„Władcy Przestworzy” Donald L. Miller
- Autorzy:
- Wydawca:
- Gatunek:
… i wtedy zaczęli bombardować austriackiego akwarelistę i to był gejmczendzer dla losów II wojny światowej.
Mniej więcej takim zdaniem można zajawić książkę „Władcy Przestworzy” autorstwa Donalda L. Millera. Książkę, która sprawiła, że Steven Spielberg ponownie zadzwonił do Toma Hanksa i powiedział: „Mordeczko, chyba znalazłem idealny materiał na nasz kolejny serial, który dopełni tryptyk wojenny -> „Kompania Braci” + „Pacyfik” + „Władcy przestworzy”.
Tom Hanks na to odrzekł: „Brzmi dobrze, ale ta książka jest o pilotach bombowców, a to nie są tanie rzeczy. Do tego przydałaby się, jakieś ciekawe nazwiska do obsady. Np. ten typek co grał ze mną w „Elvisie” i ten krejzol z „Saltburn”, co ma teraz branie na Tik Toku. Osobiście dołożyłbym do tego polski akcent w osobie Joanny Kulig, czyli tak z 200-300 baniek trzeba liczyć. Znasz kogoś, kto może tyle dać?”
Steve: „Czej dzwonię… Halo, Tim Cuk? Słyszałem, że Apple sprzedaje tyle ajfonów, że kicha hajsem, a przy okazji ma własny striming… widzę tu opcję win-win. Wchodzisz? Extra, T.hanks”.
I właśnie tak narodził się serial „Masters of The Air”, którego obejrzałem dopiero jeden odcinek, więc jeszcze nie będę recenzował, ale przeczytałem za to książkę, czyli podstawę do ekranizacji i tu już wiem wszystko.
Książka po raz pierwszy została wydana w 2006 roku i od razu zgarnęła tytuł bestsellera. Zresztą jej autor, Donald L. Miller ma czarny pas w tej materii, bo 10 razy zdobył topkę bestsellerów New York Timesa.
„Władcy Przestworzy” to 600-stronicowa cegła z czcionką bez oszukiwania, czyli duuużo tekstu, duuużo treści, a co za tym idzie, nie dam rady zjawić wszystkich ciekawych wątków, które się przewijają. Nope, musimy zrobić to ogólnikowo -> książka serwuje nam fragment II wojny światowej przez pryzmat 8. Armii Powietrznej Stanów Zjednoczonych, która jako pierwsza przeniosła walki na tereny hitlerowskich Niemiec, zanim alianccy żołnierze postawili tam swoją stopę.
Ta historia to szczegółowe studium strategicznych bombardowań (ataki na kluczową infrastrukturę mającą na celu osłabienie mocy produkcyjnych i srogie straty zarówno w finansach, jak i zasobach ludzkich), jest tu też sporo polityki, bo autor pokazuje nam, jak decyzyjni 8. Armii układali sobie opinię publiczną i zdobywali hajs na jej utrzymanie i rozwój. A to wszystko przeplata się z portretami ludzi, którzy stanowili załogę tych bombowców. Młode chłopaki, którzy często musieli poświęcić rodzinę na rzecz służby, latali rozklekotanymi samolotami, prowizorycznie łatanymi pomiędzy misjami. Latali więcej niż powinni, ale to nie był dobry czas, żeby powoływać się instrukcje BHP. Zmagali się z olbrzymim ciśnieniem psychicznym. Z jednej strony wiedzieli, że z kolejnego nalotu mogą nie wrócić, ale ktoś musiał wziąć to ryzyko na siebie, a równocześnie chcieli żyć mocniej, bo być może to ich ostatni dzień.
To jest taka książka, która z jednej strony stanowi cenne źródło wiedzy, wszak autor słynie z konkretnych riserchów, wywiadownia naocznych świadków i powoływania się na materiały archiwalne. Z drugiej są tu przedstawione ludzkie losy, życiowe dramy, trudne decyzje i stres, że ten pilot, którego już znamy i z nim empatyzujemy, może nie wrócić z kolejnej misji.
Nie dziwę się, że Panowie Spielberg i Hanks postanowili wziąć akurat tę książkę na warsztat, aczkolwiek ciężko mi sobie wyobrazić, żeby udało im się zmieścić wszystko, bo jest tego naprawdę sporo. Podejrzewam, że będzie to tylko jakiś wycinek, jak w przypadku „Oppenheimera” (film i książka to dwa inne tematy). W każdym razie ksiażkę propsuję. Myślę, że to jest ten moment, kiedy mogę w podsumowaniu użyć słowa „wartościowa”, bo ta książka serio jest wartościowa. I zaangażuje i zrobi lekcję historii.