Brace Yourself! 50 twarzy Greya is coming

W tym roku, dla 13-latek święta przyjdą wcześniej. Lada dzień do kin wchodzi „50 Twarzy Greya”. Brace yourself!

Czytam sobie komentarze rozhisteryzowanych lasek na temat zajebistości trailera do „50 twarzy Greya” i dramatu, jakim jest czekanie na premierę. Gdzieś w odmęcie tych wywodów trafiłem na teksty w stylu „szkoda, że nie ma takich kolesi jak G.”, „faceci powinni iść na ten film, może się czegoś nauczą”, itd, etc.
Śmieszna historia, bo kiedyś miałem nieprzyjemność czytać ten paździerz i jeśli dobrze pamiętam, to w książce było tak – nijaki Trybson Christian Grey, przy okazji wywiadu poznaje niestabilną psychicznie dziennikarkę (nie pamiętam, jak miała na imię, ale pamiętam, że miała wbudowaną wewnętrzną boginię, która co 5 minut, albo robiła salto, albo rozpadała się na tysiąc kawałków), po czym zachowuje się, jak na każdego dżentelmena przystało, czyli proponuje układ, bzykanie bez zobowiązań. To znaczy bez zobowiązań z jego strony, za to ona musi być transparentna w każdym aspekcie swojego życia. Daje jej służbowe Blackberry, MacBooka i Audi, żeby móc ją stale kontrolować tudzież wezwać w dowolnym momencie. Podpisują nawet umowę o dzieło, co w książce zostało nazwane kontraktem. Może jestem jakiś dziwny, ale mi to wygląda na prostytucję. Stawki, co prawda trochę wyższe niż w „Galeriankach” (lot helikopterem vs dżinsy) i na wyłączność, ale to nadal prostytucja. Nie kumam w takim razie dlaczego pojawiają się komentarze, że nie ma takich gości jak Krystian. Jest ich na pęczki. Problem leży w dziewczynach, które słysząc od kolesia tekst w stylu: „wiesz, lubię Cię, ale jestem na takim etapie swojego życia, że nie interesuje mnie stały związek. Może po prostu pobzykamy się od czasu do czasu?”, nie potrafią zrozumieć, że właśnie trafia im się szansa na przygodę jak w „50 twarzach”, tylko strzelają focha i biegną napisać na Samosi „wszyscy faceci są tacy sami i chodzi im tylko o jedno”. 

Książka vs prawdziwe życie, przykład II. Babeczka poznaje faceta, który po kilku randkach zabiera ją na chatę. Oprowadza po mieszkaniu: tu salon, tam sypialnia, ooo a to mój pokój gier. Otwierają się drzwi a tam ściany pełne dild, haków, pejczy, knebli, zatyczek, lateksowych wdzianek i tego typu zabawek. Co robi babeczka?:

A) Spierdala w trymiga

B) Mówi: Ufffff! przez chwilę bałam się, że mówiąc pokój gier masz na myśli Playstation albo Xboxa. Nie mogłabym być z niedojrzałym człowiekiem, który ma skończone 30 lat i wciąż gra na konsoli! Na szczęście to tylko kolekcja dild, dilda zawsze spoko. Oooo a tę żelazną dziewicę to gdzie kupiłeś? W Ikei? O jakie faje klamerki na suty, mogę przymierzyć?

Książka vs prawdziwe życie, przykład III. Nazywanie „50 twarzy Greya” gorącym porno to obraza dla porno. Nie dość, że jest zimne jak ryba, to nawet Wiedźmin częściej chędożył u Sapkowskiego. Opisy „tych” scen wg. E. L. James są żenujące i zawsze wyglądają tak samo – ona rozpada się na tysiąc kawałków, a on krzyczy jak kierowca tira do leśnego ssaka „poczuj to dla mnie, mała”.

Widzieliście w ogóle kiedyś pornola? Ja nie, bo chce iść do nieba, ale wiem co i jak, bo koledzy opowiadali. No więc czy widzieliście kuźwa kiedyś pornola, w którym gadają przez 3/4 filmu? Negocjują warunki i jak już praktycznie wszystko jest ustalone, to foka w ostatniej chwili wynajduje nowe problemy? Śmiem wątpić. W pornolu każda okazja jest dobra na bzykanko. Dostawa pizzy = ojej nie mam jak wydać reszty, ale spoko, możemy się bzyknąć dla równego rachunku. Wizyta u lekarza = chędożenie na fotelu ginekologicznym, serwis fury u mechanika = wymiana płynów i to zdecydowanie nie w autku, zapchany zlew = dwie przepchane rury, kominiarz = przeczyszczony komin, masaż = wiadro oliwki + przypadkowa penetracja, korepetycje = praktyczny kurs anatomii w wykonaniu gorącego MILFa w rogowych oprawkach, rozmowa o pracę = skórzana sofa = bzykanko, przejazd taksówką bez pieniędzy = spoko, dogadamy się (Hej, a co to za świecąca lampka na podsufitce? Czy Ty to nagrywasz? Nie, to tylko czujnik cofania. Spokojnie, nikt się nie dowie). I tak to właśnie działa, a co najlepsze wcale nie są do tego potrzebne łapówki z iPadów i Blackberry, baaa nawet przedstawiać się nie trzeba. Niestety drogie panie, ale wasze wyobrażenie porno jest błędne. Zresztą tak samo, jak wyobrażenie milionera, który nie ma nic lepszego do roboty niż wzięcie na celownik jakiejś szarej myszki z zaburzeniami łaknienia i uwodzenia jej tygodniami. Nope. Prawdziwy multimilioner zostaje Batmanem albo Iron Manem. W skrajnych przypadkach kupuje jacht i pływa po Karaibach w towarzystwie Aniołków Victoria’s Secrets. Przykro mi.

BTW: Film ma PEGI 16, więc nawet cycka nie pokażą. Tyle w temacie czekających nas mocnych scen. Edit: Był cycek, a sprawne oko nawet łonowca mogło wychwycić. Poszli po bandzie.

BTW2: Jeśli kolejny raz usłyszycie o młodej studentce, która gzi się z jakimś starym dziadygą w zamian za czynsz i kieszonkowe, nie oceniajcie. Być może to prawdziwa miłość………… albo przynajmniej najgorętszy romans sezonu.