„Orient” Maciej Siembieda
- Tytuł:Orient
- Autorzy:
- Wydawca:
- Gatunek:
Czy można w książce zmieścić ślusarza, który gada ze zmarłą żoną, kupon lotto z sześcioma zwycięskimi liczbami, najsłynniejszy pociąg świata, kultową pisarkę, Davida Coperfielda, szwajcarskiego albinosa, chińskie triady i schabowego po azjatycku?
Można. Gdyby to było złe to Bóg by inaczej świat stworzył.
A czy da się to wszystko tak połączyć, żeby wyszło interesująco i legitnie?
Da się… ale żeby to zrobić, trzeba nazywać się Maciej Siembieda, mieć IQ 200 i czarny pas z lepienia literek w zdania, a zdań w rozdziały.
Nie żartuję. Pan Siembieda wykorzystał wszystkie powyższe motywy w najnowszej książce „Orient” i nie wiem, jakim cudem, ale wyszedł z tego zwycięsko i z RiGCzem. Baaa w kwietniu recenzowałem „Nemezis” pana Macieja i napisałem wtedy -> „Jeśli >>Nemezis<< nie zostanie polską książką roku 2023, zjem własną skarpetę”. Wiem, wiem, duże słowa, jak na człowieka na wycince, ale w tamtym momencie, takie odgrażanie się było obarczone zerowym ryzykiem. No bo nie dość, że „Nemezis” dowoziło aż to miło, to było też inne, niepowtarzalne, nie dające się zamknąć w znanych schematach, a co za tym idzie, czytelnik nie miał pojęcia, dokąd go ta historia doprowadzi, a prowadziła po bardzo ciekawych rewirach.
No jak z czymś takim konkurować? A jednak popełniłem błąd taktyczny, bo w swoich symulacjach nie wziąłem pod uwagę, że pan Siembieda wyda w tym roku jeszcze jedną książkę i stanie się konkurencją dla samego siebie. Dejmyt.
„Orient” to historia z cyklu o Jakubie Kani, którego możecie znać jako prokuratora IPNu, aczkolwiek to już nieaktualne, bo rzucił tę robotę i przyjął lukratywną posadkę w dużej firmie ubezpieczeniowej. Ale rilaks, bo to wcale nie oznacza, że w tej części Kania będzie szukał chętnych na OC i Wojażera. Co to to nie. Nowy pracodawca dostrzegł jego wyjątkowy skill rozwiązywania trudnych zagadek i bardzo szybko pozwoli mu się nim wykazać.
Zadanie, które dostanie Kania, doprowadzi nas aż do Szanghaju, a od rezultatów będzie zależało, czy jego nowy pracodawca uchroni się przed wypłatą wielomilionowego odszkodowania.
Ta historia jest tak pozytywnie zakręcona, że ja nawet nie, a do tego równolegle, na drugim końcu świata, zawiąże się inna intryga, z jeszcze większą stawką, w której kluczową rolę odegra… zbieracz złomu. A później te dwie sprawy <spoiler>, że kompulsywnie powiecie: „Dzizas, ten Siembieda to ma jednak łeb jak sklep, że tak sprawnie miksuje przygodówkę, zagadki, smaczki i prawdziwe wątki historyczne. A to wszystko okraszone jest tak stylowym językiem, że nawet profesor Bralczyk dałby lajka „.
Nie wiem na czym polega sekret, ale postaram się dowiedzieć, bo tak się składa, że w czwartek poprowadzę lajwa na FB z Panem Siembiedą i nie omieszkam zapytać o „Orient”, o poprzednie książki oraz o to, o co nie wolno pytać Kazika, czyli -> jak powstają twoje teksty?
A książkę oczywiście propsuję. Co prawda na oficjalną premierę musicie czekać do środy, ale tylko dwa dni, więc zleci.