Co nowego w SQN?
Dzisiejszy PigOutowy Kącik Czytelniczy miał być poświęcony książce o F1, ale że Wydawnictwo SQN postanowiło zrobić mi niespodziankę i dołożył do paczuchy jeszcze dwa tytuły extra, ostatecznie będzie o trzech książkach.
Na pierwszy ogień „Szybko, szybciej, najszybciej”, czyli 600-stronicowa kniga o F1, autorstwa komentatorskiej legendy oraz ulubieńca memiarzy z Wykopu, czyli Mikołaja Sokoła.
Tak się składa, że jestem totalnym freakiem F1, a przez ostatni roku to uczucie eskalowało do tego stopnia, że w tym momencie niedziele z Grand Prix kręcą mnie zdecydowanie bardziej niż środy z Ligą Mistrzów, co z kolei powinno uzasadnić, dlaczego na książkę Sokoła czekałem, niczym prezydent na otwarcie sezonu narciarskiego.
Ale do brzegu. Po przeczytaniu połowy i przekartkowaniu całej reszty, mogę powiedzieć, że jest to książka absolutnie fantastyczna i każdy, kto trochę interesuje się tym sportem, będzie na maxa ukontentowany. Why? Ponieważ jest to idealnie odmierzony koktajl -> dostajemy genezę F1 oraz wydarzenia, które okazały się kamieniami milowymi. Legendarne wyścigi, pojedynki wielkich mistrzów i konstruktorów, kosy, dramy, gigantyczne kraksy, technikalia, bekstejdżową politykę, niewyobrażalne pieniądze oraz Roberta Kubicę. A to wszystko opowiedziane z zajawką, jaką Mikołaj Sokół raczy nas na Eleven Sport. Oczywiście są też foteczki oraz tabelki ze statystykami i rekordami. O kozackim wydaniu nawet nie mówię. Ktoś ma fetysz półeczki (ja), ten zrozumie. Podsumowując: Kocham tę książkę i polecam wszystkim kończynami każdemu, kto czuje ten sport i w niedziele budzi się z myślą -> ciekawe na ile pit stopów pojedzie dziś Red Bull. To jest coś, co wychodzi poza papierową publikację, to kibicowski artefakt. I nie trzeba się z nią spieszyć. Nope, ona jest do smakowania -> czytasz rozdział, po czym odpalasz jutuba, żeby sobie zwizualizować, to co przeczytałeś/aś, a dzięki kontekstowi, który zarzuca nam Mikołaj Sokół zwraca się uwagę na detale, które normalnie #nikogo.
Moja ocena -> Miłość.
Drugą książką jest „Pokolenie Przyjaciół. Zakulisowy obraz kultowego serialu”.
W zasadzie mamy tu podobną sytuacja, jak z książką o F1. Ona swoją tematyką również trafia w sferę moich zajawek (Frinds 4life) i ją też chciałem mieć już na etapie zapowiedzi. Jak łatwo się domyślić, jest to publikacja, w której autor, Saul Austerlitz, stara się odpowiedzieć na pytanie – jak to się stało, że Przyjaciele odnieśli taaaaaak gigantyczny sukces i jak to możliwe, że lata lecą, a serial nadal żyje i zdobywa nową publikę? Oczywiście, żeby to ogarnąć, należy rozłożyć tytuł na części i każdy element dokładnie obejrzeć pod mikroskopem. I tak to mniej więcej wygląda -> autor przybliża nam genezę powstania, opisuje, jak to było z castingiem, jak powstawały odcinki, jak rosła popularność, cytuje aktorów i twórców, opowiada o momentach kryzysowych, o krytyce różnych środowisk, etc. Całościowo wypada to ultra ciekawie i sprawia, że po raz setny chce się zbingować serial od początku. Osobiście po lekturze mam taka poboczną refleksję -> „Dzizas, jak wiele w życiu zależy od tego, żeby być w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu”.
Na ten przykład już na starcie był problemy z castingiem, bo twórcy pisząc scenariusz mieli w głowie Davida Schwimmera i jego udział miał być fundamentem projektu, tymczasem David w tamtym momencie gardził mainstreamem i zapierał się rękami i nogami, bo chciał grać w teatrze. Ostatecznie udało się go przekonać, wtem kolejny problem z Jennifer Aniston, która w owym czasie miała opinię czarnej owcy, bo co dostawała angaż w serialu, to ten serial tonął już po pilotowym, odcinku. Mimo wszystko twórcy „Przyjaciół” uparli się, że chcą właśnie ją i basta, ale peszek, bo Jennifer chwilę wcześniej związała się z innym tytułem i ten jak na złość zaskoczył… a jednak miała czuja, że Friendsi są bardziej w jej klimatach i wyprosiła, żeby producenci pozwolili jej odejść. Do tego w książce jest masa bekstejdżowych smaczków, z których wynika, że wiele scen z łatką „kultowych” to efekt improwizacji. Nie ma przypadków, są znaki.
Moja ocena -> Dla fanów „Przyjaciół” ta książką jest niczym porcja świeżego błotka dla dorodnego świniaka. Gwarantuje satysfakcjonujące taplanie w ciekawostkach i nostalgicznych wspomnieniach.
I na koniec – Britney Bicz!, wróć „Być Britney”, Jennifer Otter Bickerdike.
Na tę książkę nie czekałem i nawet kiedy miałem ją już w rękach, nie przypuszczałem, że to będzie coś dla mnie, bo akurat Britney nigdy nie była w moim targecie (a raczej ja w jej). Ot wziąłem ją sobie na chwile, żeby przeczytać jak to było z tą kuratelą i co się dzieje teraz… a skończyło się tak, że przeczytałem od dechy do dechy. Kurła jej życie jest tak pokręcone, że w książce twist gonił twist, a do tego doszła masa smaczków, która rzuca nowe światło na popkulturę, branżę muzyczną, celebrycki światek oraz na to, jak Ameryka hoduje gwiazdy. Bo to nie jest tak, że kobita wzięła się z nikąd i ot tak zaskoczyło. Nope, od dziecka była wożona po całym kraju i pchana na wszystkie możliwe konkursy i castingi, a fakt, że już w bombelkowych czasach przecinała się na scenie Justinem Timberlejkiem, Ryanem Goslingiem, Christiną Aguilerą, Beyonce, Usherem, Mandy Moore, etc., dowodzi, że nie to nie był pojedynczy przypadek. Nope, to jest fabryka.
W książce znajdziecie genezę, która sięga jeszcze dalej niż klub Myszki Miki, wielki boom kariery, lovki i kosę z Justinem Timberlejkiem, kosę z Christiną Aguillerą, BFF z Madonną, śluby, rozwody, ucieczki kamikadze ulicami Los Angeles przed paparazzi, zarzucanie sideł na księcia Williama, nagrody, rekordy, wtopę w amerykańskim „Idolu”, rezydowanie w Las Vegas, historie, jak to jej wielkie hity były odrzucane przez kolejne piosenkarki, bo ponoć nie miały potencjału, aż w końcu trafiały do Britney i boom, nr 1 na Billboardzie. Oczywiście nie zabrakło kurateli i ruchu #freeBritney. Podaje tutaj hasła klucze, ale w rzeczywistości są to bardziej złożone treści i np. przy okazji opisu inb z paparazzi, w tle maluje się obraz dziennikarstwa z lat 90-2010 i to co się tam wtedy wyprawiało, dzisiaj jest nie do pomyślenia. Równie mocno zaangażował mnie wątek z wyliczeniem, jak okradano Britney podczas kurateli i w ogóle jakie to absurdalne, że masz na koncie 150 baniek, ale bez pozwolenia nie możesz sobie z nich uczknąć 10 dolców na chipsy octowe z Dealz. Baaa bez pozwolenia nie możesz nawet pojechać do Dealz.
Moja ocena: Są biografie wydmuszki, pisane na szybko i na pałę, byle zdążyć załapać się na fale popularności jakiejś persony. Są też biografie wypełnione mięchem, popełnione w momencie, kiedy kariera trwa już na tyle długo, że faktycznie jest o czym pisać. Ta zalicza się do kategorii „mięcho” i wykracza ponad samą personę Britney (Bijacz). Lektura tej książki, podobnie jak przy F1, skończyła się dłuższą posiadówą na YT i oglądaniem archiwalnych materiałów. Tym razem z innym kontekstem niż kiedyś.