Batman- Iść czy nie Iść?
Nadrobiłem w końcu „Batmana” i jako thriller detektywistyczny w klimacie noir podobał mi się całkiem całkiem. Może pod względem fabularnym jest to półka niżej niż „Siedem” Finchera, ale umówmy się, że „Siedem” jest poza zasięgiem, więc nie ma co robić dramy. Do tego sporo zdjęć, które podchodzą pod wizualne arcydzieło. Wstydu zdecydowanie nie ma i cieszę się, że DC podtrzymuje dobrą passę, bo żal było patrzeć na ich ruchy na etapie Justice League.
Mam jednak dwie perspektywy na ten film i tak jak całościowo będę chwalił, że projekt dowieziony, tak jako FANBOY postaci Batmana muszę ze smutkiem przyznać, że fanowsko do tego filmu i do tego Batmana czuję WIELKIE NIC. Konar niestety nie zapłonął, nie wyszedłem na „tej” podjarce, kiedy chce się omawiać poszczególne sceny z ziomkami i nie czekam na ciąg dalszy… mimo iż dali do zrozumienia, że w drugiej części zobaczymy Jokera.
Jak dla mnie ten film na spokojnie mógłby być jednorazowym strzałem, ot tak, żeby pokazać nam, jak wygląda Batman-detektyw. Spoko, zobaczyliśmy, nie jest źle, ale teraz poproszę o kolejny reset i wersję, w którym poza Batmanem zobaczymy też Bruce’a Wayne’a, bo jego zdecydowanie tu nie było, natomiast sam Batman będzie miał kapkę mniejszego kija w dupie. Emo-Batman zdecydowanie nie jest w moich klimatach. Gdybym chciał zobaczyć wiecznie smutnego młodzieńca, poszedłbym na „Salę samobójców”, tymczasem nie chciałem i wybrałem „Batmana”. Przyznaję bez bicia, że na przestrzeni 3-godzin patetyzm tego filmu bardzo mnie umęczył, a cierpienia Pattisona były tak wielkie, że chciałem wysłać smsa o treści: „Nie smutaj, w końcu jakoś się ułoży”.
Kolejna rzecz to to, że nie dostaliśmy backgroundu skąd Batman ma takiego skilla w mordobiciu, przez co w kinie cały czas zadawałem sobie pytanie, na jakiej podstawie mam uwierzyć, że taki suchoklates potrafi znokautować 10 chłopa za jednym razem? Batman Nolana odbył szkolenie w Lidze Zabójców i raz na jakiś czas pokazywał się podczas treningów. Tutaj dostaliśmy wprowadzenie, że Pattison od 2-lat prowadzi „projekt ogarniania szumowin z Gotham”, ale o drodze samuraja ani słowa. Nie kupuję tego.
Następny na liście jest strój. Ja wszystko rozumiem -> jest Batman, to i strój musi być, ale tutaj zabrakło mi tej umownej symboliki. Batman co rusz wchodził w interakcje społeczne i ten jego strój (i uszy) podczas spacerków w towarzystwie Gordona po miejscach zbrodni, wyglądał kuriozalnie. I mówię to mimo iż widziałem identyczny kadr w komiksie. W komiksie to zgrało, na ekranie kinowym wyglądało na maxa niedorzecznie. Z perspektywy gliniarzy, którzy obserwowali całe zdarzenie, Batman równie dobrze mógłby przyjść w stroju Konia Rafała, albo Wielkiego Ptaka z Ulicy Sezamkowej i niczego by to nie zmieniło -> ot freak, który lubi w przebieranki. Kolejna rzecz, która mnie wybijała z rytmu to ta niepewność, czy peleryna nie wkręci mu się w koło motocykla.
Dalej na liście jest Catwoman, a konkretnie relacja Batman – Catwoman, która jak dla mnie była najsłabsza ze wszystkich dotychczasowych filmów. Why? Bikoz nie było chemii, bo Emo-Batman nie umie we flirt i nawet jak Catwoman się do niego łasiła, to ten nadal kij w dupie i coś tam kaszle – „Ja być smutny, bo w Gotham patola i degrengolada”.
I ostatnie dwie przypierdolki. Idąc na tego Batman spodziewałem się, że on będzie inny, taki bardziej na poważnie, ale dałbym sobie obciąć paznokieć u małego palca przy nodze, że przy okazji będzie to Batman najbardziej logiczny ze wszystkich, w którym nie uświadczymy nonsensów w stylu Nolana (np. że gliniarze siedzą kilka dni w kanałach, po czym wychodzą uczesani i odprasowani, albo, że Batman siedzi w jakiejś dziurze na końcu świata z przetrąconym kręgosłupem, a w następnej scenie cyk, jest już w Gotham i jeszcze na wieżowcu zrobił płomienne logo nietoperza, co oznacza, że musiał znaleźć chwilę, na wspinaczkę z kanistrem benzyny). Ku mojemu zaskoczeniu u Reevesa też kilka krindżówek się znalazło. W tym momencie uciekły mi z głowy, ale pamiętam, że siedząc w kinie miałem myśl: „O kurła, to było z dupy, muszę to zapamiętać do recki”. I zapomniałem, ale na etapie blureja możemy do tego wrócić.
Druga przypierdolka – mówcie co chcecie, ale ten film był rozwleczony i przynajmniej pół godziny śmiało można było ściąć,… za co niejeden pęcherz byłby bardzo wdzięczny.
Aaa i szkoda, że przy fotelach kinowych nie ma guziczków do rozjaśnienia ekranu. Chociaż o dwie kreseczki, bo ja rozumiem, że mrok i te sprawy, ale kuźwa w moim wieku wzrok już nie ten.
BTW Nie wiem, czy chodzą dwie wersje, ale osobiście wbiłem na pałę bez sprawdzania i dopiero w kinie odkryłem, że jestem na wersji z dubbingiem i coś tam Olaf Lubaszenko do mnie mówi z ekranu. Niestety dubbing nie zagrał na korzyść emo-Batmana.
Podsumowując – Solidny Thriller, ale nie mój Batman. Nadal Team Nolan.