Canal+ „Yellowjackets”
W listopadzie 2021 na kanale Showtime… jup, tym Showtime, który zrobił m.in. Dextera, Billions, Californication, Homeland i Raya Donovana, zadebiutował nowy serial pt. Yellowjackets. Możliwe, że o nim nie słyszeliście, ale w USA nakręcił się wokół tej produkcji niemały hype i nawet sam Stephen King wysmażył na jego cześć pochwalnego tweeta. Z kolei na Rotten Tomatoes zyskał notę 100% fresh od topowych krytyków i 78% od widowni, co jest nie w kij dmuchał oceną.
A piszę o tym, bo od zeszłego tygodnia, za sprawą CANAL+ online serial można w końcu legalnie oglądać również w Polsce. A że trochę z CANAL+ się lubimy, wszak przez jeden dzień sprzedawałem Kropliczankę, grzecznie zapytałem, czy nie daliby zbingować całości za jednym razem (na dzisiaj w serwisie są dwa odcinki i kolejne będą pojawiały się co środę o 21:00 na CANAL+ PREMIUM, a następnego dnia w CANAL+ online). Oczywiście na potrzeby recenzenckie, wiadomo (krzyżuje palce za plecami). Zgodzili się, więc od razu mówię co i jak.
Otóż Jellowjackets jest historią o żeńskiej, licealnej drużynie piłkarskiej, która po zdobyciu mistrzostwa stanu New Jersey ’96, ma wziąć udział w turnieju rangi krajowej, ale peszek, bo po drodze rozbija się ich samolot i grzęzną w kanadyjskich lasach, oddalonych o setki kilometrów od cywilizacji. Już pierwszy odcinek zdradza nam, że w dziczy spędzą 19 miesięcy, gdzie będą zdane wyłącznie na siebie i niestety nie wszystkie to przeżyją. Żeby było lepiej, dostajemy kilkusekundowe przebitki sugerujące, że dziewczyny, które nie przetrwały survivalu, niekoniecznie zginęły z głodu i odwodnienia. Nope, jakaś gruba, krwawa inba tam zeszła. Pytanie jaka i dlaczego?
W serialu są dwie linie narracyjne. Pierwsza to rok 1996 –> liceum, katastrofa samolotu oraz próby przetrwania w dziczy. Druga przenosi nas do teraźniejszości i pokazuje aktualne losy czterech babeczek, które zostały ocalone. Każda ma swoje życie, jednak czuć w powietrzu, że zawiązały pakt pt. „Nikt nigdy nie może się dowiedzieć, co naprawdę wydarzyło się w trakcie tych 19-miesięcy”. A jednak ktoś zaczyna drążyć wokół sprawy, w dodatku wie coś, czego nie ma prawa wiedzieć, bo musiałby być tam wtedy z nimi. Muszą odkryć kto za tym stoi zanim guano wpadnie w wentylator i zniszczy ich życiorysy.
Pytania rosną lawinowo i jak już się w ten serial wdepnie, jest to droga bez powrotu. Wiem, bo dzisiaj skończyłem 8-odcinek i okazuje się, że mój friendship z CANAL+ wcale nie jest taki pro, jak mi się wydawało. Otóż pierwszy sezon liczy 10 epizodów, tymczasem udostępnili mi 8 i teraz jestem na etapie, że gryzę ściany, bo chce już wiedzieć, co było dalej, tymczasem muszę czekać aż finałowe odcinki pojawią się w ramówce. #Najgorzej. Niemniej dzięki temu zabiegowi zrozumiałem, że jestem już uzależniony i byłbym skłonny zapłacić, żeby przyspieszyć emisję, czyli Stephen King nie kłamał.
Powiem jeszcze, że serial (w moim odczuciu) jest mixem Lostów, Beverly Hills 90210, Władcy Much i Midsommar. Lost, bo katastrofa lotnicza i flashbacki z przeszłości. Beverly Hills 90210, bo dziewuchy próbując przeżyć w dziczy, równocześnie przeżywają różne teenage dramy. Skojarzenia z Władcą Much i Midsommarem zrozumiecie po obejrzeniu pierwszego odcinka. Tak się przyjemni składa, że wszystkie te tytuły lubię. W rolach głównych Juliett Lewis, Christina Ricci oraz Melanie Lynskey, której możecie nie kojarzyć po nazwisku, ale na pewno znacie ją jako Rose, sąsiadkę-stalkerkę Charliego Sheena z „Dwóch i pół”. Aaaa i jeszcze zapomniałem wspomnieć o soundtracku, który jest krezji na maksa, bo na przestrzeni tych 8 odcinków poleciało m.in. The Smashing Pumpkins, Marky Mark, PJ Harvey, Peaches, Kim Wild, Cranberries i Ultravox.
Tutaj łapcie link do Yellowjackets -> https://can.al/IG-pigout-yellowjackets, a jak już będziecie na CANAL+ online, to jest tam jeszcze serial „Będzie bolało”, na podstawie bestsellerowej książki pod tym samym tytułem i zbiera bardzo dobre recki. Właśnie z nim lecę.