Powrót do Przyszłości. Rzeczy, których nie wiedziałeś.
„Powrót do przyszłości” obchodzi dziś „małą” rocznicę, w związku z czym przewiduję zalew internetu najróżniejszymi smaczkami dotyczącymi tej franczyzy. Jako wielki fan serii, nie mogę być gorszy i też dorzucam swoje trzy grosze. Przed wami lista 50 faktów, mitów, plotek i anegdotek powiązanych z trylogią. Poza konkursem dodam, że za dzieciaka tak bardzo jarałem się „Powrotem” (ten stan trwa nadal), że nawet zdarzyło mi się obejrzeć wszystkie części na niemieckim kanale Pro 7. Cóż, czasy były ciężkie, brak neta i torrentów, a w naszej telewizji sama padaka, więc nie wybrzydzałem. Niemiecki dubbing zdecydowanie nie jest rzeczą, którą polecam, ale nawet on nie był w stanie popsuć zabawy. Z dialogów za wiele nie zrozumiałem, ale do dziś pamiętam, że tytuł w germańskim tłumaczeniu brzmiał „Zuruck in die Zunkuft”. Ten epizod chyba wystarcza, żebym mógł się uważać za największego fana.
1. Dziś jest dokładnie ten dzień, w którym wylądował Marty McFly przy skoku w przyszłość. Wszyscy fani filmu przeżywają właśnie nerdgasm.
2. Impuls do stworzenia filmu dał scenarzysta i producent Bob Gale, który przypadkiem znalazł album ze szkolnymi zdjęciami swojego ojca. Uznał go za „nerda” i zaczął zastanawiać, czy zostaliby przyjaciółmi, gdyby chodzili do szkoły w tym samym czasie? Opowiedział o tym reżyserowi Robertowi Zemeckisowi, a ten podchwycił temat.
3. Wytwórnia Columbia Pictures odrzuciła scenariusz, uznając, że jest zbyt grzeczny i cukierkowy. W tamtym czasie największym powodzeniem cieszyły się komedie przepełnione podtekstami seksualnymi. Na ich tle „Powrót do przyszłości” wyglądał jak film dla dzieci, stąd sugestia, aby z projektem zwrócić się do studia Disney’a. Ten z kolei odmówił produkcji ze względu na niepokojący wątek miłosny między matką i synem. Uznali, że kazirodztwo niezbyt dobrze komponuje się z wizerunkiem Myszki Miki.
4. Sytuacja malowała się beznadziejnie. Scenariusz odrzucały kolejne wytwórnie, a fakt, że dwa poprzednie filmy Roberta Zemeckisa zaliczyły finansową klapę, nie pomagał w negocjacjach. Kiedy już wydawało się, że „Powrót do Przyszłości” nigdy nie powstanie, w projekt zaangażował się Steven Spielberg i przekonał do udziału studio Universal Pictures. Zanim jednak wytwórnia dała zielone światło do rozpoczęcia zdjęć, odrzuciła 40 wersji scenariusza, wymagając wprowadzania kolejnych poprawek.
5. Jedną z wielu rzeczy, o które toczyły się spory był tytuł. Szef Universal Pictures, Sid Sheinberg, nalegał, aby został zmieniony na „Kosmita z Plutona” („Spaceman from Pluto”). Uważał, że „Back to The Future” to oksymoron, który się nie sprzeda. Nie wierzył, że ktokolwiek o zdrowych zmysłach, pójdzie na film ze słowem „Future” w tytule. Steven Spielberg kulturalnie kazał spadać mu na drzewo, wysyłając karteczkę z tekstem „wyborny żart Sid”, na co Sheinbergowi głupio było się przyznać, że propozycja jest śmiertelnie poważna i uciął temat.
6. Jednak Sid miał też kilka dobrych pomysłów. To on wymusił, aby profesor Brown w ostatecznej wersji został doktorem, „bo profesor nie mógł mieć za kumpla nastolatka”. Trzeba przyznać, że „Doc” jest o wiele bardziej nośne niż „Prof”. To Sid zablokował pomysł, według którego zwierzątkiem doktora Browna miał być szympans, „bo filmy z małpami się nie sprzedają”. Skończyło się na psie Einsteinie. To Sid zmienił imię matki Marty’ego z Meg na Lorraine, „bo tak ma na imię moja żona”. Ta ostatnia poprawka jak dla mnie za wiele nie wniosła, ale kronikarska dokładność obliguje mnie do podzielenia się tym faktem.
7. W pierwszej wersji scenariusza za wehikuł czasu miała robić … zamrażarka. Ostatecznie pomysł padł i wcale nie dlatego, że wyglądałoby to idiotycznie. Robert Zemeckis i Steven Spielberg obawiali się, że po filmie dzieciaki zaczną masowo zamykać się w lodówkach i co słabsze ogniwa zrobią sobie kuku.
8. Wybór DeLoreana do roli wehikułu czasu nie był przypadkowy. Zadecydowały drzwi, a raczej sposób w jaki się otwierają (do góry). Twórcy uznali, że ludzie z 1955 roku (czas, do którego cofa się Marty McFly w I części), wzięliby takie auto za statek kosmiczny.
9. John DeLorean, czyli twórca samochodu był wielkim fanem „Powrotu do przyszłości”. Napisał nawet list do producentów z podziękowaniami za „unieśmiertelnienie jego dzieła”. Warto wspomnieć, że krótko przed powstaniem filmu, John był wielokrotnie zatrzymywany przez policje za posiadanie kokainy, co negatywnie odbiło się na marce jego samochodów. Każdy właściciel DeLoreana z automatu był brany za przestępce. „Powrót do przyszłości” nie tylko ocieplił wizerunek, ale uczynił markę kultową. Ręka do góry, kto nigdy nie pomyślał jak zajebiście byłoby mieć DMC-12 na własność? John naprawdę miał za co dziękować. Niewiele brakowało, żeby za wehikuł robił Ford Mustang. Twórcy otrzymali od Forda propozycję powiększenia budżetu o dodatkowe 75 tysięcy dolarów, jeśli DeLorean zostanie zastąpiony przez Mustanga. Okazuje się, że w tamtych czasach nie wszystko było na sprzedaż i Bob Gale odpowiedział tekstem, który przeszedł do historii: „Doc Brown doesn’t drive a fucking Mustang!” #zaorane
10. Miłości do DeLorean’a nie podzielał Michael J. Fox. Po latach, w jednym z wywiadów przyznał nawet, że „kurewsko go nienawidził” i doskonale rozumiał dlaczego autko nie odniosło sukcesu na rynku motoryzacyjnym. Twierdził, że DeLorean był ciasny, niepraktyczny (nie dało się otworzyć drzwi jeśli obok parkował inny samochód), cały czas się psuł, a przez wystające wyposażenie wewnątrz kokpitu, uszkodził sobie dłoń. Aby podkreślić jak wielką jest kupą złomu, Fox za każdym razem podczas wysiadania markował uderzenie głową w drzwi. Była to improwizacja nieprzewidziana w scenariuszu.
11. Twórcy również musieli trochę się nagimnastykować, żeby furak zaczął współpracować. Za podnoszenie drzwi DeLoreana odpowiadały automatyczne sprężarki. Podczas zdjęć było bardzo zimno, dlatego gaz w sprężarkach się skraplał, co powodowało ciągłe opadanie drzwi. Żeby temu zapobiec, na planie pojawiły się specjalne suszarki, które utrzymywały odpowiednią temperaturę gazu.
12. DeLorean w rzeczywistości nie był tak szybki, jak można mniemać po filmie. Pod maską siedział czterocylindrowy silnik Volvo, który potrzebował znacznie więcej czasu do osiągnięcia ekranowej prędkości 88 mil/h (140 km/h).
13. W pierwszej części Delorean był zasilany plutonem, który to doktor Brown pożyczył sobie od libijskich uchodźców terrorystów. W dwójce autko zostało lekko zmodyfikowane i uzyskuje energię poprzez urządzenie do recyklingu śmieci. W rzeczywistości jest to elektryczny młynek do kawy. We wcześniejszych wersjach scenariusza, Delorean miał być zasilany Coca Colą. Ostatecznie Pepsi wyłożyło więcej kasy na stół i to ich logo przewija się w filmie, jednak ze względów wizerunkowych, nie wyrazili zgody, aby napój robił za paliwo.
14. Rola Marty’ego McFly’a od początku była pisana pod Michaela J. Foxa. Niestety ze względu na inne zobowiązania aktora, brał w tym czasie udział w produkcji serialu „Więzy rodzinne”, twórcy byli zmuszeni do poszukiwań innego kandydata. W pierwszej kolejności zgłosili się do Ralpha Macchio, jednak gwiazda „Karate Kid” odrzuciła rolę twierdząc, że film o „dzieciaku, samochodzie i pastylkach plutonu” nie ma szans na sukces. Kolejnymi kandydatami byli C. Thomas Howell, który już trochę grywał u Spielberga i Eric Stoltz. Ostatecznie wybór padł na tego drugiego. Po 5 tygodniach zdjęć, Robert Zemeckis nagle stwierdził, że nie ma feelingu ze Stolcem Stoltzem i po prostu go zwolnił. W wyniku tej decyzji 1/3 gotowego filmu i 3 miliony dolaców poleciały do kosza. Twórcy zrobili jeszcze jedno podejście po Michaela J. Foxa i tym razem się udało. Producenci „Więzów rodzinnych” zgodzili się na angaż pod warunkiem, że nie zakłóci on pracy na planie ich serialu. Następne 3 i pół miesiąca okazało się najbardziej pracowite w karierze Foxa. Każdego dnia o godzinie 9.30 kierowca zawoził Michaela do studia „Paramount”, gdzie do 17:00 pracował nad serialem. Następnie przyjeżdżał drugi kierowca, tym razem z „Universal Pictures”, który zawoził go na plan „Powrotu do przyszłości”. Zdjęcia trwały do świtu. O 6 rano wracał do domu, kładł się spać na 3 godziny, po czym znowu zjawiał się kierowca nr 1 i cały cykl zaczynał się od początku. Wyjątek stanowiły weekendy. Nie nagrywano wtedy serialu, więc Fox mógł brać udział w zdjęciach dziennych do „Back to the Future” na pełen etat.
15. Na potrzeby filmu, Michael J. Fox brał lekcje gry na gitarze i jazdy na deskorolce.
16. Sędzia w przesłuchaniach zespołów, który mówi Marty’emu, że jest „zbyt cholernie głośno” to Huey Lewis, bardzo popularnym w tamtym czasie muzyk. Huey nagrał też dwie piosenki na ścieżkę dźwiękową.
17. John Lithgow i Jeff Goldblum byli poważnie rozważani do roli Doktora Browna
18. Ostatecznie rolę doktora Browna dostał Christopher Lloyd, który musiał grać lekko przygarbiony, aby choć trochę zniwelować 20 centymetrową przewagę wzrostu nad Michael’em J. Fox’em.
19. Rolę Biff’a Tannena zagrał Tom Wilson, choć pierwszym wyborem był Tim Robbins. Obecnie Tom najwięcej czasu poświęca karierze stand-up’era i nawet daje radę, sprawdźcie na youtube. O jego poczuciu humoru niech świadczy fakt, że zmęczony ciągłym odpowiadaniem na te same pytania, przygotował specjalną wizytówkę z odpowiedziami, którą wręcza fanom, kiedy nie jest w nastroju do rozmowy.
20. Biff Tannen otrzymał swoje nazwisko od Ned’a Tanen’a, grubej ryby ze studia „Universal”, która okazała się szczególnie nieuprzejma dla Zemeckis’a i Gale’a podczas spotkania w sprawie scenariusza do filmu „I Wanna Hold Your Hand”.
21. Elizabeth Sue była trzecią odtwórczynią roli Jennifer, czyli dziewczyny Marty’ego McFly’a. Pierwsza w tej roli wystąpiła Melora Hardin, ale straciła angaż w momencie, kiedy z obsady wyleciał Eric Stoltz. Zastąpiła ją Claudia Wells, jednak ze względu na chorobę matki musiała zrezygnować z udziału w II i III części. W jej miejsce pojawiła się własnie Elizabeth.
22. Crispin Glover, czyli ojciec Marty’ego z pierwszej części, odrzucił propozycję gry w kolejnych epizodach. Powodem była żenująco niska gaża. Przynajmniej tak powiedział. Mimo to, w dwójce ponownie możemy zobaczyć go na ekranie. Udało się to dzięki wykorzystaniu materiałów archiwalnych oraz sprytnej charakteryzacji nowego aktora, Jeffrey’a Weissman’a. Crispinowi bardzo nie spodobała się taka zagrywka i w ramach rewanżu, wytoczył producentom pozew za bezprawne wykorzystanie wizerunku. Sprawa zakończyła się ugodą i wypłaceniem 700 tys. dolców zadośćuczynienia dla Crispina. Not bad.
23. Tak sobie myślę, że Crispin naprawdę był wrzodem na dupie. Okazuje się, że podczas zdjęć stracił głos i przed kamerą wykonywał tylko nieme ruchy ustami. Dźwięk został dograny w postprodukcji.
24. Skoro już jesteśmy przy rodzicach Marty’ego, warto zauważyć, że Michael J. Fox jest tylko 10 dni młodszy od Lei Thompson, grającej jego matkę i prawie 3 lata starszy od filmowego ojca, Crispina Glovera.
25. Marty i Dr Brown pierwszy eksperyment z wehikułem przeprowadzają na parkingu pod supermarketem „Twin Pines Mall” (Bliźniacze Sosny). Nazywa wzięła się od dwóch sosen rosnących na wspomnianym terenie. Podczas skoku w czasie do lat 50., Marty przy lądowaniu tratuje jedną z nich. Po powrocie do lat 80., supermarket nazywa się „Lone Pine Mall” (Samotna Sosna). #efektmotyla
26. Pierwotny plan zakładał, że w finałowej scenie, Delorean zostanie napędzony energią pochodzącą z wybuchu bomby atomowej. Tak, bomby atomowej! Miała ona zostać zdetonowana na terenie poligonu wojskowego, a Marty miał wjechać na jego teren dokładnie w momencie wybuchu. Jeśli myślicie, że to głupi pomysł, powinniście wiedzieć, że przez chwilę było jeszcze gorzej. W scenariuszu, który przewidywał zamrażarkę w roli wehikułu, plan zakładał, że bomba spadnie wprost na nią. Bogu dzięki, że w budżecie zabrakło kasy na tak ambitne pomysły i ostatecznie zdecydowano się na energię pioruna uderzającego w wieżę zegarową. Jednak w internecie istnieje roboczy draft sceny z bombą. Rzućcie okiem i sami oceńcie.
27. Jeśli chodzi o scenę z piorunem i wieżą zegarową, została ona nakręcona na miniaturowej makiecie. Każdy szczegół ulicy został skrupulatnie odwzorowany, a wehikuł był zabawką.
28. W pierwszej części „Powrotu do Przyszłości” łącznie użyto tylko 32 efekty specjalne, co jak na film sci-fi jest śmiesznie małą liczbą. Trzeba jednak zauważyć, że twórcy odwalili multum robótek ręcznych – makiety, charakteryzacje, itd. #staraszkoła
30. Nawiązując jeszcze do niedoszłej sceny z wybuchem bomby atomowej, wychodzi na to, że Zemeckis i Spielberg mają jakiś fetysz na tym punkcie. W scenie kiedy Dr Brown „pożycza” pluton od terrorystów, na zderzaku jego ciężarówki można dojrzeć naklejkę z napisem “One nuclear bomb can ruin your whole day“. Z kolei w III części, kiedy Marty cofa się do roku 1885, ubrany jest w strój czirlidersko-cowboyski z symbolem atomu na ramionach.
31. Innym fetyszem jest liczba 1,21, która kilkukrotnie przewija się przez film. Kiedy doktor Brown wysyła psa Einsteina na minutę w przyszłość, na ekranie mija dokładnie 1 minuta i 21 sekund. Einstein wraca z przyszłości dokładnie o godzinie 1:21, a moc potrzebna do uruchomienia wehikułu czasu to 1,21 gigawata. Przypadek?
34. Pierwsza cześć „Powrotu do przyszłości” zgodnie z planem miała zadebiutować w kinach w październiku 1985 (dobry rocznik!). Sprawy nabrały tempa, kiedy Sid Sheinberg obejrzał wstępny materiał. Wyczuł, że film zapowiada się na mega hiciora, więc uznał, że dobrze byłoby wstrzelić się jeszcze w sezon letni i maksymalnie wyłomotać ludzi z kasy. Ekipa zaczęła zapieprzać jak buldożery na budowie, a Zemeckis zdecydował się nawet na zatrudnienie dodatkowego montażysty. Film trafił do kin 3 lipca, czyli dzień przed „świętem niepodległości” i zaledwie po 9 tygodniach od ukończenia zdjęć. Nieźle, mi dłużej schodzi na montaż filmów z wakacji. Właśnie mija 8 miesiąc, od kiedy składam materiał z Filipin.
35. „Powrót do przyszłości” był najbardziej kasowym filmem w 1985 roku. Przez 11 tygodni zajmował pierwsze miejsce w amerykańskim box office, notując $210 milionów dolarów przychodu i zostawiając w tyle m.in. „Rambo”, „Rocky’ego IV” i „The Goonies”. Cała trylogia zarobiła około miliarda dolarów. Film jest ponadczasowy, więc licznik bije dalej.
BTW: W 1985 roku bardzo dobrze radził sobie Chevy Chase z 3 filmami w TOP15, no i Sly okupujący pozycję 2 i 3.
36. Na etapie nagrywania pierwszej części, Zemeckis i Gale „ponoć” totalnie nie brali pod uwagę kręcenia kontynuacji. Otwarte zakończenie, w którym doktor Brown przybywa z przyszłości zmodyfikowanym DeLoreanem „ponoć” miało być żartem, takim puszczeniem oka do widowni. Dopiero po sukcesie kinowym, zaczęły się rozmowy pt. „a może by tak jeszcze raz, albo i nawet dwa razy ludzi wyłomotać z kasy?”.
37. Na potwierdzenie tej wersji, Zemeckis stwierdził, że gdyby faktycznie od początku myślał o kolejnych częściach, nie wsadzałby do samochodu dziewczyny Marty’ego. To bardzo zawęziło pole manewru. Żeby nie przeszkadzać w rozwoju wydarzeń, na początku sequela Jennifer traci przytomność. #seksizm
38. Druga i trzecia część były kręcone praktycznie równocześnie (3 tygodniowy odstęp na zbudowanie kolejnego planu), 5 lat po premierze pierwszego „Powrotu do przyszłości”. Później ten sam manewr powtórzyli twórcy „Matrixa”. Ciekawostką jest fakt, że Michael J. Fox w ciągu 5 lat totalnie zatracił umiejętność jazdy na deskorolce. Czyli to nie jest tak jak z jazdą na rowerze.
39. Jeszcze smaczek dotyczący wieku. Michael J. w każdej części grał 17-latka, w rzeczywistości mając 23 lata w jedynce i 28 w dwóch kolejnych epizodach. Wnioski? Po pierwsze do pewnego momentu czas obchodził się z nim bardzo łaskawie i faktycznie wyglądał jak gimbus. Dwa, 28 lat było spoko na potrzeby kontynuacji „Powrotu do przyszłości”, ale wciąż za mało, żeby ubiegać się o rolę nastolatka w „Beverly Hills 90210”.
40. Druga cześć była debiutem aktorskim Frodo Bagginsa Elijah Wood’a. Miał wtedy 8 lat i pojawia się w scenie przy automatach do gier z lat 80-tych.
41. Kilka miesięcy temu internet zalała fala obrazków z drugiej części „Powrotu”, na których widać szyld kina z zapowiedzią VII epizodu „Gwiezdnych wojen”. Ludzie zajarali się faktem, że film tak trafnie przewidział przyszłość i „szerowali” dalej jak szaleni. Nawet Disney się zgadzał. Oczywiście zdjęcie był fejkiem. Prawdziwa scena zawierała szyld z filmem „Szczęki 19” w reżyserii Maxa Spielberga, czyli syna Stevena.
42. W drugiej części Doc Brown ma na sobie „futurystyczną” koszulę, która przedstawia jedną ze scen z trzeciego epizodu.
43. Pomysł na osadzenie akcji trzeciej części na dzikim zachodzie, powstał podczas rozmowy Zemeckisa z Foxem. Rozważali możliwe opcje i Micheal J. rzucił, że zawsze marzyło mu się zagrać w westernie.
44. Kiedy był już znany czas i miejsce akcji dla trzeciej części, twórcy zaczęli zastanawiać się na plotem. Stwierdzili, że z rodziną McFly zrobili już wszystko i w każdej pozycji, więc przydałaby się jakaś odmiana. Na tapetę wzięli Dr Browna i wplątali go w wątek miłosny. To był moment przełomowy w karierze Christophera Lloyda. Mając 48 lat na karku, po 15 latach w branży i 46 rolach na koncie, po raz pierwszy zagrał w scenie pocałunku. Szczęściara, którą kopnął taki zaszczyt była Clara Clayton.
45. Kapela grająca country na potańcówce w trzeciej części to ZZ TOP. Legenda głosi, że panowie po prostu tego dnia kręcili się po terenie studia „Universal” i zostali zaczepieni następującym pytaniem: „Ej nie zagralibyście jednego kawałka w filmie?”. Według kolejnej legendy podczas ujęcia popsuła się kamera, co wymusiło przerwę w zdjęciach. W tym czasie Michael J. Fox podbił do zespołu z pytaniem: „Znacie kawałek Hey Good Lookin’?” Znali i zagrali, po czym zaczęły spływać prośby o kolejne utwory i tym sposobem rozkręciła się niezła imprezka. W międzyczasie kamera została naprawiona, ale Zemeckis nie chcąc psuć zabawy, jeszcze przez jakiś czas nie dzielił się tą wiadomością. Info pochodzi z książki Billa Gibbons’a „Rock and Roll Gearhead”.
46. Kiedy byłem, kiedy byłem małym chłopcem hej, zawsze nurtowało mnie pytanie jakim cudem na końcu I i II części wyskakuje napis „To be continued”, a zaraz po nim zajawki kolejnych epizodów?. Toż to impossible! Z dwójką już się wyjaśniło, bo wiemy, że była kręcona równocześnie z trójką. Natomiast do jedynki trailer zaczęto dodawać dopiero na VHS-ach wydanych po 1990 roku. Największa zagadka dzieciństwa rozwiązana.
47. Był taki etap w karierze Roberta Zemeckisa, kiedy wyglądał jak pieprzony klon Wojciecha Malajkata.
48. Jeśli nigdy nie widzieliście „Powrotu do przyszłości” koniecznie musicie nadrobić, a teraz rzućcie okiem na 60 sekundowe streszczenie.
49. Polecam również „Szczerecezję” od Człowieka z Dupy i Grubego z Radia Zet.
50. A żeby dobić do okrągłej 50-ątki, podrzucę jeszcze „Wreck To The Future” według Cyber Mariana.