Książki pod choinkę, czyli pewniaczek wśród prezentów

Poszły konie po betonie! Mamy grudzień i wielkimi krokami zbliżamy się do urodzin Jezuska, które w tym roku będą mocno nietypowe, bo pandemiczne. Ich niezwykłość polega choćby na tym, że istnieje ryzyko, iż nadchodzącą wigilię zamiast pasterką, ukoronujecie wizytą na dołku, a wszystko przez zarządzenie, zgodnie z którym przy stole może zasiąść max pięć osób, tymczasem wy będziecie akurat tą szóstą. Ja oczywiście planuję przycwaniakować i ustawić dwa stoły 😉

Dobra, żarty na bok, przejdźmy do konkretów. Zgaduję, że w tym roku kolejny raz postanowiliście kompletować prezenty już od marca i w grudniu na luzaczku, bo macie całość. LOL niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy tak nie kombinował. Oczywiście standardowo nic z tego nie wyszło, a co za tym idzie, lada moment zaczniecie wykonywać dzikie ruchy w sklepach i kupować cokolwiek, bo czas goni, a pomysłów brak. Spokojnie, od takich akcji macie mnie. Jak powszechnie wiadomo są dwa uniwersalne i ponadczasowe prezenty – butelka i książka. Co lepsze oba się nie wykluczają.

Co do butelki, nie mam wątpliwości, że macie w tym temacie czarny pas i sobie poradzicie. W kwestii książek poprowadzę was za rękę i zaraz podrzucę spersonalizowaną listę tytułów wraz z instrukcjami, który dla kogo. Jest to wpis powstały w kooperacji z wydawnictwem SQN, więc łatwo się domyślić, że wszystkie pozycje będą miały to samo logo, ale od razu uprzedzam, że to ja wyszedłem z inicjatywą, gdyż tak się składa, że SQN spełnia wszystkie moje kryteria, czyli posiada obszerną bibliotekę tytułów, w której znajdzie się coś dla fana dowolnego gatunku. Do tego dbają, aby każda książka dostawała elegancką oprawę i śliczniutką okładkę, dzięki czemu wybornie się prezentują jako gifty oraz później na półeczce. Wartością dodaną jest możliwość odhaczenia całej listy prezentowej za jednym razem, poza tym przy zakupie za 150 złotych uaktywnia się darmowa dostawa, więc kolejny profit. Łącznie wybrałem 15 tytułów z rożnych kategorii i muszę się przyznać, że w pierwszej wersji było ich jeszcze więcej, ale wtedy nikt nie dojechałby do końca posta.
Jeśli jakiś tytuł wpadnie wam w oko, możecie go zamówić na tej stronie -> www.idz.do/sprezentuj-ksiazki lub przenieść się do sklepu klikając w tytuł. Zaczynajmy.

Książka dla dziewczyny / żony / kochanki / mamy / teściowej / fanów literatury pięknej

„Saturnin” – Jakub Małecki
Wbrew pozorom nie jest to kontynuacja „Marsjanina”, ani tym bardziej opowieść o pracowniku sklepu Saturn, który szuka nowego sensu życia, po tym jak jego salon zostaje przejęty przez Media Markt. Nope, Saturnin to imię głównego bohatera. Mama miała fantazję 😉 Saturnin jest po 30., mieszka w Warszawie, gdzie pracuje jako przedstawiciel handlowy i potajemnie podkochuje się w pani z apteki. Prowadzi nieskomplikowane życie, jednak wszystko się zmienia, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach znika jego dziadek. To wydarzenie sprawia, że Satek wraca do rodzinnej miejscowości i wraz z matką rozpoczyna poszukiwania, w trakcie których odbędzie podróż w przeszłość i odkryje różne straszne rzeczy. Po tym już nic nie będzie takie jak kiedyś.
Jakub Małecki jest już uznanym nazwiskiem na polskim rynku i w zasadzie każda jego powieść to gwarancja literackich doznań. Autor słynie ze słownej wirtuozerii i stylistycznej elegancji, a intymny klimat jego książek sprawia, że niejednej kobiecie spłynie makijaż podczas lektury. Tak że jeśli macie wśród bliskich osobę, która lubi poczytać o życiowych sprawach, zachwycić się stylem i uronić łezkę nad puentą, „Saturnin” będzie w punkt.

 

Dla fanów sportu, wąsów, szybkich bryk, hot dogów z Orlenu, asów serwisowych i sportowych osobowości (4 propozycje)

„Kobe Bryant. Showman”Roland Lazenby
Legenda NBA, jeden z najefektywniejszych i przy okazji najefektowniejszych zawodników w historii, którego pożegnaliśmy zdecydowanie zbyt szybko (damn you 2020r). W takich okolicznościach książka podsumowująca karierę wydaje się naturalnym prezentem zarówno dla fanów samego Kobe’go, jak i koszykówki spod znaku epickich dunków i czap. „Showman” jest kompletnym opracowaniem, z którego dowiemy się, że parkiety NBA były pisane Kobe’mu od narodzin, poznamy jego portret psychologiczny, w tym słynną „mentalność Mamby”, zostaniemy uraczeni zakulisowymi smaczkami oraz anegdotkami z szatni, a także przeczytamy o tych gorszych momentach, typu odcięcie się od rodziny, oskarżenie o gwałt i kosy z ziomkami z drużyny. Autorem jest Ronald Lazenby, który wcześniej popełnił bardzo dobrze przyjętą biografię Jordana („Michael Jordan. Życie”), więc możecie być pewni, że jest to pozycja pełna mięcha, a nie jakieś tam przedruki z Bravo Sport.

„Zbigniew Boniek, Mecz mojego życia”Zbigniew Boniek, Janusz Basałaj
W pierwszej kolejności polecam ten tytuł, jako prezent dla naszych ojców i wujków, których kibicowski prime-time przypadał właśnie na czasy Bońka. Być może poza samą lekturą, odbędą jeszcze nostalgiczną podróż do czasów młodości, co może być nawet cenniejsze. W drugiej kolejności polecam ją moim rówieśnikom. Osobiście nie załapałem się na czasy Bońska i kiedy chwyciłem za tę książkę, dotarło do mnie, że w zasadzie niewiele wiem o jego karierze. Po prostu wszyscy dorastaliśmy z wiedzą, że Zibi wielkim piłkarzem był, bo grał dla Juventusu i strzelał ważne gole dla kadry, ale jakie konkretnie miał statystyki, w jakich okolicznościach przechodził do Juve i Romy, oraz jakby wypadł, gdyby porównać go z takim Robertem Lewandowskim, nie miałem pojęcia. Książka wypełnia wszystkie te luki, a dodatkowo opowiada o piłkarskich realiach w latach 80’ i ówczesnych stawkach, a także o relacjach Bońka z umoczonym za korupcję Platinim, o jego refleksji na temat niewypału w roli selekcjonera kadry oraz o aktualnych czasach prezesury w PZPN. Biorąc pod uwagę, że przy pierwszym kontakcie chciałem tę książkę tylko przekartkować, a skończyło się na przeczytaniu połowy, mogę śmiało stwierdzić, że jest się na czym zawiesić.

„Roger Federer. Biografia”Rene Stauffer
Tenis cieszy się w Polsce całkiem spory fanbejzem i nawet emerytura Agnieszki Radwańskiej nic w tej materii nie zmieniła, bo na jej miejsce już pojawiła się Iga Świątek, która w cuglach wygrała Roland Garros. Propozycją dla wszystkich tenisowych freaków jest biografia Rogera Federera, który nie tylko jest żywą legendą kortów wszelakich, ale też jednym z najwybitniejszych sportowców w ogóle. Biografia absolutnie obowiązkowa, jeśli interesuje was droga Federera na szczyt, metody radzenia sobie z wielką presją oraz kulisy kultowych potyczek z Samprasem, Agassim, Djokovicem i oczywiście Nadalem. A jeśli macie bombelka i myślcie sobie -> „Ooo wiem, wyślę juniora na zajęcia tenisa, niech zostanie zawodowcem, wszak na korcie można zgarnąć ładny pieniążek, a konkurencja o wiele mniejsza niż w piłce nożnej”, to ta książka szybko was naprostuje i wyjaśni ile trzeba zainwestować kasiory, czasu i mieć samozaparcia, aby dojść do mistrzowskiego poziomu. Sorry Brendonek, ale nie stać mnie.

„Naznaczony. Nicki Lauda”Maurice Hamilton
Od kilku lat jestem wielkim entuzjastą F1, a w tym roku to już tak mnie wzięło, że nie tylko nie odpuściłem żadnego wyścigu, ale pomiędzy kolejnymi sam też robię za kierowcę zespołu Red Bull Racing… na Xboxie. Śmieszne, bo kiedyś byłem ignorantem i uważałem, że to wyjątkowo idiotyczny sport, skoro kilku typów jeździ odpicowanymi bolidami, a reszta to maruderzy na taczkach (patrz Kubica w Williamsie). Dopiero, kiedy człowiek się w tym na dobre zanurzy, dostrzega ile tam jest niuansów i dróg decyzyjnych, które potrafią wszystko zmienić ( i na plus i na minus). Do tego dochodzi czynnik losowości – a to pogoda się załamie, a to ktoś w kogoś wjedzie i rykoszetem oberwie jeszcze ktoś inny. Naprawdę fascynujący sport. Oczywiście na start polecam netflixowy dokument o F1, który w 9 przypadkach na 10 kończy się stałym związkiem z Formułą Pierwszą, a zaraz po nim biografię legendarnego Nickiego Laudy, z której dowiecie się czym jest prawdziwa determinacja, jak zacięte pojedynki toczył z Jamesem Huntem (zrobili o tym bardzo spoko film „Wyścig”, z Thorem w roli Hunta), o dramatycznym wypadku, w którym doznał hardcorowych poparzeń, o powrocie na tor, kiedy wszyscy już go skreślili, o mentorowaniu młodym zawodnikom, o biznesie lotniczym i katastrofie samolotu jego linii. A to nadal nie wszystko. Gdybym nie miał tej książki, bardzo chciałbym znaleźć ją pod choinką.

Dla milionerów wannabe oraz osób marzących o stworzeniu własnego start-upu (2 propozycje)

„Netflix. To się nigdy nie uda”Marc Radolph
Też tak macie, że kiedy myślicie o biznesach generujących miliardy dolców, w stylu Netflixa, Ubera i Spotifaja, dochodzicie do wniosku, że nawet szympans wpadłby na taki pomysł? A to, że nie wy, a ktoś inny zgarnia cały ten szmal, to wyłącznie kwestia niefarta, jakim jest urodzenie się w Polsce? U nas już na starcie jest trudniej, nie to co w takim USA, gdzie wszystko mają podane na złotej tacy 😉
Książka „Netflix. To się nie uda” pozwala bardzo szybko wybudzić się z tego typuj fantazji i pokazuje, jak długa i kręta droga dzieli pomysł od jego realizacji. Autorem jest współzałożyciel Netflixa – Marc Rudolph, a sytuacja wygląda tak, że wraz z drugim założycielem – Reedem Hastings’em, pracowali w firmie XYZ i na zmianę podwozili się do roboty. Podczas tych przejażdżek, przerzucali się pomysłami na biznes, co jeden to głupszy -> personalizowane kije bejsbolowe, personalizowane szampony do włosów, karma personalizowana pod konkretnego psa. I tak to trwało, aż pewnego dnia jeden z nich dostał karę 40 dolców od wypożyczalni za przetrzymanie kasety z filmem „Apollo 13” -> Ej, a gdyby otworzyć wypożyczalnie internetową, w której wybierasz film i dostajesz go pocztą do domu?
Osobiście uznałbym, że to idiotyczny pomysł, który „nigdy się nie uda”, ale oni dostrzegli potencjał i zajarali się na maxa. Niestety sprawy szybko zaczęły się komplikować –> Ale jak to dostarczyć, żeby się nie uszkodziło? Jak długo będzie trwała dostawa? Ile to musi kosztować, skoro trzeba opłacić wysyłkę w dwie strony? Do tego wypadałoby stworzyć sensowną infrastrukturę internetową do przyjmowania zamówień i płatności. Problem gonił problem i na tym etapie już na milion procent rzuciłbym ręcznikiem, tymczasem oni wszystko na spokojnie rozkminili i okazało się, że jak się chce, to się da. Sam etap uruchomienia wypożyczalni nadal ich nie satysfakcjonował i kombinowali dalej -> A gdyby nie kasować klientów detalicznie za każde wypożyczenie, tylko wprowadzić abonament w ramach, którego mogą obejrzeć kilka tytułów w miesiącu? A gdyby dołożyć opcję „Like It, Keep it”, czyli jeśli klientowi spodobał się film, dopłaca kilka baksów i go sobie zostawia? A gdyby stworzyć algorytm, który na podstawie wcześniej obejrzanych filmów, będzie rekomendował kolejne?
Powiem krótko – ta książka jest fascynująca już na etapie opowieści od zera do do miliardera, a jeśli ktoś ma ambicje, aby samemu stworzyć start-up, będzie to bezcenne studium przypadku. Polecam, Żanetka Lyta.

„Przejażdzka życia. Czego nauczyłem się jako CEO The Walt Disney Company” Robert Iger
Tematyka niby podobna, bo znowu mamy do czynienia z CEO wielomiliardowej korporacji, ale tutaj trafiamy na zupełnie inny punkt wyjścia. Kiedy autor przejmował stery, Disney był akurat w momencie stagnacji i nie nadążał za konkurencja, która za sprawą świeżych pomysłów i nowych technologii coraz śmielej poczynała sobie na rynku. Trzeba było coś z tym zrobić. Krokami milowymi okazały się przejęcia Pixara, Marvela oraz StarWarsowej franczyzy, ale w jakich okolicznościach do tego doszło, ile kosztowało i jakie konkretnie korzyści przyniosły Dinseyowi, musicie doczytać już sami. Powiadam wam,  że zaj****** warto. Teraz już wiem ile kosztuje wybudowanie Disneylandu, jak bardzo trzeba było się nagimnastykować, aby mimo posiadania Marvela, zdobyć licencje na wszystkie postacie przewijające się w Avengers: Endgame, ile łez uronił George Lucas podczas sprzedaży LucasFilm oraz jaki wpływ na politykę Disneya miał Steve Jobs. #Złoto

Dla fanów dobrego reportażu oraz osób, które interesują się polityką… a jeszcze bardziej dla osób, które polityką się NIE INTERESUJĄ – teraz zaczną! (3 propozycje)

„Wielki następca”Anna Fifield
Jedna z ciekawszych książek, jakie w tym roku przeczytałem. Autorką jest babeczka, która przez wiele lat pracowała, jako koreańska korespondentka dla Washington Post, więc wie o czym pisze. Po lekturze będziecie bogatsi o następującą wiedzę:
– Jak to się stało, że biedna Korea, będąca w politycznych kleszczach pomiędzy ZSRR a USA, dała radę zbudować reżim, który dysponuję bronią atomową i ma status pijanego „wujka na weselu”, czyli lepiej go omijać, bo cholera wie, co może mu strzelić do głowy
– Jak bardzo przechlapane mają mieszkańcy Korei Północnej? (spoiler -> bardzo bardzo)
– Jakie kary grożą za nielegalne oglądanie seriali z Korei Południowej?
– Jak to się stało, że g̶r̶u̶b̶y̶ młody Kim studiował w Szwajcarii i nikt o tym nie wiedział?
– Jak to się stało, że g̶r̶u̶b̶y̶ młody Kim przejął władzę, chociaż nie był ani z prawego łoża, ani najstarszy?
– Co łączy Koreę Północną i serial „Breaking Bad”?
– Co łączy  TVP  z koreańskimi mediami?
– Jak to się stało, że gruby Kim i Denis Rodman są najlepszymi ziomkami?

Niestety książka ma jedną wadę. Otóż po jej przeczytaniu zaczepia się przypadkowych ludzi i wyjeżdża z tekstem –> Hej, a wiedziałeś, że w Korei Północnej…

„Trolle Putina”Aro Jessikka
Kolejny w pytkę reportaż, tym razem o skali i wpływie internetowych manipulacji na światową politykę. Niby wiemy, że w internecie trzeba uważać, bo wystarczy jedno kliknięcie w lipny link i skroją nas z całej kasiory, że nie każda dziewczyna z Tindera faktycznie jest dziewczyną oraz że portale społecznościowe roją się od fake newsów i komentarzy generowanych przez farmy trolli, a jednak ciągle się na to nabieramy. Książka pokazuje na konkretnych przykładach, jak to wszystko działa i kto na tym korzysta. Czyta się jak dobry thriller, z tym, że to całe szpiegostwo, cyberprzestępczość, fejkowe komcie, podrzucanie tematów na odwrócenie uwagi od prawdziwych afer i kampanie nienawiści to żadna literacka fikcja, tylko przeciętny dzień na fejsbuczku. Polecam postąpić jak ja i kupić od razu dwie sztuki – jedna na prezent, jedna dla was.

„Mecz to pretekst” – Anita Werner, Michał Kołodziejczyk
Trzeci reportaż na liście, tym razem popełniony przez polskich dziennikarzy w osobach Anity Werner, czyli pani z Faktów TVN oraz jej boyfrienda Michała Kołodziejczyka, który ogarnia sport w Canal+. Zgodnie z tytułem piłka nożna jest tu bardziej tłem, a raczej spoiwem łączącym wszystkie poruszane historie. Głównym tematem jest polityka, rasizm, nacjonalizm, terroryzm oraz inne problemy społeczne, które bardzo często kumulują się właśnie na piłkarskich stadionach. Autorzy odwiedzili m.in. Irlandię, Izrael, Hiszpanię oraz Bośnię i Harcegowinę, gdzie podjęli się próby opowiedzenia o lokalnych problemach przez pryzmat piłki nożnej. Najlepszą rekomendacją jest fakt, że książka rozeszła się jak buty w obuwniczym i zaledwie kilka dni po premierze, wydawnictwo organizowało dodruk.

Kolejne trzy książki polecam fanom seriali i zakulisowych historii

„Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie”Miller Kelsey
Jest to album w bardzo wyjściowym wydaniu, wypełniony zdjęciami, ciekawostkami z planu, analizą najlepszych odcinków oraz komentarzami twórców i aktorów, czyli Święty Graal dla wszystkich fanów Przyjaciół. (jakieś 10 miliardów ludzi jest w targecie). Ostrzegam, że istnieje ryzyko iż zamówicie dla konkretnej osoby, a ostatecznie zostawicie dla siebie. Spoko, nie oceniam, też mi się tak zdarzyło kilka razy.

„11 pierścieni”Hugh Delehanty, Phil Jackson
Pozycja numer dwa skierowana jest do fanów netflixowego dokumentu „Ostatni taniec”, którzy łakną jeszcze więcej wiedzy o Jordanie i Chicago Bulls. To co oferuję, przerośnie wasze oczekiwania –> mianowicie ta sama historia, ale opowiedziana z perspektywy najwybitniejszego kołcza ever, czyli Phila Jackosna. Zacznijmy od tego, że gość po sześciu tytułach zdobytych z Bykami, dołożył pięć kolejnych z Lakersami <sic!>. Jakby nie patrzeć, je*****ki jest Władcą Pierścieni. Łącznie spędził kilkanaście lat na najwyższym poziomie NBA, gdzie musiał zmagać się z indywidualistami pokroju Jordana, Rodmana, Pippena, Bryanta, Shaqa i jeszcze kilkoma gagatkami. Na samą myśl idzie dostać jebla, tymczasem Jackson dawał radę. Poza tym sporo smaczków -> przepychanki z zarządem, ciekawostki transferowe, skandale wielkie jak dziura budżetowa oraz skandaliki malutkie jak powierzchnia San Marino. Na pewno o wszystkim nie wiedzieliście. O przekozackiej okładce nawet nie wspominam. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia.

„Rahim. Ludzie z tylnego siedzenia”Przemek Carso, Sebastian Salbert
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że rapsy są najpopularniejszym gatunkiem muzycznym w Polsce, film „Jesteś Bogiem” jest na liście filmów z największą frekwencją kinową w historii polskiej kinematografii, a Paktofonika ma status kultowego składu hip-hopowego, wyjdzie nam, że książka o Rahimie – raperze, producencie, współzałożycielu Paktofoniki i Pokahontaz, jest najgorętszą tegoroczną premierą z nurtu muzycznego. Założę się, że każdy, kto choć trochę siedzi w tych klimatach, chętnie dowie się z pierwszej ręki, jak to wszystko właściwie się zaczęło i co się wydarzyło dalej, kiedy nie było już Magika. Osobiście wchodzę w to jak zły.

Dla fanów fantastyki, heheszków, dreszczyku grozy oraz znanych historii w alternatywnym wydaniu (2 propozycje)

„Chłopcy” – Jakub Ćwiek
A gdyby tak połączyć serial „Synowie Anarchii” z historią o Piotrusiu Panie? Nie musicie dłużej się zastanawiać, co by z tego wyszło, bo tak się składa, że Jakub Ćwiek już dawno to rozkminił. „Chłopcy” to historia o byłych towarzyszach Piotrusia Pana, którzy zakładają gang motocyklowy, a szefuje im zabójcza Dzwoneczek. Znajdziecie tu wszystko – inby, rozróby, libacje, wulgary, pokręcone pomysły i heheszki po bandzie, czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Łącznie wyszły cztery tomy i tak się fajnie złożyło, że teraz wszystkie możecie mieć w jednej, blisko 1000-stronicowej knidze, bo właśnie ukazało się zbiorcze wydanie jubileuszowe, wzbogacone o niepublikowane do tej pory opowiadanie. Żal nie brać. Zresztą sam też czekam na powiadomienie, że książka jest już w paczkomacie.

„Harde Baśnie” – wydanie zbiorowe
Ostatnią propozycją są „Harde Baśnie”, czy antologia popełniona przez 13 autorek, wśród których znajdziemy m.in. Anetę Jadowską i Annę Kańtoch. Koncept jest dość prosty, mianowicie każda autorka bierze na warsztat znaną baśń i przedstawia ją w zupełnie nowej interpretacji. Tym sposobem staniemy przed szansą poznania alternatywnych wersji historii o Czerwonym Kapturku, Jasiu i Małgosi, Śpiącej Królewnie, Brzydkim Kaczątku i jeszcze kilku innych. Osobiście jeszcze „Hardych Baśni” nie czytałem, ale biorąc pod uwagę, że Madzia całkiem przypadkowo dostanie je na Mikołaja, niedługo nadrobię. Tym bardziej, że przemówił do mnie fragment z zajawki wydawnictwa -> „Tylko w świecie hardych baśni klątwę snu pomaga zdjąć hasło do Facebooka, największym wrogiem wróżki są krótkie terminy i nadmiar zleceń, a zasady BHP obowiązują nawet zombie!”. Zdecydowanie moje klimaty.

I to tyle z mojej strony. Mam nadzieję, że coś z tej listy sobie wybierzecie i prezenty pójdą z górki. A jeśli nadal wam mało, zostawiam link do wpisu z zeszłego roku, który powiększy pulę o kolejne 13 tytułów -> KLIK!. I jeszcze raz link do strony, gdzie wszystkie polecane tytuły można nabyć drogą kupna -> www.idz.do/sprezentuj-ksiazki. Pozdro600.