Fallout
- Tytuł:Fallout
- Autorzy:
- Wydawca:
- Gatunek:
Chwilę mi to zajęło, bo priorytetowo musiałem zająć się prawdziwą pracą, ale w końcu to zrobiłem. Obejrzałem serialowego „Fallouta”. Wspaniałe było to 8 godzin, nie zapomnę ich nigdy.
Zacznijmy od tego, że nie grałem w „Fallouta”. Never. Oczywiście widziałem okładki, grafiki i gadżety, a z ich kontekstu można łatwo się zorientować, że mamy do czynienia z postapo w wersji lokującej humor, ALE nigdy nie grałem i nie wnikałem w plot fabularny, dlatego nie wiem, czy to co zobaczyłem jest zgodne z grą i zadowala fanów.
Wiem za to, że jako samodzielna produkcja u mnie siadła. Pierwsza fajna rzecz jest taka, że im więcej czytam i oglądam, tym bardziej mam wrażenie, że ciągle poruszam się w kilku schematach i szybko odgaduje do jakiego finału zmierzamy. A tu nie miałem pojęcia, gdzie mnie ten serial zaprowadzi and I think it’s bjutiful.
Dalej mamy realizację. Bardzo dobrze to wygląda. Scenografie, kostiumy, efekty, kolorki, etc. Nie mam uwag, baa uważam, że jak na serial jest ponad stan. Dalej mamy kilka fajnie odklejonych postaci z Ghulem na czele, który totalnie zdobył moje serduszko. Ogarnięty bad ass, takich lubię. Jeszcze dalej mamy fantastyczny groteskowy humor, wymieszany z bezsensowną przemocą #najlepiej. No i na końcu fabularnie mnie to naprawdę zaciekawiło.
Generalnie wszedłem, jak w masełko, a dalej było nawet lepiej. Oczywiście jak zaczynam sobie analizować poszczególne twisty, np. ten w krypcie, to nie wszystko wydaje mi się tam logiczne, ale szczerze mówiąc nie chce mi się tego drążyć. Serial dał mi 8 godzin rozrywki na wyższym levelu niż oczekiwałem i konkretnie wychillował, więc nie będę narzekał.
Nie namawiam, bo nie jest to serial zmieniający życie, aczkolwiek osobiście drugi sezon biorę z pocałowaniem ręki. A kto wie, może kiedyś nawet na grę się skuszę… aczkolwiek nie oszukujmy się,, nie mam czasu na takie rzeczy. Dramy celebryckie są zbyt srogie, żeby zejść z posterunku. Mario Kart to mój max.