10 audiobooków idealnych na siłkę, przejażdzkę TIRem i do koszenia trawy
W tym roku mam tak dobre staty książkowe, że niektórzy nawet pytali na priv (łącznie trzy osoby), jak to robię, że książki przeczytane, seriale obejrzane, bombelek z przedszkola odebrany, a ja mam jeszcze czas na hejciki w necie?
No cóż, mam specjalny system, który wydatnie podnosi moją efektywność, niestety system ten nie sprawdzi się u wszystkich. Leci tak:
1. Trzeba być bezrobotnym -> takie rozwiązanie dodaje kilka godzin extra do doby, niestety ma też wady. Trzeba żreć gruz.
2. Trzeba wcielić w życie dewizę „sen jest przereklamowany” -> i o ile późniejsze pójście w kimkę nie jest niczym nadzwyczajnym, to wczesno poranne opuszczanie śpiulkolotu po takiej akcji boli podwójnie. Nie polecam
3. Audiobooki -> to jest ten magiczny składnik. Jeśli jest taka opcja, stawiam na książki w wersji audio. Mój tryb życia temu sprzyja, bo koszenie trawy na ranczu to zabawa na minimum 4 godziny , do tego próby robienia 10 tysięcy kroków dziennie, a także cykliczne wyprawy z mojej wioski na końcu świata do cywilizacji. Audiobooki sprawiają, że w skali miesiąca wpadają mi minimum 2 książki w gratisie, wszak słucham ich podczas innych zajęć. A jeśli chodzi o technikalia, to nie uważam, żeby sam proces czytania był szlachetniejszy niż słuchanie. Nope, tu i tu końcowym efektem jest chłonięcie historii. Baaa czasami audiobooki mają przewagę, bo dzięki kozackiej oprawie audio oraz brawurowej interpretacji profesjonalnego lektora, historia może sporo zyskać. Oczywiście to działa w dwie strony i jeśli przez kilka pierwszych minut nie poczujemy flow z lektorem, nie ma sensu dalej kopać się z koniem.
I właśnie w celu uniknięcia kopania się z koniem, przychodzę dzisiaj z lista 10-ciu sprawdzonych audiobooków, które w mojej opinii robią robotę. Wszystkie są z biblioteki Storytel i mam ku temu dwa powody. Primo, żebyście nie dostali jebla, że każdy tytuł jest gdzie indziej. Drugie primo, bo w Storytel w ramach abonamentu, który tak BTW w każdym momencie możecie anulować, słuchacie do oporu. Taki audiobookowy szwedzki stół, więc jak ktoś jest hardcorowym zawodnikiem, to w ciągu miesiąca obskoczy wszystkie pozycje z listy i będzie mógł mówić na dzielni: „Storytel mnie nienawidzi, odkryłem jak w cenie jednej książki wysłuchać dziesięciu XD”. Lecimy:
1. „Bestia”, Magda Omilianowicz -> Jest to audiobook, który będę polecał do końca świata i jeden dzień dłużej. „Bestia” to najlepszy reportaż jaki w życiu przeczytałem, wróć, wysłuchałem i zarazem najbardziej wstrząsająca książka, z jaką miałem do czynienia od czasu “Dziewczyny z sąsiedztwa” Jacka Ketchuma. Różnica jest taka, że ta druga to po części fikcja literacka, natomiast “Bestia” jest w 100% historią prawdziwą. Przedstawia sylwetkę Leszka Pękalskiego, znanego w kartotekach policyjnych, jako “Wampir z Bytowa”, któremu przypisuje się co najmniej 67 morderstw. Sam materiał książkowy jest świetny, ale audiobook winduje go jeszcze 3 poziomy wyżej za sprawą klimatycznej oprawy dźwiękowej (dźwięki w tle) i Krzysztofowi Czeczotowi, który w roli Leszka Pękalskiego jest tak cholernie creepy, że do teraz mam ciary. 10/10, bo więcej się nie da.
2. „Kruk. Słuchowisko” -> O serialu tv „Kruk” słyszałem wiele dobrego, ale jakoś nie było okazji obejrzeć, tymczasem niedawno w bibliotece Storytel wpadło mi w oko słuchowisko powiązane z tym tytułem i pomyślałem „Hmmm sprawdzić nie zaszkodzi”. I to sprawdzenie skończyło się tak, że prze dwie godziny siedziałem w samochodzie pod domem, żeby dosłuchać do końca. Jest tu wszystko to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli intrygujące śledztwo w wykonaniu tytułowego Kruka, niesamowite efekty dźwiękowe (jak bohaterowie zamawiają 0,7 w barze, to czuć smak gorzałki w pysiu) i pierwszorzędna obsada lektorska. W roli głównej, podobnie jak w serialu, Michał Żurawski, a towarzyszą mu m.in. Janusz Zadura, Filip Kosior, Piotr Zelt, Arkadiusz Jakubik i Małgorzata Lewińska (serial „Lokatorzy”, pamiętacie?). Doskonałe to było.
3. „Robin Hood i Szmaragdowy Król”, Jakub Ćwiek – Nówka sztuka, jeszcze ciepła. Pod względem technicznym, jest to ten sam kosmiczny poziom słuchowiska, co „Kruk”, a pod względem obsady chyba nawet lepszy. Tomasz Kot jako Robin, Robert Więckiewicz jako Szeryf, a w dalszym planie m.in. Mariusz Banaszewski, Mirosław Zbrojewicz, Andrzej Seweryn, Zbigniew Zamachowski, Natasza Urbańska i Julia Kamińska, która kradnie szoł. Sama historia jest puszczeniem oczka do fanów gatunku, bo oto Robin Hood spotyka legendarnego Króla Artura. Jest ciekawa intryga i dużo zawadiackiego humoru. Bardzo przyjemna rzecz. Przy okazji chciałbym popełnić prywatę i przesłać propsa Jakubowi Ćwiekowi, który kolejny raz udowodnił, że ma niesamowite skille w adaptowaniu języka do konkretnego gatunku literackiego. Ten chłop przerobił już wszystko -> fantasy, obyczaj, heist book, akcyjniaka, reportaż, wywiad rzekę i nadal kombinuje. Pan Pisarz.
4. „Random”, Natasza Przymies – kolejne genialne słuchowisko. Jeśli na dzisiaj nie jesteście jeszcze przekonani do audiobooków, ale chcecie dać im szansę, zacznijcie od tego. Jest to krótka, bo 90-minutowa historia dwojga ludzi, którzy w swojej samotności są tak zdesperowani, że zaczynają korzystać z aplikacji „Random”, łączącej ze sobą totalnie przypadkowe osoby. I tak właśnie trafiają na siebie. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę polecał romanso-obyczajówę, czytaną przez Julię Wieniawę i Macieja Musiałowskiego, prawdopodobnie zaleciłby mu puknięcie się w łeb. Tymczasem tak się właśnie stało. To było rześkie, świeże i niesamowicie wciągające.
5. „Stelaż”, Łukasz Orbitowski – kolejna pozycja z priorytetem dla osób, które chcą złapać feeling z audiobookami. Słuchowisko bazuje na tekście Łukasza Orbitowskiego i opowiada o kolesiu, który robi remont w chacie i ten remont niszczy mu życie. Słuchałem tego akurat podczas wykańczania chałupy, więc tak jakby współodczuwałem ból głównego bohatera, który swoją drogą został prze-genialnie zinterpretowany przez Wojciecha Mecwaldowskiego. To słuchowisko to złoto. To jest remontowy „Dzień świra”. I trwa tylko godzinę 15 minut, więc można je zaliczyć podczas wycieczki do Żabki. Polecam #mocno.
6. „Martwy sad”, Mieczysław Gorzka – Ok, kończymy ze słuchowiskami i przechodzimy do klasycznych audiobooków. I tutaj na pierwszy ogień chciałbym wam polecić kryminał „Martwy Sad” Mieczysława Gorzki. Trafiłem na niego akurat w momencie, kiedy nosiłem w sobie wielką pustkę po skończeniu serii z „Komisarzem Jakubem Mortką” od Wojciecha Chmielarza i Mieczysław Gorzka spadł mi wtedy z nieba. Jego kryminały to ten sam poziom enjoyningu, co u Chmielarza. Głównym bohaterem jest Komisarz Marcin Zakrzewski, który w każdym tomie ma do rozwikłania nielichą zagadkę kryminalną, co już jest git, a do tego mamy charakternych bohaterów drugoplanowych i krzepkie dialogi #najlepiej. Czyta Filip Kosior, czyli sprawdzona firma wśród lektorów. Polecanko.
7. „W cieniu Everestu”, Magda Lassota – kilka lat temu przeczytałem książkę „Spod zamarzniętych powiek” Adama Bieleckiego i to był moment, który całkowicie zmienił moje podejście do himalaizmu. Przyznaję, że wcześniej troszkę hejtowałem himalaistów, zwłaszcza, kiedy na początku wyprawy kozaczyli, a później trzeba było wysyłać po nich helikopter. Po lekturze pokochałem ten styl życia, jakbym sam go uprawiał. Jest w tym coś pięknego. Ale do brzegu. Od tamtego czasu przeczytałem wiele innych tytułów, jednak wszystkie były pisane z punktu widzenia legendarnych wspinaczy. Tymczasem na początku roku trafiłem na audiobooka, który opowiada o wspinaczce komercyjnej. Autorka wykupiła sobie turnus, podczas którego dziani turyści próbują wspiąć się na Everest i zrobiła z tego doskonały reportaż. Przedstawia nam sylwetki uczestników takiego komercyjnego campu – kim są i dlaczego to robią (przykładowo dwie babeczki bez większej zaprawy chciały wejść, żeby zostać pierwszymi greczynkami na Evereście, licząc, że dzięki temu staną sie celebrytkami w Grecji i wystąpią w tamtejszym „Tańcu z gwiazdami”). Pokazuje kulisy takiego przedsięwzięcia – ile to kosztuje, kto wnosi bagaże, gdzie robi się siku, co się je, jak ogarnąć sobie neta, jaka jest rola Szerpów, a nawet jak turyści są rąbani przez mnichów na hajs. Niby znana tematyka, a jednak zupełnie inna perspektywa i dużo smaczków, o których nie miałem pojęcia. Czyta Agnieszka Lubicz, znana również jak Paulina Holtz i czyta bardzo fajnie.
8. „Kult”, Łukasz Orbitowski – Łukasz Orbitowski po raz drugi. Przypadek? Nie sądzę. „Kult” już na etapie premiery narobił sporo szumu i zbierał super recki, co w sumie nie powinno dziwić, bo książka jest naprawdę super, ALE. Ale śmiem twierdzić, że w audiobooku wypada jeszcze lepiej, a dzieje się tak za sprawą interpretacji Janusza Chabiora, która jest totalnym mistrzostwem świata, wręcz ocierającym się o absurd, bo to niepojęte, że można aż tak dobrze przeczytać książkę. Nie będę nawet próbował zajawiać fabuły, gdyż ponieważ jest na maksa specyficzna i nie da się jej atrakcyjnie streścić. Po prostu zaufajcie mi na słowo, a nie będziecie żałować.
9. „Lesio”, Joanna Chmielewska – jedyna książka Joanny Chmielewskiej, jaką wziąłem na warsztat, a wziąłem po tym, jak zobaczyłem, że czyta ją Tomasz Kot. Okazało się, że „Lesio” to bardzo lekka i przyjemna komedia kryminalna, która często i gęsto heheszkuje z absurdów PRLu, a Tomasz Kot jest tu X Factorem, który swoją interpretacją, z fabuły 6/10 robi 8/10. Świetnie kosiło się trawę w towarzystwie Lesia.
10. „Wyborny trup”, Agustina Bazterrica – kilka miesięcy temu recenzowałem wydanie papierowe, ale możliwe, że nie mieliście okazji po nie sięgnąć, więc idealna okazja, aby nadrobić w audiobooku. Polecam, bo jest to lektura, która być może otworzy wam jakąś zapadkę w głowie i wywoła głębszą refleksję. Plot jest taki, że wirus zainfekował wszystkie zwierzęta na świecie, co spowodowało, że ludzie przeszli na … kanibalizm. I to NIE kanibalizm na tzw. dzikusa, że jakiś wygłodniały typ zaczaił się na najlepszego ziomka i go zjadł. Nope, przeszli na kanibalizm legalny i społecznie akceptowalny. Ot po wyeliminowaniu z diety zwierzą, w sklepach mięsnych zaczęto sprzedawać mięso ludzkie i generalnie w społeczeństwie są ludzie gorszego sortu, którzy mają z góry przesądzony los. Może i nie zostałem po tej książce vege, ale gdzieś mnie ten temat uwiera, bo książka wypunktowała całą moją hipokryzje i wyciągnęła na powierzchnie rzeczy, które próbowałem ignorować. Zdecydowanie warto posłuchać.
I tym sposobem dojechaliśmy do końca listy. Oczywiście w pierwszej wersji tytułów było znacznie więcej, ale każdy wpis musi kiedyś się skończyć. Jak będzie wola, to za jakiś czas wrócę z kolejną porcją. Pozdro 600.