Donato Carrisi „Jestem Otchłanią”

Jestem otchłanią

Donato Carrisi. Z tym nazwiskiem pierwszy raz zetknąłem się w zeszłym roku przy okazji thrillera „Dom głosów” i przysięgam, że nigdy wcześniej o nim nie słyszałem, więc pomyślałem, że to debiut. Przeczytałem, stwierdziłem, że „Łooo panie, jak typo zaczyna z takiego wysokiego C, to strach pomyśleć, co będzie dalej, ale can’t wait”. A później zrobiłem risercz i okazało się, że to bestsellerowy włoski pisarz, który ma na koncie już kilka hiciorów i ekranizacji. Jak mogłem go przegapić, nadal nie wiem.

Niemniej lepiej późno niż wcale i w majówkę zaliczyłem kolejne spotkanie z Carrisim, a nawet dwa, bo jego najnowsza książką ”Jestem otchłanią” siadła mi tak dobrze, że z rozbiegu nadrobiłem jeszcze starszą „Hipotezę zła” (Tak, wiem, że to drugi tom. Dowiedziałem się w trakcie czytania, ale byłem już na tyle zaawansowany w śledztwie, poza tym autor nie dał mi odczuć, że czegoś nie wiem, więc płynnie dojechałem do finału). Na bazie tych trzech tytułów mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że Carrisi wskoczył do mojej topki ulubionych autorów i ma już status „można brać w ciemno”. Dostarcza mi to, co swego czasu dostawałem od Stephena Kinga, czyli mrok, gęsty klimat i możliwość przyjrzenia się z bliska psychozom poszczególnych postaci. Generalnie zło wisi w powietrzu, jest niepokojąca atmosfera, ale równocześnie jest w tym coś hipnotyzującego i nie da się oderwać .

W „Jestem otchłanią” też tak jest. Baaa jest nawet lepiej, bo na dzień dobry dostałem mój ulubiony motyw, czyli sajko killera. ALE. Ale ten sajko killer jest inny niż większość. Z wyglądu i stylu życia jest tak nudny i przeciętny, że staje się niemal niewidzialny dla społeczeństwa… co w sumie stanowi sporą zaletę, kiedy prowadzisz jednoosobową działalność sajko killera. Do tego jest „śmieciarzem”, w sensie pracuje w zakładzie utylizacji odpadów i doskonale wie, że na postawie śmieci da się odkryć niejeden ludzki sekrecik, w związku z czym zanim zabierze się do mordu, przez jakiś czas uważnie studiuje śmieci swojej ofiary, dzięki czemu wie wszystko – co, gdzie, jak, kiedy, jakie ma słabości, schorzenia i co ukrywa przed światem. Natomiast kiedy przychodzi do mordów, staje się największym pedantem świata i zawsze działa według swojej wypracowanej, niezawodnej rutyny. No prawie zawsze, bo jeden raz zdarzyło mu się zadziałać kompulsywnie i wyjść poza schemat, co jak wiadomo, nigdy nie kończy się dobrze. I tym razem również. Popełnia jeden mały, maluśki błąd, który rodzi spore konsekwencję, gdyż ponieważ pewna kobieta zaczyna łączyć kropki.

I więcej nie powiem, bo nie chce wam odbierać funu z lektury, ale od razu sygnalizuje, że to nie jest to klasyk w postaci śledztwa zdeterminowanej agentki zatrudnionej w jakimś trzyliterowym biurze śledczym i nie tylko o pogoń za sajko killerem tu chodzi. Nope, mamy tu deep as fak wątek psychologiczny, który powolutku rzuca światło na różne traumatyczne doświadczenia z przeszłości i tłumaczy motywację głównych bohaterów do robienia, tego co robią. Totalnie moje klimaty tak że książkę rekomenduję, ale polecam też starsze rzeczy autora, bo to są pewniaczki. Jeśli będziecie kiedyś mieli taki moment, jaki ja miałem w majówkę, czyli zacząłem jakąś tam książkę, ale szybko się odbiłem, więc spróbowałem kolejnej, ale też nie zażarło, po czym skończyły mi się pomysły i przez godzinę przeglądałem bibliotekę Empik Go, tak jak czasami przegląda się bibliotekę Netflixa, ale z niczym nie miałem feeling, a czas płynął. To jest właśnie taki moment, kiedy warto mieć z tyłu głowy nazwisko Carrisi. Typ dowozi.

Klasycznie zostawiam link do wersji papierowej -> https://tiny.pl/9s3rf a wyżej już zaspoilerowałem, że na Empik Go znajdziecie audiobooka. Książka wyszła nakładem Wydawnictwo Albatros.