Książki pod choinkę
Ten uroczy młodzieniec ze zdjęcia, o którym piszecie w komentarzach, że jak był „większy”, wydawał się „sympatyczniejszy”, delikatnie przypomina, że do świąt zostało 19 dni, czyli jeszcze nie panic alert w kwestii giftów, ale jak się odliczy weekendy i doliczy obłożenie kurierów, wyjdzie nam, że teraz jest optymalny moment, żeby załatwić to bez stresu.
Moje podejście do prezentów znacie – > książki. Temat z kategorii tych tańszych, a jednak konkret. Tradycyjnie, jak co roku, przygotowałem listę książek z Wydawnictwo SQN, które idealnie pykną pod choinką. Poniżej personalizuje, co dla kogo. A jeszcze jest myk, że pod linkiem – > https://bit.ly/pigout-prezenty – > trwa promka, w której zakup kolejnych książek zwiększa rabat. Np. Przy zakupie dwóch macie 25%, przy trzech 35%, cztery 45%, a przy pięciu najtańsza za złotówkę, więc żal nie brać.
„Księga Beastie Boys” – > dla fanów hip hopu, popkultury i Nowego Yorku. Album o legendach, wydany na bogato. Magazyn Rolling Stones twierdzi, że topka książek około muzycznych 2023. Ja co prawda wszystkich nie widziałem, ale jestem skłonny się zgodzić.
Trylogia „Reina Roja” – jedna z najciekawszych serii kryminalnych wydanych w tym roku na polskim rynku. Wprowadza sporo świeżości do tego umęczonego gatunku, oferuje kilka nowych pomysłów i idealnie balansuje dreszczyk z poczuciem humoru. Nie bez przyczyny Amazon Prime robi z tego serial. Reckowałem poszczególne tomy w ciągu roku i nadal podtrzymuję, że rześkie. Zresztą sam wybierałem te książki do zestawienia.
Trylogia „Dreszcz” – satyra po bandzie od Jakub Ćwiek. Dosłownie. To jest zabawne, to jest obrazoburcze, to jest krejza, to toczy beczkę z kina supebohaterskiego i lokuje wielkie serducho dla Śląska, ale najbardziej ją cenie za to, że wspaniale zrzuca gruz z umęczonego człowieka. Bezkompromisowa rozrywka.
„Lato w Białej Dolinie” – jeśli macie dzieci, to właśnie tę książkę chcecie im podarować, choć możecie nie zdawać sobie z tego sprawy. Historie stymulujące wyobraźnię, ale też serwujące pozytywny przekaz. Zabawa, nauka i super ilustracje. Mordeczka Przemek Corso napisał to dla córki i dał z siebie maxa. Zero negatywów na Lubimy Czytać. Kto się zetknął, ten chwali.
„Kobe Bryant” / „Lebron” / „Historia F1” – bo każdy ma na liście prezentowej kogoś, kto jara się NBA i/lub F1, a to najciekawsze tegoroczne tytuły z tej banieczki. W ogóle tematyka sportowa jest o tyle fajna prezentowo, że wy nie musicie się nią totalnie interesować, grunt, że znacie dyscyplinę, a obdarowany ucieszy się, nawet, jeśli nigdy jej nie przeczyta. To tak jak jesteście np. fanami Friendsów i ucieszycie się z dowolnej rzeczy, która nawiązuje do serialu.
„Haaland”, „Messi” – książki z serii >Wydarzyło się naprawdę<, która serwuje biografie największych gwiazd futbolu w formie przystępnej dla dzieci i młodzieży. Kto czytał Bravo Sport ten wie, że w pewnym wieku chce się wiedzieć wszystko o swoich idolach. Baa na etapie bombelkowym człowiek totalnie inaczej chłonie takie rzeczy. Jak ja byłem młody, dostałem książkę o Del Piero i tam było napisane, że Del Piero nie miał hajsu na normalną piłkę, więc kopał sobie taką do tenisa, co okazało się super treningiem, bo jak już umiał robić triki tenisową, to normalna trzymała się jego nogi, jak przyklejona. Tamtego dnia też spędziłem kilka godzin na podbijaniu kampówki, dzięki czemu moi parentis w końcu mogli sobie film obejrzeć w spokoju.
„Madryt. Przewodnik dla kibiców” – turystyka sportowa to jedna z popularniejszych form podróżowania, więc fajnie, że ktoś w końcu o tym pomyślał i stworzył przewodnik, który poza standardowym atrakcjami, podpowiada jak polować na bilety na mecze, jak to łączyć z siatką połączeń lotniczych i gdzie iść, żeby odczuć atmosferę piłkarską bardziej. Czekam na podobne wydawnictwo o Barcelonie.
„Silniejszy każdego dnia… w kuchni” – tę książkę wybrałem stricte pod siebie, bo wycinka, wiadomo. Autorem jest sportowy freak, który jako pierwszy opłynął Wielką Brytanię i ustanowił dziesiątki innych, nikomu niepotrzebnych rekordów, ale to co istotne -> chłop jest wycięty tak, że ja nawet nie i podobnie jak ja, uważa że da się wyciąć bez zbędnych poświęceń i ograniczeń, ot trzeba poszukać gejmczendzerów szamkowych – typu marsy białkowe i suszone mięcho (te ja znalazłem). Potrzebuje ich więcej, bo mi się nie chce tyrać na salce crossfitowej i chłop w tej książce je serwuje.
„Zaczarowany świat Sary” – to dobrałem last-minutowo, bo ponoć jest to książka, która idealnie nadaje się dla dziewczynek w wieku 8-13 lat, a każdy 40-letni chłop ma problem z dobraniem prezentu dla tej kategorii wiekowej, wszak już za stare na Świnkę Peppę, a wciąż za młode na „50 twarzy Greya”. „Sara” jest kołem ratunkowy.
I już macie problem z dyńki. Nie ma za co.