Parenting

Pucio zostaje kucharzem

03/09/2021
Pucio zostaje kucharzem

Być może nie wie­cie, ale jestem tro­chę jak Bru­ce Way­ne… tyle że taki bar­dziej na debe­cie, a w nocy zamiast zmie­niać się w Bat­ma­na, zmie­niam się w blo­ger­kę parentingową.

A sko­ro już zaha­czy­li­śmy o paren­ting, to chcia­łem się z wami podzie­lić info, że nie­daw­no uka­za­ły się dwie nowe ksią­żecz­ki sygno­wa­ne przez ulu­bio­ną postać wszyst­kich bom­bel­ków w wie­ku 0–45 lat, czy­li ksią­żecz­ki z Puciem. Pierw­sza opo­wia­da o debiu­tanc­kiej wizy­cie Pucia w restau­ra­cji oraz eks­pe­ry­men­to­wa­niu z jedze­niem, z kolei dru­ga o kro­ku milo­wym, jakim jest porzu­ce­nie pie­lu­chy na rzecz noc­ni­ka #Been­The­re­Do­ne­That.

I ta o restau­ra­cji przy­po­mnia­ła mi zabaw­ną histo­rię z eta­pu, kie­dy byli­śmy jesz­cze przed wydo­by­ci­na­mi, i snu­łem sobie w gło­wie wizję, jak będzie wyglą­dał nasz paren­ting. A że byłem wte­dy mło­dym, naiw­nym czło­wie­kiem, pomy­śla­łem tak:

Ej, prze­cież bom­bel­ki nie wie­dzą na czym świat stoi, co nie? A to ozna­cza, że jest szan­sa, aby uchro­nić je przed zły­mi wybo­ra­mi i decy­zja­mi, jakich sami doko­na­li­śmy. Bez kitu, dzie­ci są czy­stą kart­ką, któ­rą moż­na zapi­sać pięk­nym kali­gra­ficz­nym pismem… a nie brud­no­pi­sa­mi, z fal­licz­ny­mi rysun­ka­mi na ostat­niej stro­nie, tak jak my”.

I ta wyszu­ka­na prze­no­śnia (XD), tak napraw­dę ozna­cza­ła, że -> „Heloł, prze­cież dziec­ko nie wie o ist­nie­niu sło­dzo­nych napo­jów, ani o bato­ni­kach i fryt­kach, więc wystar­czy od począt­ku pod­su­wać mu wodę i słup­ki mar­chew­ki, a ono nie zna­jąc alter­na­tyw, poko­cha te sma­ki na zabój i już zawsze będzie się ich trzy­ma­ło, a co za tym idzie będzie fit i healthy’.

Do dzi­siaj nie wiem, w któ­rym momen­cie dali­śmy cia­ła, ale fak­ty są takie, że bom­be­lek jakimś cudem dowie­dział się nie tyl­ko o ist­nie­niu sło­dzo­nych socz­ków i o kin­der­kach, ale ostat­nio wyje­chał z tek­stem, że w przed­szko­lu wszy­scy mają mam­bę i on też chce.

Jak do tego doszło nie wiem, ale sko­ro szy­dło już wyszło z wor­ka, to zmie­ni­li­śmy stra­te­gię i poszli­śmy w dru­gą stro­nę, czy­li poka­za­li­śmy mu wszystko.

Ot Madzia wyczy­ta­ła, że jest taka meto­da BLW (Bobas Lubi Wybór) i myk jest taki, że wykła­dasz przed bom­bel­kiem róże rze­czy do jedze­nia i nie inge­ru­jesz w wybór, nope niech to będzie jego decyzja.

Zgod­nie z tą zasa­dą poło­ży­li­śmy przed Bren­don­kiem pomi­dor­ka, serek, twa­ro­żek, borów­ki, grusz­kę, ogór­ka… i wszyst­ko po to, aby dowie­dzieć się, że chce kaba­no­sy, spa­ghet­ti oraz kanap­kę z ket­chu­pem (ket­chup jest klu­czo­wy w każ­dym daniu). Testy DNA nie są potrzebne.

Od tam­te­go cza­su spra­wy jesz­cze bar­dziej eska­lo­wa­ły i teraz muszę ukry­wać się z keb­sa­mi, bo jak zoba­czy to poje­dzo­ne. A i che­es­bur­ger­kiem i pic­ką też nie pogar­dzi, soł mój wiel­ki plan wycho­wa­nia w duchu fit skoń­czył się epic failem.

I to mniej wię­cej pokry­wa się z ksią­żecz­ką, w któ­rej Pucio idzie do restau­ra­cji i testu­je nowe menu. Z kolei dru­ga ksią­żecz­ka o odpie­lu­cho­wa­niu, tema­tycz­nie nie jest zbyt wygod­na do opi­sy­wa­nia, acz­kol­wiek muszę przy­znać, że jak u nas zszedł ten etap i Bre­nod­nek zaczął sam cho­dzić na noc­nik, po czym wołał mnie, kie­dy było już po wszyst­kim, mia­łem taki mętlik w gło­wie, że aż foto­pu­łap­kę zało­ży­łem w kibelku.

Po pro­stu nie mogłem uwie­rzyć, że 3‑latek jest w sta­nie wyge­ne­ro­wać coś taaaak olbrzy­mie­go, w związ­ku z czym wymy­śli­łem teo­rię, że to jakiś prank w sty­lu „Mamy cię”. Ot Bren­do­nek uda­je, że idzie na dwó­jecz­kę, tym­cza­sem przez okno w łazien­ce wpusz­cza 50-let­nie­go tirow­ca, któ­ry wła­śnie oba­lił jed­ne­go z tych giga scha­bosz­cza­ków ser­wo­wa­nych w zaja­dach dla Tirow­ców, robią pod­mian­kę, a póź­niej spraw­dza­ją moją reak­cję. True story.

Tak że bar­dzo pole­cam obie ksią­żecz­ki, bo są życio­we na maxa, poza tym bom­bel­ki je uwiel­bia­ją i w ogó­le Pucio zawsze na prop­sie. Wydaw­nic­two Nasza Księgarnia

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply