„Beki, smarki, pierdy” , Emma Dodson, Sarah Horne
- Autorzy:
- Wydawca:
- Gatunek:
„Beki, smarki, pierdy” , Emma Dodson, Sarah Horne (tłumaczenie Agata Mietlicka) -> premiera sprzed kilku tygodni, więc jeszcze ciepłe wydanie. Tytuł lekko kontrowersyjny, bo ktoś sobie teraz pomyśli -> „Oesu, nie jestem jakąś patusiarską matką, żeby takie książki były w biblioteczce mojego bombelka”. Wyciszmy na dzień dobry emocje i umówmy się, że ta książka to jest życko. Mówi o biologicznych sprawach i daje dzieciom znać, że śmierdzące skarpety to przypadłość, która zdarza się również innym ludziom, więc nie muszą się biczować. Być może zachęci je do bycia wege, bo można w niej wyczytać, że pot wegetarian miewa słodszy zapach niż pot mięsożerców. Ogólnie otwiera oczy na wiele spraw i można się z niej wiele o sobie dowiedzieć, np. obserwując kształt dwójeczki i kolor glutów. Jednak największą jej zaletą, jest potencjał rozrywkowy. Mianowicie, co stronę robicie z bombelkiem „Oooo fuuuuj” na dwa głosy. A wspominałem już, że ma otwierane okienka i wysuwane elementy? Nie? No to teraz wspominam. Wydanie bardzo kreatywne, a jak o niej pisałem na instagramie, to ktoś zostawił komentarz, że czytał polską i angielską wersję i nasza zdecydowanie lepsza. Dlaczego? Bo język polski jest o niebo bardziej plastyczny do opisywania takich rzeczy – > gluty, kozy, smarki, bełty, hafty, womity, bąki, gazy, cichacze, niezatapialne fecesy, zwaliste kłody, popękane balasy, bananowe poematy, kopce z niespodzianką i cuchnące rozbryzgi. Język polski jest wspaniały. Zakochałem się w nim na nowo.