Robert Harris „V2”
Jeśli lubiliście „Sensacje XX wieku” i inne rzeczy od Bogusława Wołoszańskiego, to książka, którą aktualnie mam na warsztacie, bardzo wam siądzie. Skończyłem dziś po południu i staram się opisać ją na chłodno, ale fakty są takie, że troszkę (troszkę bardzo) się jaram, bo to jest totalnie mój typ literatury (wyżej cenię tylko motyw podróży w czasie).
Mianowicie jest to opowieść o pewnych wydarzeniach z II wojny światowej, do których autor, Robert Harris, dopisał fikcyjną otoczkę, ale kluczowe fakty są tu zgodne z prawdą.
A tak konkretnie książka dotyczy rakiet V2, którymi Niemcy w 1944 roku zaczęli walić w Londyn, jakby Londyn był urodzinową piniatą. Niemcy już ciągnęli wojnę ostatkiem sił, wtem hitlerowscy inżynierowie stworzyli technologie, która na tamte czasy rozwalała mózg -> rakiety V2, czyli pierwsze w historii ludzkości pociski balistyczne, które przekraczały linię Kármána (wysokość 100 kilometrów), na chwilę wchodziły w przestrzeń kosmiczną, a później dzida w dół i jebs w Anglików. Od momentu odpalenia, potrzebowała 5 minut, żeby zrobić boom w jukeju. I jak Niemcy się rozkręcili z produkcją, to słali „takie pozdrowienia Angolom” kilka razy dziennie.
Może ta broń nie robiła takich strat w ludziach jak klasyczne naloty bombowe, ale jak już trafiały w miasto, to pół dzielni zawalone. Był to ogromny ból tyłka dla londyńczyków, bo straty w budynkach szły w dziesiątki tysięcy i z dnia na dzień powiększało się grono bezdomnych. Poza tym istniało ryzko, że któryś pocisk może trafić parlament i inne ważne strategicznie miejscówki. Nie dziwne, więc że Anglicy desperacko próbowali ustalić skąd Niemcy do nich strzelają i zniszczyć ich bazę. Kombinowali z …, ale naziole nie byli w ciemie bicie i…
Bardzo wciągający pojedynek militarno-wywiadowczy, gdzie każda strona co rusz wyciągała asa z rękawa i zmieniała układ sił. Historia weszła mi tym bardziej, że nie znałem tego fragmentu II wojny światowej, a risercz który zrobiłem po lekturze, wkazuje, że zgadzają sie tu daty, lokacje, opisy techniczne i poszczególne działania taktyczne obu armii. Fikcyjne są niektóre postaci i ich background życiowy, czyli patent z przywołanego wcześniej Wołoszańskiego (np. Tajemnica Twierdzy Szyfrów). Wyszło równie dobrze.
Narracyjnie historia leci tak, że co jakiś czas zmieniamy perpektywę i raz śledzimy akcję oczami niemieckiego naukowca, odpowiedzialnego za konstrukcję rakiet oraz osobiście nadzorującego każde wystrzelenie, a aliancką analityczką, która swego czasu niemal zgineła od V2-ki, więc teraz próbuje wyśledzić lokację nazioli nie tylko służbowo, ale również w ramach prywatnej vendetty.
Nie będę ukrywał, że czytało mi się tę książkę fantasycznie i nie potrafiłem się oderwać. Natomiast, co mnie zaskoczyło, to dorobek Roberta Harrisa. Być może powinienem się wstydzić, ale kojarzyłem go tylko z ksiażką „Konklawę”, którą kiedyś wysłuchałem w audiobooku podczas koszenia trawy (fajna, ale V2 zdecydowanie fajniejsza), tymczasem okazuje się, że jest on ulubionym pisarzem Romana Polańskiego -> filmy „Autor widmo” oraz „Oficer i szpieg” są na podstawie jego ksiażek. I jak ktoś widział „Fatherland” z Rutgerem Hauerem, to też na podstawie Harrisa (właśnie ogladam).
Jedyny minus jest taki, że oficjalna premiera ksiażki jest w środę, więc chwilę jeszcze trzeba poczekać. Mi się przyfarciło i dostałem od Wydawnictwo Albatros egzemplarz recenzecki #THNX. Ale oczywiście, można już dzisiaj sobie zamówić i cyk, w środę macie u siebie https://www.empik.com/v2-harris-robert,p1275335299,ksiazka-p