popKULTURA

Netflix “Oszust z Tindera”

06/02/2022
Oszust z Tindera

Przez week­end waga­ro­wa­łem w Sopo­cie, ale nie myśl­cie sobie, że zmar­no­wa­łem ten czas na jedze­nie bur­ge­rów, picie dri­necz­ków i pozo­wa­nie na Mon­cia­ku w pian­ce do morsowania.

Nope, oprócz powyż­szych, obej­rza­łem jesz­cze spo­ro guil­ty ple­że­ro­wych rze­czy na Net­fli­xie i zde­cy­do­wa­nie moim fawo­ry­tem został doku­ment “Oszust z Tin­de­ra”. 10010

Co praw­da na począt­ku tro­chę się roz­cza­ro­wa­łem, bo myśla­łem, że będzie to film bio­gra­ficz­ny o Baro­nie z Afro­men­tal, ale osta­tecz­nie to co dosta­łem, oka­za­ło się nawet lep­sze. Było tak abs­trak­cyj­no-absur­dal­ne, że oglą­da­łem z otwar­tą buzią, a na koniec mia­łem wyraź­nie zary­so­wa­ną dłoń na czo­le od robie­nia fejspalmów.

Więk­szość z nas sły­sza­ła o wał­kach typu -> koleś poda­ją­cy się za Wil­la Smi­tha prze­krę­cił babecz­kę na 200 tysię­cy zło­tych! Jak coś takie­go czy­ta się w pudel­ko­wym nagłów­ku, kom­pul­syw­nie idzie nakryć się noga­mi ze śmie­chu… a póź­niej czło­wiek zaczy­na się zasta­na­wiać, jak to w ogó­le jest moż­li­we? Co trze­ba mieć w gło­wie, żeby się na to nabrać?

I tu, cały na bia­ło, wcho­dzi “Oszust z Tin­de­ra”, poka­zu­ją­cy od kuch­ni, jak zawo­do­wi krę­ta­cze robią budyń z mózgu babecz­kom, któ­re tak bar­dzo pra­gną, żeby w praw­dzi­wym życiu przy­tra­fi­ła im się histo­ria, któ­re zna­ją z Har­le­qu­inów, że total­nie pusz­cza­ją gar­dę i sta­ją się śle­pe na zna­ki ostrze­gaw­cze, cho­ciaż te świe­cą jak neo­ny w Vegas.

Ogól­nie z fil­mu dowia­du­je­my się, że prze­krę­ty matry­mo­nial­ne to strasz­nie męczą­ca robo­ta i trze­ba mieć szcze­gó­ło­wo roz­pi­sa­ny har­mo­no­gram pt. “Co, komu i kie­dy”, żeby nie zaebać się w akcji. Cały wałek pole­ga na cią­głym utrzy­my­wa­niu rela­cji z przy­naj­mniej trze­ma bia­ło­gło­wy­mi na róż­nym pozio­mie zażyłości.

Bia­ło­gło­wa nr 1 to twój pro­jekt, nad któ­rym pra­cu­jesz już 3 mie­sią­ce i aktu­al­nie jest już tak zabu­ja­na, że przy­mie­rza suk­nie ślub­ne i kupu­je porad­ni­ki o wycho­wa­niu bom­bel­ków. Jesz­cze to wzmoc­ni­łeś, pro­sząc aby poszu­ka­ła jakie­goś przy­tul­ne­go gniazd­ka w Amster­da­mie, w któ­rym mogli­by­ście się zesta­rzeć. I ta bie­ga i oglą­da te kwa­dra­ty, snu­jąc wizje, jak to będzie­cie wie­czo­ra­mi grzać się przy komin­ku, a w week­en­do­we poran­ki piec wspól­nie chleb w Ther­mo­mi­xie… wtem zrzu­casz na nią bom­bę ato­mo­wą i wyjeż­dżasz z jakimś cho­rym guanem w sty­lu, że masz wro­gów z mafii, któ­rzy zasa­dzi­li się na two­je życie i odcię­li od haj­su… bla bla bla Dar­ling weż pożycz­kę na 50 tysię­cy dolców i dej mi w gotów­ce, bo wro­go­wie nie odpusz­czą -> tej codzien­nie wysy­łasz zdję­cia z fej­ko­wy­mi rana­mi postrza­ło­wy­mi i kar­misz bul­shi­tem o wro­gach, żeby wie­dzia­ła, że nie­bez­pie­czeń­stwo jest real­ne i nie dawa­ła się w ban­ku zby­wać byle głu­po­ta­mi w sty­lu „Nie ma pani zdol­no­ści kre­dy­to­wej”, wszak zawsze może sprze­dać miesz­ka­nie i autko.

Bia­ło­gło­wa a nr 2 jest na eta­pie, kie­dy cza­ru­jesz ją roman­tycz­ny­mi kola­cja­mi, egzo­tycz­ny­mi wyciecz­ka­mi i noc­ny­mi lota­mi two­im pry­wat­nym heli­kop­te­rem… któ­re­go oczy­wi­ście nie masz, tyl­ko wynaj­mu­jesz, a rachu­nek opła­ca bia­ło­gło­wa nr 1, któ­ra wła­śnie obdzwa­nia wszyst­kie szpi­ta­le w mie­ście, myśląc, że mil­czysz, bo wro­go­wie cię doje­cha­li -> Tej orga­ni­zu­jesz słi­ta­śne rand­ki, a pomię­dzy nimi wysy­łasz wypa­sio­ne bukie­ty do robo­ty oraz roman­tycz­ne dick­pic­ki na dobra­noc. Jak bia­ło­gło­wej nr 1 skoń­czy się linia kre­dy­to­wa i fan­ty do zasta­wie­nia w lom­bar­dzie, bia­ło­gło­wa nr 2 wsko­czy na jej miejsce.

Bia­ło­gło­wa nr 3 to świe­ży nary­bek z Tin­de­ra. Ona w tym momen­cie jest oszo­ło­mio­na fak­tem, że poten­cjal­ny ksią­żę dał macza na Tin­der­ku aku­rat jej, sza­rej mysz­ce, choć mógł w tym cza­sie umó­wić się z Anioł­kiem Vic­to­ria Sikrets. Co lep­sze, z pier­do­lo­lo na cza­cie oka­zu­je się, że bia­ło­gło­wa nr 3 i księ­ciu­nio mają wie­le wspól­ne­go -> lubią te same książ­ki, fil­my, seria­le i mają to samo poczu­cie humo­ru. To musi być prze­zna­cze­nie. Co praw­da kole­żan­ki twier­dzą, że coś tu śmier­dzi, ale prze­cież wia­do­mo, że to zazdro­sne sucze, któ­re mają ból odwło­ka, że ich coś takie­go nie spo­tka­ło, więc bia­ło­gło­wa nr 3 je igno­ru­je i leci dalej z tema­tem. Kolej­ny poziom zaży­ło­ści z księ­ciu­niem to kwe­stia cza­su -> Ot wystar­czy, że bia­ło­gło­wa nr 2 awan­su­je na miej­sce bia­ło­gło­wej nr 1, a bia­ło­gło­wa nr 3 z auto­ma­tu wska­ku­je na dwój­kę -> tej trze­ba codzien­nie nawi­jać maka­ron na uszy na peł­nej petar­dzie, wysłać miłe esem­se­ki na dzień dobry, na dobra­noc i wysłu­chi­wać męczą­cych histo­rii o cięż­kim dniu w pracy.

Jak widać typo ma zapier­dziel 24h na dobę, 7 dni w tygo­dniu. Pisa­nie, dzwo­nie­nie, słu­cha­nie o pro­ble­mach, roman­tycz­ne kola­cje, egzo­tycz­ne wyjaz­dy, pre­pa­ro­wa­nie gróźb od wro­gów, booko­wa­nie hote­li, restau­ra­cji, wyna­jem samo­cho­dów, jach­tów, heli­kop­te­rów, dora­dza­nie, w jakim ban­ku dają naj­lep­sze kre­dy­ty i w któ­rym lom­bar­dzie naj­ko­rzyst­niej zasta­wić mają­tek, wypi­sy­wa­nie cze­ków bez pokry­cia, a do tego trze­ba jesz­cze orga­ni­zo­wać kolej­ne pre­sti­żo­we sesje na insta­gram i spraw­dzać, czy przy­pad­kiem jakaś nowa klient­ka nie poja­wi­ła się na Tinderze.

A kie­dyś spać i mieć chwi­lę dla sie­bie przy Xbo­xie? Zde­cy­do­wa­nie robo­ta nie dla mnie. Już sama myśl, że musiał­bym zmieć dres na jakieś Guc­ci i uśmiech­nąć się na zdję­ciu -> Brrrr. Coś okropnego.

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply