Reniferek

Nie wiem, jak w waszej banieczce internetowej, ale w mojej wszyscy gadają o „Reniferku”, czyli 7-odcinkowym serialu, który wpadł na Netflixa po cichu, tymczasem robi większe zamieszanie niż niejeden wysokobudżetowy tytuł, na który czekaliśmy.

Jest to historia niespełnionego komika, który poznaje w barze babeczkę, która akurat ma gorszy dzień i aby go jej trochę polepszyć, funduje jej herbatę i wchodzi w niezobowiązujący small talk. Nie wie jednak, że babeczka jest recydywą w temacie stalkerstwa i ten drobny gest uprzejmości wystarcza, aby stał się jej nowym celem.

Pierwszy odcinek zaczyna się w miarę niewinnie, tymczasem każdy kolejny to nurzanie się w traumach, kompleksach, smutku, samotności i chorobach psychicznych.

Dlaczego uważam, że ten serial jest warty waszego czasu? Bo jak go oglądałem, to przechodziło mi przez głowę, że chłop jest dzbanem i na własne życzenie ładuje się w „takie” sytuacje, wszak miał mnóstwo red flagów po drodze, ale nie tylko wszystkie ignorował, ale wręcz dokładał do pieca! I właśnie wtedy skumałem, że moja reakcja jest identyczna, jak większość komentarzy pod artykułami o MeToo, czyli „A dlaczego nie zgłosił tego wcześniej?, „A dlaczego nie kazał jej spadać na drzewo?”, „A dlaczego nie ogarnął sprawy z tym typem jak już zreflektował co i jak?”.

To jest reakcja, którą mamy, kiedy sobie wygodnie siedzimy na chacie, najedzeni picką z dagrasso #zeropotrzeb, czytamy pełną historię po fakcie i widzimy gołym okiem momenty zapalne. Wydaje nam się, że jakby wtedy to przeciąć, nie byłoby problemu. Ale nie bierzemy pod uwagę, że ludzie są nieracjonalni, mają różne stany psychiczne i emocjonalne, lęki, dołki, wstyd, respekt do autorytetów, niską samoocenę, poczucie, że na więcej nie zasłużyli, etc.

Ten serial pokazuje właśnie te odcienie i detale, które sprawiają, że sprawy eskalują. I co ważne, nie jest zero-jedynkowy na zasadzie, że stalkerka i scenarzysta źli, a główny bohater dobry. Nope, główny bohater też potrafi wywołać skrajne emocje i pogardę.

Nie chcę wrzucać Reniferka na skalę od 1 do 10, bo to nie jest szablon jak np. w serialach kryminalnych, gdzie potrafimy na zasadzie porównania, stwierdzić, czy jest powyżej czy poniżej przeciętnej. Reniferek to produkcja na której trzeba się skupić, a później sobie obrócić sytuację w głowie. Co człowiek to zapewne inna ocena głównego typka.

A do tego mamy tutaj kejs przenikania się serialu z prawdziwym życiem. Chłop, który gra główną rolę, napisał też scenariusz i jest to scenariusz bazujący na jego historii. No i niby twierdził w wywiadach, że pozmieniał kluczowe rzeczy, żeby ludzie nie odkryli danych personalnych prawdziwej stalkerki i nie urządzili linczu, tymczasem już jest info, że odkryli i ją dojeżdżają. Chłop bawi się zapałkami. Pytanie, czy zostawił furtkę z premedytacją, czy po cichu liczył na taki rozwój sytuacji?