Filmowy rozkład jazdy na 2016
Zaczęliśmy nowy rok, a wraz z nim nowy rozdział w popkulturze. Specjalnie dla was oddzieliłem ziarno od plew i sporządziłem listę najlepiej zapowiadających się tytułów na sezon 2016. Waszym zadaniem jest tylko zaznaczyć odpowiednie daty w kalendarzu.
Big Short
Historia (podobno) na fakcie. Grupka cwaniaczków w stylu Marcina Plichty, poprzez „kręcenie lodów” na granicy prawa, liczne spekulacje, jeszcze liczniejsze malwersacje i biznesy a’la Mirek handlarz, doprowadza do gigantycznej zapaści gospodarczo-ekonomicznej, której konsekwencje odczuł cały świat. W obsadzie Christian Bale, Steve Carell, Ryan Gosling i Brad Pitt.
Joy
Wahałem się czy w ogóle wspominać o tym filmie, bo tak się składa, że mam alergię na duet Jennifer Lawrence + Bradley Cooper #nudy, ale niech już będzie. Joy to historia samotnej matki, która całe życie ma pod górkę, jednak karta się odwraca, kiedy wynajduje mopa, jup takiego do podłóg, i z dnia na dzień staje się milionerką. Poza wspomnianym duetem, na ekranie zobaczymy zobaczycie jeszcze Roberta DeNiro. W kinach od 8 stycznia.
Point Break
Jeśli dobrze kombinuje, jest to remake filmu o tym samym tytule z 1991 z Keanu Reeves’em i Patrick’em Swayze, co już sprawia, że jestem na NIE! Agent FBI przenika do grupy przestępczej, która między kolejnymi napadami bawi się w sporty ekstremalne. Aktorsko jest to zdecydowanie klasa B, same anonimowe nazwiska, ale wizualnie wygląda naprawdę dobrze. Widać, że twórcy mają aspiracje, aby film powtórzył sukces i przejął widownie „Szybkich i Wściekłych”. Jeśli publika to kupi, możemy spodziewać się kolejnych części, co sezon lub dwa. W kinach od 8 stycznia.
Creed: Narodziny legendy
Saga Rocky’ego zatoczyła koło i zaczyna się od nowa. Tym razem Sylwka zobaczymy w roli mentora, a na ring wejdzie syn Apollo Creed’a. Z góry wiadomo jak skończy się ta historia, ale i tak czekam. Uwielbiam serię za soczyste mordobicie bez klinczy i gardy, „drugi oddech”, kiedy Rocky już dawno powinien poskładać się jak scyzoryk i czekać na nosze tudzież koronera, i oczywiście za epicko zmontowane sceny treningów, wiecie o czym mówię, prawda? Te poranne jogging w szarej bluzie z kapturem, boksowanie martwej krowy zawieszonej na haku u zaprzyjaźnionego rzeźnika, pompki na jednej ręce, „bicie gruchy” i triki ze skakanką. Aż samemu chce się ruszyć dupę z kanapy i wbiec na jakieś schody w rytmie Final Countdown. Tego samego oczekuję po Creedzie. Tylko tyle.
Nienawistna ósemka
Tu nawet nie trzeba zajawiać fabuły, wystarczy powiedzieć, że film wyreżyserował Quentin Tarantino i więcej rekomendacji nie potrzeba. W rolach głównych: Kurt Russell, Samuel L. Jackson, Tim Roth, Michael Madsen i Czajnik Tatum.
Pitbull. Nowe porządki
Patryk Vega to taki Dr Jekyll i Mr Hyde wśród reżyserów, który z jednej strony zasłużył na lincz za zniszczenie życia milionom Polaków. Kto nadział się na jakąś z jego min: „Ciacho”, „Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć” lub „Last Minute”, ten wie o czym mówię. Z drugiej strony stworzył jedną z najlepszych polskich historii kryminalnych, czyli „Pitbulla”, za co bez dwóch zdań należy mu się owacja na stojąco. Vega wraca na srebrny ekran, ale na nasze szczęście wybrał tę lepszą wersję siebie, przywracając do życia właśnie „Pitbulla”. Zajawka wygląda smakowicie, a do tego zapowiada się na wielki powrót Bogusława Lindy z aktorskich zaświatów. Jaram się oporowo, bo nasz polski Bruce Willis jest wręcz stworzony do kałacha i rzucania kurwami (nikt tak pięknie tego nie robi), a był moment, kiedy upadł tak nisko, że grał występował w jakimś nieśmiesznym polsatowskim sitcomie, jako gosposia Małgorzaty Foremniak. Dzizas jakie to było złe. Jest jednak jeden problem. Pitbull jest zajebisty, ale jako serial. Film to zlepek przypadkowych scen wyciętych z serialu, które bez szerszego kontekstu totalnie nie mają mocy. Kinowe Służby specjalne też na to cierpiały. Czekamy, więc na serial. Strzelam w ciemno, że wystartuje pół roku po premierze filmu.
Zjawa
Kolejne podejście Leonardo DiCaprio do Oscara. Plotka głosi, że jeśli nie teraz to już nigdy, bo jak przebić zgwałcenie przez niedźwiedzia? Ponoć właśnie taką scenę uświadczymy w „Zjawie”. Jeśli to prawda, to dymanko pod namiotem w „Brokeback Mountain” wymięka. Na ekranie zobaczymy również posiadacza najzajebistszej barwy głosu, czyli Toma Hardy’ego. Can’t wait.
The Finest Hours
„The Finest Hours” to Disney’owska odpowiedź na „Titanica”.
Historia na fakcie? ☑
Katastrofa na morzu? ☑
Trudna miłość? ☑
Poświecenie? ☑
Płaczące dziewczynki? Dowiemy się 29 stycznia.
W rolach głównych Chris Pine i Casey Affleck.
Deadpool
Mój faworyt na 2016 rok. Niektórzy mogą kręcić nosem, że znowu film na kanwie marvelowskich komiksów, ale to tylko udowadnia, jak wielkimi są ignorantami. Deadpool to najlepsza postać ever. Połączenie zręczności Spidermana z sarkazmem Dr House’a, zlewactwem Ala Bundy’ego i nieodpowiedzialnością Homera Simpsona, a do tego kategoria R, co rokuje, że nie zabraknie krwi i wulgarów. Can’t wait. Premiera 14 lutego, więc walentynki macie już zaplanowane. W tytułowej roli Ryan Reynolds.
Triple 9
Zwiastun „Triple 9” zapowiada, że możemy mieć do czynienia z najlepszym gangstersko-policyjnym pojedynkiem od czasów „Gorączki”. Groźni przestępcy planują przeprowadzić skomplikowany skok i dla odwrócenia uwagi zabijają policjanta. W rolach głównych Woody Harrelson, Kate Winslet, Norman Reedus, Aaron Paul, Casey Affleck i Chiwetel Ejiofor. W kinach od 18 lutego.
Historia Roja
„Historia Roja” to pierwszy film o Żołnierzach Wyklętych, o których Zbigniew Herbert napisał tak: „Ponieważ żyli prawem wilka, historia o nich głucho milczy”. Produkcja przedstawi losy 20-letniego Mieczysława Dziemieszkiewicza, pseudonim „Rój”, żołnierza Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, który jako dowódca oddziału partyzanckiego przez 6 lat toczył walkę o wolną Polskę z sowieckim okupantem, stając się postrachem wśród funkcjonariuszy UB i kolaborantów.
Warto zwrócić uwagę na okoliczności powstania tej produkcji, bo powiedzieć, że rodziła się w prawdziwych bólach, to powiedzieć nic. Pierwszy klaps padł w grudniu 2009 roku, jednak jakiś czas później, w wyniku zmian personalnych w zarządzie Telewizji Polskiej, TVP wstrzymało finansowanie projektu. Był to początek efektu domina, który ostatecznie doprowadził do wycofania się również prywatnych sponsorów. Wydawało się, że film już nigdy nie zostanie ukończony, ale dzięki determinacji twórców i społeczności internetowej, udało się zebrać brakujące środki. Efekt zobaczymy 4 marca, czyli ponad 6 lat od rozpoczęcia zdjęć.
Zoolander 2
Po 15 latach na wielki ekran wraca para kultowych supermodeli: Derek Zoolander i Hansel. Pierwsza część była bardzo udaną parodią świata mody, jeśli kontynuacja utrzyma poziom abstrakcyjnego humoru, jesteśmy w domu. Bena Stillera i Owena Wilsona na ekranie wesprą: Will Ferrell, Penélope Cruz i Benedict CumberBITCH.
Duma i uprzedzenie, i zombie
Duma i uprzedzenie, i zombie! I ZOMBIE! Czujecie to? To będzie hit! Żart, to będzie paździerz, ale nie znam lepszego sposobu, żeby kolesie tacy jak jak w ogóle zainteresowali się „Dumą i uprzedzeniem”.
Wstrząs
Zacytuje opis dystrybutora, bo jak dla mnie za dużo w tym trudnych słów: „Historia dr Bennetta Omalu, który połączył urazy, na jakie narażeni są sportowcy, z „przewlekłą traumatyczną encefalopatią”, której objawy często doprowadzają do depresji i śmierci samobójczej”. Tłumacząc na nasze, będzie to opowieść o gościu, który zauważył, że kontuzje potrafią doprowadzić sportowców do samobójstwa. Ciekawa teoria, a szerzej objaśni ją nam Will Smith już 11 marca.
Londyn w ogniu
Jednym z najgorszych filmów 2013 był „Olimp w Ogniu”, gdzie terroryści zaatakowali biały dom i niechybnie zrobiliby kuku prezydentowi USA, gdyby do akcji nie wkroczył Gerard Butler. Ktoś szalony stwierdził, że film zasługuje na kolejną część i tym sposobem, w marcu do kin wejdzie „Londyn w Ogniu”. Już po zajawce widać, że kontynuacja może okazać się jeszcze większym kasztanem niż jedynka, ale mimo to czekam. To jest ten rodzaj filmu, gdzie poziom żenady przekracza dozwoloną normę i zaczyna być zabawnie. Rzućcie okiem na zwiastun. Te żałosne efekty w CGI i te poważne miny Gerarda Butlera, ja już się uśmiałem.
Batman v Superman: Świt sprawiedliwości
Tak, ja też należę do tych osób, które narzekały, że Ben Affleck w roli Batmana to najgłupszy pomysł ever, i że Batman bez Nolana to już nie będzie to samo. Jednak kolejne zwiastuny robiły coraz lepsze wrażenie i na chwilę obecną przebieram nóżkami z niecierpliwości. Superman jest nudny, ale Batman to Batman. Nawet jeśli ma śmieszne uszy.
Kapitan Ameryka: Civil War
I znowu komiks, tyle, że tym razem ze stajni Marvela. 6 maja, do kin wejdzie najnowsza część przygód Kapitana Ameryki. Normalnie bym to przemilczał, bo kto o zdrowych zmysłach jara się kapitanem „męczybułą” odpicowanym w kostium pederasty? Jednak tym razem to inna para kaloszy. Najnudniejszy z Avengersów wpadnie w zatarg z IronManem i sytuacja na tyle się zaogni, że dojdzie do bratobójczej bijatyki. Ponoć poszło o politykę #najgorszysortavengers. Może być ciekawie, byle nie pogodzili się za szybko.
X-Men: Apocalypse
To może dla odmiany coś z komiksów? Przed wami kolejna część X-men, czyli marka, która nigdy nie schodzi poniżej akceptowalnego poziomu. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie podobnie, chociaż niektórzy martwią się, że bez Wolverina może nie być już tak kolorowo. Tak, w Apokalipsie nie zobaczymy Hugh Jackmana #smuteczek. Zobaczymy za to jeden z lepiej rokujących czarnych charakterów, czyli tytułowego Apocalypse’a. W kinach od 20 maja.
Nice Guys. Równi goście
Kolejna propozycja to komedia kumpelska z niecodziennym duetem aktorskim w rolach głównych – Russell Crowe i Ryan Gosling. Panowie nigdy nie słynęli z komedii, romantycznych nie liczymy (ma być zabawnie, a nie łzawo), ale sądząc po zajawce, ten eksperyment może się udać. Wyjdzie z tego nowa „Zabójcza broń”? Przekonamy się 20 maja.
Angry Birds
Ptaszory z najpopularniejszych gier na komórki, doczekały się debiutu na wielkim ekranie. Mam mieszane uczucia, co do tej produkcji i bardziej skłaniam się do zdania, że wyjdzie suchar, ale za wcześnie na wydawanie sądów. Pożyjemy, zobaczymy. Zwiastun w sumie nie wygląda tak najgorzej. W kinach od 27 maja.
Warcraft: Początek
„Warcraft” to ekranizacja ulubionej gry wszystkich nerdów, gimbów, informatyków, prawiczków i nolajfów. Filmem warto się zainteresować, nawet jeśli nigdy w Warcrafta nie grałeś. Zajawka prezentuje się wręcz epicko, a do tego Ragnar Lothbrok w głównej roli. Czekam. W kinach od 10 czerwca.
Iluzja 2
Kontynuacja wielkiego hiciora z 2013 roku. Osobiście planuje obejrzeć, chociaż według mnie pierwsza cześć była z dupy. Z dupy pod tym względem, że film od początku oszukiwał nas, że Mark Ruffalo totalnie nie wie, co się dzieje i faktycznie zależy mu na dorwaniu „iluzjonistów”, po czym w finale okazuje się, że to on stał za wszystkim. To się kupy nie trzyma. Z taką puentą, wszelkie sceny, w których Mark Ruffalo drapie się po głowie ze zdziwienia, wydają się bezsensowne. Ale przyznaję, że pomysł faktycznie ciekawy i realizacja całkiem, całkiem. W drugiej części do obsady dołączył Harry Potter. Co jak co, ale papiery na czarowanie to on ma.
Gdzie jest Dory?
Pamiętacie jeszcze rybkę z „Gdzie jest Nemo?”, której co 3 sekundy urywał się film? To właśnie była Dory i teraz to ona będzie poszukiwana. Kupuje w ciemno wszystko pod czym podpisał się Pixar. Murowany hit.
Dzień Niepodległości: Odrodzenie
Skoro Michał Pol (dziennikarz sportowy) może być równocześnie łysy i kudłaty, to dlaczego zajawka filmowa nie miałaby być równocześnie zajebista i gówniana? Przed państwem „Dzień Niepodległości 2”, czyli film, który będzie miał mnóstwo scen „palce lizać”, ale infantylnością, patetycznymi przemowami i flagami powiewającymi w slołmołszyn wyjdzie poza dopuszczalną skalę. Coś jak połączenie „Transformersów” z „Armageddonem” pomnożone razy 3. No i niestety zabraknie Willa Smitha, który w pierwszej części zapewniał balans między darciem łacha a scenami na poważnie. Pożyjemy zobaczymy, ale przewiduję powtórkę z „Battleship: Bitwa o Ziemię”, czyli urywające dupę ujęcia w HD i scenariusz wywołujący uśmiech politowania. W kinach od 24 czerwca.
a tak wygląda Michał Pol:
Ghostbusters III
Kultowa marka lat 80′ powraca, ale niestety zapowiada się tanio, gównianie i nieśmiesznie. Tym razem z duchami zmierzą się kobiety, które w idealnym świecie siedziałyby w kuchni i patrzyły, jak robi to Bill Muray. Jestem na NIE! i mojego nastawienia nie jest w stanie zmienić nawet fakt, że w roli głównej zobaczymy Melisse McCarthy, która czasami miewa „zabawne” momenty.
Star Trek Beyond
Od kiedy pieczę nad Star Trekiem przejął J.J. Abrams, marka nabrała nowego blasku. Nie jestem przesadnym fanem Kapitana Kirka, ale dwie poprzednie części lubię i nie mam nic przeciwko, żeby seria dalej się rozwijała. Niestety przyszłość jest wielką niewiadomą, bo jak wszyscy wiedzą, Abrams przerzucił się na „Gwiezdne Wojny”, a do Star Treka przydzielono Justina Lin’a, czyli kolesia, który w CV ma 4 części „Szybkich i wściekłych”. Pytanie brzmi czy będzie potrafił zachować wytyczony kurs? Po zajawce śmiem wątpić. Niestety, ale wygląda tanio i tandetnie. Z resztą przekonamy się 6 lipca.
Jason Bourne 5
Co tu dużo gadać? Wszystkie „Dżejsony” z Mattem Damonem były solidnym kinem akcji i tego samego oczekuję od najnowszej części. Ciekawostką jest, że „Jasona”, podobnie jak nowy Star Trek, wyreżyserował Justin Lin. Jednak w tym przypadku, aż tak bardzo mnie to nie martwi. Kolo ma zdecydowanie większe doświadczenie w kinie akcji niż w sci-fi.
Suicide Squad
Znowu komisowo. Skoro mamy Avengersów i Justice League, dlaczego by dla odmiany nie zmontować drużyny złożonej z zakapiorów i przestępców? I właśnie na takim pomyśle bazuje Suicide Squad. Tajna agencja rządowa rekrutuje czarne charaktery znane z komiksów DC i składa im ofertę nie do odrzucenia, ułaskawienie w zamian za wykonanie kilku niebezpiecznych misji. Zapowiada się epicko. Raz, bo zobaczymy kolejne wcielenie Jokera (oby nie odstawało za bardzo poziomem od poprzednich) i dwa, bo ma być dużo czarnego humoru i zabawy konwencją w wykonaniu ciekawej obsady: Jared Leto, Will Smith, Margot Robbie, Joel Kinnaman. Oby tylko drewniak, Jai Courtney, nie zawalił wszystkiego. W kinach od 12 sierpnia.
Dziewczyna z pociągu
Ekranizacja największego książkowego bestsellera z 2015 roku. 40-letnia bezrobotna rozwodniczka, z nadwagą i problemem alkoholowym, udaje przed sobą i całym światem, że wciąż ma kontrolę nad własnym życiem i dla podtrzymania pozorów, przemierza każdego dnia pociągiem trasę pomiędzy jakąś pipidówką i Londynem. Taka szopka dla rodziny i znajomych, że niby do pracy jeździ. Jej ulubioną rozrywką w trakcie tych wypraw jest obserwowanie mijanych domów. Szczególnie upodobała sobie jeden, zamieszkały przez młode małżeństwo. Nasza bohatera odpływa w swoim szaleństwie tak bardzo, że podglądanej parze nadaje fejkowe imiona i wyobraża sobie różne scenariusze z ich udziałem. Jakby nie patrzeć ma zaawansowanego pierdolca, a kiedy pewnego dnia bez śladu znika mieszkanka z jej ulubionego domu, dodatkowo miesza się w policyjne śledztwo i ostro mąci. Książka była taka sobie, miejmy nadzieję, że w filmie zrobią to lepiej. W roli głównej Emily Blunt, której zdecydowanie daleko do „średnio atrakcyjnej czterdziechy z nadwagą”.
Sekretne życie zwierzaków domowych
Nowa animacja od twórców „Minionków”, która samym zwiastunem zdążyła już podbić miliony serc. Film odpowie na pytanie, które codziennie nurtuje tysiące osób – co robią nasze zwierzaki, kiedy wychodzimy do pracy? W kinach od 23 września.
The Accountant
O „The Accountant” wiadomo na razie tyle, że będzie to historia o nudnym księgowym, który po godzinach dorabia jako płatny zabójca. Jak dla mnie tyle wystarcza, żebym się zainteresował. W obsadzie Ben Affleck, Anna Kendrick i J.K. Simmons.
Inferno
Tom Hanks powraca w roli Roberta Langdona, historyka i mistrza dedukcji znanego z bestsellerowych powieści Dana Browna. Tym razem akcja będzie rozgrywać się w Wenecji, gdzie wybudzony ze śpiączki Langdon znowu będzie musiał rozwiązywać zagmatwane zagadki i kleić fakty z precyzją Sherlocka Holmesa. Znając Dana Browna, czeka nas powódź absurdów i „szcześliwych” zbiegów okoliczności, a w finale i tak okaże się, że za wszystkim stoją masoni i iluminacji. „Inferno” było najlepiej sprzedającą się książką w 2013 roku.
Doctor Strange
I znowu Marvel. Tym razem czeka nas opowieść o genialnym neurochirurgu, który w wyniku wypadku częściowo traci władzę w rękach, co uniemożliwia mu dalszą karierę lekarską. Chcąc wrócić do zdrowia, Strange szuka różnych możliwości i jakoś tak wychodzi, że staje się najpotężniejszym czarnoksiężnikiem ever. Harry Potter może mu co najwyżej polerować różdżkę. W roli głównej Benedict CumberBITCH w asyście Rachel McAdams.
Passengers
Chris Pratt zostaje wysłany w mającą trwać 120 lat podróż, której celem jest skolonizowanie innej planety. Pech chciał, że Chris wybudza się z hibernacji 100 lat przed czasem. Szybko nudzi go towarzystwo robotów, więc w myśl zasady „jak ja nie śpię, to nikt nie śpi”, postanawia wybudzić też koleżankę z załogi, graną przez Jennifer Lawrence. Cóż więcej mogę powiedzieć? Film prawdopodobnie będzie dwugodzinną opowieścią o tym jak Chris i Jennifer lecą promem kosmicznym 😀 Fascynujące, co nie? BTW: Ponoć Jennifer pokaże cycki, chociaż pewnie i tak już wszyscy widzieli.
Rogue One: A Star Wars Story
Kiedyś płakaliśmy, że George Lucas strasznie się opierdala z kręceniem kolejnych Gwiezdnych Wojen, a teraz będziemy płakać, że Disney rozdrabnia markę na drobne. W grudniu do kin wejdzie pierwsza część z trylogii, która będzie poboczna względem trylogii rozpoczętej w 2015 #incepcja. „Rogue One” opowie o grupie rebeliantów zjednoczonych w śmiałej misji polegającej na kradzieży planów imperialnej Gwiazdy Śmierci. Skoro Gwiazda Śmierci wybuchała już trzy razy, to chyba możemy założyć, że misja się powiedzie, co nie? Mimo to oglądamy, wiadomka.
Sully
My mamy kapitana Wronę, a amerykanie kapitana Sullenbergera, który zyskał sławę dzięki udanemu awaryjnemu lądowaniu na rzece Hudson w Nowym Yorku. Jego samolot uległ awarii zaraz po starcie, kiedy to po zderzeniu ze stadem gęsi przestały pracować dwa silniki. Historię kapitana Chesley’a Sullenbergera wziął na warsztat sam Clint Eastwood #miszcz, a głównej roli podjął się Tom Hanks, czyli zapowiada się konkretnie. Data premiery jeszcze nie została ustalona, ale raczej będzie to 2016.
Yip Man 3
Trzecia część historii Yip Mana, czyli nauczyciela Bruce’a Lee. Film prawdopodobnie w ogóle nie wejdzie do polskich kin, a szkoda. Dwa poprzednie epizody są absolutnie genialne i zdecydowanie polecam każdemu, kto jeszcze nie widział. Fabuła i sceny walk wymiatają. W trójce, Ip Man zmierzy się z bandą gangsterów, na czele których stanie chciwy biznesmen grany przez Mike’a Tyson’a. Pojawi się tez postać Bruce’a Lee. Zdecydowanie chcę to zobaczyć.
I to by było na tyle. Zapewne coś pominąłem, zapewne coś „extra” wypłynie w kolejnych miesiącach i na pewno 3/4 z podanych tytułów okaże się mega gniotami, ale co zrobić? Tak właśnie maluje się filmowy rok 2016. Zawsze mogło być gorzej.