„Asfaltowa pustynia” S.A Cosby

Asfaltowa pustynia
Ocena Pigouta:

Powiem wam, że gdybym był znanym pisarzem, ale takim naprawdę znanym i cenionym na świecie… to bym zagadał do innych pisarzy z topki i rzucił pomysłem: „Ej, zróbmy coś z Shawn Andre Cosby’m. Chłop musi zniknąć, bo tak dalej być nie może”.

Prowadzę prywatny ranking pisarzy, który jest jak ranking tenisowy i przy nowym rzucie premier, zmienia się klasyfikacja, bo wiadomo, że ktoś wystrzeli, a ktoś inny rozczaruje. Do niedawna na pierwszym miejscu miałem Donato Carrisiego, który wyjątkowo dobrze mi siedział ostatnimi książkami, ale na dzisiaj musi oddać plastron lidera właśnie SA Cosby’emu.

O co chodzi z tym całym Cosbym, zapytacie? Chodzi o to, że chłop pisze tak, że książki, które są naprawdę dobre, na jego tle wydają się słabe, wtórne i z fabułami na poziomie podstawówki. Gość udowadnia, że w mainstreamie da się zrobić kawał mocnej, szanującej logikę i chwytającej za mordkę literatury.

Cosby pisze kryminały łamane na thrillery, ale takie mocniejsze, brutalniejsze, bardziej wchodzące pod skórę, w których bohaterowie wpadają w guano trochę ze względu na rasę i otoczenie, w którym przyszło im dorastać, bo to jest jednak jakieś piętno, które naznacza, a trochę, cytując Bogusia Lindę „w imię zasad”. Bo to są też bohaterowie, którzy mają dumę, swój honor i żyją według reguł dzielni (na policje liczyć nie mogą). Było tak w „Kolczastych łzach” i jest tak w najnowszej książce – > „Asfaltowa pustynia”. Swoją drogą obie tegoroczniaki, więc jak przyjdzie do wyboru książki roku, może być tak, że Cosby będzie walczył o nagrodę sam ze sobą.

W „Asfaltowej pustyni” poznajemy losy Beauregarda „Buga” Montage’a -> twardego jak skała typa, który ma za sobą przeszłość kryminalną, ale skończył z tym i Wielki Potwór Spagahetti mu świadkiem, że stara się być uczciwym człowiekiem, legalnie zarabiać pieniądze i dać żonie oraz dzieciom wszystko, na co zasługują. Niestety życie to nie je bajka i odkąd w okolicy otworzył się wypasiony warsztat samochodowy, który rozpoczął wojnę na wyniszczenie z warsztatem Buga, oferując naprawy poniżej kosztów, hajs bardzo, ale to bardzo się nie zgadza, a kolejne koszty z odwłoka rosną (a to córka chce na studia, a to problem z polisą matki, która przebywa w domu starców + bieżące koszty).

„Bug” jest też rewelacyjnym kierowcą i szansę na podratowanie budżetu dostrzega w nielegalnych wyścigach, ale i tu ostatecznie sprawy nie idą po jego myśli.

Wielki Potwór Spaghetti mu świadkiem, że próbował absolutnie wszystkiego, ale jest jak jest i żeby utrzymać rodzinę i warsztat na powierzchni, musi przyjąć zlecenie od znajomego ze starych czasów. Powiedzieć, że znajomy jest „śliski” to niedoszacowanie, ale alternatyw brak. One last ride, jak to się mówi.

Bug wie, co stawia na szali, podejmując się tej roboty, ale nie jest głupi i wszystko planuje w najmniejszym detalu. Każdy szczegół sprawdza po 100 razy, zero marginesu na błąd i/lub przypadek.

W tym momencie muszę skończyć zarys fabularny, żeby nie psuć zabawy, ale historia jest świetna. Cosby tak rozpisuje postać Buga, jego sytuację życiową, rodzinę, ziomków tych starych i nowych, że siedzimy w tym po uszy i totalnie potrafimy wejść w jego buty. Czujemy stawkę i obgryzamy paznokcie z nerwów, że coś może się rypnąć.

Na ten moment najlepsza książka, jaką przeczytałem w 2024. Delektowałem się każdą stroną. Ale i w audiobooku godna polecenia. Czyta Jakub Wieczorek, który z cały szacunkiem, ale dla mnie ma głos, jakby chwilę przed nagraniem wypalił wagon Marlboro i to idealnie pasuje do klimatu historii. Nie mam żadnych uwag do tego tytułu. Baa wydaje mi się, że jest to jedna z tych książek, które zostają w głowie i za rok, dwa i 5 lat też będę do niej wracał przy okazji książkowych small talków. Dla mnie gruby sort.

Przełożył: Jan Kraśko