Wesele

Wesele

Ile przywar mają weselnicy u Smarzowskiego?

Wszystkie!

Czuję, że moja opinia będzie pod prąd, ale NIESTETY nie wyszedłem z nowego filmu Samrzowskiego z połamanym kręgosłupem i nie uważam, aby ten film był „naszym lustrem” (w każdej jednej recce ten sam tekst).

Nope, uważam, że tym razem Smarzowski stracił wyczucie i tak bardzo chciał nami wstrząsnąć, że ostatecznie przeszarżował. Wszystkiego jest tu za dużo i w za bardzo przerysowanej wersji. Baa pan reżyser prawdopodbnie nie wierzył, ze jeśli pokaże nam kawałek niechwalebnej historii, to będziemy potrafili dojrzeć analogie do współczesności, więc na wszelki wypadek stawia grubym markerem strzałeczki odnoszące sie do obecnych czasów, mówiac -> „Patrzcie, to ten sam kejs!”

Problem jednak jest taki, że się zapędził w tym wyliczaniu naszych przywar i upchnął w jednym weselu wszystkie polskie stereotypy rodem z memów z nosaczem. No dobra, prawie wszystkie, bo przemilczał nasze uwielbienie do parawaningu oraz do łączenia klapek kubota z białą skarpą i reklamówką biedry. Ale reszta jest: alkoholizm , rasizm , knsenofobia , atysemityzm , homofobia , skłonności do mataczenia , lubość do dawania dupy na prawo i lewo . I to wszystko jest tak przewidywalne, że wręcz czuję się obrażony.

Robert Więckiewicz jest wiejskim biznesmenem, który wyprawia ciężarnej córce wesele -> Po pierwszej nutce wiemy, że:

– Więckiewicz okaże się złodziejem i krętaczem, który nie szanuje swoich pracowników, a żonę trzyma w domu tylko dlatego, bo czasem lubi opierdolić coś na ciepło

– Młodzi nie są w sobie zakochani -> nope, typ hajta się tylko dla korzyści finansowych i na pewno w trakcie wesele złapią go podczas chędożenia świadkowej

– Jakaś wiejska „ważna żona” na dzień dobry strzela fochem, że posadzili ją przy stole z murzy…afroamerykaninem -> odliczamy do momentu, kiedy zaliczy z nim numerek w schowku na mopy

– Pan młody dostaje od teścia Porsche w ramach łapówki za ślub i wiele osób ma plany co do tego Porsche (Więckiewicz daje go w zastaw, pan młody chce je sprzedać, etc) -> odliczamy do momentu, kiedy Porsche stanie się kuku i wszystkie plany pójdą do piachu

– Jest to wesele u Smarzowskiego -> odliczamy do momentu, aż wszyscy się zezwierzęcą, bo przecież cała Polska wali wódę do zezgonowania

– na weselu pojawia się ksiądz -> odliczamy do momentu, kiedy okaże się chciwym, zgniłym hipokrytą

I tak dalej i tak dalej. Już to widzieliśmy i wtedy to nawet działało, ale to był inny czas i kontekst. I ja nie twierdze, że takie rzeczy się nie zdarzają, bo patola była, jest i będzie, ale nie rozciągajmy każdego incydentu na całą Polskę i 24h na dobę. Dokładnie coś takiego zrobił Vega w Botoskie -> Zebrał wszystkie krzywe akcje, które rozgrywały się na przestrzeni wielu lat, w wielu miejscach kraju, po czym rozdzielił je na czwórkę lakarzy z jednego szpitala i powiedział -> „Patrzcie, to jest prawda o polskiej służbie zdrowia”. Plażo, proszę!

Jeszcze takie prostackie środki narracyjne typu -> postać żony, granej przez Agatę Kuleszę, która przez cały film wypowiada łącznie dwa zdania, ale chodzi za to z miną zbitego psa i to jest taka jednoznaczna sugestia, że żona jest bardzo nieszczęśliwa i przygnieciona przez złego męża. Nie musimy zanurzać się w ich relacje, tak jest i koniec.

Ok, segment wesela mamy odhaczony. Drugim segmentem jest pogrom Ż (sorry nie chce bana dostać) w ̶J̶e̶d̶w̶a̶b̶n̶e̶m̶ Radziłowie (kilka dni przed Jedwabnem). Łącznikiem obu histori jest postać dziadka panny młodej, który w dniu wesela przypomina sobie własną historię miłosną, jak to zakochał się w pewnej niewiaście pochodzenia izraelskiego, ale niestety była to miłość niespełniona, gdyż rodzina zmusiła niewiastę do poślubienia innego.

Taki scenariusz dla dziadka był idealną wymówką, aby podczas pogromu Ż, jako pierwszy ruszył z pochodnią, ale nope, on jest szlachetny i kilkoro ratuje. Ale! Ale wspomina sobie jak inni czynnie lub biernie uczestniczyli w pogromie i tutaj dostajemy fikołka narracyjnego, sugerującego, że jest to jota w jotę ten sam kejs, który aktualnie dotyczy naszego podejścia do ukraińców oraz społeczności LGBT. I żeby nie było niedomówień, Smarzowski zapodaje motaż, w którym dziadek patrzy na gości weselnych, a po chwili widzi w ich osobach nazistów. Albo scena, gdzie USG ciążowego brzucha zmienia się w dół z trupami w wapnie. Naprawdę grubo leci.

Do wątku ̶J̶e̶d̶w̶a̶b̶n̶e̶g̶o̶ Radziłowa mam dwa zastrzeżenia. Pierwsze takie, że tu znowu dostalismy powtórkę narracyjną i Smarzowski buduje historie w identyczny sposób, jak zrobił to w Wołyniu, czyli najpierw scena z księdzem, który wygłasza z ambony mocno polityczny speech, nakręcający przeciwko Ż. Dalej mamy romans młodej parki, który zostaje brutalnie przerwany, bo panienka pod przymusem rodziny musi wyjść za innego. A jeszcze dalej ekspozycje „małych prześladowań”, które się kumulują i doprowadzają do eskalacji nienawiści.

Ten argument wycofuje, bo tematu Radziłowa nie riserczowałem ̶(̶D̶r̶u̶g̶a̶ ̶r̶z̶e̶c̶z̶ ̶t̶o̶ ̶k̶w̶e̶s̶t̶i̶a̶ ̶h̶i̶s̶t̶o̶r̶y̶c̶z̶n̶a̶.̶ ̶T̶o̶ ̶s̶o̶b̶i̶e̶ ̶m̶o̶ż̶e̶c̶i̶e̶ ̶s̶p̶r̶a̶w̶d̶z̶i̶ć̶ ̶d̶l̶a̶ ̶p̶e̶w̶n̶o̶ś̶c̶i̶,̶ ̶a̶l̶e̶ ̶n̶i̶e̶ ̶m̶a̶ ̶o̶f̶i̶c̶j̶a̶l̶n̶e̶j̶,̶ ̶j̶e̶d̶n̶o̶z̶n̶a̶c̶z̶n̶e̶j̶ ̶w̶e̶r̶s̶j̶i̶,̶ ̶c̶o̶ ̶d̶o̶ ̶w̶y̶d̶a̶r̶z̶e̶ń̶ ̶z̶ ̶J̶e̶d̶w̶a̶b̶n̶e̶g̶o̶.̶ ̶I̶s̶t̶n̶i̶e̶j̶ą̶ ̶d̶w̶i̶e̶ ̶n̶a̶r̶r̶a̶c̶j̶e̶ ̶-̶ ̶p̶i̶e̶r̶w̶s̶z̶a̶,̶ ̶ż̶e̶ ̶p̶o̶g̶r̶o̶m̶ ̶b̶y̶ł̶ ̶i̶n̶s̶p̶i̶r̶o̶w̶a̶n̶y̶ ̶p̶r̶z̶e̶z̶ ̶N̶i̶e̶m̶c̶ó̶w̶.̶ ̶D̶r̶u̶g̶a̶,̶ ̶ż̶e̶ ̶t̶o̶ ̶1̶0̶0̶%̶ ̶r̶o̶b̶o̶t̶a̶ ̶P̶o̶l̶a̶k̶ó̶w̶.̶ ̶I̶P̶N̶o̶w̶i̶ ̶n̶i̶e̶ ̶u̶d̶a̶ł̶o̶ ̶s̶i̶ę̶ ̶u̶s̶t̶a̶l̶i̶ć̶,̶ ̶j̶a̶k̶ ̶b̶y̶ł̶o̶ ̶i̶ ̶j̶a̶ ̶t̶y̶m̶ ̶b̶a̶r̶d̶z̶i̶e̶j̶ ̶n̶i̶e̶ ̶w̶i̶e̶m̶,̶ ̶a̶l̶e̶ ̶S̶m̶a̶r̶z̶o̶w̶s̶k̶i̶ ̶w̶i̶e̶ ̶i̶ ̶p̶r̶z̶e̶d̶s̶t̶a̶w̶i̶a̶ ̶t̶o̶ ̶w̶ ̶t̶a̶k̶i̶ ̶s̶p̶o̶s̶ó̶b̶,̶ ̶ż̶e̶ ̶p̶o̶s̶t̶a̶ć̶ ̶g̶r̶a̶n̶a̶ ̶p̶r̶z̶e̶z̶ ̶J̶a̶k̶u̶b̶i̶k̶a̶ ̶p̶y̶t̶a̶ ̶N̶i̶e̶m̶c̶ó̶w̶,̶ ̶z̶ ̶k̶t̶ó̶r̶y̶m̶i̶ ̶t̶a̶k̶ ̶B̶T̶W̶ ̶P̶o̶l̶a̶c̶y̶ ̶w̶ ̶f̶i̶l̶m̶i̶e̶ ̶r̶o̶z̶m̶a̶w̶i̶a̶j̶ą̶,̶ ̶j̶a̶k̶b̶y̶ ̶b̶y̶l̶i̶ ̶r̶ó̶w̶n̶o̶r̶z̶ę̶d̶n̶i̶ ̶-̶ ̶”̶J̶a̶k̶i̶e̶ ̶b̶y̶ł̶y̶b̶y̶ ̶k̶o̶n̶s̶e̶k̶w̶e̶n̶c̶e̶,̶ ̶j̶e̶ś̶l̶i̶ ̶Ż̶ ̶p̶r̶z̶y̶p̶a̶d̶k̶i̶e̶m̶ ̶s̶p̶o̶t̶k̶a̶ł̶o̶b̶y̶ ̶c̶o̶ś̶ ̶n̶i̶e̶f̶a̶j̶n̶e̶g̶o̶?̶”̶.̶ ̶N̶a̶ ̶c̶o̶ ̶N̶i̶e̶m̶i̶e̶c̶ ̶-̶ ̶”̶B̶e̶ ̶m̶y̶ ̶g̶u̶e̶s̶t̶,̶ ̶r̶ó̶b̶t̶a̶ ̶c̶o̶ ̶c̶h̶c̶e̶t̶a̶”̶,̶ ̶n̶a̶ ̶c̶o̶ ̶P̶o̶l̶a̶c̶y̶ ̶-̶>̶ ̶”̶N̶o̶ ̶t̶o̶ ̶l̶e̶g̶a̶c̶k̶o̶,̶ ̶j̶e̶d̶z̶i̶e̶m̶y̶ ̶z̶ ̶n̶i̶m̶i̶”̶.̶ ̶P̶o̶z̶a̶ ̶p̶o̶s̶t̶a̶c̶i̶ą̶ ̶d̶z̶i̶a̶d̶k̶a̶,̶ ̶n̶i̶k̶t̶ ̶t̶u̶ ̶n̶i̶e̶ ̶p̶r̶z̶e̶ż̶y̶w̶a̶ł̶ ̶j̶a̶k̶i̶e̶g̶o̶ś̶ ̶k̶o̶n̶f̶l̶i̶k̶t̶u̶ ̶m̶o̶r̶a̶l̶n̶e̶g̶o̶.̶ ̶O̶t̶ ̶P̶o̶l̶a̶c̶y̶ ̶d̶o̶ ̶1̶5̶:̶0̶0̶ ̶ł̶o̶i̶l̶i̶ ̶w̶ó̶d̶ę̶,̶ ̶o̶d̶ ̶1̶5̶:̶0̶0̶ ̶p̶a̶l̶i̶l̶i̶ ̶s̶t̶o̶d̶o̶ł̶y̶.̶ ̶-̶>̶ ̶F̶a̶k̶t̶y̶,̶ ̶c̶z̶y̶ ̶w̶ł̶a̶s̶n̶a̶ ̶i̶n̶t̶e̶r̶p̶r̶e̶t̶a̶c̶j̶a̶?̶

I na koniec powiem, że słynna scena z Botoksu, czyli zbliżenie babeczki z owczarkiem niemieckim, nie jest już najbardziej kuriozalną sceną w historii polskiej kinomatografii. Nope, aktualnie na pierwszym miejscu jest scena zbiliżenia świni z chłopem, którą uświadczymy właśnie w nowym „Weselu” i przykro mi to mówić, ale ona nie ma żadnego uzasadnienia artystycznego. I jest jeszcze product placment Semilaca, porównywalny z Cinkciarzem u Papryka.

Podsumowując, uważam, że jest to film, który mógł być bardzo dużym klinem, ale przez nadmiar wszystkiego i narzucanie konkretnych tez, ostro się rozjechał i nie dowiózł ani w segmencie Jedwabnego ani wesela. Ale oczywiście każdy powinien sam ocenić.