Tłumacz płakał jak tłumaczył, czyli polskie tytuły filmów
Kilka dni temu światło dzienne ujrzał teaser nowego filmu z uniwersum Gwiezdnych Wojen, „Rogue One: A Star Wars Story”. Klip długo wyczekiwany, ale ostatecznie to nie on okazał się hitem a polski tytuł, który leci tak: „Łotr Jeden. Gwiezdne wojny – historie”. Technicznie rzecz biorąc, błędu tutaj nie ma, po prostu brzmi strasznie dziadowsko topornie (rogue – łobuz, łotrzyk, łotr, oszust, szuja, huncwot i mój faworyt – gałagan; BTW Rogue to nazwa myśliwca. Jest ich kilka – Rogue 1,2,3,…, a film skupi się na załodze „jedynki”). Nie ma opcji, żeby ktokolwiek, kiedykolwiek użył spolszczonego tytułu w pełnej krasie, a i wersja skrócona rodzi pewną niezręczność: „Ej, idziesz na Łotra Jeden?” (ale suchar). Zdecydowanie nie brzmi to cool. W tym przypadku pozostawienie wersji oryginalnej sprawdziłoby się o niebo lepiej i zapewne tak się przyjmie: „Ej, idziesz na Rogue One?„, prawda, że bardziej hetero? W każdym razie nowe Star Warsy wywołały w internecie gównoburzę, którą widzieliśmy już setki razy – powróciła kwestia, czy powinno się tłumaczyć tytuły filmowe?
Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Generalnie, jeśli jakiś tytuł jest ultra abstrakcyjny lub trudny do przetłumaczenia (gubi się kontekst / brak odpowiedniego zwrotu w języku polskim) najlepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie go w oryginalnej formie. Niestety dystrybutor zazwyczaj wychodzi z założenia, że widz ma IQ ameby i taki zabieg go przerośnie. No właśnie dystrybutor. Ludzie błędnie wychodzą z założenia, że tytuły to sprawka tłumaczy i pukają się w głowę, jakim cudem z tytułu X po przepuszczeniu przez translator wychodzi tytuł Y? Otóż to nie tak. Tytuły są spolszczone, a o ich ostatecznej formie decyduje właśnie dystrybutor, którego motywacją jest naruchanie jak największej ilości hajsu! Wydaje mu się, że jeśli dobrze zakombinuje, więcej ludzi pójdzie do kina. Ogólnie nie ma w tym procesie żadnego klucza i konsekwencji, raczej spontan i osobiste widzi mi się. Czasami tytuły są tłumaczone dosłownie, czasami totalnie od czapy, a jeszcze innym razem dystrybutor odrzuca lęki i ryzykuje z pozostawieniem oryginału, np. „Interstellar”, chociaż aż się prosiło, żeby zmienić na „Kolesia zza półki z książkami”. Nie wiem, czy grzebanie w tytułach faktycznie wpływa na ilość sprzedanych biletów, ale zdarzają się przypadki, kiedy spolszczenenie ostatecznie wypada całkiem spoko np. „Między słowami” (oryg. Lost in Translation, czyli coś w stylu Zagubione w przekładzie/tłumaczeniu, przy okazji idealnie pasuje do tego wpisu). Niestety na każde takie trafienie przypadają co najmniej 3 strzały w kolano. Zróbmy krótki przegląd filmów, gdzie dystrybutorzy „trochę” popłynęli. Na początek klasyka.
Wirujący seks vs Dirty Dancing
Absolutny nr 1 w każdym rankingu na najgorsze tłumaczenie. Prawda jest taka, że polski tytuł, mimo iż nie jest dosłownym przekładem, jest całkiem udaną przenośnią… tańca. Osobiście go akceptuję, ale wyobrażam sobie skąd ta niechęć i sam też nigdy publicznie nie posłużyłbym się polską wersją. Otóż nastolatkowie w 1987 roku nie mieli jeszcze red, porn, ani żadnego innego tuba, co bardzo wyczulało zmysły na każdą okazję do fapowania. Kiedy usłyszeli o filmie „Wirujący seks”, uznali, że w tym roku gwiazdka przyszła wcześniej. Z miejsca porozbijali świnki skarbonki i na jednej nodze polecieli do najbliższej wypożyczalni video. Dla zmyły brali jeszcze „Kochanie zmniejszyłem dzieciaki” i „Predatora”, żeby wyglądało, że akurat ten film jest dla matki. Później w długą, azymut dom, chusteczki na stół, ręka w gacie i zaczynało się czekanie. Pół godziny, godzina, a tu kuźwa ciągle nic, nawet cycka sutka, cały czas tylko Patrick Swayze robiący noszenie jakiejś foczki w jeziorze. I tak już do końca. To naprawdę mogło sfrustrować. Podkładanie takich świń powinno być karalne. Hejt na spolszczenie tytułu jak najbardziej zasłużony.
Szklana Pułapka vs Die Hard
Przyznaję, że „Die Hard” jest niewdzięczne do przetłumaczenia, ale to, co zrobił dystrybutor, jest taką piękną katastrofą, że żal pominąć. „Szklana pułapka” w pierwszej części jak najbardziej się broni, akcja rozgrywa się w wieżowcu, ale w każdej kolejnej powoduje uśmiech politowania. Szkoda, że dystrybutor nie był konsekwenty i piątej części, „A Good Day to Die Hard”, nie przetłumaczył jako „Dobry dzień by szklana pułapka”. Byłby przynajmniej jeden fajny motyw w tym epizodzie (pozostałe uwielbiam). Gdyby chociaż John McClayne był alkoholikiem, ale niestety, zero punktów zaczepienia.
Kac Vegas vs Hangover
Ta sama sytuacja, co ze „Szklaną Pułpką”. Pierwsza część się broni, fajna gra słów, ale przy drugiej już epic fail – „Kac Vegas w Bangkoku”. The Fuck? Na szczęście chwilę póżniej wyszła „Kac Wawa” i skutecznie odwróciła uwagę.
Orbitowanie bez cukru vs Reality Bites
Ok, „Rzeczywistość gryzie” trochę zasysa, ale żeby zmieniać na jeszcze większą abstrakcję? „Orbitowanie bez cukru” brzmi tak poetycko, że prawdopodobnie osobiście wymyślił to Paulo Coelho. Drugim typem jest mój kumpel, który po przypaleniu jointa zawsze wpadał w filozoficzny nastrój i zdarzało mu się rzucać złote myśli w stylu:
– Ej, a gdyby tak puścić windę przez środek Ziemii, to koleś, który w niej siedzi, wypadłby z niej w Chinach do góry nogami, czy grawitacja by go obróciła?
– Prawdopodobnie zjarałby się w połowie trasy.
– Czy ty zawsze musisz być taki dosłowny?
Młodzi gniewni vs Dangerous Minds
Dystrybutor pewnie wyszedł z założenia, że Niebezpieczne umysły będą się kojarzyły z seryjnymi mordercami, ale Młodzi Gniewni też do końca nie oddają klimatu. Młodzi gniewni siedzą w polskich gimnazjach #ŚmietnikNaGłowie #PizdaNadGłową #GangAlbanii #Dopalacze #Słoneczko. Ci z filmu to zwykłe cipki. Wystarczyło, że Michelle Pfeiffer ich przytuliła, postawiła 2ForU w Maczku i nagle okazało się, że mają dobre serduszka, kochają teatr i jarają się literaturą. Żal. Właściwym tytułem byłyby „Troskliwe misie”.
Przerwana lekcja muzyki vs Girl interrupted
Jeden z najczęściej wskazywanych tytułów, jeśli chodzi o chujowe tłumaczenia. Na pierwszy rzut oka wydaje się z dupy, ale w tym wypadku hejt jest przesadzony, chociaż żeby go ogarnąć trzeba przejść przez małą incepcję. Otóż tytuł pochodzi od książki, na której bazuje film, która z kolei zaczerpnęła go od obrazu Jana Vermeera. I tak się właśnie kończy, kiedy dystrybutor chce zaszpanować znajomością klasyki przed Januszami.
Za wszelką cenę vs Millon Dollar Baby
Co jest złego w Dziewczynie za milion dolarów? Nasi dystrybutorzy ewidentnie mają słabość do tytułu „Za wszelką cenę”. Na Filmwebie naliczyłem takich aż 5 i co najlepsze, żaden tak się nie nazywa w oryginale.
Czekając na Joe vs Touching the Void
Tutaj dystrybutor dał ciała. Poleciał odwrotnie niż w Orbitowaniu. Miał zajebisty, głęboki tytuł – Touching the Void, czyli coś w stylu Dotykając pustki, który rewelacyjnie oddaje beznadzieje filmowych bohaterów uwięzionych w Andach i przerobił na coś tak jałowego, jak „Czekając na Joe”. Bitches Pliz! Szymborska w grobie się przewraca, już lepiej byłoby przemianować na „Za wszelka cenę” 😉
Skazany na śmierć vs Prison Break
Swego czasu byłem wielkim fanem „Prison Break”. Wszystkie pijackie rozmowy w moim wykonaniu kończyły się tak samo: „Ej, widziałeś Prison Break? Zajebisty… i ta kieszeń T-Baga hehe„. Niestety jakiś czas później Polsat wykupił licencję i to, co zrobił z tytułem, odebrałem jak przeciągnięcie pazurami po tablicy. Nie, nie i jeszcze raz nie. Spolszczenie zabiło ten serial. Za każdym razem, kiedy lektor wymawiał Skazany na śmierć, cząstka mnie umierała. Solorz Ty ch….
Kto tam? vs Knock Knock
Kto tam? Hipopotam. Dystrybutor chyba próbował ukraść kwestię Keanu Reevesowi i przy okazji spalił film po całości. Puk, puk było idealne, bo w filmie najpierw zeszło puk, puk w drzwi, później puk, puk w łazience, kolejne puk, puk w sypialni i jeszcze na koniec puk, puk łopatą w głowę.
A teraz jedziemy już hurtowo, bo zabijcie mnie, ale nie mam pojęcia, co tu się właściwie odjebało. Bez znajmości filmu, spolszczenia w porównaniu z oryginałem wywołują wielkie WTF?
Mordercze kuleczki vs Phantasm (według googla Chimera)
Cześć druga: „Kuleczki analne kontratakują”
Lokatorka vs Love Song for Bobby Long
To chyba mój faworyt.
Miłość i śmierć w Wenecji vs The Wings of the Dove (skrzydła gołębicy)
Wielkie dzięki za spoiler! Już nie ma sensu oglądać.
Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj vs In Bruges
Jeden koleś napisał, że przez polski tytuł nie mógł namówić dziewczyny, żeby poszła z nim do kina. Wiecie jak jest z dziewczynami – jak one nie idą to nikt nie idzie 😉
Była sobie dziewczyna vs An Education
Co na to minister edukacji była sobie dziewczyna?
Miłość Larsa vs Lars and the real girl
Polski tytuł spowodował, że przez długi czas żyłem w przekonaniu, że to jakiś dramat o kolesiu, który jest smutny i łazi bez celu.
Wysłannik przyszłośći vs Postman
Listonosz Wysłannik przyszłości zawsze dzwoni dwa razy. I jeszcze ten tekst na plakacie: „jest 2013” #przyszłość 😉
Co nas kręci, co nas podnieca vs Wahtever Works
Widziałem film i wciąż nie kumam tego tytułu. Szok, że na plakacie nie napisali klasycznego: „Najlepszy film Woody’ego Allena ever”. Chociaż może i w polskiej wersji było.
Centralne Biuro Uwodzenia vs My Mom’s New Boyfriend
Kto to wymyślił? Agent Tomek? Lubię i gardzę jednocześnie.
Wygrane marzenia vs Coyote Ugly
Raczej „Jak wygrać marzenia tańcząc na rurze?” PS. Znajdź Izę Miko 😉
Sztanga i cash vs Pain & Gain
Powiem tyle: ja pierdolę! Ewidentny zamach na portfele fanów Tango & Cash
Stara miłość nie rdzewieje vs Fast Track
So close!
Wszystkie odloty Cheyenne’a vs This Must Be The Place
Dzizas, ten film był nawet gorszy niż tytuł.
Uciekinier z Nowego Yorku vs Song from the Forest
A taki elegancki tytuł był.
Magik z Nowego Yorku vs The Cobbler (szewc)
Adam Sandler a kysz.
Ślepy traf vs Runner, Runner
Jedyny ślepy traf w tym filmie to tytuł. Straszny shit tak BTW
Król Lew 3: Hakuna Matata vs The Lion King 1 1/2
Ktoś tu uciekał z matmy
Jak ugryźć 10 milionów 2 vs The Whole Ten Yards
I właśnie to nazywam przekładem od czapy
Przypadek vs Go Fast
Zgadnijcie co tu jest przypadkiem?
Jedenasta czternaście vs 11:14
Serio? I co to zmieniło? Swoją drogą niezły film.
Dobra zmęczyłem się. Kończę, chociaż jeszcze coś by się znalazło:
„Najlepsi z najlepszych” vs. „Michel Vaillant”
„Wykiwać klawisza” vs. „The Longest Yard”
„Miłego dnia?” vs. „The Chumscrubber”
„Droga do zapomnienia” vs. „Railway Man”
„Pokonaj najszybszego” vs. „Biker Boyz”
„Szkoła życia” vs. „Bad Words”
„Miasteczko Halloween” vs. „The Night Before Christmas”
„W rytmie hip hopu” vs. „Save the last dance”
„Sposób na blondynkę” vs. „There’s Something About Mary”
„Dzień z życia blondynki” vs „Walk of Shame”
„Odlotowy duet” vs. „A Night at the Roxbury”
„Ostrożnie z dziewczynami” vs. „The Sweetest Thing”
W następnym odcinku przykłady udanych spolszczeń i propozycje tytułów dla filmów, które dystrybutor zostawił w oryginalne – „Titanic” vs. „Tratwa większa niż życie”.