Książki Michała Cholewy
- Tytuł:Książki Michała Cholewy
- Autorzy:
- Wydawca:
- Gatunek:
Dostałem na testy książki Michał Cholewa. Autora nie znałem, ale w mailu było, że chłop pisze militarne saj-faje i dużą uwagę poświęca sztucznej inteligencji, która jak wiemy, rozwija się w ekspresowym tempie i wszyscy czekamy na moment, kiedy ogłosi bunt i zapoda nam akcję, jak w Terminatorze. U Cholewy już to zrobiła
Stwierdziłem, że takich fabuł jeszcze tu nie było, tymczasem ten profil obserwuje kilka osób, więc może poza fanami kryminałów, znajdą się też chętni na futurystyczne Call of Duty w wersji papierowej. Dwa -> taktykę wojskową liznąłem trochę w „Grze Endera” i „Apokalipsie według Pana Jana” Roberta J. Szmidta, a jak wybuchło na Ukrainie, zacząłem śledzić kilka profili na Twiterze, które tłumaczą zwykłym zjadaczom chleba, co się kryje za poszczególnymi ruchami wojsk na froncie. IMO jest to bardzo interesujące, ot kwestia dawkowania i czy przekaz jest zrozumiały dla naszego poziomu wtajemniczenia.
Konkretnie miałem zreckować „Grę o sumie niezerowej”, bo to nowość sprzed kilku tygodni, ale na riserczu wyszło mi, że to TOM 7 cyklu „Algorytm wojny”, więc trochę zaawansowany temat i zamiast tego, cofnąłem się do początku, do „Gambita” + jestem już daleko w tomie nr 2.
Wnioski? Świetna rzecz, ALE… ale szaleństwem byłoby polecić tę serię każdemu. Nope, próg wejścia jest zbyt wysoki. To są twarde militara i trzeba mieć zajawkę, aby w takich klimatach się odnaleźć, albo człowieka przygniecie. Za to, jak się ma ciągoty do tego sortu literatury, będzie godnie. Jup, to jest przekminione, dopieszczone i wielopoziomowe pod względem intryg. Ja oczywiście nie znam się na taktyce, ani wojskowym bekstejdżu, ale nie znam się też na wielu innych rzeczach, a jednak kiedy w książkach i filmach pojawiają się mocne przeginki, zdarza mi się zapytać -> czy to aby na pewno było możliwe/racjonalne? Tutaj takiego zgrzytu nie odnotowałem, opisy brzmią wiarygodnie, a co najważniejsze widać, że Michał Cholewa się na tym nie tylko zna, ale strasznie się tym jara. Jest pasja i serducho.
Seria zaczyna się od wzmianki, że kiedyś to było, a później AI zniszczyło nam świat i teraz trwa wielka wojna w kosmosie o ocalałe artefakty. Oesu, brzmi tak, że sam się chwyciłem za głowę, więc skupmy się na tym, że śledzimy akcję z perspektywy wojskowego oddziału Unii Europejskiej, który dostał zadanie zabezpieczenia planety New Quebec, na którą chrapkę mają też Amerykanie, więc będzie konfrontacja, gry taktyczne i wojskowe dylematy.
Na moje oko książka oddaje realia prawdziwej wojny, bo poza samymi starciami, pojawiają się też kwestie moralne, jak choćby przypadkowe ofiary. Z rzeczy, które można potraktować jako minus -> dużo imion do przyswojenia, dłużyzny i wcale nie tak dużo saj-faj w pierwszym tomie. Jest to cena tzw. rozstawienia pionków na planszy, aby stworzyć dobry punkt startu…. za to w drugi tom wchodzi się już jak w masełko -> wiemy, kto, co, gdzie i dlaczego, a do tego do gry wkracza kolejna strona konfliktu, co podbija stawkę. I oceny na Lubimy Czytać również wskazują, że im dalej tym lepiej, bo o ile „Gambit” ma ocenę 6,4 to kolejne są już powyżej 7 i 8.
Musicie sami sobie odpowiedzieć, czy to wasza bajka.