Książki o Rosji

Książki o Rosji

Z tymi książkami o Rosji i putinie, to jest taka sytuacja, że już dawno miałem je w planach czytelniczych i od dłuższego czasu grzecznie czekały na półeczce, ale ciągle spychałem je na koniec kolejki na rzecz aktualnych premier… a jak przyszedł moment, kiedy powinienem zaszpanować wiedzą geopolityczną, albo polecić wam tytuł w tej tematyce, byłem w czarnej D.

A jednak lepiej późno niż wcale, co nie?

Na pierwszy ogień wziąłem „Inwazję” Wojtka Miłoszewskiego, która co prawda jest beletrystyką, ALE jak wybuchło na Ukrainie, ludzie zaczęli mi pisać-> „Ej, czytałeś Inwazję? Jest dokładnie tak, jak opisał to Miłoszewski w swojej trylogii, a myk polega na tym, że opisał to już w 2017 roku”.

Strasznego klina mi to zapodało, bo skoro Miłoszewski przewidział ukraiński scenariusz w fikcyjnej książce, to chyba znaczy, że dla uważnego obserwatora nie ma żadnego zaskoczenia w obecnej sytuacji, ot konsekwencja. Musiałem sprawdzić.

Jak jest naprawdę?

W rzeczywistości powiedzenie, że „Miłoszewski przewidział” jest nadużyciem, ale są rzeczy, które się pokrywają. W „Inwazji” Ukraina jest już podbita i zaczyna się wojna z Polską. Rzeczy zbieżne z rzeczywistością, to rosyjska propaganda i palenia głupa na arenie międzynarodowej, że oni nie są agresorem, tylko odpowiadają na wrogie działania Polski. Zgadza się również postawa zachodnich polityków w kluczeniu… i naszych polityków w kłóceniu się z resztą świata. Jest też wiele rzeczy, które wydają się prawdopodobne, gdyby przyszło co do czego, ale miejmy nadzieję, nie będzie okazji tego zweryfikować. Nie zgadza się za to przebieg wojny. W książce momentalnie padły internety i łańcuchy dostaw, co sprawia, że ludzie mgnieniu oka się zezwierzęcają i urządzają survivalowe igrzyska śmierci (i mówię tu o polskich cywilach). Coś jak w Walking Dead. Z kolei Rosja w książce jest znacznie mocniejsza i o wiele lepiej zorganizowana niż w rzeczywistości. Jako beletrystyka spoko może być, ale raczej nie tego teraz szukacie. (Edit: w sensie, że sugeruje najpierw wziąć na warsztat książki na fakcie, a jak po nich nadal będziecie na siłach, to Miłoszewski na dobitkę).

„Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina”

Jest to 800-stronicowa cegła, która zawiera pełną historię putina. Zaczyna się w wieku bombelkowym i opisuje kolejne kroki w drodze na Kreml. Kluczowych momentów jest tyyyle, że nawet nie zaczynam z ich wymienianiem, bo do jutra bym nie skończył. Powiem tylko, że książka jest niesamowicie szczegółowa pod względem informacyjnym i ooooooookropna pod względem odbioru. Pogarda, obrzydzenie, bezradność oraz smuteczek, że świat dał się tak wydymać, etc. -> mniej więcej takie stany emocjonalne się przechodzi podczas lektury.

I bez tej książki wiedziałem, że putin jest kłamcą, złodziejem i mordercą, i życzyłem mu jak najgorzej, a jednak dostałem masę historii, o których nie miałem pojęcia, a co jedna to bardziej perfidna niż poprzednia. Teraz to jest jeszcze wyższy level pogardy. Najgorsze jednak w tej książce jest to, że pozbawia złudzeń. Złudzeń, że obecną sytuację da się przerwać telefonami, drogą krzyżową w Watykanie, albo pozorowanymi sankcjami. Oraz złudzeń, że gdyby przebić się z informacjami przez kremlowską cenzurę, to „normalni Rosjanie” sami by to wewnętrznie ogarnęli. Nie ma opcji. Raz, że ta maszyna propagandowa jednak nie jest aż tak paździerzowa i memowa, jak nam się wydaje. To są lata konsekwencji i wpuszczania w maliny zachodnich polityków, żeby sprowokować konkretne reakcje i później było z czego montować pasujący przekaz. Dwa to „homo sovieticus”. Historyczne „inby’ udowadniają, że nic nie scala lepiej rosyjskiego narodu niż walka z resztą świata.

Oooookropna książka. Polecam.

„Krwawe pozdrowienia z Rosji. Jak Władimir Putin eliminuje swoich przeciwników”

Oesu, ta książka jeszcze bardziej podbiła paskudne wrażenia po „Wowie”. O prezydenturze putina opowiada w pigułce, skupiając się głównie na opisach, jak to kolejni wrogowie kremla byli wylogowywani z ziemskiego padołu. Bardzo obszerne study-kejsy. Ogólna puenta, jest taka, że jeśli podpadłeś putinowi, to nie ma takiego miejsca, gdzie mógłbyś się ukryć oraz nie ma takiej fortuny, która mogłaby kupić ci bezpieczeństwo. Nope, masz zaorane. Czasami chwilę to trwa, ale z treści wynika, że nawet Lewandowski nie jest tak skuteczny. To też poniekąd tłumaczy, dlaczego wszyscy w Rosji chodzą na palcach.

Ta książka również ukazuje momenty, kiedy zachodni politycy odwracali wzrok, bo uj tam, że mord na ich terenie i do tego tak spartaczony, że gołym okiem widać, co i jak. Grunt, że rosyjscy oligarchowie pompują dużo pieniążków w gospodarkę, więc nie ma sensu ich tracić przez jakiś nic nieznaczący zgon, heloł.

Są tu wszystkie ulubione motywy z hollywoodzkich filmów sensacyjnych -> porwania, groźby, szantaże, fejkowe śledztwa i rozprawy, fabrykowanie dowodów, szpiedzy, cyngle oraz agentki, które dla dobra sprawy potrafiły wejść w małżeństwo i trwać latami w takim układzie. Różnica pomiędzy amerykańskimi sensacyjniakimi jest taka, że to wydarzyło się naprawdę

Jakbym miał porównać obie książki, powiedziałbym tak -> „Wowa, Wołodia, Władimir” jest jak serial „Breaking Bad”, a „Krwawe pozdrowienia” jak „Better Call Saul”, czyli spin off „Breaking Bad” … czyli, że jest to historia dopełniającą.

Generalnie polecam, bo jak się dostanie te wszystkie rzeczy ułożone chronologicznie i z nadpisanym kontekstem, rozumie się znacznie więcej #bigpicture. Minus jest taki, że trudniej uśmiechnąć się do memów, bo wiesz, że to niczego nie zmienia.