Harlen Coben „Mów mi Win”
Harlan Coben -> tego pana chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, co nie? Jest to pisarz z podobnym statusem, jak mój JUŻ BYŁY kolega, który wystawił mnie w kwestii tatuażu i którego imienia nie zamierzam używać, bo zaraz się okaże, że na moim profilu ma większy zapierdziel niż na swoim.
Z podobnym statusem fejmu, tyle że na skalę światową. Jak mój były kolega napisze nową książkę, to cała Polska wzdycha -> „O sziet, here we go again”. Jak nową książkę napiszę Harlan, to sytuacja jest analogiczna, tyle że wzdycha cały świat.
A dlaczego o tym mówię? Ano dlatego, bo dziś premierę ma nowa książka Cobena i przy okazji jest to pierwsza w historii książka, którą objąłem patronem miedialnym? Co to oznacza? Primo, że dałem swojego logoska na tylną okładkę i drugie primo, że ja PigOut, świadomy praw i obowiązków, nie mam nic przeciwko, żeby propsować ten tytuł.
Czyli książka jest aż tak dobra? Powiem tak -> Jeśli „50 twarzy Greya” (umownie) traktujemy jako zbiór największych kobiecych fantazji, to „Mów mi Win” jest jego męskim odpowiednikiem.
„Mów mi Win” to opowieść osadzona w uniwersum Myrona Bolitara, czyli bohatera najpopularniejszej serii Cobena, jednak tym razem pierwszoplanową postacią jest Winsor Horne Lockwood III, czyli najlepszy przyjaciel Myrona. I jak dla mnie jest to bardzo miła odmiana, bo o ile Myron jest całkiem spoko gościem, o tyle na dłuższą metę potrafi zmęczyć tym swoim dobrym serduszkiem, nienaganną moralnością i racjonalną logiką.
Tymczasem Win jest kozakiem -> nieprzyzwoicie bogaty, sarkastyczny i samolubny typ, który zna wszystkie możliwe sztuki walki i w ryj dać chętnie da. Ma większą kolekcję fur niż Cristiano Ronaldo i lepsze gadżety niż Batman, a jeśli chodzi o relację z kobietami, to ma taką specjalną apkę w stylu Tindera dla nieprzyzwoitych bogoli, gdzie mogą logować się tylko modelki, aktorki i piosenkarki 10/10, a jak już łapie z którąś matcha i przychodzi co do czego, to daje z siebie wszystko, bo one na końcu oceniają go jak w apce Ubera, więc dba, żeby ocena nie spadła mu poniżej 4,9 (na 5).
I właśnie tak wyobrażam sobie miliarderów, a nie że stalkują pracownice sklepów ze śrubkami i mówią: „Ej, jak dasz się podwiesić na szelkach pod sufitem i pozwolisz dać klapsa, to kupię ci Blackberry. Albo dobra niech stracę, Blackberry i lot helikopterem”. #PlażoProsze
Poza tym Win ma styl. Jak prowadzi prywatne śledztwo, to nie liczy, że ktoś dobrodusznie udzieli mu odpowiedzi na palące pytania. Nope, Win na dzień dobry informuje, że sprawę można załatwić na dwa sposoby. Polubownie, czyli mówisz wszystko co chcę usłyszeć i się rozchodzimy, albo udajesz, że nie wiesz, a ja używam wszystkich moich zasobów, żeby obrzydzić ci życie, a później i tak mi powiesz. A jak Win wchodzi do jakiegoś lokalu, to skanuje pomieszczenie jak Terminator i w kilka sekund układa plan, komu wp***** pierwszemu, gdyby doszło do bójki i w jaki sposób pozbyć się ciał, gdyby go poniosło.
A poza tym mamy tu jeszcze zagadkowe morderstwo, w które zostaje wplątany Win i śledztwo, które wyciągnie na światło dzienne wszystkie dirty sekreciki rodu Lockwoodów. Właśnie o taką książkę nic nie robiłem
Tak że, jeśli jutro będziecie na marszu przechodzić obok Empiku i Empik podobnie, jak rok temu zacznie prowokować, i skończy się tak, że ktoś nie wytrzyma presji i wyważy drzwi… koszem na śmieci, i jakoś tak wyjdzie, że całkiem przypadkowo znajdziecie się w środku, to bierzcie ze stosiku nowości nowego Cobena. Zarzuty będę identyczne, jakbyście nie wzięli, soł opyka się braść. A jeśli nie wybieracie się na marsz, to nadal pozostaje klasyczna droga kupna -> https://www.empik.com/mow-mi-win-coben-harlan,p1277666555… Wydawnictwo Albatros