„Cienie pośród mroku” Remigiusz Mróz
- Tytuł:"Cienie pośród mroku"
- Autorzy:
- Wydawca:
- Gatunek:
Przeczytałem nową książkę Remka Mroza, ale w nietypowym podejściu, bo okazało się, że jest to 6. tom serii o “Sewerynie Zaorskim i Kai Burzyńskiej”, czyli cykl i postaci, których totalnie nie kojarzę. Oczywiście, jak miałem ją w rękach, przeszło mi przez myśl, że wypadałoby się cofnąć do pierwszego tomu i przeczytać w kolejności… wtem przypomniało mi się, że sam kilka razy razy pisałem przy okazji wielotomowych serii, że jeśli autor szanuje swoje pieniądze, będzie pisał w taki sposób, aby można było do tego pociągu wskoczyć na dowolnej stacji. Postanowione -> idę bezpośrednio w 6. tom i zobaczymy co się wydarzy. Jak kliknie, sam z siebie będę chciał się cofnąć do początku.
Czy teoria, że można zacząć remkowe serie w dowolnym momencie jest prawdziwa?
Wydaje mi się, że tak. Bardzo szybko wyłapałem kim są postaci, jakie relacje je łączą, że przeszli różne guano w życiu, a teraz tworzą szczęśliwą patchworkową rodzinkę, że Seweryn ma ex żonę, która siedzi w zakładzie bez klamek, a Burza męża, który był BFF Seweryna, a teraz z wiadomej przyczyny mają kosę. W miarę rozwoju fabuły nie czułem braku jakieś kluczowej wiedzy.
Poboczna obserwacja.
Już kiedyś mówiłem, że to całkiem zabawne, jak w kryminałach zmienia się ciężar śledztwa i odpowiedzialność za rozwiązanie zagadki, w zależności od tego, jaką profesję wykonuje główny bohater. Jak jest to policjant to wiadomo, że będzie nieugięty i poświęci życie prywatne byle tylko dorwać złola. Jeśli głównymi bohaterami są prawnicy, policja okazuje się bandą patałachów, którzy ograniczają swoje kompetencje do jedzenia pączków i dopiero prywatne śledztwo adwokatów wyjaśnia sprawę. Natomiast w tej opowieści główny bohater jest patomorfologiem i okazuje się, że policja i adwokaci to tam uj, patomorfolodzy pany. Bez nich świat wyglądałby jak Gotham City -> przemoc i przestępstwa evryłer.
Czym Remek nadal potrafi przeskoczyć Rekina pod względem pomysłów fabularnych?
Rekina? Remek przeskakuje w tej książce posiadacza największego zaganiacza na świecie, czyli Płetwala Błękitnego. Plot jest taki, że zostają odnalezione szkielety, więc wiadomo, że wzywają Seweryna, aby je obczaił i ten odkrywa, że na tych szkieletach są jakieś symbole, a po rozszyfrowaniu okazuje się, że złol wyrył na kościach fragmenty ulubionych piosenek Seweryna. To jest ten kejs, kiedy czarny charakter ma za dużo wolnego czasu i stwierdza, że samo mordowanie to za mało. Nope on zagra w grę z głównym bohaterem, a że główny bohater lubi rockową muzę, to zagrają w “Jaka to melodia?”… a później wasze konkubentki to czytają i mają takie “No proszę, personalizowane szkielety dla Sewerynka, tymczasem mój stary już 5 rok z rzędu nie pamięta o rocznicy”.
Czytać, czy nie czytać?
Przeczytałem w życiu jakoś pomiędzy 20 a 30 książek Remka, więc doskonale wiem, z czym to się je i reckę mogę zamknąć w dwóch słowach -> Typowy Remek. Oznacza to tyle, że jeśli jesteś fanką/fanem Remka, lubisz jego serie, śledzisz kolejne premiery i dobrze się przy nich bawisz, będzie zadowolony/zadowolona, bo to jest jest ta sama struktura fabularna, to samo flow i tempo. Ponownie jest to Remek, który ma niski próg wejścia (odnajdziesz się w tym ty, twoja mama, ciocia, babcia i wujek). Remek, który lokuje sarkastyczne dialogi, zaszywa w nich różne ciekawostki i odniesienia do memów, czyli rozrywka się zgadza. Remek, który kilka razy postawi twoich ukochanych bohaterów w sytuacji bez wyjścia, co byś miał/miała zawał serca + będzie starał się zrobić fikołka w zakończeniu, żeby zaskoczyć plot twistem. Przeczytasz w max dwa wieczory.
Natomiast jeśli do tej pory nie było ci po drodze z Remkiem, to tym razem też nie będzie, bo chłop nadal nie jest purystą kryminalnym, nadal ma wstawki z kategorii niedorzeczne i prawdopodobnie ta uniwersalność lektury, która sprawia, że czyta się to lekko, szybko i przyjemnie, będzie dla ciebie wadą, bo wolał/wolałabyś coś bardziej szorstkiego, realistycznego i drążącego głębiej.
Czyli mamy tu kejs z cytatu Alberta Einsteina: “Głupotą jest robić wciąż te same rzeczy i oczekiwać różnych rezultatów”.
Ale Ale. Mam jeszcze osobną, personalną refleksję, bo jak mówiłem, serii o “Sewerynie i Burzy” nie znałem, za to na bieżąco śledzę Forsta, do którego mam słabość i lubię co sezon do niego wracać, tak samo jak wracam co roku do Jacka Reachera. I jak przeczytałem “Cienie pośród mroku”, spłynęło na mnie, że ta historia to Forst bis. A przynajmniej najnowszy tom jest zbudowany na tych samych fundamentach, co forstowe “Widmo Brockenu”. Relacja Seweryn-Burza ma bardzo podobną dynamikę, jak relacje Forsta z kimkolwiek. To jest nieustanne balansowanie pomiędzy złośliwościami a merytorycznym kminieniem w dialogach. Ktoś jest bardziej do przodu, a ktoś jest hamulcowym. Dalej mamy plot fabularny, który przeciąga Seweryna przez identyczne stany emocjonalne, co Forsta w Widmie Brockenu. Dokładnie ta sama stawka w grze. W Widmie Brockenu Remek zrobił fan serwis, od którego osobiście zajarałem się, jak katedra Noter Dame, czyli wrzucił do historii Chyłkę i to było wow, bo dwie ikoniczne postaci się spotkały. Guess what? W “Cieniach pośród mroku” też jest fan serwis i Seweryn spotyka kogoś znanego z innych serii. Na moje oko to jest sejm pikczer i to tak jakby wyjaśnia szybkie tempo pisania. To są obrazki z nałożonymi konturami i trzeba tylko nanieść kolor na odpowiednie pola. To trochę jak pisać piosenki pod jedną linię melodyczną. Niby słowa się zmieniają, ale frazowanie pozostaje bez zmian i nóżka tupie w tych samych momentach.
Absolutnie nie mam pretensji do Remka, do jego aktualnego statusu pisarskiego. Jest popyt, jest podaż, wiadomix. Hajs się zgadza, topki w Empiku są, sympatia stałych czytelników nie gaśnie, wydawnictwa noszą w lektyce. Tylko głupi by z tego zrezygnował. Ale! Ale że miałem okazję pogadać z nim na żywo + słuchałem kilku jego podcastowych wywiadów, to wiem, że chłop jest żyletą. Błyskotliwy, oczytany (czyta takie tytuły, że serio mi to imponuje), bardzo dobrze rozeznany popkulturowo (filmy, seriale, muza w paluszku i rzucanie tytułami / motywami z pamięci), dobry refleks w odbijaniu rołstów i niewygodnych pytań, czucie trendów i nastrojów. Nie pytajcie skąd, ale wiem i czuję to w swoich starych kościach, że chłop ma potencjał, aby napisać coś “grubego”, wychodzącego poza schemat i zamykającego mordeczki niedowiarkom. Baa przy każdym jego wywiadzie mam wrażenie, że pisarsko schodzi poniżej swoich możliwości, bo taki jest koszt pisania książek uniwersalnych dla mamy, cioci, babci, szwagra i sąsiadki. Marzy mi się, żeby puścił lejce i napisał coś, co zrobi człowiekowi w głowie jazdę, jak te książki, które propsuje w podcastach i z wielkim natchnieniem opowiada, jak bardzo go poruszyły. Nie wiem kiedy to się wydarzy, być może jak domknie wszystkie dotychczasowe serie, być może, jak ludzie poczują zmęczenie materiału i zrobi się dobry moment na ryzyko, bo teraz faktycznie głupio zmieniać coś, co działa, ale wierze, że tak się stanie i cant wait.