„Szymek” Piotr Kościelny

Ocena Pigouta:

„Bałem się śmierci. Dużo bardziej jednak bałem się życia”.

Tydzień temu miałem tu książkę „Gruby” by Michał Michalski, która opowiadała o 12-latku dorastającym w latach ’90. Chłopak z powodu bycia dużym misiem miał ciężko w szkole i generalnie, żeby przetrwać, musiał wymyślić jakąś wersję siebie dla osób postronnych. Kto tak nie miał?

Dzisiaj na warsztacie jest „Szymek” Piotr Kościelny – autor. Niby inny gatunek (obyczaj vs kryminał), tytułowy bohater ciut starszy (15 lat), ale akcja również dzieje się w latach ’90 i też są skomplikowane relacje z rówieśnikami. Tylko, że tu sytuacja eskaluje zdecydowanie bardziej i kończy się samobójstwem. A właściwie zaczyna, bo jest to pierwsza sekwencja książki, a później dostaniemy retrospekcje.

Nie wiem czy to przypadek, czy świadomy dobór tematyki, w każdym razie obie książki mocno wpisują się w aktualne donosy medialne o zwiększającej się fali samobójstw i problemach z dostępem do opieki psychologicznej dla dzieci i młodzieży, w tym telefonu zaufania. Jak dojdzie do tragedii, zaczynają padać pytania -> A gdzie byli rodzice? A gdzie byli nauczyciele?

„Szymek” to fikcja literacka, ale doskonale obrazuje, jak dzieciaki potrafią kamuflować się ze swoimi problemami przed dorosłymi, pozwalając, żeby to puchło. Rodzice „Szymka” dowiadując się, że ich syn nie żyje, są w szoku i nie mogą pojąć, jak coś takiego mogło się stać. Starszy brat coś wie, ale nie chce powiedzieć. Dopiero w kolejnych rozdziałach poznajemy genezę problemu oraz widzimy krok po kroku, jak to narastało. Widzimy też, że dałoby się to naprostować… ale nikt nie wiedział.

I kiedy myślisz sobie, że ten wątek jest już wystarczająco przygniatający… okazuje się, że w rodzinie „Szymka” w krótkim czasie dochodzi do drugiej tragedii, co powoduje, że prokuratura wszczyna śledztwo, wszak dwa zdarzenia to już za dużo na zbieg okoliczności. I w tym miejscu pojawia się Piotr Żmigrodzki – policjant, który kiedyś odwalił bardzo krzywą akcję, pozwalając, aby niewinny człowiek został skazany za cudzą zbrodnie i przez to teraz jest psychicznym wrakiem, a jedyna forma leczenia jaką uznaje, to zimna, czysta. Nie chcę spolerować, ale całkiem możliwe, że Żmigrodzki próbując odkryć dlaczego w rodzinie Dąbrowskich wydarzyło się, jak się wydarzyło, będzie musiał zmierzyć się też z własnymi demonami.

Wątek kryminalny jest osią książki, ale pierwszy plan grają tu ludzie, którzy nie dają już rady i pękają. Jesteśmy świadkami ich powolnego wypalania. I teraz jest taka sytuacja, że książka osadzona jest w latach ’90, więc rodzi się pytanie, czy problemy Szymka rezonują z problemami dzisiejszych nastolatków. I tu niestety muszę stwierdzić, że dzisiejsze dzieciakami mają jeszcze gorzej. Szymek był dręczony w ograniczonej grupie osób, a to co go spotkało, było podawane dalej na zasadzie plotki. Dziś byłoby nagranie w internecie.

Książka zdecydowanie nie zalicza się do przyjemnych kocykowców z kubkiem kakao, ale powie ci „gdzie byli dorośli”.