„1-800 Oświecenie” Taco Hemingway

„Kupiłem kawiarkę ponieważ Clooni zachwalał kawę z maszyn”

Skrobnąłbym wam dwa zdania o nowej płycie Taco Hemingwaya, ale znając życie, zaraz w sekcję komentarzy wjedzie grono osób, które żyje w przeświadczeniu, że ma super gust muzyczny i słuchanie Taco Hemingwaya jest nie tylko poniżej ich godności, ale w ogóle poniżej godności Homo Sapiens i generalnie tylko ich muza jest spoko, a reszta do zaorania.

Rozumiem to. Serio, mam tak samo z muzyką Ralpha Kamińskiego. Jedyną reakcją, jaką wywołują we mnie jego nuty, to ziewanie. Jup, wieczór z lekturą „Nad Niemnem” wydaje mi się milion razy atrakcyjniejszą rozrywką niż koncert Ralpha. Ludzie mają różne gusta, a Doda nie ma hitów. Tak po prostu jest i nic nie zrobisz.

A teraz przejdźmy do rzeczy -> wkurwia mnie ten gówniarz Taco Hemingway niemożebnie. Podobnie zresztą, jak wszyscy młodsi i zdolniejsi ode mnie, ale Taco Hemingway najbardziej, bo to co pisze, to są rzeczy wyciągnięte prosto z mojej głowy.

I teraz znowu skubany zrobił płytę o mnie, złożoną z moich rozkmin, lęków i niepokojów. Za to się idzie do sądu, a później płaci tantiemy.

Czy to jest muzycznie dobre? No mi siada całkiem spoczko, ale to nie jest istotne, bo ja jego płyty chłonę tekstowo, niczym tomik poezji Szymborskiej i jprdl, w najnowszej dostałem autoterapię w cenie abonamentu spotifaja.

Ta płyta jest o tym, że jesteśmy już innymi ludźmi niż „wtedy”, tymczasem inni ludzie chcieliby, żebyśmy byli tacy sami, jak kiedyś -> kiedyś byłeś fajniejszy, zabawniejszy, skromniejszy, miałeś większy luz w kolanach, etc. Gorzej, inni ludzie chcieliby, żebyśmy byli tacy, jak kiedyś, a my sami też się nie lubimy i traktujemy swoją aktualną wersję, jako stan przejściowy, bo przecież od poniedziałku się ogarniemy i wjeżdża siłka, samorozwój, work-life balans i mix sałat. Oczywiście nie od tego poniedziałku.

Komu odwaliło i z hedonisty, szamiącego kilogramowe burgery, poszedł ze skrajności w skrajność i teraz zlicza makra w posiłkach? Oczywiście mi.

Ten album jest o tym, że szarpie nami emocjonalnie i żeby się wyciszyć, szukamy po omacku „CZEGOŚ”. Czegoś nieokreślonego, więc testujemy na ślepo -> fury, ciuchy, używki, kołczingi, kolarstwo z tą całą MAMILową otoczką i inne tego typu fiksacje. Mną to już w ogóle tak ostatnio szarpie, że pewnego dnia miałem pisać tekst. Tekst z deadlajnem na jutro. No i siadam, odpalam worda, wtem myśl -> Nie no kurła nie mogę się skupić, bo w moim życiu jest pustka, którą może zapełnić tylko gramofon. Uj tam, że nie mam w domu żadnego winyla. Po prostu potrzebuję gramofonu, teraz natychmiast, bo byłem na koncercie Mrozu Unplugged i poczułem to wyrafinowane doznanie, jakie daje muzyka akustyczna i ja muszę w tym momencie mieć gramofon, zapuścić winyla, zatopić się w fotelu, zamknąć oczy i odczuwać. Więc zamiast pisać tekst, wpisałem w gugla -> „gramofon kup teraz” i odkryłem primo, że to nie są tanie rzeczy, drugie primo, że nie można tak po prostu kupić gramofonu. O nie, trzeba jeszcze kupić wzmacniacz i porządną kolumnę. I oczywiście przewody ze srebra za 40 koła, żeby odsłuch był bezstratny, bo inaczej bez sensu. Tak że nie napisałem tekstu i odczuwam niepokój psychiczny do teraz, bo w moim życiu brakuje gramfonu…. a kiedyś do szczęścia wystarczyła stówka na święta.

Ten album jest o tym, że kiedyś to było, a teraz to nie jest, aczkolwiek niedziela wieczór nadal stresuje. Ten album jest o tym, że mimo iż jest nam lepiej, prawdopodobnie nigdy już się tak bezwarunkowo nie ucieszymy i nie wzruszymy, jak kiedyś, bo zawsze da się mocniej, lepiej, intensywniej. Ten album jest o tym, że nosimy w sobie gunwo, które rośnie, ale nie jesteśmy Meghan Markle, żeby kogoś nim obciążać, więc nosimy je w sobie dalej, a ono puchnie i puchnie. Ten album jest o tym, że już nigdy nie będzie takiego lata i o tym, że jesteśmy sumą mentalności naszych starych z PRLu. Ten album jest o tym, że jesteśmy starzejącymi się boomerami i nic z tym nie zrobisz.

Ten album robi człowiekowi -> „Kurła też tak mam” i osobiście uważam, że jest genialny. Szkoda tylko, że nie mogę posłuchać go na gramofonie, wtedy odczuwanie na bank byłoby jeszcze intensywniejsze.