Freestyle
- Tytuł:Freestyle
- Autorzy:
- Wydawca:
- Gatunek:
Netflix przeprowadził eksperyment, który miał na celu sprawdzenie, co się wydarzy, jeśli zmiksujemy „Ślepnąć od świateł” z „8 milą”.
Efekt jest szokujący, bo okazało się, że z takiego połączenia wychodzi parujące guano. Żodyn nie przewidział.
Oczywiście mowa o filmie „Freestyle”, który opowiada o Diego (Maciej Musiałowski), aspirującym raperze… ale żeby jego kariera się wydarzyła, musi nagrać płytę. Niestety pojawia się problem, bo chłop ma już nagraną dużą cześć materiału, ale jego nieodpowiedzialny ziomek o ksywce Mąka, zajebawszy mikrofon ze studia, więc właściciel tego studia strzela fochem i rekwiruje pendrajwa z gotowymi kawałkami Diego i straszy, że nie odda dopóki Mąka nie spłaci mikrofonu i innych długów.
I tu już mamy pierwszy śmieszny moment, bo Diego z jednej strony czeka na swój moment sławy, ale żeby to się wydarzyło, musi uzbierać 30 zł, żeby odkupić mikrofon, z drugiej strony wieczorami daje koncerty w krakowskich klubach i te koncerty mają pełną publikę, a tłum zna teksty. Hmmm pomyślmy, czy w roku 2023 da się utrwalić i upublicznić materiał z pominięciem studia?
Diego generalnie jest 1 do 1 skopiowany z Eminema z „8 Mili”. Też chodzi w roboczych kombinezonach, ma na głowie czapeczkę zimową w środku lata i emanuje smutkiem, ale jak dobrze pamiętamy, Eminem w „8 mili’ napisał kawałek „Lose Yourself” i to było takie jebnięcie, że ja nawet nie. Tymczasem Diego napisał kawałek „Tektura”. Brzmi to jak Smolasty w jeszcze większej bieda wersji niż normalnie, a tekst leci tak -> „Możesz być najebany i usmażony jak tempura, ale uważaj na słowa, bo się złożysz jak tektura”.
Murowany hit XD, ale niestety nadal nad Diego wisi to 30 zł długu za ukradziony mikrofon, więc żeby zarobić taki szmal, Diego dogaduje się ze słowackim Wujkiem Samo Zło, że przemyci z Polski do Słowacji kilogram kokainy.
Jak on się w to władował, zapytacie? No normalnie, pojechał z Mąką na wycieczkę do Słowacji, jedli sobie Lentilki na stacji benzynowej, wtem podszedł do niego jakiś lokales i mówi -> „Tej, słyszałem, że znasz wszystkich w Krakowie, to weź mi załatw kilogram kokainy. Płacę jak za prezydenta”.
Diego faktycznie znał kogoś takiego w Krakowie, wziął od niego kilo koksu w komis i dalej miało iść z górki, wtem Mąka zapodał brilliant pomysł -> „Ej, a może zrobimy z tego kilograma dwa kilogramy. Mam takiego ziomka, co umie w takie rzeczy, poza tym Słowacy się nie jorbną, a hajs będzie podwójny. Win-Win”.
Tak zrobili, ale zapomnieli, że Diego ma romans z dziewczyną kumpla i jak kumpel się o tym dowiedział, to ukradł mu dragi, co sprawiło, że Diego miał przypał i w Polsce i na Słowacji, ale na szczęście przypomniało mu się, że zna taką jedną dziewczynę, co ma ojca bandziora, więc do niej zadzwonił z prośbą, żeby umówiła go na audiencję u starego.
Diego wbija do największego bandziora w Krakowie… w trakcie spotkania biznesowego z innymi bandziorami… w tym swoim roboczym kombinezonie i zimowej czapeczce, po czym mówi -> „Kup ode mnie narkotyki, plizka. Niedrogo mam”.
Bandzior na niego z ryjem, że „Ej, what aru doing? Wbijasz do mnie na kwadrat, ani dzień dobry, ani pocałuj mnie w sygnet i jeszcze przy córce jakies dopalacze wyciagasz? Prosisz się o betonowe buty”, na co Diego odpala oscarowy speech -> „Mordo, niczym sie nie różnimy. Widzie po tobie, że masz ten sam pęd do przypału, co ja, więc daruj sobie smutne gadki i kup ode mnie dragi”…. i typ faktycznie kupuje. No kurwa XD.
A później Diego wymyśla taki plan, ze wszyscy złole odwalają sie nawazjem, a on z dziewczyną kolegi odchodzi na tle zachodzącego słońca do najbliższego Media Expert, gdzie kupuje sobie mikrofon, a sekundę później dzwoni mu telefon i w słuchawce jakiś typ pyta, czy nie chciałby nagrać featuringu z Bedoesem.
Wspaniały był to film, nie zapomnę go nigdy. Wynika z niego, że krakowscy gangsterzy są głupsi niż Jola Rutowicz, a miastem tak naprawdę trzęsą pryszczaci gimnazjaliści w zimowych czapkach, których rozmowy wyglądają mniej więcej tak:
– Joł ziomalu, co tam na rejonie?
– A sztywniutko mordeczko
– No to esa
– Rejczel, elo
– Z fartem
A te rapsy ze ścieżki dźwiękowej, chyba miały na celu udwodnić, że „Jeden Osiem L” to w sumie spoko było. Zresztą dziwnym trafem równo z premierą tego filmu, Sylwia Grzeszczak rozstała się z Liberem. Przypadek? Nie sądzę. Teraz to i ja się nie przyznaję do polskich rapsów, a kiedyś nawet lubiłem.
Fajnie, ale nie róbcie tego więcej.