Oczu kąpiel po seansie filmu „Ten Dzień”

Z obowiązku recenzenckiego obejrzałem „Ten dzień”, ale że tyle razy jeździłem już po książkach Blanki, nie chce mi się kolejny raz pisać czegoś w stylu -> „Oesu, tragedia. Quo Vadis świecie?”. Nope tym razem postanowiłem, że obejrzę z otwartą głową i postaram się zrozumieć. I kurła w końcu zrozumiałem.

Otóż, jeśli oglądając kibicowaliście Laurze i uważaliście, że Massimo jest tym złym, to chciałem wam powiedzieć, że jesteście w błędzie i nie ogarniacie tematu. Toksycznym elementem jest Laura. Konkretnie jest wampirem energetycznym i nie daje biednemu Massimo ani milimetra przestrzeni dla siebie. Nope, ich układ jest taki, że dopóki Massimo jest w Laurze (dosłownie), dopóty trwa sielanka. Ale jak tylko z niej wyjdzie, ta momentalnie zaczyna odczuwać jakąś pustkę w swoim życiu i zamienia się w męczybułę, która wszystkich wkur..za.

Jako dowód niech posłuży pierwsze pół godziny, gdzie mamy jedną wielką penetrację i nie pada ani jeden dialog. Na tym etapie Laura i Massimo to idealna para. Samo szczęście, zero problemów.

Pierwszy zgrzyt pojawia się dopiero w 35 minucie, kiedy są już po ślubie i jadą na miesiąc miodowy. Massimo stwierdza, że skoro już pojechali w jakieś fajne miejsce, to można wyjść poza sypialnie i trochę zwiedzić okolicę. I już widać, że Laurze się to nie podoba, ale jeszcze walczy. Na ten przykład są na pustyni i Massimo chce tej pustyni zrobić zdjęcie na pamiątkę, ale oczywiście nie udaje mu się, bo po sekundzie przed obiektywem staje Laura, zasłania pustynie, zdejmuje majtki i prosi, żeby wszedł w nią, jakby jutra miało nie być.

W następnej scenie są na polu golfowym. Massimo ustawia sobie piłeczkę i już przymierza się do zamachu, wtem do dołka podchodzi Laura, wyciąga chorągiewkę, dokładnie ją oblizuje, następnie do połowy wkłada sobie do buzi, po czym ją odrzuca, a sama zdejmuje majtki, siada okrakiem przy dołku tak, że Massimo głupieje i nie wie, w który dołek uderzać. Here we go again.

I jeszcze na koniec wyjazdu jeżdżą po plaży na koniach przy zachodzie słońca. Massimo jest z przodu, widać, że cieszy się chwilą, że ładny widoczek, fajny moment w życiu, etc, i nagle odwraca się do Laury, żeby zapytać, czy jej też się podoba, a ta standardowo wywalone na ładne widoczki i i zamiast mu odpowiedzieć, robi cyckowego flashbacka i zaczyna symulować jakieś czynności, których nie mogę tu opisywać przed 22:00, na co wszystkie konie w tej scenie stają dęba i tyle było z romantycznej przejażdżki. Znowu obowiązki.

Niestety ich idealny związek zaczyna się sypać po powrocie do domu. Ot dostajemy scenkę, jak to Massimo budzi się z rana i coś mu nie pasuje. Zagląda pod kołdrę, a tam już Laura buszuje… na co Massimo naprawdę po dżentelmeńsku i z dużym taktem odrywa jej głowę od swojego krocza i najdelikatniej jak się da, mówi: „Laura doceniam i bardzo bym chciał to dokończyć, niestety niektórzy w tym domu muszą pracować i niestety tym kimś jestem ja, więc przenieśmy igraszki na później, bo za chwilę mam ważnego calla z zarządem mafii”. I wychodzi z pokoju, na co Laura łapie focha jak stąd do Palermo i w wyobraźni już składa papiery rozwodowe, bo przecież ona nie może być z kimś, kto całe życie spędza w pracy, a ją ma w dupie.

Foch na pracoholizm Massimo jest tak wielki, że Laura w następnej scenie ucieka z ogrodnikiem, który przy okazji okazuje się ważna figurą w konkurencyjnej mafii, ale łoreva. Myk jest taki, że przysięga małżeńska jest dla Laury tak ważna, że 5 minut później proponuje ogrodnikowi taką zabawę, że ona na golca usiądzie mu na twarzy, a on ma zwinąć usta w tutkę i robić pierdziochy.

I jak już kilka dni tak się pobawili, to Laura stwierdza, że chyba jednak bardziej preferuje „skromny” styl życia ogrodnika niż przepych Massiomo -> konkretnie oznacza to, że willa na plaży > pałac. Corvetta z ‘92 > Bugatti Veyron. Piwo > Don Perinion. Stylówa surfera > Fatałaszki od projektantów. delikatne pierdziochy w wadżajne > Zwierzęce chędożenie z asystą pingwinka.

I ja tak sobie pomyślałem, że skoro Laura lubi skromniej, to może powinna dać się porwać przez kogoś, kto zarabia średnią krajową, a być może okaże się, że 20-letni Lanos przypasuje jej bardziej niż Corvetta, a mieszkanie kątem w kawalerce ze starymi lubego będzie niosło ze sobą jakiś dodatkowy dreszczyk. Np. -> stary w kiblu, a matka poszła do Biedry, wiesz co to znaczy? Mamy 2 minuty na odbycie zbliżenia, więc nie gadaj tylko roluj gacie na kostkę.

Problem jest taki, że w tym układzie Laura prawdopodobnie musiałaby pójść do pracy i nie byłoby komu przynosić jej posiłków do łóżka #najgorzej

Tak więc w końcu zrozumiałem. Trylogia 365 dni opowiada o kobiecie-wampirze energetycznym, która niszczy życie wielu Włochom, którzy mieli świat u stóp, ale podjęli jedną głupia decyzję i teraz do śmierci będą bujać się z konsekwencjami.

Natomiast co do technikaliów to „Ten dzień” wygląda jak mix „Zamiany z księżniczką” (zły bliźniak) z „Piękną i długą reklamą Apartu” oraz reklamą leków na potencję #MaxiGra #ZnowuCzujęSięJakSamiecAlfa. Polecam obejrzeć grupowo z rodziną podczas wigilii.

Oesu, aprops wigilii, przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz. Otóż była scena, kiedy Massimo, Laura i ich przydupasy obchodzą Boże Narodzenie i Lamparska rozdaje prezenty. Wszyscy dostali coś zajebistego i tylko Massimo nic, więc troszkę poddenerowany pyta Laury -> Ej kużwa gdzie jest mój prezent? Na co ta mu lubieżnie szepcze do ucha -> Myszko ciężko znaleźć fajny prezent dla kogoś, kto ma wszystko, ale tak się składa, że ja mam dla ciebie coś zajebistego.

I tutaj schodzi mega krindż, bo Massimo myśli, że dostanie Nintendo Switch i zarwie nockę na pykanie w Zeldę, tymczasem okazuje się, że NOPE i tym prezentem jest możliwość kopulacji z Laurą. Czaicie? Gościu kopule z nią 18 razy dziennie, więc taki prezent dla niego, to jak dla nas dostać skarpety… niby się przydają, ale jaranko żadne. Aż mi się żal typa zrobiło. #spuczucia.