popKULTURA

Przebudzenie Mocy — recenzja dla tych, którzy już widzieli

21/12/2015

Cof­nij­my się w cza­sie do paź­dzier­ni­ka 2012, kie­dy inter­ne­tem wstrzą­snę­ła infor­ma­cja o kup­nie praw do ekra­ni­za­cji “Gwiezd­nych Wojen” przez stu­dio Disney­’a. Pamię­tam, że byłem wte­dy ostro roz­dar­ty, bo niby super, że docze­kam kolej­nych czę­ści mojej ulu­bio­nej sagi, ale z dru­giej stro­ny, gdzieś z tyłu gło­wy cza­ił się strach, że teraz Jedi będą napa­rzać się z Mysz­ką Miki, a księż­nicz­ka Leia zaśpie­wa “Mam tą moc”, w koń­cu to Disney. Dziś, po 3 latach od tam­tej trans­ak­cji, mogę śmia­ło przy­znać, że Georg Lucas sprze­da­jąc pra­wa do fil­mów, zro­bił wszyst­kim fanom naj­lep­szy pre­zent ever. Mamy nie tyl­ko gwa­ran­cję, że kolej­ne czę­ści będą wycho­dzi­ły regu­lar­nie, ale teraz, po pre­mie­rze VII epi­zo­du, wia­do­mo też, że będą trzy­ma­ły poziom. Co tu dużo gadać, “Prze­bu­dze­nie mocy” poza­mia­ta­ło. Jeśli miał­bym posłu­gi­wać się ana­lo­gią z 50 twa­rzy Greya”, powie­dział­bym, że moje­go wewnętrz­ne­go bogi­na roz­pier­do­li­ło na milion kawał­ków. Reży­ser J. J. Abrams zro­bił to dobrze. Odciął się gru­bą kre­ską od trzech pierw­szych chro­no­lo­gicz­nie epi­zo­dów (RIP Jar Jar Binks, cho­ciaż moim zda­niem “Zemsta Shi­tów” jest bar­dziej niż spo­ko) i wró­cił do korze­ni. Po latach ponow­nie dosta­li­śmy histo­rię god­ną mar­ki “Gwiezd­nych wojen”. Jest mrok, śmierć i tajem­ni­ca, są pości­gi, x‑wingi, wal­ki na mie­cze świe­tle i nawet sta­re­go dobre­go sar­ka­zmu Hana Solo nie zabra­kło. Dia­lo­gi się kle­ją, fabu­ła trzy­ma w napię­ciu i leci do przo­du bez zbęd­nych przerw, a wszyst­ko w akom­pa­nia­men­cie epic­kiej muzy­ki Joh­na Wil­liam­sa i kozac­kich efek­tów spe­cjal­nych, któ­re wbrew pozo­rom nie bazu­ją tyl­ko na CGI. Tam, gdzie się dało są kostiu­my i ręcz­nie wyko­na­ne sce­no­gra­fie. Takie “star­łor­sy” pamię­tam z dzie­ciń­stwa i na takie cze­ka­łem. Bez kitu wzru­szy­łem się i chcę to obej­rzeć jesz­cze raz dzie­sięć razy.

Prze­bu­dze­nie Mocy: Nie ma ide­ałów! (za to są spo­ile­ry!!! czy­tasz na wła­sną odpowiedzialność!!)


Docho­dzi­my do nie­zręcz­ne­go momen­tu, kie­dy muszę tro­chę pohej­to­wać. Ustal­my sobie na wstę­pie, że strasz­nie jaram się fil­mem, ale dale­ki jestem od nazwa­nia go ide­ałem. Wręcz prze­ciw­nie. Nali­czy­łem mnó­stwo zgrzy­tów, któ­re pew­nie będą jesz­cze dłu­go roz­trzą­sa­ne w inter­ne­cie, tyle że ja bio­rę je na kla­tę. Jak dla mnie, w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku plu­sy przy­kry­wa­ją minu­sy i z pre­mie­ry wysze­dłem na tyle zado­wo­lo­ny, że przy osta­tecz­nej oce­nie przy­my­kam oko na słab­sze momen­ty. Poga­daj­my jed­nak o fuc­ku­pach. Pierw­szym dużym zarzu­tem jest wtór­ność sce­na­riu­sza. VII epi­zod to tak napraw­dę restart sta­rej try­lo­gii. Dosta­je­my nie­mal iden­tycz­ną histo­rię, w któ­rej zmie­nia się tyl­ko uło­że­nie pion­ków na plan­szy. Dro­id BB‑8 zastę­pu­je R2D2, Luke Sky­wal­ker zaj­mu­je (a raczej zaj­mie w epi­zo­dzie VIII) miej­sce zwol­nio­ne przez Obi Wana Keno­bie­go, miej­sce Luka zaj­mu­je Rey, czy­li mło­da miesz­kan­ka pla­ne­ty Jak­ku, któ­ra “przy­pad­kiem” wyglą­da jak Olga Frycz, “przy­pad­kiem” zosta­je wcią­gnię­ta do woj­ny pomię­dzy Repu­bli­ką a Impe­rium Naj­wyż­szym Porząd­kiem i “przy­pad­kiem” posia­da ogrom­ną moc, no i wresz­cie w miej­sce Lor­da Vade­ra dosta­je­my Kylo Rena. Han Solo i Księż­nicz­ka Leia są tacy jak kie­dyś (i dobrze), tyle że star­si o 30 lat. Jak zwy­kle oka­zu­je się też, że każ­dy jest z każ­dym spo­krew­nio­ny. Jedy­ną nowo­ścią jest postać Fin­na, czy­li storm­tro­oper, któ­ry nie podzie­la poli­ty­ki Naj­wyż­sze­go Porząd­ku i prze­cho­dzi na stro­nę Ruchu Opo­ru. Roz­wój wyda­rzeń też nie zaska­ku­je. Naj­wyż­szy Porzą­dek ma kosę z Repu­bli­ką, więc posta­na­wia znisz­czyć im 3 pla­ne­ty. W odwe­cie Ruch Opo­ru nisz­czy ich naj­now­szą Gwiaz­dę Śmier­ci. To już trze­ci przy­pa­dek, kie­dy Gwiaz­da Śmier­ci zosta­je znisz­czo­na przez tra­fie­nie w rdzeń. Tro­chę wstyd. Na miej­scu Naj­wyż­sze­go Porząd­ku pomy­ślał­bym o zatrud­nie­niu lep­szych inży­nie­rów do kolej­ne­go pro­jek­tu. Może war­to prze­pro­wa­dzić rekru­ta­cję na war­szaw­skiej poli­bu­dzie? Bra­chol mi mówił, że nie takie rze­czy tam budowali.

 

Dru­gi zarzut kie­ru­ję do “ciem­nej stro­ny mocy”, któ­ra jest tak nie­kom­pe­tent­na, że ręce i cyc­ki opa­da­ją. Storm­tro­ope­rom wyba­czam, bo wia­do­mo, że to mię­so armat­nie, cho­ciaż ich idio­tycz­ne zacho­wa­nie pod­czas poj­ma­nia Hana Solo i Wookie­go prze­kra­czy­ło wszel­kie gra­ni­ce tole­ran­cji dla ama­torsz­czy­zny, jak to się mówi You had one job! Naj­więk­szym zaka­pio­rem wśród “złych” jest Sno­ke, kil­ku­me­tro­wy gigant, któ­ry niby cią­gnie za wszyst­kie sznur­ki, a w rze­czy­wi­sto­ści ch… może zro­bić, bo jest holo­gra­mem! Dalej mamy Gen­ra­ła Huxa, któ­ry poza tym, że jest rudy, wyka­zu­je się skłon­no­ścia­mi do nazi­zmu. Odpra­wy woj­sko­we orga­ni­zu­je w iście hitle­row­skim sty­lu — akcent, salu­ty, itp, — nie­ste­ty pro­blem w tym, że są one bar­dziej komicz­ne niż budzą­ce respekt. Następ­na w kolej­ce to pani Kapi­tan Pha­sma, czy­li bez­po­śred­nia prze­ło­żo­na storm­tro­ope­rów. Jeśli jej rola mia­ła udo­wod­nić, że kobie­ty nie nada­ją się do peł­nie­nia wyso­kich funk­cji w woj­sku, to uda­ło się w 100%. Na koń­cu Kylo Ren, czy­li mój naj­więk­szy ból dupy odno­śnie VII epi­zo­du. Pła­kać mi się chce, bo postać Kylo przez pierw­szą poło­wę fil­mu była budo­wa­na wręcz epic­ko. Kylo ma wycze­sa­ną maskę, zaje­bi­ście brzmią­cy syn­te­za­tor mowy, doje­ba­ne­go skil­la — potra­fi zła­pać wiąz­kę lase­ru w locie, i kie­dy czło­wiek już myśli, “tak, o to mamy god­ne­go następ­cę Lor­da Vade­ra”, dzie­je się coś bar­dzo, ale to bar­dzo nie­po­ko­ją­ce­go. Kylo zdej­mu­je maskę i oka­zu­je się, że pod nią cały czas krył się Dawid Pod­sia­dło. Nasto­la­tek z krę­co­ny­mi wło­sa­mi i śla­da­mi trą­dzi­ku, któ­ry nie radzi sobie z hor­mo­na­mi. Jest bar­dziej roz­chwia­ny emo­cjo­nal­nie niż kobie­ta pod­czas PMSu, sam nie wie czy jest dobry czy może jed­nak zły, a kie­dy w koń­cu decy­du­je się na #Dark­Si­de, mor­du­je Hana Solo tyl­ko po, żeby w następ­nej sce­nie dostać sro­gi wpier­dol od murzy­na i Olgi Frycz, któ­rzy pierw­szy raz w życiu trzy­ma­ją miecz świetl­ny w rękach. Żal. Co praw­da Kylo nie zgi­nął i może­my się domy­ślać, że jego postać będzie roz­wi­ja­na w kolej­nych epi­zo­dach, ale na dzi­siaj sła­bo to widzę. Jeśli nie dosta­nie tre­ne­ra w sty­lu pana Miy­agi, to Ruch Opo­ru roz­wa­li Impe­rium Naj­wyż­szy Porzą­dek z pal­cem w bucie. Tak na mar­gi­ne­sie, w fil­mie jest sce­na, kie­dy Kylo dosta­je ata­ku histe­rii i roz­wa­la mie­czem świetl­nym pul­pit, a następ­nie dusi mocą jakie­goś sznu­ra. Sta­wiam stó­wę, że ta sce­na będzie czę­ściej paro­dio­wa­na na youtu­be niż “Hitler w poszu­ki­wa­niu elec­tro”.

 

Zarzut nr 3 to wątek Luke­’a Sky­wal­ker. Ogól­nie w fil­mie roz­cho­dzi się o to, że znik­nął Luke Sky­wal­ker, któ­ry jest poszu­ki­wa­ny przez Naj­wyż­szy Porzą­dek i Ruch Opo­ru. Pierw­si chcą go uśmier­cić, a dru­dzy prze­trans­fe­ro­wać do swo­jej dru­ży­ny. W każ­dym razie Luke znik­nął, ale zosta­wił mapę z namia­ra­mi na swo­ją kry­jów­kę — no bra­wo Jasiu, napraw­dę genial­na zagryw­ka. W sumie w wal­ce o tę mapę zosta­ły wysa­dzo­ne 3 pla­ne­ty i Gwiaz­da Śmier­ci, ale koniec koń­ców tra­fia ona w ręce Ruchu Opo­ru. Olga Frycz leci pod wska­za­ny adres i co się oka­zu­je? Że Luke przez cały czas, jak gdy­by nigdy nic, sie­dział sobie na wyspie Wiel­ka­noc­nej i patrzył w nie­bo. WTF Luke? Jako Jedi powi­nie­neś wyczuć, że źle się dzie­je i wkro­czyć do akcji, a Ty sobie zacho­dy słoń­ca oglą­dasz? Sła­bo. Gdy­by Neo zro­bił tak w Matrik­sie, nigdy nie został­by wybrańcem.

Przebudzenie Mocy

W minu­sach mia­łem zapi­sa­ne jesz­cze “przy­pad­ko­we” odna­le­zie­nie Soko­ła Mil­le­nium z klu­czy­ka­mi w sta­cyj­ce i jesz­cze bar­dziej “przy­pad­ko­we” natra­fie­nie głów­nych boha­te­rów na Hana Solo i Wookie­go w kolej­nej sce­nie, ale daru­ję sobie. To już było­by cze­pia­nie się na siłę. Poza wyżej wymie­nio­ny­mi “kwa­sa­mi” resz­ta jest cacy i tak jak pisa­łem wcze­śniej, plu­sy zde­cy­do­wa­nie przy­kry­wa­ją minu­sy. Podo­bień­stwo do “Nowej Nadziei” tłu­ma­czę sobie pój­ściem na kom­pro­mis — chę­cią wyma­za­nia złych wspo­mnień po epi­zo­dach 1–3, nawią­za­niem do kla­sy­ki i pró­bą wcią­gnię­cia w sagę nowe­go poko­le­nia. Poza tym jest to dobry punkt wyj­ścia dla dal­szych czę­ści. Jeśli ktoś chciał­by mi zarzu­cić, że nie­daw­no za podob­ną zagryw­kę z rese­to­wa­niem fabu­ły ostro hej­to­wa­łem “Ter­mi­na­to­ra Geni­sys”, spie­szę z odpo­wie­dzią. Róż­ni­ca pole­ga na tym, iż w “Prze­bu­dze­niu Mocy” zro­bio­no to dobrze. Aktor­sko jest w porząd­ku, nowe posta­cie dały radę, BB‑8 wymia­ta, kli­mat jak za sta­rych dobrych lat, mnó­stwo ury­wa­ją­cych dupę ujęć i co naj­waż­niej­sze, wido­ki na kolej­ne epi­zo­dy są zacne. Daję 8 na 10, bo mimo wszyst­ko poprzecz­ka jest zawie­szo­na wyżej, ale z wiel­kim ser­dusz­kiem, bo jak­by nie patrzeć, ten film dosłow­nie i w prze­no­śni wyje­bał mnie w kosmos. Dzię­ki takim pro­duk­cjom kino nigdy nie prze­gra z pirac­twem. Efek­ty i muzy­ka wbi­ja­ją w fotel. Nie da rady tego dozna­nia powtó­rzyć w domu .….… no chy­ba, że jesteś dzia­ny jak Floyd Mayweather.

 

A to widziałeś?

24 komentarze

  • Reply Anonim 21/12/2015 at 17:07

    Visi­tor Rating: 5 Stars

  • Reply Anonim 21/12/2015 at 20:23

    Visi­tor Rating: 1 Stars

  • Reply PigOut 21/12/2015 at 20:24

    Visi­tor Rating: 5 Stars

  • Reply Anonim 21/12/2015 at 22:40

    Visi­tor Rating: 5 Stars

  • Reply Magdalena Trusz 22/12/2015 at 08:31

    Zga­dzam się z Tobą. Przed kolej­ną czę­ścią musia­łam zostać fan­kom gwiezd­nych wojen i po kolej­nej czę­ści tym bar­dziej. Też cze­kam na ciąg dalszy.

    • Reply PigOut 22/12/2015 at 21:15

      Za każ­dym razem, kie­dy dziew­czy­na przy­zna­je się do roman­su z “Gwiezd­ny­mi Woj­na­mi”, gdzieś na świe­cie rodzi się jed­no­ro­żec. Bra­wo Ty!

  • Reply Magdalena Trusz 22/12/2015 at 08:31

    Zga­dzam się z Tobą. Przed kolej­ną czę­ścią musia­łam zostać fan­kom gwiezd­nych wojen i po kolej­nej czę­ści tym bar­dziej. Też cze­kam na ciąg dalszy.

    • Reply PigOut 22/12/2015 at 21:15

      Za każ­dym razem, kie­dy dziew­czy­na przy­zna­je się do roman­su z “Gwiezd­ny­mi Woj­na­mi”, gdzieś na świe­cie rodzi się jed­no­ro­żec. Bra­wo Ty!

  • Reply Vandrer Uggle 22/12/2015 at 09:40

    Faj­na recen­zja:) Van­drer nie zgo­dzi się jedy­nie z zarzu­tem o wtór­ność bo owszem jest tako­wa ale… Całe uni­wer­sum GW budo­wa­ne jest w opar­ciu o takie sche­ma­tycz­ne posta­ci i dzię­ki temu wymia­ta:) film wyszedł napraw­dę super więc teraz jesz­cze tyl­ko 2 lata oglą­da­nia go po kil­ka razy:)

    • Reply PigOut 22/12/2015 at 21:13

      PigO­ut gene­ral­nie się zga­dza z Van­dre­rem, ale Van­drer chy­ba nie zaprze­czy, że podo­bień­stwo do “Nowej Nadziei” deli­kat­nie prze­kra­cza dopusz­czal­ną nor­mę. Ray i BB‑8 (FA) = Luke i R2D2 (NH), nar­da ruchu opo­ru przed znisz­cze­niem Gwiaz­dy śmier­ci w FA jest iden­tycz­na jak nar­da ruchu opo­ru przed znisz­cze­niem Gwiaz­dy śmier­ci w NH, Znisz­cze­nie gwiaz­dy śmier­ci w NH vs znisz­cze­nie 10 razy więk­szej Gwiaz­dy Śmier­ci w FA. Jest tego wię­cej, ale jakoś nie spę­dzam mi to snu z powiek. Moc jest sil­na w nowym epizodzie.

      • Reply Vandrer Uggle 22/12/2015 at 21:28

        Cała w tym rzecz że to taki rema­ke IV:) w tym urok tej histo­rii że gra na arche­ty­picz­nych posta­ciach:) i moc jest zde­cy­do­wa­nie sil­na w VII;) 

        • Reply PigOut 22/12/2015 at 21:50

          Dla­te­go też nie robię z tego tra­ge­dii. Trak­tu­ję jako cie­ka­wost­kę. Bar­dziej roz­pa­czam, że jesz­cze tyy­y­y­y­le cze­ka­nia na epi­zod VIII. #smu­te­czek

          • Vandrer Uggle 23/12/2015 at 16:57

            Van­drer łączy się w bólu.

          • Vandrer Uggle 23/12/2015 at 16:57

            Van­drer łączy się w bólu.

  • Reply Vandrer Uggle 22/12/2015 at 09:40

    Faj­na recen­zja:) Van­drer nie zgo­dzi się jedy­nie z zarzu­tem o wtór­ność bo owszem jest tako­wa ale… Całe uni­wer­sum GW budo­wa­ne jest w opar­ciu o takie sche­ma­tycz­ne posta­ci i dzię­ki temu wymia­ta:) film wyszedł napraw­dę super więc teraz jesz­cze tyl­ko 2 lata oglą­da­nia go po kil­ka razy:)

    • Reply PigOut 22/12/2015 at 21:13

      PigO­ut gene­ral­nie się zga­dza z Van­dre­rem, ale Van­drer chy­ba nie zaprze­czy, że podo­bień­stwo do “Nowej Nadziei” deli­kat­nie prze­kra­cza dopusz­czal­ną nor­mę. Ray i BB‑8 (FA) = Luke i R2D2 (NH), nar­da ruchu opo­ru przed znisz­cze­niem Gwiaz­dy śmier­ci w FA jest iden­tycz­na jak nar­da ruchu opo­ru przed znisz­cze­niem Gwiaz­dy śmier­ci w NH, Znisz­cze­nie gwiaz­dy śmier­ci w NH vs znisz­cze­nie 10 razy więk­szej Gwiaz­dy Śmier­ci w FA. Jest tego wię­cej, ale jakoś nie spę­dzam mi to snu z powiek. Moc jest sil­na w nowym epizodzie.

      • Reply Vandrer Uggle 22/12/2015 at 21:28

        Cała w tym rzecz że to taki rema­ke IV:) w tym urok tej histo­rii że gra na arche­ty­picz­nych posta­ciach:) i moc jest zde­cy­do­wa­nie sil­na w VII;) 

  • Reply Paula — www.teoriakobiety.pl 22/12/2015 at 11:35

    Ja jestem zwo­len­nicz­ką nowej try­lo­gii, jakoś akcja w niej roz­wi­ja się o wie­le szyb­ciej no i jest bar­dziej este­tycz­na, nie jestem fan­ką sta­rych fil­mów. Epi­zod VII jest dla mnie ide­al­nym połą­cze­niem szyb­kiej akcji z czę­ści I‑III i humo­ru ze sta­rej try­lo­gii, a “poży­cze­nie” dużej czę­ści fabu­ły aż tak mi nie prze­szka­dza, bo — jak sam piszesz — jest to zro­bio­ne cał­kiem dobrze i świe­żo. No i wyglą­da, jak film z 2015, a nie z lat 70. XX w. i to dla mnie napraw­dę ważne.
    Co do Kylo, to chy­ba tak mia­ło być — wyda­je się genial­ną kopią dziad­ka, wyglą­da dokład­nie tak, jak powi­nien, aż nagle oka­zu­je się, że jest nie­zrów­no­wa­żo­nym gów­nia­rzem. Wie­rzę, że w kolej­nych czę­ściach zosta­nie dokład­nie opo­wie­dzia­na jego histo­ria i dowie­my się, dla­cze­go miał takie par­cie na ciem­ną stro­nę, mimo, iż tro­chę do niej nie paso­wał, tro­chę za nią był za mały. Pew­nie też sama postać moc­no się roz­wi­nie i w pew­nym momen­cie rze­czy­wi­ście sta­nie się ład­ną kopią Vadera.

    • Reply PigOut 22/12/2015 at 21:41

      Miłość do sta­rej try­lo­gii to też kwe­stia wie­ku i nostal­gii. W cza­sach moje­go dzie­ciń­stwa były to efek­ty, od któ­rych kopa­ra lecia­ła na pod­ło­gę. Może dzi­siaj tro­chę trą­cą mysz­ką, ale wte­dy wszy­scy pusz­cza­li ryn­nę na widok walk na mie­cze świetl­ne. Poza tym ta nie­zli­czo­na ilość rze­czy, któ­re prze­szły do popkul­tu­ry. Sta­ra try­lo­gia zde­cy­do­wa­nie jest kul­to­wa i nale­ży jej się sza­cu­nek. Nowa try­lo­gia była potrzeb­na, ale lek­ko roz­cza­ro­wa­ła. Za dużo kolor­ków, wszyst­ko gene­ro­wa­ne kom­pu­te­ro­wo i nie­po­ro­zu­mie­nia w posta­ci Jar Jar Bink­sa oraz aktor­stwa Hay­de­na Chri­sten­se­na. VII epi­zod to ide­al­ne połą­cze­nie — kli­mat ze sta­rej try­lo­gii + opra­wa wizu­al­na na mia­rę dzi­siej­szych czasów.

  • Reply Paula — www.teoriakobiety.pl 22/12/2015 at 11:35

    Ja jestem zwo­len­nicz­ką nowej try­lo­gii, jakoś akcja w niej roz­wi­ja się o wie­le szyb­ciej no i jest bar­dziej este­tycz­na, nie jestem fan­ką sta­rych fil­mów. Epi­zod VII jest dla mnie ide­al­nym połą­cze­niem szyb­kiej akcji z czę­ści I‑III i humo­ru ze sta­rej try­lo­gii, a “poży­cze­nie” dużej czę­ści fabu­ły aż tak mi nie prze­szka­dza, bo — jak sam piszesz — jest to zro­bio­ne cał­kiem dobrze i świe­żo. No i wyglą­da, jak film z 2015, a nie z lat 70. XX w. i to dla mnie napraw­dę waż­ne.
    Co do Kylo, to chy­ba tak mia­ło być — wyda­je się genial­ną kopią dziad­ka, wyglą­da dokład­nie tak, jak powi­nien, aż nagle oka­zu­je się, że jest nie­zrów­no­wa­żo­nym gów­nia­rzem. Wie­rzę, że w kolej­nych czę­ściach zosta­nie dokład­nie opo­wie­dzia­na jego histo­ria i dowie­my się, dla­cze­go miał takie par­cie na ciem­ną stro­nę, mimo, iż tro­chę do niej nie paso­wał, tro­chę za nią był za mały. Pew­nie też sama postać moc­no się roz­wi­nie i w pew­nym momen­cie rze­czy­wi­ście sta­nie się ład­ną kopią Vadera.

    • Reply PigOut 22/12/2015 at 21:41

      Miłość do sta­rej try­lo­gii to też kwe­stia wie­ku i nostal­gii. W cza­sach moje­go dzie­ciń­stwa były to efek­ty, od któ­rych kopa­ra lecia­ła na pod­ło­gę. Może dzi­siaj tro­chę trą­cą mysz­ką, ale wte­dy wszy­scy pusz­cza­li ryn­nę na widok walk na mie­cze świetl­ne. Poza tym ta nie­zli­czo­na ilość rze­czy, któ­re prze­szły do popkul­tu­ry. Sta­ra try­lo­gia zde­cy­do­wa­nie jest kul­to­wa i nale­ży jej się sza­cu­nek. Nowa try­lo­gia była potrzeb­na, ale lek­ko roz­cza­ro­wa­ła. Za dużo kolor­ków, wszyst­ko gene­ro­wa­ne kom­pu­te­ro­wo i nie­po­ro­zu­mie­nia w posta­ci Jar Jar Bink­sa oraz aktor­stwa Hay­de­na Chri­sten­se­na. VII epi­zod to ide­al­ne połą­cze­nie — kli­mat ze sta­rej try­lo­gii + opra­wa wizu­al­na na mia­rę dzi­siej­szych czasów.

  • Reply kleidi 28/12/2015 at 13:09

    A ja nawet uro­ni­łam kil­ka łez ze wzruszenia 😀
    BB — 8 oraz tekst Hana Solo gdy spo­ty­ka Leię —> miszcze 😉

    • Reply PigOut 28/12/2015 at 23:55

      W ogó­le BB‑8 jest na tyle spo­ko, że nikt nie pła­kał z powo­du mar­gi­nal­nej roli R2D2. Czu­ję się jak zdrajca.

  • Reply kleidi 28/12/2015 at 13:09

    A ja nawet uro­ni­łam kil­ka łez ze wzru­sze­nia 😀
    BB — 8 oraz tekst Hana Solo gdy spo­ty­ka Leię —> miszcze 😉

  • Reply Bookworm 14/03/2017 at 21:04

    Są blo­gi, na któ­re wcho­dzę i wal­czę o życie. Odsta­wiam wcze­śniej napo­je, cho­wam orzesz­ki do chru­pa­nia, sie­dzę sta­bil­nie na krze­śle. Bo wiem, że mogę nie wytrzy­mać ze śmie­chu i zapar­sk­nąć się na śmierć.
    Dziś, przy lek­tu­rze Two­jej rec­ki trzy­krot­nie byłem bli­ski śmier­ci z radości.
    Nie­ste­ty mam zgryz czy wolę naj­pierw oglą­dać film a potem czy­tać Two­je recen­zje czy odwrotnie.
    I te moje waha­nia mogą mnie kosz­to­wać życie.
    Pisz Mistrzu, pisz dalej!

    • Reply PigOut 15/03/2017 at 11:39

      Dzię­ki za ten komen­tarz, tym bar­dziej, że widzę iż fotecz­ki ostro się roz­kra­czy­ły po zmia­nie sza­blo­nu. Ogól­nie sta­ram się nie spo­ile­ro­wać, więc tore­tycz­nie moż­na czy­tac przed obej­rze­niem, ale cza­sa­mi są takie kwiat­ki, że bez zaja­wie­nia fabu­ły nie da rady 😉

  • Reply Paweł |Bookworm on the Run 14/03/2017 at 21:04

    Są blo­gi, na któ­re wcho­dzę i wal­czę o życie. Odsta­wiam wcze­śniej napo­je, cho­wam orzesz­ki do chru­pa­nia, sie­dzę sta­bil­nie na krze­śle. Bo wiem, że mogę nie wytrzy­mać ze śmie­chu i zapar­sk­nąć się na śmierć.
    Dziś, przy lek­tu­rze Two­jej rec­ki trzy­krot­nie byłem bli­ski śmier­ci z rado­ści.
    Nie­ste­ty mam zgryz czy wolę naj­pierw oglą­dać film a potem czy­tać Two­je recen­zje czy odwrot­nie.
    I te moje waha­nia mogą mnie kosz­to­wać życie.
    Pisz Mistrzu, pisz dalej!

    • Reply PigOut 15/03/2017 at 11:39

      Dzię­ki za ten komen­tarz, tym bar­dziej, że widzę iż fotecz­ki ostro się roz­kra­czy­ły po zmia­nie sza­blo­nu. Ogól­nie sta­ram się nie spo­ile­ro­wać, więc tore­tycz­nie moż­na czy­tac przed obej­rze­niem, ale cza­sa­mi są takie kwiat­ki, że bez zaja­wie­nia fabu­ły nie da rady 😉

  • Reply Anonim 04/05/2018 at 06:26

    Visi­tor Rating: 5 Stars

  • Leave a Reply