Netflix „Love is Blind”

Love is Blind

Top 5 najbardziej uzależniających rzeczy na świecie

  1. Barbiturany
  2. Kokaina
  3. Alkohol
  4. Heroina
  5. Love is Blind

True story, netflixowy program „Love is Blind” to moje ulubione guilty pleżer ever i nawet nie jest mi przykro. Znacie ten format?

Long Story Short jest takie, że kilka babeczek i kilku chłopów przez kilka dni ze sobą randkuje… przez ścianę. Ot typ siedzi w jednym pokoju, babeczka w sąsiednim i się słyszą, ale nie widzą. Na początku każdy robi pełne okrążenie i gada ze wszystkimi uczestnikami, ale już po kilku zdaniach jest w stanie stwierdzić, czy osoba ze ścianą ma to samo flow, czy jest z totalnie innej bajki. Jeśli to drugie, zostaje wyeliminowana i tym samy baza randkowiczów maleje.

Plan jest taki, aby uczestnicy znaleźli swoją bratnią duszę bazując wyłącznie na pierdololo i emocjach. Zero zakłamywania rzeczywistości wyglądem fizycznym. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, następują zaręczyny (przez ścianę) i zakochańcy kończą ten etap programu jako narzeczeństwo (i dopiero wtedy widzą się po raz pierwszy). W następnym etapie jadą do fancy hotelu na miesiąc miodowy, gdzie mają się lepiej poznać, a później przenoszą do wspólnego mieszkania, gdzie mają już żyć tak jak przed programem i sprawdzić, jak im ten związek pyknie na co dzień. Finałem jest ślub, podczas którego chłop i babeczka muszą ostatecznie zdecydować, czy przyklepują ten związek, czy dają w długą.

I już wam tłumacze, dlaczego jest to najwspanialszy format ever -> ano dlatego, że dostajemy odwrotność komedii romantycznych. W komediach romantycznych typo i babeczka zazwyczaj na początku się nie lubią, potem się lubią, ale schodzi jakieś nieporozumienie, przez które znowu się nie lubią i dopiero w finale, któreś z nich ogarnia, że jednak się lubią, po czym przebiega na krzywy ryj przez bramki na lotnisku, aby wstrzymać samolot odlatujący do Chicago z lubym na pokładzie, a później Kiss Kiss i wszyscy żyją długu i szczęśliwie.

Tymczasem w Love is Blind najpierw schodzi pierdololo przez ścianę, gdzie typ pyta babeczki -> Ej wolisz majonez Winiary, czy Kielecki? Na co babeczka odpowiada, że nie jest taka, jak inne i woli Kętrzyński, na co gość -> OMG, to tak jak ja! Kocham cię, wyjdziesz za mnie? Na co ona -> Już myślałam, że nigdy nie zapytasz.

Na tym etapie wierzą, że znaleźli swój ideał i nawet, jeśli okaże się, że ta druga osoba wygląda jak Buka z Muminków, to niczego to nie zmieni, bo przecież braterstwo dusz jest najważniejsze… a w następnym odcinku koleś, który powiedział o tym braterstwie dusz, nagrywa setkę i leci tak: „Nie no super jest ta dziewczyna, naprawdę wygrałem życie, że na nią trafiłem, możemy pogadać o wszystkim… tylko jeden mały szkopuł, ot konar mi przy niej nie płonie, bo mam wrażenie, jakbym gadał z własną ciotką. Na razie jej naściemniałem, że z szacunku do niej chce poczekać z BANG do ślubu i to łyknęła, ale nie jest dobrze. Zegar tyka, a konar ani mru mru” XD

Inni zakochańcy też wspaniale się dogadywali przez ścianę, baaa babeczka otworzyła się przed chłopem, że schudła 30 kilogramów i ma takie lęki, że znowu przytyje, na co on -> ja bym cię kochał, jakakolwiek byś nie była, na co ona -> jesteś wspaniały, dzięki tobie już nie będę się tym martwiła.

Przeskakujemy dwa odcinki dalej, kiedy są już parą i polecieli na miesiąc miodowy do Meksyku. Typ z rana pyta babeczki, czy napije się kawy, ale jakoś tak wyszło, że babeczka to pytanie obróciła sobie w głowie i do jej mózgu doszedł komunikat -> jesteś gruba. Boom, płacz i awantura z odwłoka. I od tego momentu powtarzaj ten scenariusz 3x dziennie.

A do tego mamy dwie parki drugiego wyboru. Ot jeden koleś dostał kosza od babeczki, która była jego faworytką, ale uznał, że uj tam, tego kwiatu jest pół światu i oświadczył się kolejnej z listy. Przez chwilę próbował się oszukiwać, że dobrze postąpił i wszystko git… a później zobaczył na żywo babeczkę nr 1 i już wie, że wybrał kijowo. Ale póki piłka w grze

Identyczna akcja tyczy się jednej blondynki, która poza tym, że wygląda jak Ewa Chodakowska, przy okazji jest bardziej toksyczna niż rtęć. Ona też dostała kosza od swojego faworyta, więc na przeczekanie wzięła sobie innego, ale ma plan, żeby w kolejnym etapie programu zrobić roszadę, a że ten koleś co dał jej kosza jest jeszcze bardziej toksyczny niż ona, jad kiełbasiany i polon razem wzięte, a do tego nie jest zadowolony ze swojego aktualnego wyboru, możemy z góry założyć, że to się skończy dramą jakiej świat nie widział.

Jeśli jesteście koneserami dobrego paździerza, to Love is Blind zdecydowanie jest dla was XD. I przy okazji zdjęlibyście ze mnie piętno karmienia się takimi rzeczami. W kupie raźniej.