popKULTURA

Stephen King “Baśniowa Opowieść”

09/09/2022
King Basniowa opowiesc

Być może dzi­siaj nie jest naj­lep­szy dzień, żeby zaczy­nać posta od tek­stu Król is Back, ale takie fakty.

Oczy­wi­ście cho­dzi o Ste­fa­na Kró­la, któ­re­go naj­now­sza książ­ka wła­śnie debiu­tu­je na ryn­ku i po któ­rą to się­ga­łem z lek­kim drże­niem ser­ca, bo jak Ste­fa­na lof­ciam całym ser­dusz­kiem, tak od pew­ne­go cza­su mam wra­że­nie, że już mu się nie chce. Że stra­cił ser­ce do pisa­nia i nie czu­je tego nie­zno­śne­go mro­wie­nia w opusz­kach pal­ców, kie­dy czło­wiek musi podzie­lić się histo­rią, albo się udu­si. Nope, feeling był taki, że zaczął odha­czać deadlaj­ny narzu­co­ne przez wydaw­cę, albo „widzi­my się w sądzie!”. Nie­mniej Ste­phen wyrob­nik nadal potra­fi wznieść się wyżej niż nie­je­den autor w swo­im praj­mie, więc nie moż­na powie­dzieć, że się skoń­czył, acz­kol­wiek nie czu­łem już tego ognia do opo­wia­da­nia histo­rii, co kiedyś.

I w tym miej­scu cała na bia­ło wjeż­dża „Baśnio­wa opo­wieść”. Powiem tyle -> jak­by­ście dosta­li tę książ­kę bez okład­ki i mie­li za zada­nie odgad­nąć, kto jest auto­rem, już po dwóch roz­dzia­łach obsta­wia­li­by­ście Ste­fa­na. To jest tak typo­we kin­gow­skie snu­cie, że ja nawet nie. I żeby nie było, jest to komplement.

Baśnio­wa opo­wieść” jest 700-stro­ni­co­wą cegłą i na każ­dej stro­nie czuć ser­du­cho do opo­wia­da­nej histo­rii. Baaa samo usta­wia­nie pion­ków na plan­szy zaj­mu­je Ste­fa­no­wi ponad 200 stron, ale jest to tak przy­jem­ne gawo­rze­nie, że dla mnie mogło­by trwać nawet dwa razy dłużej.

Posta­ram się ogra­ni­czyć zajaw­kę do mini­mum, bo nie chcę wam ode­brać ani gra­ma rado­chy z odkry­wa­nia tej opo­wie­ści. Sytu­acja wyglą­da tak -> mamy 17-lat­ka, któ­ry nie miał łatwe­go dzie­ciń­stwa, bo w domu róż­ne dra­my i kry­zy­sy, ale to sobie sami prze­czy­ta­cie. I ten 17-latek miesz­ka na uli­cy, przy któ­rej stoi cre­epy dom a’la Bates Motel, zamiesz­ki­wa­ny przez star­sze­go pana z psem, jed­nak osie­dlo­we Urban Legend gło­si, że dzia­dek jest na maxa zło­śliw­cem, a pies to bestia, któ­ra poże­ra w cało­ści, więc wszy­scy trzy­ma­ją się od nich z daleka .

Aż tu pew­ne­go dnia, nasz nasto­let­ni głów­ny boha­ter prze­jeż­dża­jąc obok Bejts Mote­lu, sły­szy żało­sne skom­le­nie psa, więc szyb­cio­rem prze­ska­ku­je przez bram­kę i idzie zoba­czyć o co kaman. Boom, oka­zu­je się, że dzia­dek spadł z dra­bi­ny, zro­bił sobie kuku i musi iść do szpi­ta­la, a że nie ma niko­go bli­skie­go, koń­czy się tak, że mło­dy na czas jego nie­obec­no­ści ma doglą­dać psa i domu… z adno­ta­cją od dziad­ka -> tyl­ko nie grzeb mi na chacie.

Nie wiem jak wy, ale ja takie sło­wa odbie­ram na zasa­dzie -> Oho, dzia­du na pew­no jakieś gru­be sekre­ty tam kitra. Spra­wa tym bar­dziej podej­rza­na, bo nie cho­dzi do robo­ty, nie ma o nim nicze­go w googlu, a haj­su jakoś mu nie brakuje.

No i oczy­wi­ście oka­zu­je się, że owszem -> typo ukry­wa por­tal do magicz­ne­go świa­ta, wypeł­nio­ne­go dziw­ny­mi kre­atu­ra­mi i nie­sa­mo­wi­ty­mi zja­wi­ska­mi i myk jest taki, że w tej magicz­nej kra­inie moż­na zdo­być wie­le fan­tów przy­dat­nych w naszej rze­czy­wi­sto­ści, ale nie­ste­ty źle się w niej dzie­je, ciem­na stro­na mocy prze­ję­ła rzą­dy i teraz zagra­ża rów­nież nasze­mu uni­wer­sum. Mło­dy jest naszą jedy­ną nadzieją.

Wię­cej nie powiem, ale ludzie to jest TA KSIĄŻKA, w któ­rej Ste­fan zno­wu popu­ścił lej­ce swo­jej wyobraź­ni i zabie­ra nas w podróż. Co praw­da tym razem nie jest to hor­ror, a baśń (BTW lep­sze­go tytu­łu niż „Baśnio­wa opo­wieść” bym nie wymy­ślił), ale od razu uspo­ka­jam, że jest to bar­dziej baśń w sty­lu Bra­ci Grimm niż Mysz­ki Miki i krwa­wych scen nie zabrak­nie. Do tego jest to baśń w któ­rej boha­ter ma samo­świa­do­mość ist­nie­nia takie­go gatun­ku i poja­wia­ją się tu róż­ne popkul­tu­ro­we nawią­za­nia np. do Gry o Tron, Star War­sów i Twór­czo­ści H.P. Lovercrafta.

Pięk­na była to przy­go­da, nigdy jej nie zapo­mnę i wła­śnie o takie­go Ste­fa­na nic nie robi­łem. Bar­dzo rekomenduję.

Na zdję­ciu mam książ­kę w mięk­kiej okład­ce, bo takie dosta­łem przed­pre­mie­ro­wo od Wydaw­nic­two Alba­tros, ale widzia­łem, że w sprze­da­ży jest wyda­nie w twar­dej opra­wie i ilu­stra­cja­mi, więc oso­bi­ście w takie bym celo­wał -> https://tiny.pl/wg77g

(wróć, też kupię, bo #kolek­cja). A jak ktoś nie ma jebla na punk­cie posia­da­nia papie­ro­wych wydań, to jest też audio­bo­ok na Empik Go.

 

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply