Obejrzałem prawie wszystko, czyli moje typy Oscarowe

Jak wiecie… lub nie, już w najbliższą nie­dzielę w Hol­ly­łódź odbę­dzie się 92. gala Oscarowa, czyli Nr 3 na liście moich ulubionych imprez odbywających się cyklicznie. Wyżej cenię tylko Sylwestra Marzeń i polskie eliminacje do Eurowizji.

Standardowo przez cały styczeń i pół lutego, zapierniczałem z oglądaniem nominowanych filmów, a wszystko po to, żeby móc teraz na legalu zabawić się we wróżbite Macieja i spróbować wytypować zwycięzców. W zasadzie zadziałam tu dwutorowo, bo napierw napiszę, kogo według mnie wskażą dziadki z Akademii, po czym dodam, komu ja bym dał statuetkę.

Zanim jednak zaczniemy, chciałem powiedzieć, że oglądanie tegorocznych filmów z nominacjami było czystą przyjemnością. Niemal wszystkie produkcje weszły mi jak złoto, co jest bardzo szokujące, bo zazwyczaj połowa projekcji kończyła się walką na śmierć i życie z opadającą powieką. I teraz nie wiem, czy to ja się wyrobiłem, czy to jednak Akademia obniżyła poprzeczkę i coraz bardziej stawia na popcorniaki? Obawiam się, że jednak to drugie, ale whatever, nawet nie jest mi przykro. Poniżej krótkie recki tytułów, które do tej pory obejrzałem:

https://www.facebook.com/pigoutbox/posts/3496153233760730?__tn__=K-R

A teraz do rzeczy.

Najlepszy film

Dostanie: 1917
Czuję w kościach, że jury zabraknie cojones, żeby postawić na „Jokera”, bo wyjdą z założenia, że byłoby to promocją przemocy i gdyby, odpukać, ktoś się zainspirował i powtórzył taką akcję w realu, to będzie na nich. Z kolei „1917” zawiera wszystko, od czego dziadkom z Akademii twardnieją sutki, czyli heroizm, czołganie się w deszczu i smutną muzyczkę. Poza tym jest to bezpieczny wybór, którego w sumie nie da się obalić. IMO pewniaczek.

Chciałbym, żeby dostało: Jojo Rabbit
No zaskoczył mnie skubany. Po trailerze spodziewałem się, że wyjdzie z tego niesmaczna komedyjka, tymczasem film przewizół mnie przez heheszki i smuteczek, po czym zostawił z pewnymi refleksjami. Wiem, że nie ma szans, ale w moim serduszku już jest zwycięzcą.

 

Najlepszy Aktor Pierwszoplanowy


Dostanie: Joaquin Phoenix
I będzie to Oscar jak najbardziej zasłużony. Zresztą sami widzieliście, że to nie było zwykłe aktorstwo, a jakiś metafizyczny trans.

Chciałbym, żeby dostał: Adam Driver
Nie powiem, że był lepszy niż Joaquin, ale rolą w „Historii Małżeńskiej” wygrał moją sympatię. Może i nie miał tak efektownych scen jak Joker, ale „po cichu” zagrał chyba wszystkie stany emocjonalne, jakie mogą trafić człowieka i jak dla mnie było to duże WOW.

 

Najlepsza Aktorka Pierwszoplanowa

Dostanie: Renee Zellweger
„Judy” nie widziałem, ale póki co Renee zgarnia wszystkie możliwe nagrody, więc nie wydaje mi się, aby Akademia postanowiła się wyłamać i przerwała ten łańcuszek splendoru.

Chciałbym, żeby dostała: Scarlettka Johanson
W tej kategorii widziałem tylko dwa filmy („Historia Małżeńska” i „Gorący Temat”), ale Scarlletka tak pięknie darła koty z Adamem Driverem, że w sumie więcej widzieć już nie potrzebuję.

 

Najlepszy Aktor Drugoplanowy

 

Dostanie: Brad Pitt
Raz, bo był najlepszy, dwa, bo to jego piąta nominacja i dziadki z Akademii nie będą miały serca, żeby znowu odesłać go do domu z pustymi rękami.

Chciałbym, żeby dostał: Brad Pitt
Szkoda mi trochę Joe Pesciego, bo fajnie kozaczył w „Irlandczyku”, no ale Brad w tym roku jednak troszku pozamiatał.

 

Najlepsza Aktorka Drugoplanowa

 

Dostanie: Laura Dern
Nie widziałem „Małych kobietek”, ani „Richarda Jewella”, więc trochę strzelam, ale z z trójki Laura, Margot i Scarlettka, to jednak Laura najbardziej zapada w pamięć.

Chciałbym, żeby dostała: Wszystko mi jedno
Żadna z tych ról nie rzuciła mnie na kolana.

 

Najlepszy Reżyser

 

Dostanie: Sam Mendes
Podtrzymuję opinię, że w oczach dziadków z Akademii, „1917” ma wszystkie oscarowe argumenty -> heroizm, czołganie się w deszczu, smutna muzyczka i do tego wygląda kozacko, a to wszystko zasługa Sama Mendesa, który trzymał cały projekt za mordkę.

Chciałbym, żeby dostał: Quentin Tarantino
O ile „Pewnego razu w Hollyłódź” może wydawać się wydmuszką fabularną, tak w rozbiciu na pojedyncze sceny jest dopieszczone na maxa. Do mnie to przemawia, baa do teraz obracam niektóre sceny w głowie i propsuje Quentina za to, jak zręcznie je rozkminił.

 

Najlepszy scenariusz oryginalny

 

Dostanie: Parasite
Pod względem scenariusza najciekawiej prezentują się „Parasite” i „Na noże”, jednak za tym pierwszym ciągnie się większy hajp, co ostatecznie zadecyduje o jego zwycięstwie.

Chciałbym, żeby dostał: Parasite
Bo to coś świeżego, z ciekawymi zakrętami fabularnymi.

 

Najlepszy scenariusz adaptowany

Dostanie: Jojo Rabbit
Taka nagroda pocieszenia za porażkę w kategorii „najlepszy film”.

Chciałbym, żeby dostał: Jojo Rabbit
Jak wyżej.

 

Najlepsze zdjęcia

Dostanie: 1917
Po prostu nie ma innej opcji.

Chciałbym, żeby dostał: 1917
No nie da się zignorować tych mistrzowskich masterszotów, chociaż trochę żal „Lighthouse”, bo tam zdjęcia też są pyszne.

 

Najlepszy film międzynarodowy

Dostanie: Parasite
Bo tego hajpu już nie zatrzymasz.

Chciałbym, żeby dostał: Parasite
Wiem, że to niepatriotycznie, no ale co zrobić skoro „Parasite” podbał mi się najbardziej? Ale jakby jednak nagrodzili „Boże ciało”, to też spoko, bierę w ciemno.

 

Najlepszy montaż

Dostanie: Le Mans’66
Tutaj montażyści zdecydowanie mieli co robić i zrobili to dobrze

Chciałbym, żeby dostał: Le Mans’66
Widziałem „Diablo, wyścig o wszystko”, więc wiem czym jest **ujowy montaż dziwko! W „Le Mans’66” jest zajebiaszczy.

 

Efekty Specjalne

 

Dostanie: Avengers
Jedno jest pewne – statuetka trafi do Disneya. Strzelam, że dziadki postawią na „Avengersów”.

Chciałbym, żeby dostało: Avengers
Na ten moment Avengers > Star Wars

 

Najlepsza scenografia

 

Dostanie: Pewnego razu w Hollyłódź
Rozkminiam to pod względem rozmachu przy budowaniu scenografii w poszczególnych filmach i wyszło mi, że „1917” potrzebował tylko sporego pola i kogoś do kopania dziury, czyli w miare łatwo i tanio.
„Jojo Rabbit” -> dom + rynek przystrojony we flagi ze swastykami -> prościzna.
„Parasite” -> „biedny” dom w piwnicy + przeszklona villa „ma bogato”. Villa ponoć została zbudowana od zera, więc troszku drogo, ale robi praktycznie cały film, więc w sumie tanio.
„Irlandczyk” -> kilka oldchoolowych chat i fur. To nie pierwszy film osadzony w tych klimatach, więc pewnie wszystko było już gotowe -> łatwizna
„Pewnego razu w Hollyłódź” -> bryki, chaty i Los Angeles zgodne z realiami z roku 1969, czyli najbardziej wymagająca scenografia, a co za tym idzie -> Oscar.

Chciałbym, żeby dostało: Pewnego razu w Hollyłódź
Tak jak wyżej.

 

Najlepsze kostiumy

 

Dostanie: Małe kobietki
Dziadki z Akademii się zafiksują, że OMG jakie kozackie stroje mają te panny + „No kurła, nie możemy nic nie przynać „Małym kobietkom”, bo feministki nas zlinczują”.

Chciałbym, żeby dostał: Joker
Tylko „Joker” miał tę wolność, że mógł sobie wymyślić kostiumy według własnego widzi mi się. Reszta musiała się dostosować do czasów, o których opowiadają filmy. „Pewnego Razu w Hollyłódź” miało banalne zadanie, bo wystarczyło przyatakować pierwszy lepszy lumpex. „Irlandyczk” też prościzna, bo panowie zagrali w tych samych garniakach, co zawsze. „Jojo” banał, bo wystarczyło wziąć naziolskie mundury, których w hollywódzkich magazynach jest na pęczki. Z kolei „Małe kobietki” to już szósty rimejk tej samej historii, więc wszystko miały gotowe 🙂 Tylko „Joker” zasłużył.

Do tego „Rocketman” za najlepszą piosenkę i „Klaus” za najlepsza animację, chociaż osobiście jestem #teamToyStory4. I na tym zakończę, bo obstawianie najlepszego montażu dźwięku i najlepszej fryzury wykracza poza moje kompetencje, z kolei dokumentów i produkcji krótkometrażowych nie widziałem. A wy na kogo stawiacie… i co ciekawsze, komu kibicujecie?