Ostatnio, w którymś z hejtów rykoszetem trafiłem w koty. Chciałbym sprostować. Nie mam nic do kotów. Koty są spoko. Zwłaszcza te tłuste sztuki próbujące zmieścić się do pudełka po zapałkach. Mógłbym oglądać je godzinami na jutubie. Niestety często tam, gdzie koty, tam i kociary. I to z nimi mam problem. Uważam, że są wariatkami. Nie wiem dokładnie jak to działa, ale z boku wygląda jakby każda kobieta miała w sobie wbudowany licznik, który odlicza określoną ilość czasu, przeciętnie 30 lat. Jeśli licznik się wyzeruje, a bebeczka do tego czasu nie znalazła sobie faceta ani celu w życiu, popada w psychozę. Kupuje albo przynosi z ulicy kota (albo 10) i od tej pory to właśnie on stanowi centrum jej świata i sens życia. Mijają lata, a psychoza się pogłębia. Zaczynają się urojone rozmowy z sierściuchem i kupowanie/szycie dla niego ubranek (to nic, że kot prędzej rozdrapie Ci ryja niż da na siebie coś założyć). Kociara totalnie traci kontakt ze statkiem matką. Około 60 roku życia psychoza przechodzi na kolejny level. Kociara z dnia na dzień odczuwa potrzebę kupna torby na kółkach i jeżdżenia z nią komunikacją miejską w godzinach szczytu.
Póki co była to tylko teoria, ale od dzisiaj mam dowód. To, że Beata Pawlikowska jest wariatką wiedziałem od dawna, ale teraz mogę już stwierdzić, że jej obłąkanie narasta zgodnie z powyższym scenariuszem. Maksymalnie wychillowany kminiłem sobie dzisiaj na kompie, z radia sączył się na przemian Enej z Piaskiem, aż tu nagle reklama z przekazem podprogowym, który wyrwał mnie z nirwany niczym uderzenie obuchem w łeb: „Cześć mówi Beata Pawlikowska. Napisałam nową książkę. Właściwie to napisaliśmy. Ja i mój kot… Krzysztof Kolumb”. Stop kurwa. Podzielmy ten komunikat na części. „Napisałam nową książkę”! Która to już? Foka oficjalnie strąciła Stephena Kinga z pozycji lidera pod względem częstotliwości publikowania. Tyle, że King pisze z sensem. W przeciwieństwie do Pawlikowskiej stosuje wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Czy ktoś kiedyś czytał jakąś jej książkę, albo słuchał audycji w radiu? Ja niestety słyszałem kilka razy i każdorazowo zbierałem cycki z podłogi. Np. kiedyś Beata zaczęła coś w stylu: „Oj oj, ale mamy zimę za oknami. Można się przeziębić. Na szczęście zdradzę wam dzisiaj sposób jak przetrwać zimową aurę, którego nauczył mnie pewien pan Eskimos, kiedy byłam na Alasce. <Przerwa na reklamy. Przerwa na Piaska i Enej>. Kolejne wejście Beatki na antenę: „No więc byłam Ci ja na Alasce i pytam pana Eskimosa: Panie Eskimosie jak wy sobie radzicie w takich mrozach? No i Pan Eksmios wtedy zdradził mi stary eskimoski sposób, którym chce się z wami podzielić. Pan Eskimos: No jest ciężko, ale mamy centralne w igloo, a jak już wychodzimy na zewnątrz to zakładamy czapkę, szalik i rękawiczki. Ano i tran pijemy, ale to w sumie dlatego, że nic innego nie mamy. Łatwiej zmiksować rybę niż przedzierać się 150 km przez zaspy do najbliższego sklepu po puszkę coca coli”. True story, to była jej sekretna metoda, zakładać czapkę i pić tran. I tak właśnie działa Beatka. Buduje napięcie sięgające zenitu po czym daje rade z dupy, o której wszyscy wiedzą. Poza tym to jest bullshit. Kiedyś wypiłem actimela (czyli prawie jak tran), a i tak się przeziębiłem. W kolejnej audycji Beatka zapodaje: „zdradzę wam dzisiaj niezawodny sposób na zupę, dzięki której poczujecie wiosnę w sercu i na talerzu” (jeśli zdanie może być homoseksualne, to byłoby królową balu). No, więc ten sposób brzmiał następująco: bierzesz rosół i posypujesz go świeżym koperkiem, dzięki czemu zupa będzie zielona i aromatyczna !!!!!!! Normalnie lifehacking .…. my ass.
Z ciekawości pewnego razu w empiku przejrzałem jej książki, żeby sprawdzić czy w nich też daje rady z dupy. Jup, daje. Na przykład „Poradnik Globtrotera”. Oczekiwałem, że zdradzi jakieś tajemne metody na dalekie, tanie podróże — Gdzie? Kiedy? Czym? Za ile?
Rzeczywistość: Rozdział 1. Jak spakować walizkę; Rozdział 2. Co to jest samolot; Rozdział 3. Nie pij wody z kranu (ani z muszli); rozdział 4. W Afryce można zachorować na Malarię. KONIEC
Następna książka i następne rady z dupy. „Planeta dobrych myśli” – „jak masz zły dzień to zacznij myśleć o czymś pozytywnym, słuchanie ulubionej muzyki też pomaga.”
I tak samo mniej więcej wygląda jej pozostałe 148 książek. Babka zachowuje się jakby doznała amnezji i uczyła się podstaw życia od zera, a co najgorsze jest przekona, że poza nią nikt tego nie ogarnia.
No i jeszcze ten kot. Krzysztof Kolumb. Dżizas tak strasznie mi żal tego zwierzaka, że nawet nie będę pastwił się nad imieniem. Już widzę oczami wyobraźni jak Beatka wraca do domu i od progu krzyczy „Krzysiu, Krzysiu mamcia wróciła. Chodź zjemy zupę, dzięki której poczujemy wiosnę w sercu, a później siądziemy przy kominku i napiszemy nową, 149 książkę” (z dupy!).
Kociarą była Marlin Monroe, Violetta Villas, a z jeszcze żyjących m.in. Paris Hilton, Frytka i Kim Kardashian. Przypadek? Nie sądzę.
Nie twierdzę, że każda właścicielka kota jest nienormalna. Stworzyłem niezawodny test dzięki, któremu można to zweryfikować, więc zanim strzelisz focha sprawdź czy ten hejt dotyczy Ciebie.
Otóż jeśli masz w sobie trochę dystansu i zdarza Ci się trollować swojego pupilka, np. pastujesz podłogę na błysk, na środku ustawiasz dywanik, a kawałek dalej wieże z klocków lego, po czym wrabiasz swojego kota w pościg za laserową kropką tak, żeby wpadł w poślizg na dywaniku i ostatecznie rozbił się na wieży – wszystko z Tobą w porządku. Jednak jeśli właśnie zastanawiasz się skąd wytrzasnąć skarpetki dla swojego puszka, bo na zewnątrz zło i piździ – jesteś kociarą. Deal with it.
3 komentarze
Jestem kociarą. I tak. Zbliżam się do 30. Tak, nie mam chłopa. Ale nie dotarłam jeszcze do etapu zakładania kotce ubranek. Jest dla mnie szansa?
Jestem kociarą. I tak. Zbliżam się do 30. Tak, nie mam chłopa. Ale nie dotarłam jeszcze do etapu zakładania kotce ubranek. Jest dla mnie szansa?
Jestem kociarą. I tak. Zbliżam się do 36. Tak, nie mam chłopa. Dotarłam już do etapu zakładania kotce ubranek. Nie ma dla mnie szansy.