„Przegrana” Marek Stelar

Ocena Pigouta:

Tak mi się w życiu poszczęściło, że w jednym roku dałem blurba na książki Macieja Siembiedy i Marka Stelara #wygryw. W teorii powinno działać to tak, że ktoś mnie zna i ma podobny gust czytelniczy, więc sobie pomyśli -> Ooo jak Pigowi się podobało, to mi tez powinno siąść. Tymczasem tutaj sytuacja jest taka, że to są autorzy z absolutnej topki, których książki robią szum na rynku i pod koniec roku są w gronie nominowanych do wszelkich nagród… i wtedy ja -> „Mordo, blurbowałem je, więc po części to też mój sukces hehe!”

Sorka, ale nie będę ukrywał, że jaram się milion, aczkolwiek prywatnie mam poczucie, że jestem za wąski w barach, żeby tańczyć z takim sortem… po czym przypomina mi się, że w tym kraju można zrobić karierę w Bollywood bez wychodzenia z domu, to ja nie zblurbuję? Plażo proszę.

No i tym trochę długim wstępem dochodzimy do nowej książki (z moim blurbem) Marka Stelara, który BTW kilka dni temu zdobył nagrodę Wielkiego Kalibru 2023 (brawo, to nasz wspólny sukces XD). Książka nosi tytuł „Przegrana” i jest drugim tomem serii z komisarz Iwoną Banach (pierwszy tom „Wybrana”), czyli babeczką, która była szefową zespołu zajmującego się zatrzymaniami podejrzanych. Wiecie, to ten zespół, który wbija złolom na chatę o 6 rano. Niestety jedno z rutynowych zatrzymań skończyło się regularną strzelaniną i stratą w ludziach, za co odpowiedzialność spadła właśnie na Iwonkę i za karę wyleciała na kopach z policji. Wielki Potwór Spaghetti świadkiem, że Iwona próbowała uczciwe zarobić w innych branżach, niestety średnio sobie radziła z niskoopłacanymi pracami na zlecenie, szefami męczybułami i problematycznymi klientami, więc pewnego dnia rzuciła to w pi..kąt i przyjęła robotę od półświatka.

Może i nie był to dobry ruch z punktu widzenia etyki, ale Iwonka sobie to tłumaczyła, że przecież nie robi nic złego, ot wykorzystuje swoją wiedzę, jak działa policja, żeby przeprowadzać różne podejrzane transporty bez kolizji z byłymi kolegami. Nikomu krzywda się nie dzieje, hajs się zgadza, więc why not? A później odkryła, że jednak nie jest tak kolorowo i w pewnym momencie stanie przed decyzjami, które pociągną za sobą konsekwencje.

I tak wyglądał pierwszy tom. Fajny, bo była akcja, drama, balansowanie na granicy prawa, trudne wybory i oczywiście silna, niezależna kobieta w roli głównej. Bardzo mi się podobała ta książka, nigdy jej nie zapomnę, ALE! Ale miałem wrażenie, że Marek Stelar zapomniał o dwóch pobocznych wątkach, które zostały napoczęte w drugim planie, a jednak nie doczekaliśmy się ich rozwiązania.

Dziwne, bo Marek Stelar to stary wyjadacz i takich podstawowych błędów nie popełnia, więc ewidentnie coś tu nie gra. I co? I okazało się, że jestem tępą bułą i założyłem, że „Wybrana” to książka, która po premierze będzie musiała odczekać jakiś czas, żeby zobaczyć czy się przyjęła i dopiero wtedy wydawnictwo da Markowi Stelarowi zielone światło, że jest git i może szykować kontynuację, po czym on zacznie się zastanawiać, jak to dalej rozegrać.

Nic bardziej mylnego. To od początku była historia zaplanowana na dwa tomy i teraz po przeczytaniu drugiego wszystko ułożyło się w perfekcyjną całość. Iwona przeszła pełną drogę, poboczne wątki zostały domknięte, a do tego pojawiły się nowe pionki na planszy, które dodały pieprzu do fabuły. Generalnie żyćko nie oszczędza w tej serii komisarz Banach, ale dla nas to dobrze, bo się dzieje.

Książkę oczywiście polecam, wszak blurb nie jest przypadkowy, aczkolwiek żeby to miało sens trzeba jednak zacząć od tomu pierwszego, niemniej cytując RIP Steve’a Jobsa odnośnie usterki w jednej z generacji ajfonów – > To nie wada, to ficzer… bo oba tomy dowożą, a razem dają pełne story i już nikt nie powie, że Stelar zapomniał domknąć wątku. A jak się wrzuci na słuchawki audiobooki w interpretacji Mateusza Drozdy, to już w ogóle jest przyjemnie.