Najlepsze eBooki

Mordeczki, szybka piłka, bo mało czasu zostało. Otóż w ten weekend wypadają 12 urodziny ebookpoint.pl, czyli internetowej księgarni, która ebookami, audiobookami i kursami video stoi. Z okazji urodzin oczywiście nie mogło zabraknąć wielkiej promki -> ceny tysięcy tytułów zostały ścięte, jakby to były lasy państwowe, kiedy nikt nie patrzy. Ale oczywiście jest haczyk. Promka zaczęła się wczoraj i trwa do jutra do końca dnia, co oznacza, że przez mój opóźniony zapłon, straciliśmy już 24h i teraz trzeba być ostrym jak brzytwa i decyzyjnym, żeby się załapać.

Tutaj jest link do promki -> https://ebookpoint.pl/go-12urodzinyEbookpoint

Od siebie podam kilka tytułów, które ja bym brał. Podzieliłem je na dwie kategorie. To, co już czytałem i IMO pewniaczki oraz to, co sam mam w planach przeczytać, ale czasu brakuje.

Pewniaczki:

„Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz”, Matthew Perry -> uwiera mnie, że ta książka stała się po śmierci Matthew większym bestsellerem niż była za życia, ale nie oszukujmy się, tak było, jest i będzie. Śmierć napędza sprzedaż. Niemniej książka dyskomfortowa i bolesna, ale bardzo wartościowa i może w jakiś sposób być pomocna. Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku i przeczytacie ją z pozycji neutralnej, ale ktoś mi już pisał na priv, że pomogła w dołku życiowym, więc tym bardziej zasłużyła na polecajkę nr 1.

„Czwartkowy klub zbrodni”, Richard Osman -> przeciwny biegun względem autobiografii Matthew. Ta książka to feel good klimat, który sprawi, że będzie wam przyjemnie i błogo. Kryminał o emerytach, którzy prowadzą śledztwo na własną rękę i jest tu sporo humoru + całkiem satysfakcjonujący wątek detektywistyczny, ale nie ma przemocy, krwi, etc. Same dobre wibracje + polski akcent. Książki Osmana to bestsellery w UK, a sam autor zdobył sławę jako dziennikarz telewizyjny, a później zaczął pisać o tych emerytach, do czego inspiracją były odwiedziny u matki, przebywającej w takim ekskluzywnym domu starców dla bogoli i okazało się, że czego nie dotknie, zamienia w złoto.

„Starsza pani z nożem” Gu Byeong-Mo -> tu z kolei bestseller z Korei Południowej i coś zupełnie innego, bo mix kryminału z literaturą piękną. Opowiada o 65-letniej, uwaga, płatnej morderczyni, która ma czarny pas z obsługi noży, a jej firmowym znakiem są szybkie, śmiertelne dźgnięcia swojej ofiary. Podczas 40-letniej kariery wylogowała z ziemskiego padołu wielu złych ludzi, a teraz, kiedy powoli zaczyna rozmyślać o emeryturze, popełnia amatorski błąd. Otóż angażuje się emocjonalnie, co w jej fachu jest absolutnie niedopuszczalne i w konsekwencji sama staje się zleceniem. Trochę John Wick, trochę rozważań nad kwestiami społecznymi, np. nad szacunkiem do osób starszych… a raczej nietolerancją dla starszych.

„Lekcje chemii”, Bonnie Garmus -> aktualnie Apple TV emituje serial na bazie tej książki i recki bardzo pro. Ale ja tą książką zainteresowałem się w inny sposób. Otóż moja Madzia ją przeczytała i jak nigdy nie robi recek, to tutaj zrobiła, bo tak bardzo to do niej trafiła. A później pożyczyła swojej mamie, która też chwaliła. No to stwierdziłem, że bierzemy z Wojciech Chmielarz – pisarz audiobooka do podcastu i zobaczymy, o co to wielkie halo. No i kurde, tak jak nie jestem fanem obyczajów, tak „Lekcje chemii” siadły mi wyjątkowo dobrze. Książka osadzona w latach 50., kiedy daleko było do równouprawnienia, wtem chemiczka dostaje program kulinarny w TV, w którym pod przykrywką tłumaczenia, jak upiec kurczaka na obiad, mówi kobietom, że da się żyć inaczej. Fajne pod względem konstrukcji i przekazu.

Książki, które mam w planach przeczytać w najbliższej przyszłości”

Raymond Chandler -> ostatnio głupio napisałem przy recce „Sokoła maltańskiego”, że nigdy nie czytałem Chandlera, co miało być szpilką w Wojtka Ch., bo wyjątkowo często się do Chandlera odnosi, ale ta zaczepka kopnęła mnie w tyłek i wyszedłem na ignoranta, zwłaszcza, że kolega Bartek Czartoryski robił nowy przekład, a kolega Jakub Ćwiek. Dosłownie. redaktorował, więc teraz przeczytanie Chandlera stało się dla mnie priorytetem. 19,90 zł za tom, wydaje się uczciwą ceną.

„Inna dusza”, Łukasz Orbitowski – Paszport Polityki 2015 i książka, którą od lat planuje nadrobić. Przez jakiś czas była niedostępna ani w papierze, ani cyfrowo, ale teraz dostała wznowienie, więc idealnie się składa. „Kult” Orbitowskiego jest dla mnie w polskiej topce, więc „Inna dusza” musi się wydarzyć.

„Zanim wystygnie kawa”, Toshikazu Kawaguchi -> „Mała kawiarnia w Tokio pozwala swoim gościom na podróż w czasie. Pod warunkiem, że wrócą, zanim wystygnie kawa”. -> tak wygląda zajawka na tylnej okładce. Niesamowicie dużo pozytywnych opinii słyszałem o tej książce, trochę mniej negatywnych i zero neutralnych, przez co zakładam, że jest to historia, którą się kocha, albo hejtuje. Tytuł światowego bestsellera wskazuje, że jednak więcej osób kocha, a ja bardzo nie lubię tego stanu, kiedy nie wiem, czym ludzie zachwycają. Tym bardziej, że wyszedł trzeci tom, a ja nadal nie wiem, co było w pierwszym.

„Numer drugi”, Davi Foenkinos -> a to książka, którą kilka dni temu dostałem w darach losu i po przeczytaniu opisu wydawcy, jestem bardzo żywo zainteresowany. Otóż opowiada o dzieciaku, który został zauważony na planie filmowym i został zaproszony na casting do Harrego Pottera. Szedł jak burza przez kolejne etapy i dopiero w finale przegrywa z Daniel Radcliffem. Niby książka skupia się na dalszym życiu tego dzieciaka, które jest naznaczone datami premier kolejnych filmów z serii HP i ich sukcesami. To mógł być jego splendor i wszystko mogło potoczyć się inaczej, ale niestety przegrał na ostatniej prostej. Kto jest całe życie drugi, ten zrozumie. Oczywiście książka ma łatkę bestsellera (Francja), ale i bez niej historia wydaje mi się ultra ciekawa.

I jeszcze kupiłbym (gdyby nie to, że mam wersję papierową) „Zielone Światła”, Matthew McCnaugheya. Jest to kolejna książka, którą miałem na oku od czasu zapowiedzi, ale jakoś nie pykło z czasem i nadal sobie czeka na stosiku. Dlaczego ta? Lubię chłopa i znam bekstejdz powstania tej książki. On jej nie napisał na zlecenie. Nie w sensie, że zadzownili do niego i powiedzieli -> „Hej Matthew, wydaj książkę. Jesteś znany, więc to się sprzeda jak ciepłe bułeczki”… na co Matthew odpowiada -> „Ok, ale o czym?”. Ponoć od młodości prowadził notatnik, gdzie na bieżąco spisywał wszystkie ważne i mniej ważne rzeczy, przemyślenia, pomysły, etc. i pewnego dnia wyciągnął to z szuflady. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się to interesujące.

I jeszcze Cobena, Lee Childa, Kinga i Jo Nesbo brałbym, ile dałbym radę unieść, bo to zawsze pewniaczki. Ogólnie jest w czym kopać. A następna taka okazja pewnie dopiero za rok.