cun dla Wydaw­nic­two SQN, bo to już kolej­ny mocar­ny repor­taż od nich (moja top­ka -> O pół­no­cy w Czar­no­by­lu, Ted Bun­dy, Wiel­ki Następ­ca, W cie­niu Eve­re­stu, Woj­ny kon­so­lo­we). Oczy­wi­ście z mojej stro­ny props, a jak­by­ście byli zain­te­re­so­wa­ni kup­nem, to łap­cie link -> idz.do/-historia-mowiona-zamachow

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply