10 powodów, przez które kolejny raz nie wygramy Eurowizji

Już dziś wieczorem na antenie TVP odbędą się eliminacje, które wyłonią polskiego reprezentanta tegorocznej Eurowizji. Uczcijmy to wydarzenie minutą ciszy, bo patrząc na kandydatów zapowiada się powtórka z totalnych kompromitacji, jakimi były występy Piaska, Mietka Szczęśniaka, Jet Set, Blue Cafe i najgorszej z najgorszych, czyli Tamary Gołębiowskiej Isis Gee (przedostatnie miejsce). Nie no trochę świruję, ale przez moment faktycznie zapowiadało się na nie lada freakshow, bo przez kilka ostatnich tygodni, Pudelek na przemian z Kozaczkiem, co chwilę bombardował nagłówkami o kolejnych pseudocelebrytach napalonych na wzięcie udziału w konkursie, np. Mateusz „płaczliwy suchoklates z TopMadl” Maga, osobnik o bliżej niezidentyfikowanej płci – Madoks (albo Madmax) i koleś, który zawodowo zajmuje się noszeniem ubrań, czyli Eksluzywny Menel. Mimo niedopuszczenia do eliminacji tego „Legionu wokalnych samobójców”, nadal nie spodziewałbym się wodotrysków. Większość uczestników jest anonimowa, 9 z 10 śpiewa po angielsku, przynajmniej 5 plagiatuje jakąś zagraniczną gwiazdę, 8 piosenek jest oporowo nudna , a tekst dwóch obraża ludzką inteligencję bardziej niż „Warsaw Shore” i „Miłość na bogato” razem wzięte. Przyjrzyjmy się:

1. Martin Fitch – „Fight for us”

Prawda, że Martin Fitch brzmi światowo? Prawie jak Jason Hunt 😉 Tak naprawdę pod tym pseudonimem kryje się Marcin Mroziński, którego możecie kojarzyć (o ile macie 60+ lat) z programu „Jaka to melodia”, gdzie zapodaje pierwszorzędny mini playback show. Jego konkursowy utwór obejrzało na youtubie łącznie 12 osób, z czego aż 7 skomentowało. Wszyscy tak samo: „Nieudolna podróbka Shawna Mendesa – Treat You Better”. Cięzko mi się odnieść, bo w 7 sekundzie umarłem z nudów. Proponuję pozostać jednak przy „Jaka to melodia”.

2. Kasia Moś – „Flashlight”

Kasi Moś odpuszczę wycieczki osobiste. Kasia Moś jest spoko i na pewno kojarzycie ją z reklam LINK4. Jedyny problem jaki mam, to jej bezpłciowa piosenka, która zmęczyła mnie bardziej niż „Lista Schindlera” i „La La Land” razem wzięte. Szału się nie spodziewam, ale gdyby jednak w ostatniej chwili zmieniła repertuar i zdecydowała na wykon kawała „Siedem czwórek” znanego z reklamy, z miejsca chwytam za telefon i wysyłam smsa.

3. Aneta Sablik – „Ulalala”

Aneta Sablik, czyli Polka, która wygrała niemieckiego Idola. Jej piosenka to ekstremalna obraza dla ludzkiej inteligencji i przy okazji splunięcie  w twarz Jacka Cygana, bo tekst w 99% ogranicza się do „Ulalala”. Ogólnie jest to mix chujni z grzybnią, ale niestety nuta skutecznie wbija się w głowę. Przynajmniej mnie ten cholerny refren męczył kilka dni, co jest kolejnym dowodem, że jestem mentalnym dresiarzem. Gardzę sobą. Ponoć kawałek regularnie grają zagraniczne radia, czyli jakieś punkty na konkursie mógłby zdobyć. W końcu nie od dziś wiadomo, że ludziom najbardziej podoba się to, co już znają.

4. Carmell – „Faces”

Pod nazwą Carmell kryje się uczestniczka jednej z edycji The Voice of Poland, Małgorzata Bernatowicz, która przy okazji jest córką znanej aktorki Ewy Kasprzyk. Piosenka nie jest zła, wstydu nie zrobi, ale znowu czuć w powietrzu plagiat. Coś jak połączenie Adele z Laną Del Rey, tyle że gorzej i nudniej.

5. Małgorzata Uściłowska (Lanberry) – „Only human”

Kojarzycie kawałek „Kiedy zapomnisz o mnie w piątek”? To jest właśnie to, tyle że z angielskimi słowami. Swego czasu kawałek wbił mi się tak mocno w banie, że jak tylko zapuszczało go radio, w samochodzie schodziło grube karaoke (tak, brzydzę się sobą). Po angielsku tekst idzie zupełnie inaczej niż w polskiej wersji, ale przez zachowanie tego samego frazowania nadal skutecznie ryje banie, co jest najlepszym dowodem, że nie słowa, a melodia jest najważniejsza. Kawałek może nie jest najwyższych lotów, ale wywołuje tupanie nóżką od pierwszego odsłuchu, co oznacza, że mógłby coś ugrać. Słałbym dziewuchę na konkurs.

6. Agata Nizińska – „Reason”

Nie wiem kim jest i skąd się wzięła ta pani, ale gdyby Eurowizja była konkursem na najlepszy dziubek, wygrałaby w cuglach. Chirurg płakał jak wstrzykiwał świński łój botox. Wokalnie Celine Dion wannabe #ziew.

7. Rafał Brzozowski – „Sky over Europe”

Rafał Brzozowski, czyli celebryta znany z chałturzenia we wszystkich możliwych programach telewizyjnych i epickich koncertów na wiejskich dożynkach. Jego piosenka konkursowa bierze bardziej do buzi niż Sasha Grey. Jak dla mnie trzeci największy paździerz w stawce. Wokalnie Bryan Adams wannabe #żal.

8. Isabell Otrębus-Larsson – „Voiceless”

Dziewczyna ze szwedzkimi korzeniami, która na jednej Eurowizji występowała już w chórkach, a teraz planuje zgarnąć pierwszy plan. Jej piosenka została napisana przez szwedzkich producentów i według mnie jest okropna, ale to znak, że ma realne szanse wygrać, bo Eurowizja kocha takie kiczowate klimaty. Ktoś w ogóle ma więcej zwycięstw na koncie niż Szwedzi?

9. Olaf Bressa – „You look good”

Koleś jest ponoć finalistą jednej z edycji „Mam talent”, chociaż nie do końca wiadomo z jakim talentem startował. Osobiście prędzej uwierzę, że próbował szczęścia jako żongler, a nie wokalista, bo jego piosenka to nawet większe gówno niż kawałek Rafała Brzozowskiego. Krew z ucha gwarantowana, mimo to posłuchajcie, bo tylko wtedy zrozumiecie następujący żart: „Olaf Bressa twierdzi, że jest raperem”.

10. Paulla – „Chcę tam z tobą być”

Narzekałem, że 9 z 10 wykonawców śpiewa po angielsku i wtedy wchodzi Paula… cała na różowo i śpiewa po polsku, a w mojej głowie rodzi się pytanie: „Kurwa, dlaczego?”. Ta piosenka to taki szatan, że brak mi słów. Tutaj wszystko jest złe począwszy od bitu KO KO KO KO KA, przez infantylny tekst, wokal podrasowany komputerowo, teledysk, który miał być w amerykańskim stylu, ale wszystko się wyjebało, kiedy pojawiła się Paula ubrana w odpustowe ciuchy, prawdopodobnie zajumane jakiejś Karynie na dyskotece w Mielnie, no i do tego jakiś murzyn, który pije drina, albo patrzy w przestrzeń w slomotion, dziwny koleś grający na fortepianie w festyniarskich okularach i podejrzaną kitką, „nienachalna” reklama wypożyczalni samochodów, kąpiele w stawie, Paula leżąca w łodzi i Paula głaszcząca konia. What The Fuck? Niektórzy twierdzą, że „Chcę tam z tobą być” to polska odpowiedź na „Blank Space” Taylor Swift. Cóż prawda jest taka, że ten teledysk ma się do „Blank Space”, tak jak spoiler na Golfie Trójce do „Szybkich i Wściekłych”. Plizz nie głosujcie na Paulę, bo mimo iż z naszego kraju już wielokrotnie szydzono w różnych zakątkach świata, to nadal istnieją jakieś granice. Obawiam się, że takiego obciachu możemy nie przetrwać. Po prostu niech Paula przestanie śpiewać i skupi się na robieniu biznesu, chociaż nie da się nie zauważyć, że w obu tematach idzie jej podobnie.

malina

Ogólnie niby jest kilka kawałków, które wstydu nie robią, ale i tak nasze szanse na zwycięstwo oceniam na zero. Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Eurowizja nie jest konkursem, w którym chodzi o najlepszą piosenkę. Nope, Eurowizja to konkurs, gdzie wygrywa się wyrachowaniem. Wysyła się albo jakąś gwiazdkę, która jest aktualnie na topie i zbiera najwięcej lajków na youtube, albo jakiegoś ultra zboczeńca, którego występ jest manifestacją homo-ucisku, albo kogoś chorego i bierze publikę na litość. Trzeba wyczuć, co w danym roku jest najlepiej punktowane i zagrać tym motywem. Osobiście wysłałbym jakiegoś czarnoskórego transseksualistę na wózku inwalidzkim, uzbrojonego w smutną piosenkę zahaczającą o Brexit, uchodźców, Trybunał konstytucyjny i Donalda Trumpa. Ewentualnie mógłby jeszcze cierpieć na wrodzoną karłowatość i zespół Tourette’a. Tego nie dałoby sie przegrać.