8 audiobooków, których powinieneś posłuchać
NaTemat, czyli portal, który udaje, że jest opiniotwórczy, a w rzeczywistości trzyma poziom Pudelka, próbował ostatnio rozkręcić aferę na sprawie sprzed 2 lat. Przyczepili się do Joanny Koroniewskiej, bo podczas nagrywania audiobooka „50 twarzy Greya” powiedziała: „Boże zaraz się zrzygam” i taka wersja trafiła do sprzedaży. Faktycznie publicystyka wysoka jak Empire State Bulidng, ale w sumie ja nie o tym (też rzygam już Greyem). Uznałem to za dobrą okazję do podpięcia się pod temat audiobooków, których jestem wielkim fanem. Chciałbym i was zachęcić do ich słuchania (i kupowania). Pokochacie je, promise. Są uzależniające jak kokaina Milka z Oreo.
Zaczęło się tak
Dawno, dawno temu, kiedy ja i brat byliśmy jeszcze zaślinionymi berbeciami, rodzice mieli spory problem z naszym usypianiem. Próbowali wielu trików, najbardziej kultowe były nocne piesze wycieczki, które miały nas zmęczyć, ale kończyły się na tym, że po powrocie parentsi odpadali już na etapie ściągania butów, a my dalej party hard. Ostatecznie udało im się znaleźć błąd w matriksie. Odkryli, że wyciszamy się, kiedy czytają nam książki. Trop dobry, ale to jeszcze nie było to. Znowu okazało się, że zasypiają przed nami albo kantują – uznawali, że skoro jest cicho to na pewno już odpłynęliśmy, więc próbowali wycofywać się po angielsku. Nic z tego, od razu podnosiliśmy alarm i domagaliśmy się dalszej lektury. W akcie desperacji, w walce z naszą bezsennością postanowili wspomóc się technologią. Padre kupił podłużny magnetofon, tzw. jamnika i nagrał się podczas sesji czytania. Wyszło rześko. To był mój pierwszy audiobook i katowałem go aż do zajechania taśmy.
Od tamtego czasu pozostał mi nawyk zasypiania przy czymś sączącym się z głośników. W ciszy nie usnę. Cisza to dla mnie największy hałas. Mój słuch absolutny zbiera wtedy wszystkie szmery, tykanie zegara, karetki na sygnale i kopulujące myszy. Nic mnie tak dobrze nie odprowadza do snu jak audiobooki.
Stereotyp
Wszystkie uprzedzenia dotyczące audiobooków są z duczapy wzięte. Zapomnij o syntezatorach mowy, słabej jakości nagrań i znudzonych lektorach czytających za karę. Te czasy minęły. To se ne vrati. Obecnie audiobooki są nagrywane na bogato. Coraz częściej wydawcy serwują nam słuchowiska obsadzone pierwszoligowymi aktorami, w których każda postać mówi innym głosem, z dogranymi odgłosami otoczenia i muzyką, a wszystko w jakości dźwięku przestrzennego. Książki w takim wydaniu zyskują + 50 do zajebistości. Na dowód mała próbka:
Dlaczego warto słuchać audiobooków?
Na początku ustalmy, że w porównaniu z profesjonalnym lektorem jesteś analfabetą, a twój głos, który słyszysz w głowie, nie czyta, tylko duka. Ignorujesz znaki interpunkcyjne, pomijasz imiona i słowa obcojęzyczne, przez co Twoja interpretacja pozostawia wiele do życzenia. To jak porównywać broadway’owską sztukę ze szkolnymi jasełkami. Jednym słowem palisz książkę.
Trochę koloryzuję, ale fakty są takie, że nie jesteś w stanie przeczytać „Gry o Tron” równie epicko, jak zrobili to w słuchowisku. No chyba, że nazywasz się Tomasz Knapik.
Ponadto audiobooków możesz słuchać w sytuacjach, kiedy wymięka klasyczna książka w papierze. Idealnie sprawdzają się podczas wykonywania odmóżdżających czynności, takich jak wynoszenie śmieci, zmywanie (dotyczy kobiet), czy skręcanie mebli z Ikei. Na siłce, w poczekalni i podróży. Możesz ich słuchać idąc, leżąc, biegając lub podczas jazdy samochodem, tylko uważaj, bo po dojechaniu na miejsce będziesz dalej siedział w aucie i czekał na koniec rozdziału (z autopsji).
Dzięki audiobookom odkryjesz, że polscy aktorzy naprawdę mają niezły warsztat, a ich ekranowe kalectwo wynika po prostu z marnych scenariuszy.
Pierwszy raz nie musi boleć
Dobry lektor jest w stanie podciągnąć nawet najgorszą książkę, mimo to nie polecam zaczynać od „Nad Niemnem”. Poniżej prezentuje TOP 8 najlepszych audiobooków na start. Jeśli wybierzesz coś z tej listy, możesz być pewny, że Twoja inicjacja nie odbędzie się na tylnym siedzeniu w Multipli, a na łożu z baldachimem w pięciogwiazdkowym hotelu. Jedziemy:
8. Karaluchy, Jo Nesbo – na początek coś spod znaku skandynawskich dreszczowców, które w Polsce mają branie. Lekka historia z niezłą obsadą, m.in. Szyc, Więckiewicz, Stenka i Bogusław Linda (fajnie po latach znowu usłyszeć tą specyficzną manierę w głosie „bo to zła kobieta była”).
7. Święty Chaos, Cezary Harasimowicz – odkrycie roku, któremu prawdopodobnie poświecę osobny wpis. Kiedy usłyszałem o tej książce pierwszy raz, a konkretnie, że autorem jest Cezary Harasimowicz, a akcja to mix Homeland z Jasonem Bourne’m, uznałem, że będzie to największy paździerz ever. Wziąłem na warsztat, żeby mieć materiał do hejtowania, a okazało się bardzo przyjemnym słuchowiskiem. Chwilę się zastanawiałem czy wrzucać do zestawienia, czy podpasuje każdemu? Przekonała mnie reakcja Madzi. Kiedy byliśmy na urlopie, zapodziałem gdzieś słuchawki i puściłem rozdział na głośniku. Tak się wkręciła, że poprosiła o zgranie całości na telefon.
6. Walking Dead (komiks) – wydawnictwo Sound Tropez eksperymentuje z konwersją komiksów do wersji audio i robią to pierwszorzędnie. Nagrali m.in Thorgala i Funky Kovala, ale najbardziej polecam The Walking Dead, szczególnie płytę nr 2, gdzie Janusz Chabior w roli Gubernatora totalnie rozwala system. Jedyny minus to nazywanie zombiaków „snujami”. Preferuję wersję serialową, czyli „szwendaczy”.
5. Twierdza Szyfrów, Bogusław Wołoszański – pozycja obowiązkowa dla fanów Wołoszańskiego. Trochę historii, sporo fikcji, ale całość wciąga niczym chodzenie po bagnach.
4. Ojciec chrzestny, Mario Puzo – nie dość, że to jedna z najlepszych książek ever, to jeszcze Janusz Gajos w roli Vito Corleone. Uczta dla wron uszu.
3. Sensacje XX wieku, Bogusław Wołoszański – kultowa pozycja. Wrzuciłem na 3. miejsce tylko ze względu na specyfikę. Jest to zbiór, nie powiązanych ze sobą bezpośrednio, kilkunastominutowych epizodów z czasów II wojny światowej, pierwotnie nagranych dla Radia Zet. Prywatnie to mój absolutny nr 1. Przesłuchałem milion razy i wciąż mnie nie znudziły. Można odtwarzać w losowej kolejności. Pod linkiem mój ulubiony odcinek – odbicie Mussoliniego z twierdzy położonej na włoskim Kasprowym Wierchu.
2. Gra o tron, George R. R. Martin – superprodukcja przez duże S. Ponad setka zaangażowanych aktorów, genialna oprawa dźwiękowa i epicka historia. Niestety jeszcze nie wypuszczono wszystkich tomów. Dla wydawcy to kosztowny eksperyment i dopiero wynik finansowy zadecyduje, czy tak będzie wyglądała przyszłość audiobooków, czy jednak nastąpi powrót do pojedynczego lektora, dlatego namawiam do kupowania oryginałów.
1. Wiedźmin, Andrzej Sapkowski – podobna historia jak z „Grą o Tron”, produkcja na bogato. 10/10. Wrzucam na pierwszym miejscu, bo mimo wszystko Sapkowski jest mi bliższy niż George R.R. Martin.
Wszystkie powyższe audiobooki to słuchowiska na wypasie. Dla bardziej zaawansowanych polecam również klasyczne wydania z jednym lektorem np. „Cykl Inkwizytorski” Jacka Piekary, przeczytany po mistrzowsku przez Janusza Zadurę, „Folwark Zwierzęcy”, w którym głosu użycza Tadeusz Sznuk (prowadzący „1 z 10”) i wszystkie książki Janusza Zajdla.
Wiele audiobooków można posłuchać za darmoszkę na youtube lub spotify. Kreatywni bez problemu wynajdą też inne źródła, ale osobiście polecam kupno oryginałów, bo tylko wtedy doczekam wydania wszystkich tomów Wiedźmina i Gry o Tron.