Canal+ „Musimy porozmawiać o Cosbym”
Wczoraj na CANAL+ online wpadł ostatni odcinek dokumentu „Musimy porozmawiać o Cosbym”, który z dużym zainteresowaniem śledziłem od miesiąca (łącznie cztery godzinne odcinki).
Powiem tak -> skoro dla mnie ten dokument jest mocny, jak Ibuprom Max i burzy pomnik, a ja znam Billa tylko z filmu „Tata duch” i serialu „Bill Cosby Show”, to jak bardzo musi rezonować na przeciętnego Amerykanina, któremu Cosby od zawsze wychodził z lodówki, bo oglądał go w porannych programach edukacyjnych dla bombelków, słyszał jego głos w kreskówkach, śmiał się z żarcików w sitcomach, a do tego dochodzą filmy pełnometrażowe, standupy, tokszoły, reklamy i okładki w najpopularniejszych magazynach?
Dla nich to był „Amerykański tata”, który bawił i dawał pozytywny przekaz, a dla czarnoskórej społeczności dodatkowo ikona, bo Cosby jako pierwszy przełamał telewizyjny schemat pokazywania czarnoskórych, jako przygłupów i nieogarów. Po latach pogardliwych heheszków, na scenę wchodzi Bill, rzuca inteligentnym żartem bez wulgarów, gra w filmach samców alfa i wspiera potrzebujących w życiu prywatnym, czym podbija również serca białasów. Pokazał, że w USA każdy może zrobić karierę, zarabiać kosmiczne pieniądze i mieć posłuch.
I to trwało 50 lat, po czym boom, lawina oskarżeń o gwałt. Oczywiście na początku wszyscy przepuszczali je przez palce, na zasadzie -> jakaś kobieta, której nie wyszło w życiu, znalazła prosty sposób, żeby zwrócić na siebie uwagę. Z czasem lista ofiar się wydłużała, ale nadal nikt niczego z tym nie robił i Bill dalej wygrzewał się w blasku i splendorze, aż tu pewnego dnia niezbyt znany standuper, podczas swojego występu rzucił żartem o Cosbym gwałcicielu i zrobił się z tego taki viral, że nagle temat wybucha wszystkim w twarz i już nie da się tego zamieść pod dywan.
Dokument „Musimy porozmawiać o Cosbym” opowiada nam historię dwutorowo. Z jednej strony widzimy drogę, jaką przeszedł Bill Cosby od totalnego nołnejma, który dostaje 5 minut na pokazanie się w telewizyjnym talk show, jako komik-zapchaj dziura i to 5 minut przeradza się w 50 lat kariery scenicznej oraz status mega ultra gwiazdy, która staje się jedną z najbardziej wpływowych osób w przemyśle rozrywkowym.
Druga perspektywa to wypowiedzi ofiar oraz osób ze świata show biznesu, które znały Billa na pewnym etapie życia, dla których często był idolem, a nawet mentorem. I te osoby opowiadają, jak sprawy wyglądały kiedyś, jak dzisiaj, czy wierzą w jego winę/niewinność, czy był taki moment, kiedy im się lampka zapaliła, czy potrafią oddzielić dorobek artystyczny od człowieka, etc. Mocna i angażująca rzecz.
Ale jeszcze mocniej działają zeznania ofiar, które są liczone w dziesiątkach i wszystkie te opowieści wskazują, że Bill Cosby miał doskonale wypracowany modus operandi -> imidź człowieka do rany przyłóż + odurzanie pigułkami. Co gorsze serial przeplata te wypowiedzi z archiwalnymi fragmentami z programów Billa, gdzie wielokrotnie żartuje z rzeczy, które robił naprawdę w życiu prywatnym. Ale no właśnie -> wszyscy myśleli, że to żart.
Creepy na maxa. Jednak ten dokument to coś więcej. On jest zrobiony, tak jakby przewidując, jakie komentarze pojawią się po jego emisji, więc od razu odpowiada na pytania typu -> Dlaczego ofiary tak długo milczały? Czy można scancelować twórczość człowieka, który odcisnął TAAAAAK wielki ślad w popkulturze i zrobił TYYYYYLE dobrego dla czarnoskórej społeczności? Czy można skreślić człowieka przed wydaniem wyroku?
Odpowiedzi na te pytania przynoszą kolejne twisty, bo okazuje się, że pierwsze oskarżenie Billa miało miejsce lata temu, na długo przed ruchem #MeToo, ale jak się ma pieniądze i koneksje, można to wyciszyć zanim guano wpadnie w wentylator. Mało tego, mając pieniądze i koneksje, można sobie załatwić układ z organami śledczymi, który po latach działa niczym karta „Wychodzisz wolny z więzienia” w Monopoly, chociaż dowodów na winę jest więcej niż kilometrów do przebiegnięcia w 10x IronManie.
Dla mnie topka dokumentów. Popkulturowo dobry, jak ten o Jordanie. Z kolei pod względem przekazu jest jak pług, który przyjechał potężnie zaorać.