Katarzyna Puzyńska „Chąśba”

Chąśba

Dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć o mojej najdroższej książce w karierze, którą najpierw kupiłem w księgarni w Nakle nad Notecią, jak byłem w odwiedzinach u parentsów. Księgarni stacjonarnej, więc zapłaciłem cenę okładkową. Następnie okazało się, że jadę nad morze i w góry, więc przerzuciłem się na audiobooka na Audiotece, ale pech sprawił, że jeszcze tego samego dnia wygasł mi abonament, więc cyk, kolejne peeleny, po czym okazało się, że ten mój abonament „klub” nie obejmuje tego tytułu i muszę kupić osobno i cyk, znowu bulimy. A wszystko po to, żeby po powrocie z Kościeliska odkryć, że w domu czeka na mnie egzemplarz recenzencki od Prószyński i S-ka.

A książką tą jest najnowsze dzieło Katarzyna Puzyńska „Chąśba” (oesu, ile niezręczności było w księgarni przez ten tytuł to ja nawet nie).

Sytuacja wygląda tak, że Puzyńska gościła na łamach PigOuta już kilkanaście tygodni temu przy okazji recki „Martwca”, czyli 57. tomu sagi o Lipowie. Dla mnie był to pierwszy raz autorką i napisałem wtedy, że kumam skąd popularność serii, bo to wciąga jak ̶c̶h̶o̶d̶z̶e̶n̶i̶e̶ ̶p̶o̶ ̶r̶u̶c̶h̶o̶m̶y̶c̶h̶ ̶p̶i̶a̶s̶k̶a̶c̶h̶ „Na Wspólnej”. W każdym tomie jest jakaś zagadka kryminalna, ale tak naprawdę wszyscy interesują się losami bohaterów -> ot, czy seniorka z mafijnymi koneksjami, która trzęsie Lipowem w końcu kopnie w kalendarz, albo czy pisarka i policjant, którzy od kilku tomów mają się ku sobie, w końcu zrobią BANG.

Powiedziałem też wtedy, że chętnie przeczytałbym Puzyńską w innym wydaniu i boom, oto jest -> „Chąśba”.

„Chąśba” to fantastyka, której motywem przewodnim są słowiańskie mity, czyli totalnie coś innego niż Lipowo. Jest to powieść wielowątkowa i nie sposób ją zajawić, ale mogę powiedzieć, że zaczyna się od tejemniczego morderstwa, a później wchodzą gusła, strzygi, utopce, wąpierze, wiwerny i sporo magii. 100 pro moje klimaty.

Jak to wyszło? Na etapie fabularnym bardzo przyjemnie. Audiobooka czytał mi Leszek Lichota i czytał 9 godzin, ale spokojnie mógłby nawet 12, tak fajnie się to snuło.

Natomiast na etapie technicznym jest to ewidentne pokazanie bicka przez Katarzynę Puzyńską. W sensie, że napisanie takiej książki (chyba) jest kilka leveli trudniejsze od sagi o Lipowie. Po pierwsze musiał zejść tu konkretny risercz, po drugie mamy tu specyficzny język i wiele słowiańskich słówek (Chąśba = Kradzież), po trzecie Puzyńska zaszyła w fabule zagadki i np. będąc w rozdziale 10, dostajemy instrukcje, żeby cofnąć się do rozdziału 2 i wychwycić konkretną informację, która teraz ma kluczowe znaczenie, co znowu wskazuje, że to przemyślany projekt.

Być może nie każdemu przypadnie do gustu taki rodzaj interakcji z książką, powiedzmy, że ja średnio na jeża byłem tym zainteresowany, ale nie jest to znowu aż tak angażujące i trudno mi nie docenić próby zrobienia czegoś inaczej niż inni. No i oczywiście wartością dodaną są słowiańskie mity, w których jak się okazuje, nie jestem zbyt biegły i kilka rzeczy było dla mnie nowością.

Podsumowując -> pozytywna niespodzianka i +50 do rispektu dla Puzyńskiej za wyjście ze strefy komfortu i zmierzenie się z innym gatunkiem.