Sylwester 2021- Recenzja by PigOut

– Jacek, pojedźmy w tym roku na festiwal Kołczella, pliz plizz?
– Kochanie, Kołczellę mamy w Zakopcu!
Boom -> Sylwester Marzeń… zwany potocznie „Zobaczyć Dżejsona Derulo i umrzeć”.

Co prawda zorganizowanie Kołczelli sprawiło, że zadłużenie Polski w ciągu jednej nocy wzrosło o 250 milionów dolarów i kara za Turów nagle zaczęła wydawać się promocyjna, ale who cares? #sylwestermarzeń Przy dobrej zabawie koszta się nie liczą. Zresztą efekt wynagrodził -> Ot zobaczyliśmy światowe gwiazdy (z poprzedniego stulecia), które wchodziły na super wypasioną scenę takim fancy tunelem jak w programie Wojewódzkiego, a podczas wykonów gwiazdom towarzyszyli tancerze z układami, że mucha nie siada. No oprawa prima sort, tymczasem na Polsacie kluczem doboru artystów prawdopodobnie były kosa z prawem -> Masz zarzuty prokuratorskie? Idealnie, bierzemy cię.

Sylwester Marzeń, zwycięzcy w poszczególnych kategoriach:

Najbardziej rozpalał oczywiście występ Dżejsona Derulo i powiem wam, że Dżejson dowiózł na propsie… w przeciwieństwie do publiki i organizatorów. Oesu, już widzę, jak po powrocie do USA, koledzy z Met Gali zapytają Dżejsona, jak mu się podobało w Polsce, na co Dżejson: „Kurła, to było szalone. Obczajcie to – mam 50 milionów followersów na IG, moje teledyski zostały obejrzane3 miliardy razy na yt, miałem propozycje występu na sylwkach w Sydney, Dubaju i Nowym Jorku, ale mówię nie, pojadę sprawić radochę biednym ludziom z bloku wschodniego… i co? I jajco! Wychodzę na scenę, grzecznie się przedstawiam Dżeejsooon Deruuuuulo, zapodaję „Talk Dirty”, jakby jutra miało nie być, tymczasem publika zero reakcji. Ot najebane typy w czapeczkach Taurona dłubią butem w ziemi, albo sprawdzają coś tam w telefonach i żodyn nawet nie stuknie obcasem. Tymczasem po mnie wchodzi jakiś dziadyga z głosem, jakby mu psia piszczałka stanęła w przełyku, zapodaje coś o zielonych oczach pod melodię niemieckiego jodłowania, tylko gorzej (chodziło mu o disco polo), a publika momentalnie wpada w ekstazę. Wszyscy tańczą, bujają głowami, ktoś pompuje ponton i płynie na rękach publiki, ktoś inny rzuca się na glebę i zaczyna wić się niczym węgorz. No mówię wam, takiego odpału jeszcze nie widziałem. Już nigdy tam nie wrócę. To dziki kraj jest.

Drugim najbardziej wyczekiwanym artystą był Do Hulia Niepodobny brat Enrique Iglesiasa. Okazało się, że typ wygląda jak 49-letni syn Edyty Górniak z Ivanem Komarenko, co sprowokowało mnie do wymyślenia najlepszego żarciku ever -> Idealny antyszczepionkowiec nie istnieje!, wtem cały na biało wchodzi Do Hulia Niepodobny z tekstem: „Potrzymaj mi piwo!” XD No i okazało się, że Do Hulia Niepodobny nie ma własnego repertuaru, więc postawił na profanację kawałków Enrigue -> to z kolei pozwoliło mi wysnuć teorię, że Jacek tak się napatrzył na zatrudnianie rodziny polityków w spółkach skarbu państwa, że wpadł na pomysł, żeby zatrudniać rodzinę muzyków na sylwestra Marzeń. I cyk, za rok w line-upie szwagierka Adele, najtańsza z sióstr Steczkowskich i daleki kuzyn Eda Sheerana, który nigdy Eda nie widział na oczy.
Z innych rzeczy:

Maryla wystąpiła w kilku stylówkach – osobiście najbardziej w pamięć zapadł mi cyberpunkowy kogut i taka jebitna kiecka z dwumetrową średnicą, przy której ktoś rzucił komentarzem, że taka duża, żeby łatwiej było schować balkonik.
Beata Kozidrak pojawiła się na scenie o czasie, co wcale nie było takie oczywiste biorąc pod uwagę, że pierwotnie miał ją przywieźć Piotr Kraśko, ale sprawa się rypła i w zastępstwie musiała dojechać intercity, a wiadomo, jak u nich z punktualnością. Ale trzeba pochwalić Beatę, że wykazała się sporym RiGCzem po zejściu na backstejdż, gdzie na dzień dobry padło pytanie -> to co, po maluchu? Beata twardo odpowiadała, że dziękuje. Zamiast tego piła Caprio o smaku czarnej porzeczki, co jest opcją win win -> bo w ustach czujesz smak szocika, a na alkomacie 0.0.
Sylwestrowy Zniczyk Przegrywu [*] trafia do Patrycji Kazadi i Oliviera Jamnika, którzy w tym roku są spłukani, bo TVN postanowił nie robić Sylwka i bye bye extra money za konferansjerkę.

Zwycięski sylwester: Polsat  bo puszczał reklamy i można było sobie przez 1,5h odpocząć od tej patologii.

Najlepszy sylwestrowy cosplay:  Violetta Szpak, Tzn. Michał Szpak, który wystąpił z kołtunem a’la Violetta Villas i w ogóle cały jego Violetto-Villasowy cosplay był tak idealnie odwzorowany, że w napięciu czekałem aż na scenę wpadnie 40 kotów.

MVP wieczoru: Michał Wiśniewski z fryzurą z bajki Trolle i słuchawkami w kolorze zębów -> Hej Michał w jakim kolorze chcesz mieć ciuchy na sylwestrowy wykon? – W kolorze cielistym! – Ok, a słuchawki w jakim? – W kolorze zębowym! – Mówisz i masz!

Największy krindż: koleś, który grał na tak abstrakcyjnym instrumencie, że ja nawet nie. To coś wyglądało jak mix organów z gitarą elektryczną. Ot taki złoty graal każdego szanującego się disco polowca. Niestety jest lekki niedosyt, że w finale z uchwytu nie wystrzeliły sztuczne ognie. Ale to by była truskawka na torcie.

Nagroda publiczności: Denzel. Fajnie było posłuchać „Donciu noł Pamperap” 25 kilo później.

Najbardziej szalony featuring wieczoru: Tutaj znowu wyróżnienie dla Denzela, któremu od tych węglowodanów pomyliła się odwaga z odważnikiem i podjął się odśpiewania hitu Gagi i Bradleya Coopera na spółę z Eweliną Lisowską, co skończyło się wielkim XD, aczkolwiek chwile później w Zakopcu odjebawszy się taki numer, że trzeba było Matrixowi Hard Reset zapodać. Otóż na scenę wbiła Marylka, a tuż za nią Piotr Kupicha i zremiksowali „Kolorowe Jarmarki” z „Jest już ciemno”, dzięki czemu mogę oficjalnie powiedzieć, że w swoim życiu widziałem już wszystko. I to do nich trafia wyróżnienie.

Kreacja wieczoru:  Maja Hyży, która wystąpiła w dwuczęściowej sukni. Jedna cześć stanowił gorset BDSM, drugą niebieski worek do segregacji papierowych śmieci -> Ciekawostka jest taka, że niedawno mi taki zginął i już miałem kręcić zadymę w gminie, że walą w ch… tyczem teraz wszystko złożyło się w całość.

Największy konferansjerski krindż: Tomasz Kammel. Sytuacja wyglądała tak, ze o północy na scenie w Zakopcu pojawił się burmistrz Zakopca Leszek Dorula i coś tam bredził, na co w połowie zdania przerwał mu Kammel i mówi: „No super fascynująca historia panie burmistrzu, ale łorewa. A tak BTW, dzięki, żeś pan zaprosił swojego kuzyna Dżejsona”. Ja ten żarcik złapałem w locie Dorula – Derulo hehe, niestety gorzej z burmistrzem, który stał zmieszany, po czym uchwyciły go kamery, jak pytał żony -> „O co kaman temu Ibiszowi za dychę?”

Najgorszy Cover wieczoru:  Antek Smykiewicz, który tak sprofanował Queen, że na miejscu Fredka Mercurego wstałbym z grobu i wypłacił mu liścia za ten disrecpect. Profit: Solorz mógłby powiedzieć HDWP w Dżejsona, u nas był Fredek.
Największa sylwestrowa zagadka -> co miał skitrane w lateksowych spodniach koleś z zespołu Milano, którego krocze na zbliżeniach wyglądało, jakby trzymał w gaciach piłkę do kosza? -> moja teoria jest taka, że jak szedł tunelem na swój wykon, zza rogu wyskoczył Kurski i zrobił: „Pssst ziomo, cho no tu na chwilę. Mam dla ciebie zadanie specjalne. Akcja jest taka, że my z Aśką zaraz po Zenku wsiadamy w helikopter i lecimy po czekoladki Lindt na wagę, więc masz tu plik banknotów i dasz Dżejsonowi, jak skończy śpiewać. Tylko nie zgub, bo urwę ci ryja” -> No, a gdzie plik banknotów będzie bezpieczniejszy niż w majtkach?

Plot twist wieczoru: Przez cały koncert w Zakopcu trwał konkurs audiotele, w którym można było wygrać Alfę Romeo w kolorze włosów Michała Wiśniewskiego (Alfa, bo przecież nie fura od Niemca XD). Po północy dowiedzieliśmy się, że zwycięzcą został Pan Daniel – skromny przedsiębiorca z Pcimia. BTW było też do wygrania 50 koła w gotówce i co jakiś czas dostawaliśmy zbliżenia walizki wypełnionej setkami… a na setkach piękny napis WZÓR. Oryginały też trafiły do Pana Daniela.

Wygryw wieczoru – Rafał Maserak, który z jakąś panną odwalił na scenie kultowy skok z łapaniem z Dirty Dancig. W kluczowym momencie Maseraka tricepsem miotało jak szatan, a na czole wyszła taka żyła, że śmiało można było wkuć się nie tylko z trzecią, ale i z czwartą dawką Fajzera, ale ostatecznie skubany ustał. Szanuję.

Najlepsza teoria spiskowa – Ponoć wczoraj w południe pan prezes TVP dostał prognozę pogody, z której wynikało, że o 22:00 nad Zakopcem rozpęta się ulewa, a że Sylwestra Marzeń nie może popsuć nawet pogoda, zdecydował się poderwać dwa F16, aby ogarnęły temat. 2 minuty później pilot zapodaje przez cb radio -> „Ok, namierzyliśmy jebitnego cumulusa, z którego na bank pierdolnie. Proszę o zgodę na odpalenie rakiet”, na co pan prezes -> „Nope, zakaz odpalania rakiet. Powtarzam, zakaz odpalania rakiet. Zagońcie cumulusa nad stadion Śląski he he”… i właśnie dlatego Michał Szpak niedługo cieszył się trwałą Violetty Villas.

Oczywiście bezpośrednio po zakończeniu Sylwestra Marzeń poleciała powtórka Sylwestra Marzeń, więc do głównego wydania Wiadomości oglądalność wyniesie minimum 100 milionów, na co Danuta Holecka powie -> Sylwester Marzeń był takim sztosem, że nawet cale Masacziusets się włączyło, żeby zobaczyć Dżejsona… i Zenka.
Wspaniały był to sylwester, n̶i̶g̶d̶y̶ ̶g̶o̶ ̶n̶i̶e̶ ̶z̶a̶p̶o̶m̶n̶ę̶ ale proszę nich mi ktoś zdefiniuje słowo „marzenie”, bo być może do tej pory źle je interpretowałem.