„Nadzieja FC” Anita Werner i Michał Kołodziejczyk
- Tytuł:"Nadzieja FC" Anita Werner i Michał Kołodziejczyk
- Autorzy:
- Wydawca:
- Gatunek:
Prawdopodobnie każdy przeżył kiedyś rozczarowanie jakąś książką. Samo posiadanie oczekiwań to już pierwszy krok do potencjalnego rozczarowania, co nie?
A mieliście w drugą stronę? Czyli, że coś znacznie przerosło wasze oczekiwania? Miałem tak przynajmniej kilka razy. Przykładem niech będzie książka z 2020 roku -> “Mecz to tylko pretekst”. Jak zobaczyłem okładkę i skleiłem, że autorami są Anita Werner z Faktów TVN i Michał Kołodziejczyk, czyli jej luby, który odpowiada za sport w Canal+, pomyślałem sobie -> Sprytnie!
Wyobraziłem sobie to na zasadzie, że oto spotkały się dwa światy > dziennikarstwo informacyjne feat. dziennikarstwo sportowe i wymyślili sobie super pomysł win-win, czyli, że jako zakochańcy udadzą się w podróż życia, ale żeby nie płacić za nią z własnej kieszeni, napiszą książkę (na koszt wydawnictwa baluj!), która będzie reportażami z różnych zakątków świata, a ich wspólnych mianownikiem będzie piłka nożna (połączenie skillów i zainteresowań). Te reportaże opowiedzą o ludziach, zawiłościach społeczno-politycznych, wojnach, etc., ale zawsze punktem wyjścia będzie piłka nożna -> a to bohaterem historii jest piłkarz, a to kraj jest wewnętrznie podzielony, ale w dniu meczu wszyscy się jednoczą, itd.
No i luz, jest to całkiem dobry pomysł, ALE! Ale przyznam, że nie wierzyłem w jakąś nadzwyczajną jakość tych reportaży. Bardziej takie prześlizgnięcie się po temacie. Szybka kompilacja faktów + czynnik ludzki i cyk, zrobione. I na takim schemacie to nadal mogłoby się wybronić, patrz kejs programu “Kobieta na krańcu świata”, gdzie Martyna Wojciechowska ma tylko pół godziny, żeby opowiedzieć jakąś historię i nie tylko daje radę, ale na tle ramówki telewizyjnej, są to programy premium i wręcz misyjne.
Tak że zbudowałem sobie wizję, w której duet Werner-Kołodziejczyk dowożą temat, ale ze względu na rozpoznawalność mają trochę obniżoną poprzeczkę oczekiwań -> “Nieźle jak na parę celebrytów”.
A później przeczytałem i okazało się, że to jest jakość reportażu, która przeskoczyła moje oczekiwania po wielokroć. Żadne tam pójście po łebkach, tylko solidne drążenie tematu, precyzyjne wyłożenie zawiłości konfliktów, wytłumaczenie zależności społeczno-politycznych i różnic kulturowych. Do tego czynnik ludzki, rozmowy z lokalesami, etc, sprawdzenie konsekwencji wydarzeń po latach. Byłem w szoku, że Werner i Kołodziejczyk zrobili to tak solidnie, bo jak mówię, wybroniliby się przy o wiele mniejszym nakładzie pracy.
A teraz wydali wspólnie drugą książkę -> “Nadzieja FC”. Na podstawie tego, co napisałem wyżej, możecie się domyślić, że tu już obaw nie miałem i mniej więcej wiedziałem, czego się spodziewać, a jednak przez te 4 lata trochę mi wyblakło wspomnienie pierwszej książki i ponownie przeżyłem szok, że oni robią aż tak poważne i mięsiste reportaże.
“Nadzieja FC” ponownie bazuje na podejściu, że o świecie można opowiedzieć przez pryzmat piłki nożnej. Tym razem dostajemy cztery reportaże, w których trafimy do Rwandy (masakra osób pochodzenia Tutsi dokonana przez ekstremistów Hutu), Brazylii (katastrofa samolotu drużyny Chapecoense z 2016 roku), Tanzanii (o drużynie piłkarskiej, stworzonej przez osoby dotknięte albinizmem) oraz Turcji, gdzie drużyna Amedspor stała się czymś więcej niż zlepkiem przypadkowych ludzi, którzy biegają za napompowanym balonem.
To się czyta, to potrafi zaciekawić, dostarczyć nowej wiedzy i poruszyć. Niestety jest też minus. To potrafi wyciągnąć nas ze strefy komfortu i wywołać refleksję: “Dzizas przecież ja na tle tych ludzi, już choćby z faktu miejsca urodzenia, jestem niesamowitym życiowym farciarzem i jak pomyślę nad rzeczami, z których robię dramę, a potem zestawię to z ich sytuacją, spływa na mnie fala zażenowania własną osobą” #najgorzej. Książka z cyklu “Dostajesz o wiele więcej niż się spodziewasz”. Bije brawo, jak przy lądowaniu w Rajanerze.