Beckham

Nie wiem, czy ktokolwiek miał rozkminkę, czy warto poświęcać czas na obejrzenie dokumentu o Beckhamie, który wjechał na Netflixa, ale jeśli tak, to totalnie warto. Życiorys na tyle interesujący, że tego nie dało się spieprzyć, bazując wyłącznie na samym ujęciu kluczowych momentów Becksa w pigułce. Tymczasem tutaj dostajemy jeszcze archiwalne nagrania i wypowiedzi ludzi, którzy widzieli to wszystko na własne oczy, z sir Alexem Fergusonem na czele.

Becks to nie tylko sportowiec, który osiągnął top, ale też jeden z większych celebrytów naszego pokolenia. Jego biografia to romans sportu z popkulturą, który przypadł na czasy, kiedy na stole pojawiły się olbrzymie pieniądze i prestiżowe kontrakty, a bulwarówki były najbardziej krwiożercze w historii. Chłop był obiecującym talentem, następnie topową gwiazdą, po czym z dnia na dzień stał się wrogiem publicznym nr 1w UK, po czym hajtnął się z Posh Spice, po czym znowu stał się idolem, po czym poszedł do Realu Madryt, po czym stał się właścicielem klubu w USA i teraz jest szefem Leo Messiego.

Ogląda się jak złe. Dramy, upadki, zmartwychwstania. Coś jak Love is Blind, tylko lepsze. I w ogóle Victoria zaskakująco dobrze wypada w tym dokumencie. Nie dość, że niegłupio gada, to jeszcze przepuściła fragment, w którym Becks drze z niej łacha, co jest dowodem na dystansik. Być może ma dobrych doradców od wizerunku, a być może nie jest aż taką królową lodu, za jaką ją braliśmy. W każdym razie po tym dokumencie mam wrażenie, że jest bliżej spraw zwyczajnych śmiertelników niż Kinga Rusin.

A jakbym miał się do czego przypierniczyć, to oczywiście ciężko nie zauważyć, że David i Victoria to tylko marne kopie, a ten serial to zapchaj dziura w oczekiwaniu na dokument o prawdziwych Beckhamach, czyli Radosławie i Małgoni.