Chyba dla nikogo nie jest tajemnicą, że uwielbiam burgery. Zwłaszcza trzypiętrowe skurwiele, bezkompromisowo podrasowane serem i bekonem (święta trójca). Niestety przez 3⁄4 życia dobrego burgera widywałem tylko w amerykańskich filmach i serialach. W zasadzie “Beverly Hills 90210” oglądałem wyłącznie dla scen, w których Brendon, Brenda, Dylan, Kelly () i spółka, spotykali się w “Peach Pit” i szamali te nieprzyzwoicie apetyczne burgsy, popijając wyuzdanymi szejkami w fikuśnych szklankach. Jezu jak ja im zazdrościłem. A co my wtedy mieliśmy? Obszczane bary dworcowe, serwujące kotleta trzeciej kategorii z psa (sorry Church), zmielonego razem z budą, podanego w bułce czerstwej jak polskie kabarety, odgrzanego w mikrofali i zalanego mieszanką taniego, praktycznie przezroczystego ketchupu i majonezu
. I co? I jadło się, bo nic innego nie było. Dopiero jakiś czas później dotarły do Polski McDonaldy, które były jak powiew Ameryki. Mieszkałem na prowincji, więc każda wycieczka do dużego miasta obowiązkowo musiała zostać uwieńczona wizytą w maczku. Fascynacja trwała jakiś czas, ale znowu te amerykańskie filmy zaczęły siać zamęt w głowie, bo jak dobrze się przyjrzeć, to okazywało się, że aktorzy wcale nie jadali w sieciówkach, tylko w stylowych dinner barach i te burgery wyglądały inaczej… godniej… właśnie takich chciałem. Niestety przyszło mi czekać na nie jeszcze kilka lat. Najpierw musieliśmy odbębnić boom na kuchnie wietnamską, później kebsy, następnie sushi, aż w końcu zaczęła się era burgerów. Na początek wystartowały foodtrucki, a ja wraz z nimi. Łaziłem na wszystkie zloty i odwiedzałem większość bud rozsianych po mieście, ale okazało się, że to nie jest znowu taki cud. Mięcho niby dobre, średnio wysmażone, więc bez porównania lepsze niż przeciągnięte podeszwy w sieciówkach, ale czekało się na nie oporowo długo, płaciło jak za dwudaniowy obiad w knajpie z obsługą kelnerską, a jadło opartym o śmietnik. Bez sensu. Na szczęście równolegle zaczęły wyrastać burgerownie z miejscami siedzącymi. Wyglądały jak te znane z filmów — hokery do siedzenia, amerykańskie blachy i kultowe plakaty na ścianach, etc. Kolejny raz wielka radość zagościła w moim sercu… która kolejny raz bardzo szybko przerodziła się w rozczarowanie. Okazało się, że większość z tych knajp była fejkami, stworzonymi pod wpływem aktualnej mody, ale totalnie bez feeling w temacie “czym jest dobry burger?”. Celowali w hipsterów, więc bekon został wyparty przez rukolę, klasyczna cola, przez najhajpowaną Fritz colę, Johnna Lemona i Yerbę, piwo poległo w starciu z Prosecco, a rachunki przypominały te z Atelier Amaro. O siedzeniu na paletach już nawet nie wspominam. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie tędy droga. Burger to musi być burger, a nie jakaś kanapeczka. Dla kanapeczki to nawet nie chce mi się wychodzić z domu, bo tylko mnie podrażni, a później ktoś może mieć peszka i oberwać moją agresją przeniesioną.
Porządny burger musi budzić szacunek. Być soczysty, pyszny i tak wielki, że trzeba go najpierw sprasować piąchą, żeby w ogóle zmieścił się do pysia, a po zjedzeniu obowiązkowo musi włączać się kimka pokarmowa. Porządnego burgera poznasz po tym, że matki chowają swoje dzieci, kiedy podajesz jego skład, a ksiądz na spowiedzi mówi “Sorka, ale tu nic już się nie da zrobić, rozgrzeszenia nie będzie”. Dobra burgerownia to taka, w której każdego burgera można powiększyć o dowolną ilość pięter, nikt cię nie ocenia, kiedy poprosisz o dodatkowy ser i bekon, frytki ociekają łojem wołowym, a grill master wraca na chatę z poparzeniami trzeciego stopnia i zakwaszony, jakby przez kilka godzin trenował crossfit. I ja taką burgerownię znalazłem. Nazywa się Serial Grillers, mieści się w Warszawie przy al. Solidarności i grilluje najlepiej. Zakochałem się w ich półkilowych Grand Masterach od pierwszego gryza, ale nadal byłem niewierny i chodziłem do innych knajp, żeby mieć punkt odniesienia. Podczas tych wypraw wyselekcjonowałem pięć barów, które naprawdę potrafią w burgery, ale jak dla mnie, nadal są dwie długości za Serial Grillers. Jest to dość subiektywny ranking, ale wystarczyło, że zadałem sobie jedno pytanie — “Co chciałbym zjeść, gdybym był właśnie na diecie i wypadł mi cheat day? Grand Mastera, wiadomka”. Przestałem szukać.
I teraz jest taki zwrot akcji, że Serial Grillers wie, że ich kocham — notorycznie oznaczam ich na insta, a w lutym wysyłam walentynki, więc dodali dwa do dwóch. Na szczęście jest to miłość odwzajemniona, w związku z czym weszliśmy w kooperację. Otóż ekipa Serial Grillers świętuje właśnie trzecie urodziny i z tej okazji postanowili zaprosić mnie i trójkę czytelników na małą burgerową orgię.
Zasady są takie, że trzeba zestawić idealnego burgera, wykorzystując do tego składniki z poniższej grafiki. Zwycięska buła zostanie nazwana PigOut i wejdzie do menu Serial Grillers jako burger miesiąca (jaram się). Gramy do czwartku 21 września 2017 do północy. W piątek (22.09.2017) ogłaszam zwycięzców, których w sobotę (23.09.2017) w godzinach popołudniowych zabieram na wyżerkę. Obrócimy PigOuta, Grand Mastera lub to i to, lub coś innego z karty (będzie dobrze). Swoje typy można zostawiać pod tym wpisem, lub pod zajawką na fejsbuczku. W jury jestem ja oraz Maks, właściciel Serial Grillers. Nie zostawiajcie mnie z tym samego. Potrafię zjeść, ale 4 przechujburgerów sam nie ogarnę 😉
22 komentarze
W ten weekend w Gdańsku Blog Forum Gdańsk. Powiem Ci, że zacząłem się wahać 🙂
Wracając zahacz o Warszawę, to skoczymy. Jak pisałeś, Kuba zalana, więc bez spiny. Stroje koktajlowe nie wymagane 😉
O proszę, a ja przypadkiem wracam z Gdańska do Wrocławia przez Zamość, więc po drodze Warszawa 😀
W ten weekend w Gdańsku Blog Forum Gdańsk. Powiem Ci, że zacząłem się wahać 🙂
Wracając zahacz o Warszawę, to skoczymy. Jak pisałeś, Kuba zalana, więc bez spiny. Stroje koktajlowe nie wymagane 😉
O proszę, a ja przypadkiem wracam z Gdańska do Wrocławia przez Zamość, więc po drodze Warszawa 😀
A gdzie piszemy o tym burgerze? Tutaj można?
Ja bym wziął bułę maślaną, z chili i BBQ na to rucola i czerwona cebula, jak burger to musi byc miecho, średnio wysmazone w kierunku krwistego. I dajmy ser cheddar, suszone pomidory (no bo rukola 😉 papryczki peperoni oraz ogórek piklowany.
Smacznego 🙂
Tutaj jak najbardziej może być. Głos zaliczony. 🙂
A gdzie piszemy o tym burgerze? Tutaj można?
Ja bym wziął bułę maślaną, z chili i BBQ na to rucola i czerwona cebula, jak burger to musi byc miecho, średnio wysmazone w kierunku krwistego. I dajmy ser cheddar, suszone pomidory (no bo rukola 😉 papryczki peperoni oraz ogórek piklowany.
Smacznego 🙂
Tutaj jak najbardziej może być. Głos zaliczony. 🙂
WOW, ze tak powiem jestem zwolenniczka zdrowego stylu zycia — oficjalnie. Nieoficjalnie — zachwycam sie soczystym burgurem, bardziej na zdjeciach. Jakkolwiek swiecie wierze, ze najskrupulatniejsza dieta w poczuciu umeczania sie mniej sluzy zdrowiu niz zjedzony w poczuciu przyjemnosci taki soczysty burger. Pozdrawiam serdecznie Beata
Wszystko jest dla ludzi. Co mi pozostanie, jeśli wykreślę burgery z mojego menu?
WOW, ze tak powiem jestem zwolenniczka zdrowego stylu zycia — oficjalnie. Nieoficjalnie — zachwycam sie soczystym burgurem, bardziej na zdjeciach. Jakkolwiek swiecie wierze, ze najskrupulatniejsza dieta w poczuciu umeczania sie mniej sluzy zdrowiu niz zjedzony w poczuciu przyjemnosci taki soczysty burger. Pozdrawiam serdecznie Beata
Wszystko jest dla ludzi. Co mi pozostanie, jeśli wykreślę burgery z mojego menu?
You make me horny.
Wymyśliłabym burgerka, no ale niestety ten weekend odpada. Heh, pamiętam jak w Polsce zaczęły się pojawiać McDonaldy… Nikt jeszcze wtedy nie myślał, że burgery mogą być nieprzyzwoicie piętrowe, bluźnierczo poprzekładane czym dusza zapragnie… Żyjemy w pięknych burgerowych czasach.
You make me horny.
Wymyśliłabym burgerka, no ale niestety ten weekend odpada. Heh, pamiętam jak w Polsce zaczęły się pojawiać McDonaldy… Nikt jeszcze wtedy nie myślał, że burgery mogą być nieprzyzwoicie piętrowe, bluźnierczo poprzekładane czym dusza zapragnie… Żyjemy w pięknych burgerowych czasach.
Jeszcze zdążyłam dorzucić propozycje 😀
Bułka: jasna. Sosy: barbeque, unami majonezowy. Warzywa: sałata, czerwona cebula. Mięso: wołowina (of kors!). Składniki: ser cheddar, bekon, papryczki jalapenno, ogórek piklowany
Smacznego!
Jeszcze zdążyłam dorzucić propozycje 😀
Bułka: jasna. Sosy: barbeque, unami majonezowy. Warzywa: sałata, czerwona cebula. Mięso: wołowina (of kors!). Składniki: ser cheddar, bekon, papryczki jalapenno, ogórek piklowany
Smacznego!
Dobry burger to coś więcej niż buła, mięso i jakieś tam warzywa. O, jaki niesamowity jest pierwszy gryz dobrego burgera! To prawie jak poezja. Najpierw czujesz chrupką, ale świeżą bułkę, by później wgryż się głębiej i poczuć zmysłową mieszankę sałaty,sera, bekonu i sosu, która doprowadza nas do głównego składnika — wysokiej jakości wołowiny, która pozostaje lekko krwista. Dopiero taki burger to prawdziwy burger!
Moje zamówienie:
Bułka: Maślana. Sos: Musztarda z majonezem. Warzywa: sałata, pomidor, czerwona cebula. Mięso: wołowina. Składniki: ser camembert, 2xbekon, ogórek piklowany, karmelizowana cebula.
Dobry burger to coś więcej niż buła, mięso i jakieś tam warzywa. O, jaki niesamowity jest pierwszy gryz dobrego burgera! To prawie jak poezja. Najpierw czujesz chrupką, ale świeżą bułkę, by później wgryż się głębiej i poczuć zmysłową mieszankę sałaty,sera, bekonu i sosu, która doprowadza nas do głównego składnika — wysokiej jakości wołowiny, która pozostaje lekko krwista. Dopiero taki burger to prawdziwy burger!
Moje zamówienie:
Bułka: Maślana. Sos: Musztarda z majonezem. Warzywa: sałata, pomidor, czerwona cebula. Mięso: wołowina. Składniki: ser camembert, 2xbekon, ogórek piklowany, karmelizowana cebula.
No i pięknie. Człowiek na diecie (never ending story as fuck), wbija poczytać PigOuta, trafia na TAKI post i co? No i ch… z dietą 😀 Idę testować!
I co? Przetestowałaś Serrial Grillers? Pasowało?