Jesteśmy na ostatniej prostej do sylwestra, więc najwyższy czas na PPR, czyli PigOutowe Podsumowanie Roku 2016. Jeśli nie oglądasz telewizji, nie czytasz gazet, masz internet z Neostrady, długo byłeś w śpiączce lub z innych powodów czujesz się odstawiony, teraz masz szansę nadrobić. Oto subiektywny przegląd roku — 12 miesięcy w 12 dni w 12 infografikach (wpis codziennie aktualizowany, dla wygody czytania najstarsze na dole).
Grudzień
Lewy strzela gola Healty Ann, czyli cała Polska czeka na potomka Lewandowskich — jaki kraj, takie Royal Bejbi.
Pucz vs Ciamajdan, czyli zamieszki pod sejmem, uchwalenie budżetu w kiblu oraz barykada opozycji na sali plenarnej. Na początku wydawało się, że w Polsce dzieje się coś ważnego, ale kiedy politycy zaczęli przeginać z samojebkami i snapchatami, okazało się, że to tylko świąteczno-noworoczna szopka. Szkoda życia, żeby się w to włączać.
Ostateczny cios w Trybunał Konstytucyjny, czyli prezes Rzempliński kończy kadencję i odchodzi na emeryturę. Póki, co nic się nie zmieniło, ale zawsze to dobra okazja, żeby napisać “dziś oficjalnie umarła demokracja w Polsce”.
Seria zamachów, katastrof i zgonów. Najpierw udany zamach na rosyjskiego ambasadora w Turcji, następnie masakra na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie (RIP polski kierowca ciężarówki), dalej katastrofa Tupolewa w Rosji, w wyniku której ginie chór Aleksandrowa i na końcu kolejne już w tym roku zgony celebrytów — RIP George Michael, Carrie Ficher i Bohdan Smoleń (Kabaret Tej i Edzio listonosz — Pamiętamy [*]). Odeszło również kultowe, budżetowe pisemko pornograficzne, czyli “Twój weekend”. Jeśli pamiętasz te nieprzystrzyżone bobry, to znaczy, że miałeś zajebiste dzieciństwo.
W kinach rządzą “Gwiezdne Wojny”, z kolei internet podbija “Sylwester u Andrzeja Dudy” i Jaglak, czyli popularny internetowy koks, który poświęcił 10 miesięcy na znalezienie swojego największego hejtera, ale misję kończy z sukcesem i rewanżuje się w pięknym stylu.
Polski rząd zamyka rok mega sukcesem, czyli kupuje za gruby hajs (Twój i mój) od rodziny Czartoryskich dzieła sztuki, które i tak były już udostępnione dla zwiedzających, których Czartoryscy sprzedać nikomu nie mogli (tak mówi prawo), więc deal życia.
Listopad
Orange Is The New Black, czyli Donald Trump wygrywa wybory prezydenckie po najbrutalniejszej kampanii w historii USA i świata. Pamiętacie te heheszki sprzed roku? Że rasista, antysemita, homofob, męska szowinistyczna świnia, koleś z martwą kuną na głowie i bez doświadczenia w polityce, nie ma szans na zwycięstwo? No więc jednak ma. Jakie wnioski możemy wyciągnąć z tej historii? Nieważne co robisz, zawsze bądź sobą, bo ludzie cenią szczerość — nawet jeśli oznacza to deportację dla kilku milionów meksykańców (in your face Hillary!). Na razie to były tylko słowa, najlepsze dopiero przed nami, czyli czyny. Can’t wait.
Wielki wykopki by PiS, czyli ekshumacja ofiar smoleńskich. Operacja kosztuje 10 milionów złotych, rozdziera rany u rodzin ofiar, wywołuje niesmak w społeczeństwie i nie wnosi niczego nowego do “śledztwa”. Co najlepsze, to wcale nie był najgorszy pomysł PiSu w 2016 roku.
Katastrofa samolotu w Kolumbii. Zginęło 76 osób, w tym niemal cała brazylijska drużyna piłkarska — Chapecoense. Według śledczych zawinili piloci, którzy wiedzieli, że nie starczy im wachy na cały lot, a mimo to nie zrobili pit stopu na tankowanie. “Ja nie dolecę na jednym baku? Trzymaj mi piwo i patrz”. RIP dla ofiar i RIP dla zdrowego rozsądku.
Cześć i chwała bohaterom, czyli prezydent Andrzej Duda odznacza Krzyżem Kawalerskim Małgorzatę Kożuchowską.… za heroiczną walkę z rodziną Mostowiaków w “M jak Miłość” i bohaterską śmierć po czołowym zderzeniu z pustymi kartonami.
Magazyn “Glamour” wybiera kobietę roku. Drugi rok z rzędu wygrywa mężczyzna. Poprzednio był to ojczym Kim Kardashian, który oczarował świat, ucinając sobie kuśkę, z kolei w tym roku padło na Bono, niestety nikt nie wie za co. Jedynym sensownym wytłumaczeniem tej sytuacji jest fakt, że funkcję naczelnego w “Glamour” pełni Janusz Korwin-Mikke (no bo kto jeszcze aż tak bardzo nienawidzi kobiet?). Jeśli dalej tak pójdzie, to o tym, co jest najlepsze dla kobiet w Polsce, będzie decydował bezdzietny facet z kotem… oh wait.
Cienka jest granica między byciem rozsądnym konsumentem a cebulakiem, czyli wielki rozpierdol na promocjach w Lidlu i Biedronce. Polska okazał się pierwszym krajem w Europie, gdzie Lidl musiał wycofać się z promocji pt. “jeśli Ci nie smakuje, zwróć opakowanie, a my oddamy Ci pieniądze”, bo przez miesiąc nic nikomu nie smakowało. Z kolei Biedra do dzisiaj dostaje groźby w stylu “Dziecko już drugi miesiąc mi ryczy, dawać swieżaka, albo was spalę!”.
Cud nad Wisłą, czyli Legia remisuje z Realem. Co prawda później dostaje srogi wpierdol od Borussii, ale na końcu wygrywa ze Sportingiem i awansuje do Ligi Europejskiej. Janusze sportu radujmy się, bo to był naprawdę zajebisty rok dla polskiej piłki.
Internet wygrywa Manekin Challenge, czyli stój i nic nie rób. Warszawa nie kuma skąd ten szał, bo sama już od dawna stoi pod Manekinem.
Odszedł Leonard Cohen RIP, a o mały włos stracilibyśmy również polskiego Leonarda Cohena, czyli Ryśka Rynkowskiego. Chciał się targnąć, na szczęście mu nie wyszło. Co ten alkohol robi z ludzi ehhh.
Październik
Czarny Protest na ulicach, czyli wkurzone Polki sprzeciwiają się zakazowi aborcji według wizji PiS. Szoł kradnie Natalia Przybysz, która jeszcze niedawno namawiała do adopcji pszczół, teraz twierdziła, że aborcja jest spoko, jeśli ma się mały metraż.
Czarna passa Agaty Młynarskiej trwa. Po kopniakach od Jarka Kreta, TVP i januszy schowanych za parawanami w Juracie, kolejnego dołożył Rossmann, który zwolnił ją dycyplinarnie za krytykę programu 500+, umieszczoną pomiędzy reklamami kremów na zmarchy i żylaki #peszek
Wojny celebrytów, czyli Kuba Wojewódzki hejtuje wszystkie gwiazdy, które mają wąty do Renulki za Azję Express. Oberwało się już Rozenkowej, Majdanowi, Pirogowi i jakiemuś chirurgowi plastycznemu z TVNu, a licznik nadal bije.
Histeria w internecie po ogłoszeniu, że literacki Nobel trafi do Boba Dylana. Osobiście lubię to! W końcu mogę powiedzieć, że znam teksty noblisty.
Kolejny wpierdol Legii w Lidze Mistrzów. Tym razem 1–5 z Realem.
Dramat 28-letniej biegaczki narciarskiej, Teresy Johaug. Myślała, że smaruje usta kremem Nivea, tymczasem to był sterydy anaboliczne. Niestety federacja nie uwierzyła, że taki krem sprzedali jej w kiosku i skończyło się dyskwalifikacją.
Cała Polska zastanawia się kto zabił uczennicę z Dobrowic, czyli “Belfer” na Canal +
Odeszli: kultowy 40-latek Andrzej Kopiczyński, legendarny reżyser i zdobywca Oscara Andrzej Wajda oraz Alma, czyli ulubiony market Edzi Górnika i Kingi Rusin.
Wrzesień
“Ratunku, Niemcy mnie biją”, czyli Legia zbiera 6–0 od Borussii Dortmund, po długo wyczekiwanym powrocie do Ligi Mistrzów. Przy okazji kibole rozkręcili zadymę, w wyniku czego Legia kolejny mecz z Realem zagra przy pustych trybunach.
Koleś napił się łyczka Żywca Zdrój, po czym wylądował na ostrym dyżurze z poparzonym przełykiem, czyli Wiesław Wszywka miał rację — picie wody jest przereklamowane. Ludzie, którzy pili w tym czasie colę, piwo i wódę, nadal czują się zajebiście.
TVN rozbija bank oglądalności, czyli rusza Azja Express. Lord Vader nie jest już królem czarnych charakterów, detronizuje go Renulka.
W Polsce ślub stulecia, czyli Małgonia Rozenek zaciąga Radzia do ołtarza, zanim ten zdąży obejrzeć wszystkie odcinki Azji Express i się rozmyślić, ale i tak wszyscy mają to gdzieś, bo w tym samym czasie w Hollywood odgrywa się rozwód tysiąclecia, czyli Angelina rzuca Brada.
Katastrofa w kinie, czyli o ekrany rozbija się “Smoleńsk”, na szczęście jeszcze w tym samym miesiącu honor polskiego kina ratuje “Ostatnia rodzina”.
W lipcu pożegnaliśmy karierę Macieja Zienia, po tym, jak koleś wprowadził do Biedronki kolekcję dywaników łazienkowych sygnowanych własnym nazwiskiem i pomimo mega promocji, nikt ich nie chciał kupić. RIP. I pomyśleć, że kiedyś ubierał prezydentową i niemal wszystkie aktorki.
Sierpień
Nieporozumienie na Woronicza. Jacek Kurski odwołany z funkcji prezesa TVP, po tym, jak podczas audiencji u Jarka Kaczyńskiego fuknął na niego kot Alik. Ostatecznie okazało się, że fuknięcie nie było niczym osobistym #kłaczek. Po niecałych 24-godzinach Kurski wrócił na stanowisko.
Starują igrzyska w Rio, czyli dyskwalifikacja braci “nigdy nie braliśmy koksu” Zielińskich, niespodziewane porażki faworytów — Radwańska, Fajdek i złoty medal dla Anity Włodarczyk za epickie przyjebanie młotem.
Kolejna afera na stadninie w Janowie Podlaskim. Miała być aukcja Pride of Poland, wyszło Shame of Poland, czyli konie, które miały pójść za grube miliony euro, sprzedano za grosze pod stołem.
Bóg pokochał polską piłkę, czyli jeszcze nie nacieszyliśmy się niezłym Euro w wykonaniu naszej kadry, a tu Legia po 25 lata wraca do Ligi Mistrzów.
Był Szopenem i papieżem, teraz jest podejrzanym, czyli Werka Rosati pozywa Piotra Adamczyka za spowodowanie wypadku i uszczerbku na zdrowiu.
W kinach znowu komiksy, czyli premiera “Suicide Squad” — filmu, w którym najlepsza była ścieżka dźwiękowa.
RIP Willy Wonka, czyli umiera Gene Wilder.
Lipiec
Kolejny zamach w Europie. Tym razem padło na Niceę, gdzie tunezyjski zamachowiec wjechał rozpędzoną ciężarówką w nieświadomych pieszych, spacerujących po nadmorskiej promenadzie. Zginęło 86 osób, 120 zostało rannych. Europejscy politycy nadal uważają, że zamachy to przypadek.
Anglia zalicza drugi Brexit w ciągu tygodnia, tym razem przegrywając na Euro z krajem wielkości Bydgoszczy, czyli Islandią.
“Chrześcijanin tańczy, tańczy, tańczy”, czyli w kraju trwa katolicki Woodstock, wróć Światowe Dni Młodzieży. Impreza kosztowała 200 milionów złotych i Ty też się dorzuciłeś.
W telewizji lecą tak suche żarty, że nawet Karol Strasburger jest zażenowany, czyli TVP Info rusza z programem “Studio YaYo”.
Dramat Agaty Młynarskiej. Bezrobotna prezenterka pojechała do Juraty uprawiać jogę, a tam janusze słuchają disco polo i walą rybą #żal
Na Pomorzu kropi przez 3 dni, czyli powódź tysiąclecia w Trójmieście.
Marzena Rogalaska z gwoździem w ręce, czyli pokaz magii w telewizji śniadaniowej.
Czerwiec
W czerwcu wszystko kręciło się wokół Mistrzostw Europy w piłce kopanej. O tym jak ważne było to dla nas wydarzenie, niech świadczy fakt, że TVN24 codziennie serwował nam czerwone paski z sensacyjnymi donosami w stylu “reprezentacja już wstała i zjadła śniadanie”. Ogólnie był to pierwszy za mojego życia turniej, po którym nikt nie hejtował polskiej kadry i to mimo tego, że nie wygraliśmy, Milik przestrzelił kilkadziesiąt setek, a Peszko był zbyt napruty, żeby w ogóle wejść na boisko. Tym razem plusy zdecydowanie przykryły minusy — zagraliśmy więcej niż trzy mecze (otwarcia, o wszystko, o honor), nie przegraliśmy z Niemcami, na luzie wyszliśmy z grupy, wykopaliśmy z fazy pycharowej Szwajcarów, zaprzyjaźniliśmy się z Russelem Crowe, na naszych oczach narodziła się nowa gwiazda — Pazdan i odrodziła stara — Kuba Błaszczykowski, a do tego odpadliśmy dopiero po karnych i to z triumfatorem całej imprezy, czyli z Portugalią. To naprawdę było coś. Od pewnego czasu wiemy również, że we właśnie we Francji Lewy strzelił najważniejszego gola w swojej karierze, czyli tego między nogami Ani. Poza naszą reprezentacją i Lewym, na Euro wyróżnił się również trener Niemców, Joachim Loew, a raczej jego palec grzebalec. Miliony kibiców z wypiekami na twarzy obserwowało powtórki z jego najlepszych akcji, czyli gmerania palcem w tyłku oraz wąchania i degustacji tego, co wykopał. Wszyscy zadawali sobie pytanie, czy można być jeszcze większym oblechem? Nie można! Czerwiec to też miesiąc porzucania róznych koncepcji — np. Anglicy stwierdzili, że pierdolą Unię Europejską i robią Brexit, z kolei PiS postanowił zlikwidować gimnazja. Koniec z uzależnionymi od dopalaczy gimbusami, którzy zamiast uczyć się o żołnierzach wyklętych, grają na przerwach w słoneczko i słuchają Gangu Albanii. Wracamy do jedynego prawilnego systemu, czyli ośmioletniej podstawówki. Kończyłem taką, polecam. Jeśli chodzi o skandale, w czerwcu był tylko jeden, ale za to bardzo śmieszny. Otóż pracownicy wegańskiej knajpy “KrowaRzywa” zabarykadowali się w lokalu w centrum Warszawy, po tym jak szef odmówił im podwyżki i umowy o pracę. Dramaturgii dodał typ z partii razem, który przyszedł pod knajpę z megafonem i zaczął wygłaszać teksty o wyzysku biednych przez bogatych i hipsterzy, którzy grozili, że w akcie solidarności z pracownikami pójdą opierdolić hot doga na Orlenie, jeśli właściciel nie zgodzi się na warunki załogi. Najlepszy kryzys ever! Poza tym w czerwcu świat oszalał na punkcie Pokemonów, a internet heheszkował z opakowania Cacao DecoMorreno, że niby wygląda jak książka. Przynaję, to było nawet śmieszne… przez pierwsze 2 dni. Były fajne przeróbki zdjęć, fejkowe recki “czytałem — zatkało kakało” i trolling listy Top100 na “Lubimy czytać”, ale wszystko popsuli użytkownicy Internet Expolorera, którzy obudzili się trochę po czasie, bo po tygodniu i jak gdyby nigdy nic zaczęli udostępniać ten sam żart z tekstem “patrzcie jaką książkę znalazłem w Lidlu buehehehe”. Jprd. W czerwcu odszedł Muhammad “The Greatest” Ali i trener, który ozłocił kobiecą siatkówkę, czyli Andrzej Niemczyk. RIP.
Maj
Nie ma wątpliwości, że najbardziej traumatycznym wydarzeniem maja była katastrofa samolotu linii Egypt Air, lecącego z Paryżewa do Kairu. W połowie lotu Airbus A320, z niewyjaśnionych przyczyn zajął się ogniem, po czym z wysokości 11 300 metrów runął do morza u wybrzeży Krety. Nikt nie przeżył (66 ofiar śmiertelnych). Nadal nie wiadomo, czy to awaria, czy terroryści, ale co by nie było powodem, jest to kolejny kamyczek do ogródka pt. “strach latać”. Nikt za to nie kwestionuje tezy, że majowy zamach bombowy we Wrocławiu to sprawka Al-Kaidy. “Do eksplozji doszło w centrum Wrocławia, niedaleko Dworca Głównego PKP. Bomba leżała na fotelu w autobusie linii 145. Nikt nie zginął, bo w ostatniej chwili kierowca z poświęceniem wyniósł ładunek z autobusu. Gdyby domowej roboty bomba eksplodowała w pełnym ludzi autobusie, ofiar mogłyby być dziesiątki” — donosi Super Express, po czym dodaje “Bomba była sporządzona z garnka wypełnionego petardami, śrubami i gwoździami — fachowa robota i przy okazji ulubiona broń islamskich bojowników — ocenili eksperci do walki z terroryzmem.”
Pozostając w klimacie zamachów i idiotów — w maju pewien śmieszek zatrudniony przy obsłudze katowickiego lotniska, “zażartował” na fejsbuczku, że wrzucił metalową rurkę do silnika samolotu Ryaniara, co podkreślił wymowną samojebką. Za ten najzabawniejszy joke ever dostał zero lajków, stracił pracę i trafił do aresztu (zaledwie po godzinie od publikacji), czyli hattrick. Czapki z głów dla tego pana.
Z innych heheszków, cała Polska darła łacha z Dżesiki z Broniewa, czyli 16-letniej matki dwójki dzieci, która okazał się najmłodszą benificjetka programu 500+. Dodatkowym smaczkiem, jest fakt, że matka Dżesiki, Katarzyna, pobiera z tego samego programu 2,5 tys. miesięcznie, a gdyby Dżesika była kilka miesięcy młodsza, wpadałoby jeszcze 500 zł więcej. To by dopiero była zapomogowa incepcja.
Zagranico śmiali się za to z Johnnego Deppa i Amber Gold Held. W sumie już drugi miesiąc z rzędu. W kwietniu para była na językach, bo wwiozła nielegalnie psa do Australii i tamtejszy rząd kazał im nagrać filmik, w którym wyrażają z tego powodu skruchę, z kolei w maju okazało się, że hollywoodzkie małżeństwo szczerze się nienawidzi i uprawia ostrą patologię, tzn. Amber złożyła pozew, w którym oskarżyła Johnnego o duszenie poduszką. Johnny twierdzi, że to bzdura — “po prostu byłem ciekawy, ile człowiek jest w stanie wytrzymać bez oddychania” .
Mieliśmy jeszcze konkurs Eurowizji, w którym wydawało się, że Michał Szpak zaliczy najgorszą kompromitację od czasu występu zespołu “Sixteen” w 1998, bo po głosowaniu sędziów zajmował przedostatnie miejsce. Miałem już nawet napisanego soczystego hejta na ten temat, wtem do głosu doszli widzowie i okazało, że przyznali Szpakowi drugą pozycję. I jak mam go pojechać po takim, jakby nie patrzeć sukcesie? Hejt poleciał do kosza, ale co się odwlecze to nie uciecze.
Dalej to już tylko sport i sensacyjne wyniki — Leister, czyli Kopciuszek z Premier League zostaje mistrzem Anglii, polski zespół Viva Tauron Kielce wygrywa Ligę Mistrzów w piłce ręcznej, a Lewandowski jest pierwszym od 30 lat piłkarzem, który w Bundeslidze strzela 30 bramek. Chciałbym jarać się tymi osiągnięciami, ale niestety jest mi z tego powodu wszystko jedno.
W maju odeszła Maria Czubaszek i kilku pionków z universum Marvela, bo w kinach IronMan tłuk się Kapitanem Męczybułą Ameryką.
Kwiecień
Ile dzieli biedaka od bogacza? 500 złotych. True story. W kwietniu poszły pierwsze przelewy w ramach programu 500+, a wraz z nimi medialne donosy, że ludzie walą w ch#*@ i wcale nie wydają tej kasy na dzieci, tylko na alko, ciuchy od projektanta, nowe autka, apartamenty i wakacje na Majorce. Dzieci nie mam, ale 500 złotych jestem w stanie wysupłać, więc jeśli ktoś wie, jak za tę kwotę ogarnąć kwadrat, furę i wakacje, uprzejmie poproszę o cynk na priv. BTW czy jest ktoś, kto w imię zasad zrzekł się pobierania?
Skandal w Janowie Podlaskim. W naszej najbardziej renomowanej stadninie konie padają jak muchy, 3 sztuki w ciągu kilku miesięcy. Afera tym większa, bo aż dwa z nich należały do kochanki perkusisty Rolling Stonsów. Kobita oporowo się zagotowała i w celu minimalizowania strat, podjęła decyzję o przerzuceniu w inne miejsce wszystkich koni, które jeszcze jakimś cudem samodzielnie oddychają. W pierwszym momencie miałem pisać, że PiS jest tak nieogarnięty, że nie widzi różnicy między biciem a ubiciem konia, wtem trafiłem na artykuł WP, a tam nagłówek — “W ciągu pięciu lat w Janowie Podlaskim padły 52 konie”. WTF? To daje średnią 5,2 konia rocznie! Nawet Ikea nie ma takich statystyk, a nie jest tajemnicą z czego są ich klopsiki. Jakim cudem Janów ma wizerunek końskiego Hiltona, skoro liczbami bliżej im do mojego ex samochodu, który też masowo mordował konie… po włączeniu klimy i radia. Osobiście nie oddałbym do Janowa nawet chomika.
W kwietniu świat ochujał już do reszty! Otóż Aders Brevik wygrał w procesie wytoczonym Norwegii o “łamanie praw człowieka i nieludzkie traktowanie”. Typ, który osobiście złamał prawa i nieludzko potraktował 110 osób (77 zabił, 33 ranił) wygrał w sądzie z Norwegią <sic!>. Warto zauważyć, że w jego przypadku “nieludzkie traktowanie” oznacza mieszkanie w 3‑pokojowym penthousie tfu uwięzienie w celi z 3‑pomieszczeniami (sypialnia + pokój do nauki i pisania listów + siłeczka), po których może poruszać się bez żadnych ograniczeń. Wyposażenie też nie najgorsze, bo do dyspozycji ma dwa tv, playstation 4, internet i prywatna pralnię. Poza tym jego więzienie ma salę gimnastyczną porównywalną z tą w Madison Square Garden i wypasiony park na tyłach budynku. W Hiltonie tak nie ma! Z kolei przy zarzutach o “łamanie praw człowieka” chodzi o czytanie jego listów przez służbę więzienną i odseparowanie od innych osadzonych. I sąd serio uznał, że te roszczenia są zasadne. Cycki opadają.
Ostatnią istotną informacją z kwietnia jest dołączenie do PigOutowej ekipy Churchilla, czyli najbardziej kulturalnego psa ever (zjadł kilka książek, filmów i “Wiedzmina 3”), który przy okazji wygląda jakby był wynikiem romansu lisa z owczarkiem niemieckim.
Dalej to już tylko jakieś pierdy w stylu: “PiS chce utworzyć klasy o profilu Call Center”, “Johny Depp wwozi nielegalnie pieska do Australii”, dużo rocznic (90 rocznica urodzin królowej angielskiej Elżuni drugiej, 1050 chrztu Polski, milion pięćsetna Smoleńska) i dwa zgony — Prince i Zyta Gilowska. Aaa no i w kinach grali “Świt Sprawiedliwości”, czyli Batman vs Superman, ale film był tak marny, że szkoda w ogóle strzępić ryja. Wystarczy powiedzieć, że Batman pobił Supermana umywalką, a później się pogodzili, bo okazało się, że ich stare mają tak samo na imię #żal. Kwiecień był z dupy (nie licząc Churchilla of course).
Marzec
Zapewne nie jest to idealne określenie, ale najgłośniejszym wydarzeniem marca był zamach bombowy na lotnisku w Brukseli. W wyniku dwóch eksplozji zginęło 31 osób, a ponad 300 zostało rannych. Reakcja belgów była stanowcza i zdecydowana, czyli uzbrojeni w kolorową kredę, wyszli z domu i poszli w miasto rysować na chodnikach kwiatki i serduszka. ISIS do dzisiaj nie może się pozbierać po tym ciosie.
Po tym jak świat obiegła informacja, że jakiś typ uzbrojony w pas szahida uprowadził egipski samolot, wydawało się, że w marcu dokona się jeszcze jeden akt terroryzmu. Na szczęście okazało się, że to fałszywy alarm, a koleś nie jest żadnym samobójcą, a idiotą, który porwał samolot tylko po to, żeby podrzucił go na Cypr, do żony, która od dłuższego czasu nie odbierała od niego telefonów. Przy okazji był to chyba jedyny przypadek w historii, kiedy zakładnicy robili sobie samojebki z porywaczem. Fejm na ista gwarantowany.
Pozostając w klimatach terroryzmu, mieliśmy jeszcze zamach na prezydenta Andrzeja Dudę, w którego limuzynie strzeliła opona, a to z kolei spowodowało, że rządowe autko wylądowało w rowie. Na pierwszy rzut oka można było pomyśleć, że to tylko wypadek, ale Antonio Macierewicz jeszcze tego samego dnia udowodnił, że to zamach .. i nie musiał nawet do tego powoływać komisji. Dowody, które przedstawił nie pozostawiają złudzeń:
1. Wypadek był na autostradzie, a kto wybudował autostradę? Rząd Tuska!
2. Kto kupił limuzynę, którą jechał prezydent? Rząd Tuska!
3. A do tego okazało się, że wulkanizator należy do KODu
W polityce po staremu, czyli gównoburza wokół Trubunału Konstytucyjnego, który przy okazji orzekał we własnej sprawie, czyli czy sędziowie powołani przez PO i PiS zostali wybrani legalnie? Cóż, Trybunał stwierdził, że w obu przypadkach były to nominacje z dupy, ale to i tak bez znaczenia, bo Beata standardowo wyroku nie wydrukowała.
Poza tym mieliśmy akcję pt. “Cała Polska przestawia budziki na 5 rano, żeby być już po śniadaniu, kiedy na kwadrat wbije CBŚ”, czyli Zbigniew Ziobro ponownie nominowany na prokuratora generalnego.
Na krajowym podwórku była jeszcze afera, w której taksówkarze napadli na kierowców Ubera i obrzucali ich fury guanem. Efekt był taki, że następnego dnia Uber odnotował rekordowa ilość kursów, a taksiarzy wszyscy omijali szerokim łukiem.
Z kolei zagranico wszyscy apelowali do Turcji, żeby przetrzymała u siebie imigrantów, bo Europa już nie ogarnia, na co Turcja odpowiedziała, że “taki ch*#^, zapraszaliście to teraz kombinujcie”, po czym jeszcze bardziej przyspieszyła z przerzucaniem ich dalej.
W sporcie wielki skandal, po tym jak Maria Szarapowa została przyłapana na dopingu. Z badań krwi wynikało, że ćpała melodonium, jak Magda Gessler ptysie, ale oczywiście usłyszeliśmy starą gadkę pt” “Lekarz mi dał, a ja zjadłam, bo myślałam, że to Skittlesy”. Skończyło się na 2 letniej dyskwalifikacji.
W marcu odeszli: Marian Kociniak, czyli kultowy Franek Dolas aka Grzegorz Brzęczyszczykiewicz z filmu “Jak rozpętałem II wojnę światową” oraz ks. Kaczkowski — założyciel hospicjum, etyk, bloger, jutuber i autor książek, w których pisał, jak żyć na pełnej petardzie mając raka. RIP.
Luty
Luty zaczął się od pierdolnięcia. Otóż pewnego dnia, do siedziby IPNu przyszła wdowa po Kiszczaku i jak gdyby nigdy nic rzuciła na stół prezesa papiery na Wałęsę (TW Bolek), po czym wyjechała z tekstem, że na kwadracie ma tego więcej i jak cuś, to chętnie sprzeda za 90 tysi. Jeszcze tego samego dnia na chatę Kiszczakowej wbił prokurator i odkrył, że foczka trzyma w szafie więcej teczek niż ubrań. Dalej potoczyło się już z górki, czyli wybuchła wojna polsko-polska, pt. “Czy Wałęsa był agentem?” Standardowo głosy podzieliły się fifty — fifty, a sprawy nie ułatwiał sam Lechu, który jednego dnia twierdził, że coś tam podpisał, ale dla większego dobra, po czym następnego dnia odwoływał, twierdząc, że jednak nie podpisywał. I tak to się ciągnęło, aż wszyscy stracili zainteresowanie, bo wybuchła nowa sprawa, czyli pościg za Kajetanem P. — psycholem, który odciął głowę młodej warszawiance. Poszukiwania trwały kilkanaście dnia, aż w końcu odnaleziono go na Malcie i w sumie do dzisiaj nic więcej z tego nie wynikło.
Następna w kolejności była afera z Pudzianem, który zirytowany, że uchodźcy notorycznie demolują ciężarówki należące do jego firmy transportowej, wstawił na fejsa samojebkę z bejsbolem i podpisem, że z tym maleństwem będzie czekał na naczepie, po czym zaserwuje uchodźcom kurs przyspieszonej asymilacji. Znowu wybuchła kilkudniowa gównoburza, ale nawet nie wiadomo, kiedy zdechła.
W polityce w najlepsze trwała zadyma o demokrację, tyle że tym razem opozycja zacierała ręce, bo do kraju wjechali panowie z Komisji Weneckiej, którzy mieli konkretnie zaorać PiS. Cóż przyjechali, popatrzyli, pokręcili głowami, pogrozili paluszkami i pojechali. Resztę znacie.
Cuda działy się za to w centrum Warszawy, gdzie pod jakimś kioskiem z trampkami rozłożyła się grupa hipsterów owiniętych w folię spożywczą i przez kilka kolejnych dni, przy temperaturze ‑20, koczowali w oczekiwaniu aż na sklep wjadą nowe cichobiegi sygnowane przez Kanye’go Westa. Niektórzy nazywali ich influencerami, inni chorymi pojebami. Nie mi oceniać.
Z innych dziwnych jazd — Kasia Tusk wypuściła własne perfumy o nazwie MLE, czyli tak samo, jak czynność wpierdalania trawy przez kozy. Za 30 mililitrową buteleczkę zażyczyła sobie 240 zł, co sprawiło, że Calvin Klein i Carolina Herrera ekspresowo wycofali swoje zapachy z rynku, bo przy Kasi wypadali jak handlarze tanich pachnideł dla plebsu. Kropkę nad “I” w tych igrzyskach szaleństwa postawił anonimowy koleś z USA, który na aukcji w Dallas wybulił 21 tys. dolców za pukiel włosów Johna Lennona.
Oczywiście w lutym mieliśmy jeszcze galę Oscarową, na której DiCaprio w końcu zdobył upragnioną statuetkę. Wszystkim spadł kamień z serca, ale ironia losu jest taka, że tym razem wyjątkowo nie zasłużył. Przy okazji obyło się bez szumnie zapowiadanego bojkotu czarnoskórych aktorów, a prowadzący, Chris Rock, zamiast wyciszyć sprawę, tylko dodał oliwy do ognia dissując żonę Willa Smitha takim tekstem: “Z bojkotowaniem gali przez Jade Pikett Smith jest jak z moim bojkotowaniem majtek Rihanny. I tak nie byłem zaproszony”
W kinach na całym świecie rządził “Deadpool”. Pardon, na całym świecie poza Polską, bo u nas system rozpierdoliła “Planeta singli” i z tej okazji wrzucam zniczyk [*] + zarządzam minutę ciszy.
A skoro jesteśmy już przy minucie ciszy, to w lutym odeszli — Uberto Eco, czyli autor kultowej książki “Imię róży” oraz reżyser Andrzej Żuławski, który mojemu pokoleniu bardziej niż z filmów, znany był z romansu z Werką Rosati, którą po rozstaniu nazwał “największym knurem Holywood”. RIP.
Styczeń
Nowy rok zaczął się tak samo, jak skończył poprzedni, czyli tematem uchodźców. Otóż biedni i bezbronni mężczyżni w wieku poborowym, którzy uciekli ze swojej ojczyzny przed głodem i wojną (ale do Polski nie chcieli), postanowili w noc sylwestrową trochę się rozerwać. W tym celu wyszli na ulice kilku niemieckich miast, gdzie znaleźli sobie takie atrakcje, jak kradzieże (bo zasiłki skromne) i “podryw” młodych dziewcząt. Niestety większość białogłowych nie była zainteresowana amorami, jednak nasi goście nie mieli do tej pory doświadczenia w pytaniu kobiet o zdanie, więc też nie za bardzo brali sobie do serca ich odmowy. Ten szereg “nieporozumień” sprawił, że sylwester w Niemczech skończył się odnotowaniem kilkudziesięciu przypadków molestowania i gwałtów, czyli woda na młyn dla prawilnych ziomeczków. Linia obrony uchodźców opierała się na różnicach kulturowych. Według nich, wszystkie kobiety, które nie mają kiecek za kostkę i zasłoniętej twarzy, to chętne kobiety i w zasadzie same są sobie winne — prowokowały. Unia Europejska poczuła się ustatysfakcjonowana takimi tłumaczeniami i bez zbędnego drążenia zamknęła temat. Prawda jest taka, że w tym samym czasie miała na głowie znacznie poważniejszą sprawę, czyli sprawdzenie, jak działa “demokracja” w Polsce. Temat na tyle ważki, że do Brukseli zaproszono panią premier, Beatę Szydło i kazano osobiście wytłumaczyć, co się właściwie odpieprza między Bugiema a Odrą, że połowa narodu klęczy pod krzyżem, a druga dzień w dzień łazi po mrozie z transparentami? W razie, gdyby komisarzom europejskim nie spodobały się udzielone odpowiedzi, Polsce groził cały szereg sankcji, z wykluczeniem z “Eurowizji” na czele. Wszyscy wstrzymali oddech i trzymali kciuki za taki rozwój wydarzeń, ale niestety. Unia Europejska stwierdziła, że jest chujowo, ale na tyle stabilnie, że jednak możemy wziąć udział w konkursie:/
W kraju mówiło się niemal wyłącznie o PiS i jego rządach twardej ręki. Najpierw wiceminister spraw zagranicznych, Witold Waszczykowski, z dnia na dzień zdelegalizował w Polsce kolarstwo i wegetarianizm, a następnie nowy prezes telewizji, Jacek Kurski, zrobił czystkę na Woronicza, wypieprzając na bruk i zostawiając bez środków do życia wszystkich “obiektywnych” dziennikarzy, z Tomaszem Lisem, Piotrem Kraśko i Beatą Tadlą na czele (Beata do dziś się nie pozbierała).
Poza tym w styczniu miały miejsce dwie premiery — mała, czyli start polskiego “Netflixa” oraz duża, czyli debiut parówek “Besos” sygnowanych przez Magdę Gessler. Trochę ironia losu, że babka słynąca z biczowania restauratorów za serwowanie taniego, odgrzewanego żarcia, sama weszła w biznes oparty na mięsie gorszego sortu, co nie?
Za oceanem z kolei skandal i straszenie bojkotem, bo żaden czarnoskóry aktor nie został nominowany do Oscara. Były posądzenia o rasizm, ale okazało się, że w innych dziedzinach czarnoskórzy radzą sobie całkiem nieźle. Na przykład jeden taki dwumetrowy dryblas,Deontay Wilder, zdobył w styczniu pas mistrzowski w boksie, a zrobił to, brutalnie gasząc światło naszemu Arturowi Szpilce. Ponoć 3 dni później Artur obudził się ze śpiączki, wyciągnął sobie z buzi rurkę podtrzymującą go przy życiu, po czym powiedział, że murzyn wcale nie bił tak mocno.… Niestety nie dokończył zdania, bo chwilę później przyszła pielęgniarka i oznajmiła Arturowi, że czas zmienić pieluchę.
Z innych wydarzeń sportowych — Messi wygrał 5‑tą Złotą Piłkę w karierze, a Zidane dostał angaż na nowego trenera Realu, co skończyło się zgarnięciem Ligi Mistrzów i jeszcze 3 innych pucharów.
Jeśli chodzi o kulturę, w styczniu mieliśmy wysyp filmów z nominacjami Oscarowymi, czyli “Big Short”, “Joy” i “Nienawistną Ósemkę”, ale największy szał i tak zrobił “Pitbull”.
Styczeń to też pożegnania. Odeszli m.in. legendarny David Bowie (kto nie zapalił świeczki na fejsie, ten z policji), kultowy Alan Rickman (czarny charakter w “Szklanej Piułapce”, pamiętamy!) oraz jedyny Kaczyński, z którym nikt nie miał problemu, czyli Bogusław. RIP. Taki właśnie był styczeń.
40 komentarzy
Cały rok czekam na to Twoje podsumowanie, uwielbiam!!!!
Sweet. Święta przystopowały temat, ale dziś reaktywacja 😉
Zacne, wielkie dzięki 🙂
PS. Znasz jakiegoś użytkownika Explorera? Bez nazwisk, of course 😉
Mam w znajomych osoby, które potrafią udostępniać “hity internetu” z kilkutygodniowym opóźnieniem. Ich podejrzewam o użytkowanie Explorera 😉
A ja za to znam jedną syrenkę… Tzn dziewczyna kumpla jest syrenką, ma ogon, ale nie kocyk, tylko taką pełną profeskę i wannę na kółkach…
Robi za syrenkę za hajs? Coś jak syren Ariel, który przewinął się przez DDTVN, czy po prostu straciła kontakt ze statkiem matką? 😉
nie, jest Syrenką, taką prawdziwą. I wbrew pozorom są w Polsce Zloty Syren, Konwenty czy jakoś tak. Znajoma ma kanał na youtubie — jak zrobić ogon syreni, jak pływać, ma zdjęcia itd.
Serio? Ale o co w tym chodzi, bo to nie jest pojedynczy przypadek. Jak byłem n Filipinach, to mieli tam taką atrakcję turystyczną, że dostajesz syreni ogon, pływasz w przeszklonym basenie, a inni się na Ciebie gapią. WTF?
Dokładnie ostatnio była na Filipinach, ale nie musiała dostawać ogona — wiozła własny. Miałam przyjemność podnieść walizkę z tym ogonem — a ja walę!!!!!! Nawet moja córka dała się namówić i pożyczyli dla niej ogon :D:D:D
Na początku chyba wszyscy reagują w stylu “WTF” — ja po kilkakrotnym posikaniu się ze śmiechu — jako osoba rozsądna , nadzorganizowana, pragmatyczna, nielubiącą nawet książek fantasy (czytaj: nudna), nie kumam kompletnie tego — ale.….… jaki nudny byłby świat bez tak zakręconych ludzi?- zbieranie znaczków, gra w szachy, bycie Syrenką.….….. https://pl-pl.facebook.com/syrenkaznadwisly/
To ja jeszcze jestem na etapie sikania ze śmiechu, ale potwierdzam, że takie zakręcenie jeszcze ujdzie 😉
no też znam :D:D:D:D tak się składa 😀 , jak PigOut ładnie poprosi to zdjęcie mu damy
Cały rok czekam na to Twoje podsumowanie, uwielbiam!!!!
Sweet. Święta przystopowały temat, ale dziś reaktywacja 😉
Zacne, wielkie dzięki 🙂
PS. Znasz jakiegoś użytkownika Explorera? Bez nazwisk, of course 😉
Mam w znajomych osoby, które potrafią udostępniać “hity internetu” z kilkutygodniowym opóźnieniem. Ich podejrzewam o użytkowanie Explorera 😉
A ja za to znam jedną syrenkę… Tzn dziewczyna kumpla jest syrenką, ma ogon, ale nie kocyk, tylko taką pełną profeskę i wannę na kółkach…
Robi za syrenkę za hajs? Coś jak syren Ariel, który przewinął się przez DDTVN, czy po prostu straciła kontakt ze statkiem matką? 😉
nie, jest Syrenką, taką prawdziwą. I wbrew pozorom są w Polsce Zloty Syren, Konwenty czy jakoś tak. Znajoma ma kanał na youtubie — jak zrobić ogon syreni, jak pływać, ma zdjęcia itd.
Serio? Ale o co w tym chodzi, bo to nie jest pojedynczy przypadek. Jak byłem n Filipinach, to mieli tam taką atrakcję turystyczną, że dostajesz syreni ogon, pływasz w przeszklonym basenie, a inni się na Ciebie gapią. WTF?
Dokładnie ostatnio była na Filipinach, ale nie musiała dostawać ogona — wiozła własny. Miałam przyjemność podnieść walizkę z tym ogonem — a ja walę!!!!!! Nawet moja córka dała się namówić i pożyczyli dla niej ogon :D:D:D
Na początku chyba wszyscy reagują w stylu “WTF” — ja po kilkakrotnym posikaniu się ze śmiechu — jako osoba rozsądna , nadzorganizowana, pragmatyczna, nielubiącą nawet książek fantasy (czytaj: nudna), nie kumam kompletnie tego — ale.….… jaki nudny byłby świat bez tak zakręconych ludzi?- zbieranie znaczków, gra w szachy, bycie Syrenką.….….. https://pl-pl.facebook.com/…
To ja jeszcze jestem na etapie sikania ze śmiechu, ale potwierdzam, że takie zakręcenie jeszcze ujdzie 😉
no też znam :D:D:D:D tak się składa 😀 , jak PigOut ładnie poprosi to zdjęcie mu damy
Aale żeś się napocił. Nice. Najlepsze i najbardziej rzetelne podsumowanie roku, kóre czyta się tym chętniej, że nie dotyczy ilości zabazgranych przez autora bullet journali, ilości przeczytanych książek i wstawionych zdjęć na instagramie.
Trochę zdrowia to kosztowało, ale za kilka lat fajnie będzie do tego wrócić 😉
Aale żeś się napocił. Nice. Najlepsze i najbardziej rzetelne podsumowanie roku, kóre czyta się tym chętniej, że nie dotyczy ilości zabazgranych przez autora bullet journali, ilości przeczytanych książek i wstawionych zdjęć na instagramie.
Trochę zdrowia to kosztowało, ale za kilka lat fajnie będzie do tego wrócić 😉
Oglądam obrazki (nie czytam) i ogarniam jak mało obchodzi mnie to co zdarzyło się przez ten rok na świecie.
No to High Five. Wydarzenia z 2016 miały tak małą siłę rażenia, że sam się zmęczyłem w połowie wpisu. Dokończyłem tylko z kronikarskiego obowiązku i przedświadczenia, że za kilka lat ciekawie będzie sobie przypomnieć 😉
Oglądam obrazki (nie czytam) i ogarniam jak mało obchodzi mnie to co zdarzyło się przez ten rok na świecie.
No to High Five. Wydarzenia z 2016 miały tak małą siłę rażenia, że sam się zmęczyłem w połowie wpisu. Dokończyłem tylko z kronikarskiego obowiązku i przedświadczenia, że za kilka lat ciekawie będzie sobie przypomnieć 😉
Zacne podsumowanie. Jak obiecujesz zrobić też takie za 2017, to uniknę krępującego zaglądania przez ramię żonie buszującej po pudlu, bo wstydzę się tego jak niedzielnego kaca.
Było podsumowanie 2015, 2016 i mam nadzieję, że 2017 też powstanie, ale musze przyznać, że to praca w ciężkich warunkach, bo wymaga przebijania się przez naprawdę toksyczne wiadomości. Mimo wszystko, za kilka lat będzie to niezłe studium porównanwcze — zobaczymy, czy zrobiliśmy krok do przodu 😉
Zacne podsumowanie. Jak obiecujesz zrobić też takie za 2017, to uniknę krępującego zaglądania przez ramię żonie buszującej po pudlu, bo wstydzę się tego jak niedzielnego kaca.
Było podsumowanie 2015, 2016 i mam nadzieję, że 2017 też powstanie, ale musze przyznać, że to praca w ciężkich warunkach, bo wymaga przebijania się przez naprawdę toksyczne wiadomości. Mimo wszystko, za kilka lat będzie to niezłe studium porównanwcze — zobaczymy, czy zrobiliśmy krok do przodu 😉
Ty jesteś genialny w tych podsumowaniach, propsy, dissy i inne zasłożone gówna!
Dzięki, ale i tak boli szpilka, którą wbiłeś w komentarzu pod serialami 😉
Ty jesteś genialny w tych podsumowaniach, propsy, dissy i inne zasłożone gówna!
Dzięki, ale i tak boli szpilka, którą wbiłeś w komentarzu pod serialami 😉
Czekam na tegoroczne.
Czekam na tegoroczne.