„Święto Ognia” Jakub Małecki
- Tytuł:Święto Ognia
- Autorzy:
- Wydawca:
- Gatunek:
Ta recka miała być zestawieniem książki „Święto ognia” z filmem „Święto ognia”, który w piątek miał premierę… ale niestety do kina ostatecznie nie dotarłem, bo trzymałem kredens.
Skupmy się zatem na książce. Pierwsze wydanie miało miejsce we wrześniu 2021 roku, czyli dwa lata temu, czyli przy aktualnym tempie wydawniczym dawno i nieprawda, ale jako, że dostaliśmy film, to i książka zyskuje nowe życie. No i bardzo dobrze, bo inaczej bym przegapił, a teraz sobie nadrobiłem.
„Święto ognia” to historia rodziny, który dostała potężne ciosy od życia, ale starają się nie lamentować nad swoim losem, a wyciągać maxa z tego, co mają.
Rodzina składa się z Nastki -> 20 letniej dziewczyny z porażeniem mózgowym.
Łucji -> starszej siostry Nastki, która bardzo chciałaby odnieść sukces w balecie, ale coś tam nie pyka.
Ojca -> rodziciela obu sióstr, który jest świętym człowiekiem, stara się jak może i absolutnie cały czas na zewnątrz trzyma pozory, że wszystko jest pod kontrolą, ale wewnętrznie jest skrajnie wyorany sytuacją i ma różne myśli.
Narracja też jest z trzech perspektyw. Najpierw poznajemy spojrzenie Nastki, której świat generalnie rozciąga się tylko na długość mieszkania + to, co widać przez okno, więc jej myśli i marzenia, dla zdrowych ludzi są tak przyziemne, że wręcz niezauważalne. No bo kto normalny myśli sobie -> wow, jaki to jest czad, że mogę sobie wyjść z domu i pójść dokąd chcę. Albo, że idziesz sobie i nagle myśl -> a może bym się przebiegł i boom, twoje nogi zaczynają biec. To się po prostu dzieje z automatu, jak z oddychaniem, tymczasem dla Nastki to wizja, która nigdy się nie wydarzy, ale lubi sobie pomarzyć.
A jak już poznajemy jej myśli, które są niesamowicie optymistyczne i kruszące najtwardsze serduszka, przeskakujemy na narracje ojca, a później drugiej córki.
To są zwykli ludzie, mają zwykłe życia i myślą o zwykłych sprawach, ale właśnie w tej prostocie tkwi siła tej książki. No i w języku, bo Jakub Małecki potrafi w naprawdę poetyckie zdania, przy których człowiek ma refleksję -> „Aha w ten sposób! No to teraz już wiem, dlaczego nie każdy może być pisarzem. Napisać książkę złożoną z wielu zwykłych zdań owszem, może każdy, ale taką ze zdaniami nasiąkniętymi wyższym levelem wrażliwości i przekazu, to już trzeba mieć to coś”. Małecki ma. Wiem, bo to nie jest był pierwszy raz, jak miałem go na warsztacie.
Ale wracając do tematu, prosta książka, która ma moc, żeby złamać człowieka jak zapałkę. Przed lekturą znałem ogólny vibe tej historii i obawiałem się, że to może być zbyt gładka i zbyt idealna fabuła, żeby odnalazły się w niej osoby, które w prawdziwym życiu przechodzą coś podobnego. Weźmy na ten przykład ojca, który przy córkach praktycznie się nie irytuje i zawsze szuka pozytywów, a jednak kiedy zostajemy z nim sam na sam, ulewa mu się, czym udowadnia, że jest tylko człowiekiem. Z kolei perspektywa Nastki… kurcze nie znam się, ale zakładam, że nie można do takiej książki wymyślić tego typu perspektywy od czapy, bo byłaby inba, że autor niepoważny i wypuszcza szkodliwe treści. Zakładam, że to trzeba skonsultować i ważyć słowa, bo to delikatne tematy są. Uznaję zatem, że to było konsultowane i w takim ujęciu ta perspektywa zdecydowanie potrafi dać siłę, każdemu kto opiekuje się… nie tylko dzieckiem i nie tylko z porażeniem mózgowym.
I na końcu to są takie sprawy, które bardzo szybko przypominają o priorytetach w życiu -> zdrowie, rodzina, oparcie w drugim człowieku, etc. Możliwe, że podczas lektury dojdzie do pylenia topoli, które jak wiadomo wywołuje reakcję alergiczną w postaci łzawienia oczu. Prawdziwy samiec alfa nie boi się różu, ani polecania książek, które są o emocjach, zatem polecam. A do filmu wrócimy. W najgorszym razie, jak wpadnie na strimingi.