Krystyna Kurczab-Redlich „Pandrioszka”

Pandrioszka

A w ten weekend poza obejrzeniem filmu o alkoholizmie (Powrót do tamtych dni) i rozpoczęciem serialu o dragach (Euforia -> tak, jestem z nim w plecy), przeczytałem jeszcze książkę o stanie umysłu Rosjan, więc można powiedzieć, że w dwa dni przyjąłem większy ciężar niż Pudzian kiedykolwiek nosił podczas spaceru farmera.

I teraz kilka słów kontekstu o książce. Otóż jestem na maxa naiwnym typem i jak ruscy zaczęli „pokojową operację na Ukrainie”, serio wierzyłem, że jak tylko cywile zobaczą tzw. „Big Pikczer”, czyli to, co dzieje się naprawdę, a nie tylko u nich w TV, to sami zaczną szturmować Kreml, czy tam jakiś tajny bunkier… a jak pressing będzie już naprawdę duży, zejdzie w końcu ta słynna filiżanka Sagi z kropelką Polonu. A jak odbiorą im Maczka i Coca-Colę, to już w ogóle będzie inba na całego. Tymczasem tygodnie leciały i nic, więc jako człowiek ciekawy świata, zapytałem na storieskach, czy w polskich internetach jest jakiś kanał, który pokazuje wiadomości, którymi karmieni są mieszkańcy Rosji?

Niby dostałem kilka polecajek, aczkolwiek okazało się, że wszystkie te kanały raportują o bieżących wydarzeniach z frontu i są rzetelne, bo opierają się na wiarygodnych źródłach. Oczywiście dalej je śledzę, jednak nie do końca tego szukałem -> chodziło mi o dzienną pigułkę z ruskiej propagandy, żeby zrozumieć, jakim cudem to nadal nie ***ło. Jak coś, to wciąż czegoś takiego szukam, niemniej w międzyczasie szturchnęło mnie Wydawnictwo W.A.B., mówiąc, że mają książkę poniekąd w tych rewirach.

Konkretnie jest to książka „Pandrioszka”, autorstwa Krystyny Kurczab-Redlich, czyli tej samej pani, która popełniła „Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina” -> prawdopodobnie najobszerniejszego i najrzetelniejszego opracowania w kategorii Putin w PL i z wiadomej przyczyny od kilku miesięcy nie schodzącego z listy bestsellerów. ALE. Ale to nie jest tak, że Pani Krystyna wyczuła biznes i bije w niego jak w bęben, wydając na szybko kolejne tytuły. Nope, „Pandrioszka” jest książką, która została napisana wcześniej (pierwsze wydanie w 2000 roku) i w przeciwieństwie do „Wowy” nie skupia się na działaniach KGB, spiskach na Kremlu i mocarstwowych gierkach gospodarczo-politycznych, tylko na perspektywie zwykłych „Rosjan” oraz ich mentalności, która kształtowała się latami, smagana bidą, wojnami, zastraszaniem, inwigilacją i marzeniem o posiadaniu własnej daczy.

Nie podejmę się streszczenia tej książki w jednym zdaniu, bo zdecydowanie jest to mission impossible. Autorka spędziła w Rosji 10 lat i poza opisem własnych obserwacji, dzieli się wieloma historiami skupionymi na konkretnych bohaterach, a to wszystko nadpisuje kontekstem społeczno-politycznym. Powiem tylko, że jest to bardzo solidny reportaż, który stara się przedstawić Rosję, tak jak widzą ją Rosjanie, a nie osoby przyjezdne. Jeśli temat „wojny” jeszcze wam się przejadł (zamierzona ironia) i interesują was różne aspekty, dlaczego jest jak jest, to tutaj macie kolejny element tej układanki.

Tak na marginesie dodam, że aktualnie jest to czwarte wydanie „Pandrioszki” i łatwo się domyślić, że sytuacja sprzyja wznowieniu tego typu reportaży, ale wiedzcie, że jeszcze chwilę temu książka była białym krukiem i handlarze z alledrogo wołali za nią kilka stówek (pewniejsze niż #bitcoin). I jeszcze taki smaczek, że do pierwszego wydania, polecajkę okładkową dali: Ryszard Kapuściński, Czesław Miłosz, Jerzy Giedroyc <#grubo>.

Klasycznie zostawiam link do wersji papierowej -> https://tiny.pl/wh12r

BTW. Miałem ciąg dwóch książek „mądrych”, więc żeby nie być za bardzo Ą Ę, na jakiś czas wracam do „rozrywkowych”. Pozdro 600